Niosąc poselstwo Pana
Lekcja z Ew. Łuk. 10:1-16
Tekst przewodni: „Proścież tedy Pana żniwa, aby wypchnął robotników na żniwo swoje”.
Dzieło żniwa podczas trzyipółletniej misji naszego Pana zdaje się być skupione głównie w ostatnich dziewięciu miesiącach tego okresu. Prześledziliśmy proces stopniowego wychodzenia prawdy na jaw, tak wówczas, jak i teraz, około pięć miesięcy przed ukrzyżowaniem naszego Pana, i zwracamy uwagę na Jego stwierdzenie, że pola były gotowe do żniw, ale robotników było mało. Pierwszy werset naszej lekcji jest zapisem posłania siedemdziesięciu mężczyzn, dwójkami, jako misjonarzy, by ogłaszali, że Królestwo Boże jest blisko i w ten sposób przygotowywali lud w różnych miastach Izraela na wschód od Jordanu na późniejsze przybycie Jezusa.
Tych siedemdziesięciu nie było w żadnym szczególnym sensie apostołami. Działali oni oprócz dwunastu apostołów – byli ewangelistami. Nie mieli oni wielkiego doświadczenia z Mistrzem i Jego naukami ani nie mieli przypisanego tak ważnego dzieła jak owa dwunastka. Niemniej, każda służba dla Pana jest ważną służbą i w stopniu, w jakim czynili oni wolę Pana, reprezentowali Jego samego. Bez wątpienia należeli do owych „pięciuset braci”, którzy ujrzeli Pana po Jego zmartwychwstaniu, o czym wspomina Apostoł (1 Kor. 15:6). Tak jak dwunastu apostołów odpowiada dwunastu pokoleniom Izraela, tak siedemdziesięciu ewangelistów odpowiada siedemdziesięciu starszym Izraela wyznaczonym przez Mojżesza na puszczy, a następnie reprezentowanym przez żydowski Sanhedryn, który również składał się z siedemdziesięciu osób.
Tak jak siedemdziesięciu starszych wyznaczonych przez Mojżesza i ich następcy, Sanhedryn, byli starszymi Izraela, tak w ogólnym znaczeniu owych siedemdziesięciu, których Pan posłał przy końcu Wieku Żydowskiego, reprezentuje wszystkich przywódców, czyli starszych pomiędzy Jego ludem dzisiaj. Pokazaliśmy już wcześniej, jakie są obecne obowiązki i odpowiedzialność starszych w odniesieniu do Malutkiego Stadka1 oraz pokazaliśmy także, jak w obecnym czasie są oni wybierani i przeznaczani pod Pańskim kierownictwem wszędzie tam, gdzie szuka się Jego kierownictwa oraz wypełnia wskazówki z Jego Słowa. Pokazaliśmy ponadto, że ogólnie wszyscy z ludu są w pełni upoważnieni w tym samym znaczeniu, czyli stopniu, by przemawiać oficjalnie, czyli jako rzecznicy Jego Ciała. W stopniu, na jaki pozwalają im ich zdolności oraz okoliczności, wszyscy mają przywilej głoszenia radosnej nowiny o wielkiej radości wszystkim, którzy mają uszy ku słuchaniu. Ale szczególne błogosławieństwo i szczególne przywileje związane z usługiwaniem Prawdą przypisane są tym, którzy w szczególny sposób wybierani są przez Pańskie narzędzia do służenia Prawdą – czy są to starsi lokalnych zgromadzeń Pańskiego ludu, wybrani pielgrzymi, czy zaakceptowani kolporterzy. Każdy może służyć stosownie do okoliczności oraz Boskich błogosławieństw.
Żniwo żydowskie a nasze
Widzimy, że Pan określił koniec Wieku Żydowskiego jako czas „żniwa”, na żęcie pszenicy z tego ludu oraz gromadzenie jej do spichlerza dyspensacji ewangelicznej, a także na odrzucenie i symboliczne spalenie kąkolu z owego ludu w wielkim ucisku, który stopniowo przychodził na nich po odrzuceniu Mesjasza, a osiągnął apogeum w zniszczeniu narodu w 70 r. n.e. W szczególny sposób jesteśmy zainteresowani wszystkim, co wiąże się z czasem żniwa, po tym, jak zrozumieliśmy, że było to figurą, typem, czyli cieniem, czasu żniwa przy końcu Wieku Ewangelii – żniwa, w pośrodku którego właśnie się znajdujemy. Nasz Pan zwrócił uwagę na te warunki żniwa w tym samym czasie, gdy posyłał robotników, prawdopodobnie przed daniem im upoważnienia. Pełen współczucia zwraca uwagę wierzących w owym czasie na dojrzałość warunków ich otaczających oraz wzywa ich do modlitwy do Pana o robotników, którzy pomogą w gromadzeniu prawdziwej pszenicy.
