Na Straży

Zgorszenie

gdzie szukać jego źródeł?

„(…) To was gorszy?” – Jan 6:61.

Dzisiejsze czasy są bez wątpienia czasami końca, kiedy wiele proroctw się wypełnia. Są to proroctwa dotyczące przemian politycznych o zasięgu globalnym, ale też proroctwa o przemianach społecznych i mentalnych. Wiele z tej drugiej grupy ma swój początek i koniec w nas samych. Ciągle się zmieniamy, ciągle zajmujemy stanowisko w coraz to nowych sprawach, często zmieniamy pogląd na określone aspekty życia. Bez wątpienia możemy powiedzieć, że wiele z tych przemian społecznych, jakie dokonują się na świecie, nie znajduje akceptacji wśród naśladowców Chrystusa. Często wyrażamy swój sprzeciw wobec rzeczy, które dzieją się na świecie i co gorsza, często (czasami tylnymi drzwiami) wkradają się do naszego chrześcijańskiego życia, a tym samym do życia całej naszej społeczności. Reagujemy nie tylko sprzeciwem, ale także wyrażamy swoje oburzenie i często mówimy o zgorszeniu. W wypowiedziach wielu braci, jako wyraz odczuć ogółu, można usłyszeć, że ‘ta rzecz jest gorsząca’. Ale czy faktycznie możemy zgorszenie tak uogólniać? Czy Pismo jasno i klarownie definiuje zgorszenie? Czy przypadkiem używanie tak często argumentu zgorszenia nie jest aby nadużyciem z naszej strony? Prześledźmy kilka przykładów.

Przede wszystkim spróbujmy określić definicje pojęć, jakich używamy (wg SJP, wyd. PWN):

Zgorszenie:

demoralizacja, zepsucie, oburzenie, zgroza.

Oburzenie:uczucie silnego gniewu wywołane czyimś nieodpowiednim zachowaniem lub niesprawiedliwością.

Jak widzimy, elementem zgorszenia jest oburzenie, ale może też być oburzenie, które nie prowadzi do zgorszenia. Ta relacja nie działa w dwie strony. To nas może tylko utwierdzić, że mówimy o dwóch, co prawda bliskoznacznych, ale zawsze dwóch, różnych rzeczach. Ta zbieżność i zazębianie się tych pojęć w wielu kwestiach jest powodem współczesnych nieporozumień w używaniu tych słów i używaniu ich do opisu wzajemnych uczuć. Dla podkreślenia tej różnicy przeprowadźmy eksperyment. Pomyślmy, czy kiedyś nasze zachowanie kogoś oburzyło (czy też zdenerwowało)? A teraz pomyślmy, czy kiedyś naszym zachowaniem kogoś zgorszyliśmy? Jednoznacznie określić się tego chyba raczej nie da. Jeśli zatem jest trudność w określeniu zgorszenia w naszym życiu, spróbujmy je znaleźć w życiu innych.

„Pewnego razu Józef miał sen. I gdy opowiedział go braciom swym, ci zapałali jeszcze większą nienawiścią do niego.Mówił im bowiem: Posłuchajcie, jaki miałem sen. Śniło mi się, że wiązaliśmy snopy w środku pola i wtedy snop mój podniósł się i stanął, a snopy wasze otoczyły go kołem i oddały mu pokłon. Rzekli mu bracia: Czyż miałbyś jako król panować nad nami i rządzić nami jak władca? I jeszcze bardziej go nienawidzili z powodu jego snów i wypowiedzi. A potem miał on jeszcze inny sen i tak opowiedział go swoim braciom: Śniło mi się jeszcze, że słońce, księżyc i jedenaście gwiazd oddają mi pokłon.A gdy to powiedział ojcu i braciom, ojciec skarcił go mówiąc: Co miałby znaczyć ów sen? Czyż ja, matka twoja i twoi bracia mielibyśmy przyjść do ciebie i oddawać ci pokłon aż do ziemi? Podczas gdy bracia zazdrościli Józefowi, ojciec jego zapamiętał sobie ów sen” – 1 Mojż. 37:5-11. Skupmy się na reakcji słuchaczy Józefa. I bracia, i rodzice zdecydowanie się mu sprzeciwili. Braci Józefa możemy posądzić o kierowanie się zazdrością, ale przecież Jakub z całą pewnością był mu przychylny, a mimo to Józefa „zgromił”. Jak możemy określić reakcję Jakuba: oburzenie czy zgorszenie?

