„A pokornym łaskę daje”
„Błogosławieni ubodzy w duchu; albowiem ich jest królestwo niebieskie” – Mat. 5:3 (BG).
W modlitwach słyszymy często prośbę o przymnożenie, większą miarę Ducha, a tutaj sam Pan mówi, że ubodzy w duchu są błogosławieni. Pojawiałaby się sprzeczność. Odpowiemy jednak, że nie ma żadnej sprzeczności. W modlitwach prosimy o większą moc Ducha Świętego w celu dobrego zrozumienia prawd Bożych, zrozumienia, czego Pan od nas oczekuje i jak powinniśmy do tego dążyć.
W zacytowanym tekście Pan, mówiąc o ubóstwie duchowym, ma na myśli uniżoność ducha, czyli pokorę. Wypowiadając te osiem – lub też dziewięć błogosławieństw, jeśli słowa z wersetu 11 również uznamy jako jedno z nich, rozpoczyna od ducha pokory. Czy jest on aż tak ważny? Bez wątpienia tak. Zauważmy, do kogo Pan mówi te słowa: „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie”– Mat. 5:1 (BT).Pomimo tłumu wydaje się, że to nauczanie kieruje przede wszystkim do swoich uczniów i nieprzypadkowo rozpoczyna od uniżoności ducha, czyli pokory. Jeżeli nie będzie pokory, to czy będzie miłosierdzie, czystość serca, chęć czynienia pokoju i wszystko to, o czym Pan mówi w dalszych błogosławieństwach? Raczej będzie z tym problem. To przesłanie, skierowane wtedy do uczniów, bezwzględnie stosuje się do powołanych przez cały Wiek Ewangelii. Jeżeli tej cnoty zabraknie, to o niczym więcej nie ma co myśleć, bo przecież taką zależność wykazuje Pan: „Błogosławieni ubodzy w duchu; albowiem ich jest królestwo niebieskie”. Jeżeli zabraknie ducha pokory, droga do Królestwa Niebieskiego staje się zamknięta, i to niejako „na własne życzenie”. W tych słowach Pan zwraca uwagę na pewne znaki, znamiona, które mają wyróżniać Jego naśladowców. Nie ulega wątpliwości, że te znaki posiadał nasz Pan i one odróżniały Go od innych ludzi – w ich oczach stawał się człowiekiem szczególnym, czasem dla innych dziwnym. Jednak te znaki, a szczególnie ten znak pokory, miały i mają wyróżniać Jego uczniów. Jest to wymóg, który Pan stawia swoim naśladowcom dla ich dobra, by nie zamykać im drogi do Królestwa Niebieskiego.
Dlaczego ta droga miałaby być zamknięta? Przeciwieństwem pokory jest pycha, a apostoł Jakub z mocą podkreśla, jakie ma nastawienie Pan Bóg wobec pysznych:„Dlatego Pismo mówi: Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” – Jak. 4:6 (BT).Zaś ap. Paweł do Efezjan napisał: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga” – Efezj. 2:8 (BT).Jeżeli Pan Bóg komuś lub czemuś się sprzeciwia, to czy ten ktoś może liczyć na korzyści? Jest nawet takie przysłowie, że „pycha z nieba spycha”.Kto wie, czy nie powstało ono na podstawie słów Pana: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie”.
Czy tak wysoko postawiona przez Pana zaleta pokory jest poważana przez świat? Śmiało powiemy, że nie. Raczej jest poniżana, pogardzana, a nawet wyszydzana. Popularne, szczególnie w obecnych czasach, hasła to: jeżeli chcesz, by inni cenili cię wysoko, to i sam siebie oceniaj wysoko; idź przebojem przez życie; zdobądź jak najlepszy status materialny i wtedy inni będą cię poważać. Jednak to nie jest postawa właściwa dla prawdziwego chrześcijanina. Przez poznanie Pana Boga i Prawdy oraz przez przyjęcie wysokiego powołania naśladowca Jezusa sam dobrowolnie wyrzekł się ideałów i złudnych korzyści tego świata, które nie są wzorem dla uczniów Pańskich. Przyjaźń z wzorcami tego świata doprowadza do nieprzyjaźni z Panem Bogiem, jak napisał ap. Jakub: „Cudzołożnicy, czyż nie wiecie, że przyjaźnić się z tym światem to znaczy być w nieprzyjaźni z Bogiem? Pamiętajcie więc: gdyby ktoś zapragnął być miłośnikiem świata, tym samym stanie się nieprzyjacielem Boga”– Jak. 4:4 (BWP).