Najwyraźniej to ci, którzy modlili się do Pana, odczuwali szczere pragnienie powodzenia Pańskiego dzieła oraz znalezienia prawdziwych Izraelitów, poświęcili się do tej służby, ewangelicznej służby. Ale bez względu na to, czy najpierw zostali pouczeni i modlili się, a następnie oddali się pracy, czy też najpierw oddali się temu dziełu, a następnie modlili – modlitwa i zaangażowanie w służbę były połączone w umyśle Pańskim oraz wyraźnie także w umysłach tych, którzy uczestniczyli w tym dziele żniwa. Tak jest i dzisiaj. Gdy rozglądamy się dookoła, widzimy nominalne chrześcijaństwo jak wielkie pszeniczne żniwo, dojrzałe i gotowe na żęcie. Prawdziwe dzieci Boże bardzo potrzebują poselstwa, które zgromadzi ich przy Panu ze wszystkich sekciarskich jarzm, a wszyscy, którzy mają Pańskiego ducha, czują się pociągani do koniecznej pomocy, nawet kosztem osobistych niedogodności itp.
Gdy myślimy o naszych drogich przyjaciołach idących po omacku w ciemności oraz potykających się o wyższy krytycyzm, niewierność, teorie ewolucyjne, teozofię, ruch nowej myśli, chrześcijańską naukę itd., wołamy do Pana o więcej pracowników do winnicy, wiedząc, że raduje się On, gdy widzi nas zainteresowanych dziełem, które przeprowadza. W zamian z radością przysyła pełną liczbę pracowników, przedstawioną w owych siedemdziesięciu z naszej lekcji. Możemy być pewni, że ci, którzy są najbardziej szczerze współczujący i z całą szczerością modlący, są tymi, którzy również najgorliwiej pracują w tym żniwie – bez względu na to, czy dozwolono im pracować publicznie, czy też są ograniczeni do prywatnych działań, takich jak osobiste rozmowy, dystrybucja ulotek, korespondencja listowna, czy też mają większe możliwości systematycznej pracy jako ochotnicy lub też jeszcze większe w służbie kolporterskiej czy pracy pielgrzymiej itp.
„Jakoż też będą kazać, jeśliby nie byli posłani?” [Rzym. 10:15]
Nasz Pan dał do zrozumienia, że wielkim zaszczytem będzie zostać posłanym oraz że nikt nie może zaangażować się w tę służbę, jeżeli nie zostanie posłany przez Niego – Pana żniwa. Nie mamy zatem uważać, że ktokolwiek i każdy może zaangażować się w to dzieło dzisiaj, bardziej niż wówczas w dzieło Wieku Żydowskiego. Mamy modlić się o przywilej i sposobność służby, a gdy taka się nam nadarzy, mamy mocno ją uchwycić oraz wykorzystać z zapałem, doceniając przywilej bycia współpracownikami razem z Panem w najwspanialszym i największym dziele, jakie można sobie wyobrazić. Mamy wyraźnie nakreślone, kto ma przywilej zaangażowania się w to dzieło. Żniwiarzem akceptowanym przez Pana z pewnością nie może być nikt, kto nie jest Mu w pełni ofiarowany oraz przyjęty jako członek Ciała Chrystusowego. Jeżeli zaangażuje się ktoś inny, nie możemy spodziewać się, że odniesie sukces oraz błogosławieństwo, którego jesteśmy upoważnieni spodziewać się dla tych, których posyła Pan. W zgodzie z tym widzimy, że niewierzący, księgarze i księgarnie bez sukcesów sprzedają nasze publikacje. Błogosławieństwo zdaje się iść jedynie z tymi, którzy są ofiarowani Panu oraz z ich rodzinami, które z radością współpracują z nimi w tym żniwie pod ich kierownictwem.