Inny przykład: „Kiedy Arka Pańska przybyła do Miasta Dawidowego, Mikal, córka Saula, wyglądała przez okno i ujrzała króla Dawida, jak podskakiwał i tańczył przed Panem: wtedy wzgardziła nim w sercu. (…)Wrócił Dawid, aby wnieść błogosławieństwo do swego domu. Wyszła ku niemu Mikal, córka Saula, i powiedziała: O, jak to wsławił się dzisiaj król izraelski, który się obnażył na oczach niewolnic sług swoich, tak jak się pokazać może ktoś niepoważny. Dawid odpowiedział Mikal: Przed Panem, który wybrał mnie zamiast ojca twego i całej twej rodziny i ustanowił mnie wodzem ludu Pańskiego, Izraela, przed Panem będę tańczył.I upokorzyłbym się jeszcze bardziej. Choćbym miał się poniżyć w twoich oczach, to u niewolnic, o których mówisz, sławę bym jeszcze zyskał. Mikal, córka Saula, była bezdzietna aż do czasu swej śmierci” – 2 Sam. 6:16, 20-23. Co powiemy o tej sytuacji? Dawid uwielbiał Boga i robił to w taki sposób, jaki Bóg akceptował – nie ma w Biblii potępienia jego postawy. Mikal, jego żona, wręcz nim wzgardziła, widząc, jakiego poniżenia się dopuszcza. Na podstawie wersetu 23. możemy przypuszczać, iż jej postawa i uczucia serca nie spodobały się Bogu. Nie wiemy, jakimi intencjami kierowała się Mikal, ale wiemy, że się… No właśnie, oburzyła czy zgorszyła?

Dwie sytuacje, takie same reakcje na zachowanie/słowa prawowitych mężów Bożych. Czy mając tak dużo informacji, możemy jednoznacznie powiedzieć, czy to było zgorszenie, czy też oburzenie? Osobiście mam z tym problem. Możemy powiedzieć, co nam się wydaje, ale to nadal będzie tylko nasza interpretacja – jednoznacznego (z definicji) określenia nie możemy podać.

Widzimy zatem, że zgorszenie jest trudne do określenia, ponieważ zawsze jest kojarzone ze złem. To znaczy, że jeżeli jest zgorszenie, to źródło tego zgorszenia nie może być dobre, tylko złe. Brzmi logicznie. Niestety, to mylne założenie. Przede wszystkim zauważmy, że i Józef, i Dawid to osoby, z którymi był Bóg i w ich życiu dostrzegamy Jego prowadzenie. Mimo takiego błogosławieństwa spotykają się ze sprzeciwem innych osób. Jednakże te przypadki, jak zauważyliśmy, nie są w pełni wymowne – nie określimy ich jednoznacznie jako przykładów zgorszenia. Są natomiast o wiele bardziej wyraziste przykłady.