Celem dla naśladowców Pańskich są inne wartości: duchowe, niebieskie, niewidoczne dla ludzkiego oka. To właśnie one będą sprowadzać szczególne doświadczenia i opozycję wobec tych, którzy będą do tych celów dążyć; tak samo jak i nasz Pan spotykał się z doświadczeniami, jakich inni ludzie nie mieli. By im sprostać, trzeba dużo cichości i pokory. Tutaj nasz Pan za wzór podaje siebie, jak czytamy: „Uczcie się ode mnie, żem Ja cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpocznienie duszom waszym”– Mat. 11:29 (BG). Dlatego też ci, którzy usłyszeli Jego głos i podążyli za nim, którzy opuścili świat, aby w stanie poświęcenia pełnić wolę Pana Boga, przez resztę swojego życia na ziemi nie mogą iść za złudzeniami tego świata. Nie mogą unieść się duchem pychy na równi z innymi, którzy właśnie tym duchem się kierują, by zdobyć poważanie i błogosławieństwa doczesne, jak to opisuje prorok: „Teraz raczej bezbożnych[inny przekład podaje: pysznych]uznajemy za szczęśliwych, bo złoczyńcom wiedzie się w życiu. Boga wystawiają na próbę, a jednak to im uchodzi bezkarnie” – Mal. 3:15 (BWP).
Tylko, że jest tak tylko do pewnego czasu, z czego oni nie zdają sobie sprawy. Czy łatwo nawet i tym, którzy usłyszeli głos Pański, ustrzec się tej skazy, jaką jest pycha? Czytając słowa, które są przesłaniem do Kościoła okresu Laodycei, zauważamy, że wcale nie jest to proste: „Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz tak: To mówi Amen, świadek wierny i prawdomówny, Ten, który jest Początkiem stworzenia Bożego. Znam twoje dzieła; wiem, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś wreszcie był albo zimny, albo gorący! Ponieważ jednak jesteś letni, a nie zimny ani gorący, muszę cię wyrzucić z ust moich. Chlubisz się tym, że jesteś bogaty, że nadal się wzbogacasz, że nie brak ci niczego, a nigdy nie pomyślałeś o tym, że w rzeczywistości jesteś nieszczęśliwy, godny politowania, biedny, ślepy i nagi. Radziłbym ci kupić sobie u Mnie złota oczyszczonego w ogniu, byś mógł stać się naprawdę bogatym; radzę ci nabyć sobie białe szaty, byś mógł okryć nimi hańbę swojej nagości; kup sobie również balsamu do namaszczenia twoich oczu, abyś mógł widzieć. Upominam i karcę tych wszystkich, których kocham. Bądź tedy gorliwy i opamiętaj się!”– Obj. 3:14-19 (BWP).
Jeżeli ktoś się chlubi, to nie może być jednocześnie „ubogim w duchu”, a więc nie może zaliczać się do grona błogosławionych, o których mówi Pan. Jeżeli jesteś usidlony przez pychę, to nie zauważysz swojego nieszczęścia, biedy, ślepoty, nagości i to wcale nie takiej literalnej, cielesnej, bo tu może być wielkie bogactwo. Duchowo możemy być właśnie bardzo biedni, ale przez pryzmat materialnego dobrobytu możemy tego nie widzieć. Przez przyjaźń ze światem staliśmy się nieprzyjaciółmi Pana Boga. Dlatego dla kościoła z Laodycei jest rada, co należy kupić, by zobaczyć swój faktyczny stan ducha. Tylko jeśli kupić, to za co? Właśnie za cenę wyrzeczenia się przyjaźni ze światem, co nie oznacza wyrzeczenia się wszystkiego, z czego korzystamy, bo przecież tutaj żyjemy i to właśnie w takich warunkach ma się wykształtować charakter prawdziwej Oblubienicy Pańskiej, pełnej pokory. Tylko kupując to, co zaleca Pan, i namaszczając oczy balsamem naprawiającym wzrok, mamy szansę zobaczyć swój stan, przewartościować swój system wartości i w gorliwości pokutować. Powracamy jednak do pytania, czy jest to łatwe. Powiemy, że z pewnością nie, a to dlatego, iż pycha nie przychodzi błyskawicznie i widocznie. To jest proces, i to powolny. Po czym można poznać, że coś jest nie tak w tym względzie?
W czasopiśmie „Na Straży”* wynotowano 25 pierwiastków pychy:
1. Że się jest więcej pokornym niż inni. (Więc można być tak pokornym, że aż pysznym.)
2. Że nikt nie umie tak pracować jak ja.
3. Że się jest zdolniejszym do służby Pańskiej niż inni.
4. Że się ma lepsze zrozumienie niż inni.
5. Że się ma lepsze powodzenie niż inni.
6. Że się lepiej odpowiada na pytania niż inni.
7. Życzyć sobie, aby na wszystkie pytania odpowiadać.