Jako baranki pośród wilków
Ilustracja podana przez naszego Pana, że posłani przez Niego przedstawiciele będą jak baranki pomiędzy wilkami, wydaje się bardzo silnym, a nawet przesadzonym stwierdzeniem, jeżeli nie popatrzymy na to z właściwego punktu widzenia. Ci, którzy zostali wyobrażeni pod postacią wilków, byli Żydami, Izraelitami, nominalnym wybranym ludem Bożym od wieków – cielesnymi spadkobiercami przymierza i obietnic Abrahamowych. Byli ludem, który według ciała był Pańskimi owcami, jak przedstawione zostało w dwudziestym trzecim psalmie – „Pan jest Pasterzem moim”. Jednak jak strasznie utracili jako naród cechy właściwe barankom, jest wyraźnie podkreślone przez słowa naszego Pana porównujące ich do wilków. Baranek jest niewinnym i niemal bezbronnym stworzeniem, niegroźnym; wilk jest drapieżny, niszczycielski, samolubny. Bez wątpienia słowa naszego Pana wydały się ostre nawet dla Jego uczniów, którzy, przyzwyczajeni do samolubstwa świata, nie potrafili popatrzeć na to z tego samego punktu widzenia, z jakiego widział to nasz Pan, który był święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników, w najpełniejszym sensie i stopniu. Nasz Pan jednak „wiedział, co było w człowieku” i nie oceniał po wyglądzie zewnętrznym [Jan 2:25]. To, co zatem uczniom mogło wydać się niemiłosiernym osądem i stwierdzeniem, nie było takim ze strony naszego Pana. Jego własne doświadczenia, które nastąpiły nie więcej jak sześć miesięcy później oraz doświadczenia Jego wiernych uczniów – wszystko to potwierdziło mądrość oraz sprawiedliwość określenia „wilki” przypisanego zadufanym w sobie, przestrzegającym sabatu, modlącym się na rogach ulic, dającym dziesięcinę uczonym i faryzeuszom, którzy mieli pozór pobożności, ale nie jej moc w swoich sercach i życiu.
Kontynuując wyciąganie lekcji ze żniwa żydowskiego oraz stosowanie ich do obecnego żniwa, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że nominalne chrześcijaństwo dzisiaj jest raczej jak wilki niż jak baranki oraz że ci, którzy przyjmują Pańskie poselstwo oraz idą teraz w Jego imieniu, są również jak baranki między wilkami. Apostoł nakreśla obraz nie świata pogańskiego, ale dzisiejszego nominalnego chrześcijaństwa, gdy pisząc do Tymoteusza, proroczo opisuje warunki panujące przy końcu obecnego wieku. Jego słowa brzmią: „A to wiedz, iż w ostateczne dni nastaną czasy trudne”, „albowiem przyjdzie czas, gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości zgromadzą sobie sami nauczycieli, mając świerzbiące uszy. A odwrócą uszy od prawdy, a ku baśniom je obrócą” – 2 Tym. 3:1-5, 4:3-4.
Wielkie dzieło wkrótce nastąpi
Jak główna część dzieła Pana przy pierwszej obecności skupiła się w końcowych sześciu miesiącach, tak samo przewidujemy, że główna część obecnego żniwa również skupi się w końcowych sześciu latach. Widzieliśmy już dowody, że dzieło żniwa rozszerza się. Wielu więcej ma ucho ku słuchaniu Prawdy niż jeszcze niedawno i wielu więcej modli się o wynik żniwa, a także współdziałając ze swoimi modlitwami, stawia się, wraz ze swoimi możliwościami i talentami, na Pańską służbę do różnych części tego dzieła. Nie powinno nas zatem zdziwić, jeśli w ostatnich sześciu latach będą znacznie silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej dowody na wilcze usposobienie wielu, którzy mają pozór pobożności i otwarcie twierdzą, że są Pańskimi owcami. Jeśli owce mają cierpieć przez nich, możemy być pewni, że nie zostanie to dozwolone, zanim nadejdzie właściwy czas. Nie przeszkodzi to dziełu żniwa i nikt nie może być poważnie prześladowany bez dozwolenia wielkiego Głównego Żniwiarza i nim w pełni nadejdzie Jego czas. Wszyscy uczący się w szkole Chrystusowej będą gotowi, jak wierzymy, by powiedzieć to, co powiedział Mistrz u schyłku swego życia: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?” [Jan 18:11] i będą się cieszyć z uznania ich za godnych cierpienia dla imienia i sprawy, które miłujemy.