„A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: To was gorszy?A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem.Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać.Rzekł więc: Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło” – Jan 6:60-66. Tutaj już nie mamy najmniejszych wątpliwości: Jezus jest obiektem zgorszenia. Owo zgorszenie uczniów zostało poprzedzone wypowiedzią Jezusa na temat prawd związanych z Nim i Jego rolą w planie zbawienia człowieka. Jak się okazało, owa prawda była nie tylko nie do przyjęcia, ale była wręcz gorsząca. Czy zatem coś dobrego może gorszyć? Naturalnie! Należy zatem wrócić do pierwotnego pytania, czym jest zgorszenie, jeśli to właściwie nie człowiek zły w powyższym przykładzie gorszy, ale doskonały człowiek?! Otóż podstawowy problem wynika z tego, że zagadnienia zgorszenia nie powinniśmy rozpatrywać w aspekcie źródła zgorszenia, ale w aspekcie odbiorcy zgorszenia, tzn. osoby, która coś widzi/słyszy i się tym gorszy. Powyższy przykład pokazuje, że choć Jezus był źródłem zgorszenia, to sam nie był zgorszeniem. To Jego słuchacze się zgorszyli i to właśnie tę drugą stronę akcentuje Pismo Święte. Ponieważ nasze postępowanie może dla nas nie jest zgorszeniem, ale może odbiorcy naszych słów są słabi duchowo, nieugruntowani w Prawdzie. Pan Jezus wspomina o tej grupie ludzi: „Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje;ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje” [NP:gorszy – przyp. aut.] – Mat. 13:20-21. Można by zatem dość zdecydowanie stwierdzić, że powodem zgorszenia nie jest nauka (sama w sobie), ale niestałość w wierze słuchaczy owej nauki. Przecież nikt z nas nie powie, że Jezus głosił nauki gorszące, a mimo to ludzie się gorszyli. Powód? Nie byli odpowiednio ugruntowani w wierze.

Zauważmy, że to nie tyle nauki Jezusa były zgorszeniem, ale Jezus Chrystus już sam w sobie, jako osoba, był zgorszeniem dla innych: „Wam zatem, którzy wierzycie, cześć! Dla tych zaś, co nie wierzą, właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się głowicą węgła – i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia. Ci, nieposłuszni słowu, upadają, do czego zresztą są przeznaczeni” – 1 Piotra 2:7-8. Przykładem tych gorszących się Jezusem są faryzeusze. Ci, którzy tak naprawdę nie byli religijni, choć za takich się uważali. Ludzie często dwulicowi, szukający bardziej swojej chwały niż chwały Bożej, przedkładający interes ludzki nad Boski. To właśnie oni wręcz kipieli ze złości, gdy widzieli cuda Jezusa i słuchali Jego nauk. Dodatkowo czary goryczy dopełniał fakt, że tłum podziwiał Jezusa, zamiast podziwiać uczonych w Piśmie. Czy zatem byli oni ugruntowani w wierze? Nie, i na podstawie Mat. 13:20-21 możemy udowodnić, że to właśnie oni musieli się znaleźć w tej grupie gorszących się – nie dlatego, że Jezus gorszył, ale dlatego, że ich serca nie były gotowe na przyjęcie Prawdy.

Jest to bardzo ważne, aby rozpatrywać zgorszenie nie w kontekście tego, kto jest faryzeuszem, a kto nie jest, ale tylko w kontekście gotowości bądź niegotowości serca na Bożą naukę. W wielu przypadkach, kiedy to my możemy kogoś zgorszyć, nie rozpatrujemy założenia, że my jesteśmy dobrymi chrześcijanami, a ci, którzy się gorszą, to źli chrześcijanie. Absolutnie nie wolno tego robić! Różnica jedynie jest taka, że coś, co dla nas jest dobre, dla kogoś może być złe nie dlatego, że jest zły, ale dlatego, że nie jest jeszcze na tyle silny w wierze, aby to znieść. A o czym, na przykład, mówimy? Na przykład o jedzeniu mięsa: „A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga. Ani nie będziemy ubożsi, gdy przestaniemy jeść, ani też jedząc nie wzrośniemy w znaczenie. Baczcie jednak, aby to wasze prawo [do takiego postępowania] nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia.Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego wiedzą, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czyżby to nie skłoniło również kogoś słabego w sumieniu do spożywania ofiar składanych bożkom? I tak to właśnie wiedza twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus. W ten sposób grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi.Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata” –1 Kor. 8:8-13. Jedzenie bądź niejedzenie nic w gruncie rzeczy nie daje. Więc nie ma obostrzeń co do spożywania pokarmu ofiarowanego bałwanom. Nie mniej jednak, ktoś ze współbraci zobaczy mnie na takim ‘posiłku’ i się zgorszy. Dlaczego? Czy dlatego, że jest zły (jak faryzeusz)? Nie, dlatego, że jest słaby w wierze.