8. Zawsze samemu mówić, nie dopuszczając innych do głosu.
9. Wyśmiewać się ze starszych, że są za mało zdolni.
10. Starać się o starszeństwo i namawiać o wybór na siebie.
11. Szkodzić, jeśli się nie zostanie wybranym na starszego.
12. Obrażać się, jeżeli na mnie nie głosowano, a na innego.
13. Obrażać się, że się samemu nie jest wybranym.
14. Za byle co się obrażać.
15. Żądać, aby mnie wszyscy poważali.
16. Obrać się samemu starszym, bez decyzji zgromadzenia.
17. Pożądać, zazdrościć starszeństwa.
18. Że nie z tomów się zdobyło zrozumienie Prawdy.
19. Czynić wszystko, aby krzyżować wszystkie sprawy w zgromadzeniu.
20. Czynić cokolwiek bez wiedzy i zgody zgromadzenia.
21. Drwić sobie z większości głosów.
22. Pogardzać innymi, jeżeli coś jest nie po mojej myśli.
23. Pożądać, aby starsi nie byli ze sobą w harmonii.
24. Powtórnie narzucać natrętnie swoją mowę.
25. Pysznić się, że się jest już dawno w Prawdzie, że się wiele zdziałało i wiele osób zainteresowało Prawdą.
To, że jest się już dawno w Prawdzie, to powód do zadowolenia, ale nie do pychy, lecz to, co w tym przypadku jest ważne, to na ile ta Prawda jest w nas, jakie są efekty jej działania w naszej przemianie, w budowaniu gotowości do Królestwa Niebieskiego. Te 25 pierwiastków pychy to sygnały, które powinny wzbudzać niepokój, jeżeli dostrzegamy w sobie coś takiego. Pierwiastki, czyli początki, chociaż o wiele łatwiej patrzeć przez ten pryzmat na kogoś, a trudniej na siebie. Tak już jest w ludzkiej naturze. Mędrzec grecki Tabas zapytany o to, co jest najtrudniejsze na świecie, odpowiedział, że „najtrudniej jest poznać samego siebie, a najłatwiej spotwarzać drugich”.Jeżeli zwrócimy uwagę na pierwiastki pychy zawarte w tych punktach, to kilka z nich dotyczy sług zborowych, starszych. Czy im pycha zagraża w większym stopniu? Przez to, że są bardziej na widowni, można powiedzieć, że tak. Pan przestrzegał przed fałszywymi prorokami:„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami”– Mat. 7:15 (BT).Pisze o tym także ap. Piotr: „Lecz jak kiedyś znaleźli się wśród ludu fałszywi prorocy, tak i teraz pojawią się między wami fałszywi nauczyciele, którzy poczną szerzyć zgubne błędy. Wzgardzą Panem, któremu zawdzięczają swoje ocalenie, i sprowadzą w ten sposób na siebie samych rychłą zagładę”– 2 Piotra 2:1 (BWP). Skoro jesteśmy przed tym ostrzegani, to wystarczy takich nie przyjąć i nie będzie problemu. Tylko gdyby ci fałszywi nauczyciele przychodzili z zewnątrz, sprawa byłaby łatwiejsza, ale ap. Paweł mówi, skąd ci nauczyciele będą się wywodzić: „A i spomiędzy was samych wyjdą z czasem ludzie, którzy poczną głosić przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów”– Dzieje Ap. 20:30 (BWP).Dostrzeżenie takiego zagrożenia jest o tyle trudniejsze, że przychodzi ono od wewnątrz.
Zewnętrzne zagrożenie jest o wiele łatwiejsze do zauważenia i odparcia, wewnętrzne znacznie trudniejsze. Jest tak także dlatego, że nie dzieje się to z dnia na dzień, ale błędy bywają wprowadzane stopniowo. Ma się zaufanie do danego brata i nie widzi się wprowadzanych błędów. Co jest jednak przyczyną takiego stanu – czy nie pycha, chęć stworzenia czegoś własnego, zgromadzenia sobie uczniów? W taki sposób wyłoniło się to wielkie odstępstwo systemu nominalnego. Starsi są bardziej narażeni na skazę pychy i dlatego ap. Jakub przestrzega: „Niech zbyt wielu spośród was, bracia moi, nie usiłuje być nauczycielami. Wiecie przecież, że my, nauczający, będziemy sądzeni o wiele surowiej niż inni”– Jak. 3:1 (BWP).Kiedy odbywa się ten sąd, ta próba? Tu i teraz, bo teraz Kościół i jego słudzy są na sądzie. Świat będzie sądzony dopiero w przyszłości. Jednak ap. Paweł wydaje się mówić coś innego: „Oto prawda niewątpliwa: jeśli ktoś pragnie biskupstwa, dobrej rzeczy pragnie– 1 Tym. 3:1 (BWP).Jak gdyby zapisy z Listu Jakuba i Listu do Tymoteusza były sprzeczne. Sprzeczności nie ma i w Liście św. Jakuba jest mowa wg BWP, by nie usiłować być nauczycielem. W jaki sposób można usiłować?Właśnie poprzez te pierwiastki pychy, które powyżej przytoczyłem. Poprzez namawianie do głosowania na siebie, czyli organizowanie kampanii wyborczej. Jeżeli ktoś nie głosował na mnie, to się obrażam na niego, bo głosował na innego. Jeżeli nie zostałem wybrany, to zaczynam działalność szkodliwą dla społeczności, albo, pomimo niewybrania, nadal uważam siebie za starszego. To właśnie jest usiłowanie.