„Jedno czynię”
Owa siedemdziesiątka posłana była bez bagażu. Nie wzięli oni ubrań na zmian, mieli tylko sandały, nie wzięli domowego, wygodnego obuwia. Ich podróż miała być szybka, a cała uwaga miała być skupiona na misyjnych obowiązkach, nie mieli starać się sprawić, by było im jakoś szczególnie wygodnie. Zwyczajem w owych czasach było zabawiać podróżnych, a szczególnie tych posiadających religijne misje, proroków itd., ale ci ewangeliści nie mieli organizować zbiórek i dlatego nie mieli brać ze sobą sakiewek. Nie mieli żądać żadnej zapłaty za swoje usługi, ale gdziekolwiek poszli, mieli uzdrawiać chorych, wyganiać diabły oraz głosić ludziom swoją szczególną misję jako zwiastuni Jezusa, ogłaszając im, że Królestwo Boże jest już blisko i wkrótce zostanie ustanowione. Rozkaz, by nie pozdrawiali nikogo po drodze, nie oznacza, że nie mieli mówić: „Dzień dobry”, ale by nie ulegali zwyczajom owych czasów, by zatrzymywać się w drodze i rozprawiać nad nowinkami, które przenoszone były z wioski do wioski. Nie mieli być zbieraczami nowinek ani nie mieli ich powtarzać, ale mieli być zwiastunami Pana, ambasadorami Królestwa, i mieli poświęcić swój czas i uwagę tej służbie.
Możemy nakreślić paralelę pomiędzy przedstawicielami Prawdy przy końcu Wieku Żydowskiego a podobnymi sługami Prawdy w obecnym czasie żniwa. Możemy zauważyć, że bracia pielgrzymi, podróżując z miejsca na miejsce, nie organizują zbiórek i nie angażują się w żadne inne sprawy, a także głoszą to samo poselstwo – że przybliżyło się Królestwo Boże. Możemy zauważyć to samo także w odniesieniu do kolporterów – oni także mają jedną misję i podczas gdy ich poselstwo dostarczane jest za pomocą drukowanych stron, jest ono tym samym poselstwem – Król, Królestwo są u drzwi. I chociaż poselstwo to jest sprzedawane za pewną cenę, kwota ta nie jest większa niż ta, jaką otrzymywało owych siedemdziesięciu, podróżując z miejsca na miejsce. Ci robotnicy niegromadzą sobie też skarbu na ziemi, ale z radością zarabiają jedynie na swoje codziennie wydatki i szczęśliwi są, że tak czyniąc, mogą czuć, że oferują więcej niż rzecz materialną za każdego centa, którego otrzymują, poza niezliczonymi duchowymi błogosławieństwami, które przychodzą z tym, co oni dostarczają ludziom mającym uszy ku słuchaniu i serca zdolne ocenić wieść o Królestwie. Ochotnicy, którzy rozkładają ulotki w każdym mieście i wiosce, podobnie niosą wieść, że Królestwo jest u drzwi i podobnie pracują bez zapłaty, i tak samo zadowoleni są z rzeczy, które posiadają i nie szukają ziemskiej zapłaty. Duch dzieła, które jest obecnie wykonywane i które prowadzone było przy końcu misji naszego Pana, wyraźnie ze sobą korespondują.