Życie i nauczanie apostoła Pawła dużo tłumaczy odnośnie zgorszenia i jest kluczowe dla naszych rozważań. Fragment z 1 Kor. 8:8-13 pokazuje, że w danej kwestii trzeba ustąpić, aby nie zgorszyć współbrata. Spożywanie pokarmów wydaje się trywialnym przykładem problemów chrześcijan, ale pokazuje, że coś, czego my nawet byśmy nie zaliczyli do ‘problemów wiary’, dla innych jest już balansowaniem na krawędzi życia z Bogiem. Inny przykład: „Przestańmy więc wyrokować jedni o drugich. A raczej to zawyrokujcie, by nie dawać bratu sposobności do upadku lub zgorszenia.Wiem i przekonany jestem w Panu Jezusie, że nie ma niczego, co by samo przez się było nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uważa za nieczyste.Gdy więc stanowiskiem w sprawie pokarmów zasmucasz swego brata, nie postępujesz już zgodnie z miłością. Tym swoim [stanowiskiem w sprawie] pokarmów nie narażaj na zgubę tego, za którego umarł Chrystus. Niech więc posiadane przez was dobro nie stanie się sposobnością do bluźnierstwa!”– Rzym. 14:13-16. Paweł przejawiał wielką troskę o współbraci i na pewno nie chciał ich gorszyć. Powyższe fragmenty przekonują nas o jego troskliwym podejściu.

Innym ciekawym fragmentem z życia ap. Pawła jest praktyczne zastosowanie jego słów o trosce: „Następnego dnia Paweł poszedł razem z nami do Jakuba. Zebrali się też wszyscy starsi.Powitawszy ich, zaczął szczegółowo opowiadać, czego Bóg dokonał wśród pogan przez jego posługę. Słysząc to, wielbili Boga, ale powiedzieli mu: Widzisz, bracie, ile tysięcy Żydów uwierzyło, a wszyscy trzymają się gorliwie Prawa. O tobie jednak słyszeli, że wszystkich Żydów, mieszkających wśród pogan, nauczasz odstępstwa od Mojżesza, mówisz, że nie mają obrzezywać swych synów ani zachowywać zwyczajów.Cóż więc począć? W każdym wypadku dowiedzą się, żeś przybył.Zrób więc to, co ci mówimy: Mamy tu czterech mężczyzn, którzy złożyli ślub,weź ich z sobą, poddaj się razem z nimi oczyszczeniu, pokryj za nich koszty, aby mogli ostrzyc sobie głowy, a wtedy wszyscy przekonają się, że w tym, czego się dowiedzieli o tobie, nie tylko nie ma źdźbła prawdy, lecz że ty sam przestrzegasz Prawa na równi z nimi.Co zaś do pogan, którzy uwierzyli, posłaliśmy im na piśmie polecenie, aby powstrzymali się od pokarmów ofiarowanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu.Wtedy Paweł wziął z sobą tych mężów, następnego dnia poddał się razem z nimi oczyszczeniu, wszedł do świątyni i zgłosił [termin] wypełnienia dni oczyszczenia, aż zostanie złożona ofiara za każdego z nich” – Dzieje Ap. 21:18-26. Zauważmy, że Paweł w żadnym stopniu nie uważał, że starotestamentowy obrzęd oczyszczenia jest do czegokolwiek potrzebny, jeśli ofiara Chrystusa została dokonana. Nie mniej jednak, ze względu na Żydów Mesjańskich, którzy mimo swej wiary w Chrystusa nadal zachowywali pewne obrzędy, Paweł – silny w wierze – ustąpił i postąpił według ich rady, aby nie rozsiewać zgorszenia.