Błogosławieni pokój czyniący – dzieci Boże
Każdy robotnik obecnego żniwa powinien zwrócić pilną uwagę na wskazówki Pańskie zawarte w wersecie piątym i szóstym. Gdziekolwiek idą przedstawiciele Pańscy, powinien iść też pokój, nie niesnaski, zamieszanie, wrzawa, kłótnie. To fakt, że Prawda okaże się być mieczem, który wzbudzi sprzeciw, jednak to Prawda ma wzbudzać sprzeciw i podziały, a nie żadne niegrzeczne czy nieuprzejme słowa lub czyny ze strony Pańskich przedstawicieli. Jest mnóstwo rzeczy, które rozjątrzają ludzkość w naszych zapracowanych czasach, a wszyscy, którzy przyjmują Prawdę, powinni także otrzymać jej ducha „głoszącego pokój przez Jezusa Chrystusa”. „Pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum” będzie sprawował kontrolę nad każdym, kto będzie reprezentował Pana i Jego poselstwo, tak że uświęcający wpływ powinien kroczyć z każdym, szczególnie w każdej usłudze i słowie mówionym w imieniu Księcia Pokoju [Filip. 4:7]. Prawdziwy charakter Jego ludu opisany jest przez naszego Pana: ci, którzy słusznie nazwani będą dziećmi Bożymi, będą czynicielami pokoju, a nie jego niszczycielami. „Jeśli można, ile z was jest, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie” [Rzym. 12:18]. Nie jest możliwe żyć w pokoju ze wszystkimi i wciąż być wiernym zasadom, ale interesy pokoju powinny być chronione we wszelki właściwy sposób przez Pańskich przedstawicieli.
Zgodnie ze zwyczajami naszych dni za skrajną postawę może być uznane to, gdybyśmy zastosowali Pańskie słowa literalnie i mówili: „Pokój temu domowi” przed wejściem, ale też za skrajność byłoby uznane, gdybyśmy, nie będąc mile widzianymi, strzepywali pył z naszych butów przed wyjściem z takiego domu. Jednak duch tych rzeczy powinien być z nami. Wchodząc do jakiegokolwiek domu, powinniśmy mieć na myśli czynienie dobrze, niesienie błogosławieństw oraz wywieranie korzystnego wpływu dla pokoju, radości i błogosławieństwa tych, którzy się w nim znajdują. A jeżeli, jako Pańscy słudzy, zostaniemy wzgardzeni i odprawieni, będziemy niechciani, powinniśmy dołożyć starań, by się dalej nie narzucać oraz w figuralnym znaczeniu tego słowa, strzepnąć wszelki proch.
„A jeśliby tam był który syn pokoju, odpocznie nad nim pokój wasz.”Jeżeli na jakimkolwiek miejscu znajdziemy kogoś mającego tego samego ducha Pana, pragnącego poznać i czynić Pańską wolę, powinniśmy z radością przyjąć go jako brata oraz obwieścić mu poselstwo żniwa, jeśli będzie mieć uszy ku słuchaniu. W ten sposób błogosławieństwo będzie jego, w przeciwnym wypadku nie powinniśmy pozostawać tam. Pański lud nie powinien się nigdy narzucać bardziej poza to, że powie pokrótce swoje poselstwo i dzieło. Jeżeli zostaną one prawidłowo przedstawione, a nie spotkają się z żadną reakcją, Pan nie chce, byśmy łamali zasady uprzejmości poprzez narzucanie siebie czy naszych nauk tym, którzy ich nie doceniają. Nasz Pan wystawił nam dobry przykład w tej kwestii.
Nie ma upoważnienia do żebrania dla Pana
Uczniowie nie mieli chodzić od domu do domu jako żebracy proszący o posiłek czy nocleg, ale mieli oczekiwać, że jeśli zrządzeniem opatrzności zostali poprowadzeni do tych, którzy ich przyjęli, Pan zamierzył ofiarować gospodarzom przez nich błogosławieństwo proporcjonalne do kosztu ich krótkiego ugoszczenia. Nie mieli rozpatrywać tej gościnności w świetle jałmużny, ponieważ jako Pańscy przedstawiciele mieli raczej rozdzielać błogosławieństwa niż je przyjmować i jak w przypadku zwykłych robotników, ich usługa powinna być przynajmniej tyle warta, co ich utrzymanie. Zasada ta miała być stosowana nie tylko do domu, ale także do miasta. Nie mieli być wybredni, ale mieli korzystać z takiej gościnności, jak została im okazana. A jeżeli oznaczało to brak gościnności, mieli opuścić miasto i pójść do takiego, gdzie tak oni, jak i ich poselstwo zostaną przyjęte serdecznie.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że werset dziewiąty zawiera informację dającą się zastosować wyłącznie w żniwie żydowskim i nieodpowiednią do żniwa ewangelicznego, ale tak nie jest. Istnieje zarówno choroba duchowa, jak i fizyczna, i Pańscy ambasadorzy dzisiaj powinni uznawać za swoją misję, swój interes, by otwierać oczy ślepym i uszy głuchym i w ogólnym znaczeniu leczyć chorych w duchowy sposób za pomocą balsamu z Gileadu, radosnej nowiny o wielkiej radości, która ma być teraz zrozumiana. Co więcej, naszym przywilejem obecnie jest to, co było ich przywilejem wówczas – głoszenie: „Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Takie obwieszczenie nie byłoby właściwe przez cały wiek, a jedynie przy końcu żniw obydwu wieków. Po śmierci i zmartwychwstaniu naszego Pana apostołowie nie głosili już: „Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Wręcz przeciwnie, głosili, że Królestwo Boże, które najpierw zaoferowane zostało Izraelowi, zostało im zabrane, by było teraz dane duchowemu Izraelowi, który ma być wybrany z wszystkich ludów, krajów i narodów. Ale teraz doszliśmy do końca tego okresu wybierania duchowego Izraela i w tym czasie żniwa obecnego wieku to orędzie znowu nabiera na znaczeniu: „Król jest u drzwi, przybliżyło się Królestwo”, a mądre panny przygotowują się do zaślubin, jak pokazał to Pan w przypowieści o mądrych i głupich pannach (Mat. 25:1-12). Prawdą jest, że wciąż w niektórych miejscach Pańscy przedstawiciele będą nieprzyjaźnie przyjmowani, bez względu na to, jak mądrze i uprzejmie będą się starali obwieszczać to poselstwo, i powinni oni przestrzegać tego samego nakazu.
„Pozór pobożności” jest gorszy niż jej brak
Następnie Pan zwraca uwagę uczniów na miasta, w których głównie było sprawowane Jego dzieło: Chorazyn, Betsaidę i Kapernaum, zapewniając, że gdyby te same rzeczy wydarzyły się w pogańskich miastach – Tyrze i Sydonie, czy nawet w Sodomie, która została zniszczona za dni Abrahama, te same dzieła, których dokonał, byłyby wystarczające, by sprawić, że poganie zamieszkujący te miasta pokutowaliby i szukali Pańskiej łaski. Następnie zwraca uwagę, że gdy przyjdzie wielki dzień sądu, łatwiej będzie Tyrowi i Sydonowi oraz Sodomie niż tym, którzy otrzymali łaskę w tak wielkim stopniu, a jednak nie pokutowali i nie okazali posłuszeństwa. Słowa te nasuwają kilka ważnych myśli.
(1) Jak to możliwe, że te żydowskie miasta, tak długo znajdujące się pod Boskim kierownictwem przez Zakon i proroków, będą bardziej ospałe i mniej gotowe, by usłyszeć radosną nowinę niż poganie? Możemy to wyjaśnić wyłącznie na podstawie ogólnych słów apostoła, który napisał, że całe nasze poznanie, które otrzymujemy, jest albo wonnością śmierci na śmierć, albo wonnością żywota ku żywotowi [2 Kor. 2:16] – albo wpływa na nas pożytecznie i przybliża nas do harmonii z Panem i zasadami sprawiedliwości, albo przeciwnie, bardziej nas od Niego oddala. Jest to ogólna zasada i od razu widzimy, że Prawda spływająca na upadłego człowieka w obecnych warunkach dla kilku przyniesie wielkie błogosławieństwo, ale u wielu spowoduje w pewnym stopniu zatwardzenie serca.
(2) Zastanawiamy się, jaki będzie los mieszkańców Chorazynu, Betsaidy i Kapernaum w dniu sądu, w Wieku Tysiąclecia. Widzimy, że jeżeli chodzi o obecne życie, podzielamy los tych miast – wszystkie z tych sześciu wymienionych miast są całkowicie zniszczone, a ich mieszkańcy są całkowicie umarli. Czy ludzie ci obudzą się w przyszłości – czy powstaną z umarłych? Nasz Pan odpowiada na to pytanie mówiąc: „Przyjdzie godzina, w którą wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos jego i pójdą” [Jan 5:28-29]. Pytamy zatem do czego zostaną wzbudzeni? Nasz Pan odpowiada, że ich powstanie nastąpi w owym dniu – dniu tysiącletnim, dniu sądu świata, tysiącletnim panowaniu Mesjasza – gdy Szatan będzie związany i kiedy, jako nasienie Abrahama, Chrystus wraz z Kościołem będą panować jako Królowie i Kapłani, by błogosławić wszystkie narody ziemi (Obj. 5:10).