Czy zatem to jest klucz – ustępowanie, aby nie gorszyć? Czy nasza silna wiara, która pozwala nam na więcej, powinna być okupiona pokorą i powinniśmy wycofywać się ze swego postępowania, aby nie zgorszyć innych? Dotychczasowa postawa Pawła pokazuje, że tak, jednakże to ten sam Paweł, który nawoływał do powstrzymywania się od wzajemnych zgorszeń, sam gorszył. „My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”– 1 Kor. 1:23. Mówimy tutaj nie o Żydach uznających Mesjasza, lecz o Żydach nadal podlegających Zakonowi. Czy zatem współbraci gorszyć nie możemy, a innych możemy? Raczej nie, gdyż ten sam Apostoł naucza: „Nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność” – Tyt. 3:2. Mimo to Apostoł, głosząc Chrystusa, gorszy. Dlaczego to nie kłóci się w żaden sposób z poprzednimi myślami? Dlatego, że głoszenie Chrystusa jest czymś więcej niż pokarmem. Jeśli zatem nasze działania wynikają z Ducha Św., możemy gorszyć innych. W żaden sposób nie powinniśmy wycofywać się z naszej służby, gdy komuś coś„nie pasuje”! Z wiarą i modlitwą na ustach powinniśmy kroczyć dalej. Może nie ślepo naprzód, ale bez kłótliwości rozmawiać, tłumaczyć i zachęcać. A jeśli to nie pomaga, to rozsądźmy w naszych sercach, jaki interes jest dla nas ważny: Boski czy ludzki.

Zawsze zgorszenie rozpatrujemy w kontekście osoby gorszącej. Ktoś gorszy – ktoś jest zły. A spróbujmy dla odmiany spojrzeć egocentrycznie: Dlaczego się gorszymy? Zanim zapanuje Królestwo, nie dożyjemy chwili, kiedy zgorszeń nie będzie. Będą i to coraz większe: „Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” – Mat. 18:7. Jeśli więc są one wśród nas, to jak mamy mieć do nich stosunek? Cały czas zgłaszać sprzeciw? A co jest powodem naszych zgorszeń? To samo, co w przypadku faryzeuszy, to samo, co w przypadku widzących, jak się je mięso, to samo, co w przypadku tych, którym głosi się Chrystusa: słaba wiara. W pełni możemy się zgodzić, że różne rzeczy, które przychodzą ze świata i się na nim pojawiają, powodują nasze oburzenie, i powinniśmy zawsze stać na straży Prawdy, ale te zmiany nigdy nie powinny nas odciągać od Boga. To przez zgorszenie faryzeusze nie przyszli po odkupienie, to przez zgorszenie w wyniku jedzenia mięsa ktoś od Boga może odpaść. Zauważmy, że mówiąc o zgorszeniu, mówimy o oddaleniu się od Boga. Niekoniecznie mówimy o opuszczeniu zboru, ale przede wszystkim wewnętrznym opuszczeniu Boga, a przynajmniej oddaleniu się od Niego. Czy chcemy być na to podatni? Zgorszenie, które nas dotyka, nie świadczy o powadze problemu, ale o słabości naszej wiary. Dlatego pielęgnujmy nasz duchowy rozwój, nie pozwólmy na zaniedbanie naszej wiary, aby zgorszenia, które przyjdą, nie powodowały naszego odtrącenia Boga, ale rodziły w nas słuszny sprzeciw, który w duchu łagodności i miłości będziemy w stanie wyrazić, by Imię Pańskie było w nas uwielbione.

Amen