„Sodomie (…) lżej będzie”
Nasz Pan zapewnia, że w czasie Tysiąclecia lżej będzie Tyrowi i Sydonowi niż miastom galilejskim. Cóż może to oznaczać? Oznacza to, że w tym błogosławionym zarządzeniu warunki będą łatwe, czyli przychylne, nawet dla tych ludzi, którzy byli świadkami Pańskich cudów, a jednak nie zostali przez nie poruszeni do pokuty czy zostania uczniami; a jednak jeszcze łatwiej będzie pogańskim mieszkańcom Tyru i Sydonu – tak, zdegradowanym sodomitom, którzy nigdy nie słyszeli o Bożej łasce, nigdy nie zakosztowali Bożej przychylności, nie byli świadkami uzdrowień, nie mieli możliwości bycia nauczanymi przez Pana czy bycia przyjętymi za uczniów Chrystusa.
Apostoł mówi nam, że gdy tylko zakończy się Wiek Ewangelii, Pańska łaska powróci do cielesnego Izraela i w rezultacie zatwardziałość zostanie od nich odjęta – zostaną zbawieni od swojej zatwardziałości (Rzym. 11:25-26). Następnie przechodzi do wyjaśnienia, że nie będzie to z powodu jakiejkolwiek zasługi z ich strony, ale ze względu na Pańską łaską, współczucie, przebaczenie w Chrystusie. Prorok podejmuje tę kwestię w tym samym miejscu i ogłasza, że Izrael ujrzy, kogo przebodli i wszyscy będą płakać nad Nim oraz że Pan wyleje na nich swojego ducha łaski i modlitw ze względu na ten płacz [Zach. 12:10]. W ten sposób błogosławieństwo powróci do tych, którzy odrzucili Pana i ukrzyżowali Go i z oczami szerzej otwartymi w sprzyjających warunkach Wieku Tysiąclecia, pod mądrą administracją samego Pana jako wielkiego Króla nad całą ziemią w owym dniu oraz gdy wpływy Szatana zostaną związane i ograniczone tak, że nie będzie on już więcej zwodził narodów, przedstawiając „ciemność za światłość, a światłość za ciemność” [Izaj. 5:20] – mieszkańcy Chorazynu, Betsaidy i Kapernaum doświadczą dalszego błogosławieństwa, wszakże innego nieco od tego, które odrzucili. Odrzucili oni przywilej stania się uczniami i współdziedzicami w Królestwie. Nie zostanie im to nigdy więcej zaoferowane, ponieważ kiedy następna Boża łaska zostanie im okazana, będzie ona przywilejem restytucji do ludzkiej natury – tej, która została utracona w Adamie oraz odkupiona przez śmierć Tego, którego oni ukrzyżowali.
„Takci napisano”
Pan przez proroka Ezechiela (16:48-60) mówi nam szczegółowo o Sodomitach, wyjaśniając powód, dla którego ich miasto zostało zniszczone oraz tłumacząc także, dlaczego Izraelici zostali odrzuceni od Jego łaski, ale później wyjaśnia, że gdy okaże On współczucie dla Izraela ze względu na ich ojców oraz zgodnie ze swoją obietnicą, sprowadzi ich z powrotem do ichwłasnej ziemi oraz wspaniałych przywilejów w Królestwie Tysiąclecia, wówczas okaże też współczucie mieszkańcom Sodomy oraz przywróci ich także do ich pierwszego stanu, do wszystkiego, co zostało utracone – do przywilejów restytucji. O jak wspaniałe są Boskie zarządzenia i plany! Ktoś może powiedzieć, że są to błogosławieństwa, które nadchodzą, ale nasz Pan dał do zrozumienia, że pewne ogromne doświadczenia nadchodziły dla miast Galilei. Czym one były? Już się do nich odwoływaliśmy. Ludzie z miast Galilei i z całej Palestyny doświadczyli wielkiego czasu ucisku, którym zakończył się Wiek Żydowski i przestali istnieć jako naród, a oni zostali rozproszeni pomiędzy wszystkimi narodami. Było to wielkie doświadczenie oraz bolesna strata dla mieszkańców Chorazynu, Betsaidy i Kapernaum – szczególnie, jeśli porównamy to z tym, czym mogliby się cieszyć, gdyby byli posłuszni Pańskiemu poselstwu – gdyby zostali uczniami i w ten sposób osiągnęli współdziedzictwo z Panem, apostołami i wszystkimi świętymi w Królestwie.
Ale w jaki sposób łatwiej będzie w Wieku Tysiąclecia mieszkańcom pogańskich miast niż tym z Galilei? Czy warunki Wieku Tysiąclecia nie będą tak samo otwarte dla całej ludzkości? Odpowiadamy: Tak, ale cała ludzkość nie będzie równa pod względem gotowości do korzystania z tych błogosławionych warunków Królestwa. Jest prawem natury, że jeśli raz się pogardziło błogosławieństwem i raz odrzuciło Prawdę, to na tej podstawie trudniej jest uchwycić je, jeśli zostaną zaoferowane ponownie. To zasugerował nasz Pan, gdy mówił o wysiłkach Żydów, by uczynić jednego spośród pogan prozelitą – „obchodzicie morze i ziemię, abyście uczynili jednego nowego Żyda; a gdy się stanie, czynicie go synem zatracenia, dwakroć więcej niżli był wcześniej” [Mat. 23:15 KJV]. Prawdy przyjmowane w niesprzyjających warunkach oraz do nieprzygotowanych serc nie są tak naprawdę błogosławieństwami, ale są niekiedy szkodliwe. Kiedy warunki Królestwa zostaną obwieszczone mieszkańcom Sodomy, Tyru i Sydonu, bez wątpienia będą oni bardziej gotowi, by się im pokłonić, przyjąć je, poddać się im niż ci, którzy otrzymali już pewien stopień światła, ale byli niewierni temu, co dostrzegli. Dlatego też możemy spodziewać się, że w Wieku Ewangelii łatwiej będzie wielu pogańskim narodom – łatwiej będzie im sprostać łaskawym Pańskim zarządzeniom – niż tym, którzy już cieszyli się wysokim stanowiskiem i pozycją w systemach żydowskich i chrześcijańskich, ale których serca dalekie były od docenienia zasad sprawiedliwości z nimi związanymi.
„W miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy”
Ostatni werset z naszej lekcji jest najbardziej przejmujący, najbardziej zachęcający, najbardziej motywujący. Pan chce, byśmy wiedzieli, że kiedy posyła nas ze swoim poselstwem i kiedy pod Jego kierownictwem w pełni Go reprezentujemy, kto nas słucha, Jego słucha. Cóż za wspaniały zaszczyt został w ten sposób darowany najpokorniejszym z Pańskich rzeczników: „Kto wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi onym, który mię posłał”. Jeśli, jako Pańscy ludzie, zawsze będziemy o tym pamiętać, z pewnością będzie to dla nas dwojakim błogosławieństwem:
(1) Niezwłocznie odczujemy powagę nawet najmniejszych usług wykonywanych dla Pańskiej sprawy. Zabije to strach przed ludźmi, a także wszelkie poczucie słabości i obaw. Uznając siebie za Pańskich przedstawicieli, będziemy z odwagą iść i czynić wszelką posługę, do której jesteśmy powoływani z Jego upoważnienia i pod opatrznościowym kierownictwem.
(2) Świadomość ta sprawi w nas takie poczucie odpowiedzialności, że wszystkie sprawy naszego doczesnego życia wydawać się będą trywialnie i nic nie znaczące w porównaniu z tą jedną, wielką rzeczą, którą czynimy – naszą niebiańską misją i zleceniem. Będziemy dostojniejsi w naszym zachowaniu, gorliwsi w naszej służbie, jak również mniej będziemy zwracać uwagę na to, co mogą powiedzieć o nas ludzie. Jedyną naszą troską będzie to, by być przyjemnymi Temu, który nas wybrał na żołnierzy w swoim Królewskim Legionie, byśmy byli ambasadorami i zwiastunami Królestwa oraz jego warunków.
1zob. „Wykłady Pisma Świętego”, tom VI, rozdział 6