Natomiast w Liście do Tymoteusza jest inna myśl. Słowo tam użyte ma znaczenie żądać,jak zapisane jest w BG, lub: pragnąć,zmierzać do czegoś,jak przekazują inne przekłady. W dalszej części Listu do Tymoteusza apostoł Paweł wyjaśnia, przez co wyrażane jest to pragnienie: poprzez wyrabianie w sobie tych wartości, jakimi ma się charakteryzować biskup, a które nazywamy kwalifikacjami i zastanawiamy się nad nimi przed wyborami. To nie polega na tym, że ktoś wstaje i mówi: Ja pragnę być starszym, czy diakonem, i wybierzcie mnie. To pierwszy poważny znak, by dla dobra społeczności i jego samego takiego brata nie wybierać, bo to poważny sygnał zagrożenia pychą. To już jest usiłowanie.
Takie zagrożenie pychą powstanie wtedy, gdy zabraknie owego ducha cichości i pokory, o którym mówił Pan. Wtedy wyłoni się jedna z groźnych chorób Nowego Stworzenia, jaką może się stać starszeństwo – jak kiedyś zauważył w wykładzie na jednej z konwencji br. Władysław Jończy, gdy mówiło chorobach Nowego Stworzenia. Najlepiej tę chorobę widać, gdy ktoś po wielu latach bycia starszym nie zostaje wybrany. Często wtedy zaczynają się problemy. To jedna z chorób, groźnych chorób, bo może pociągnąć za sobą wielkie i złe skutki. Prawidłowością sprawdzoną w życiu jest to, że jeżeli bracia starsi i diakoni są w jedności w zborze, to nawet duże trudności, jakie się pojawiają, są rozwiązywane, ale jeżeli są między nimi rozbieżności, wzajemne uprzedzenia, to nawet błahe sprawy stają się dużymi problemami, trudnymi do rozwiązania. Czego wtedy brakuje, czyż nie pokory, chęci służenia? Dlatego Pan, między innymi poprzez słowa zapisane w Ewangelii Mateusza, uczy, jak ma być pomiędzy Jego ludem: „Przywoławszy ich tedy ku sobie, Jezus powiedział: Wiecie, że ci, którzy są przywódcami narodów, panują nad nimi i że możnowładcy ciążą nad nimi swą władzą”– (BWP). „Lecz nie tak będzie między wami: ale ktobykolwiek między wami chciał być wielkim, niech będzie sługą waszym. A ktobykolwiek między wami chciał być pierwszym, niech będzie sługą waszym. Jako i Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył, i aby dał duszę swą na okup za wielu” – Mat. 20:26-28 (BG).By tak było, potrzebne jest owo ubóstwo ducha, pokora.
Gdy jednak czytamy o tych pierwiastkach pychy, widzimy, że one zagrażają nie tylko braciom starszym, ale wszystkim powołanym i dlatego Pan kieruje te słowa do uczniów, a przez nich do wszystkich, co będą chcieli iść za Chrystusem, który siebie wystawił za wzór cichości i pokory. Dlatego idźmy za przykładem Mistrza z Nazaretu, o którym czytamy: „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” – 2 Kor. 8:9 (BWP). Był bogaty i to nie w sensie bogactwa w ludzkim pojęciu – to było bogactwo ponad tymi wszystkimi materialnymi wartościami, jakie ziemski człowiek może zdobyć. Stał się ubogim dla dobra ludzi, którzy Go poniżali, sprawiali Mu przykrość, sprowadzili na Niego ból i wreszcie śmierć. Jeżeli z Nim chodzili, to w wielu przypadkach dla własnych korzyści, na przykład po to, by doznać uzdrowienia, ale już z wdzięcznością bywało różnie, jak choćby w przypadku owych 10 uzdrowionych trędowatych, z których tylko jeden przyszedł wyrazić wdzięczność i to nie ten, po którym można by się było tego spodziewać. Niektórzy chodzili po to, by się najeść, o czym Pan wiedział, ale nikogo od siebie nie odpędzał. Nie utrzymywał zażyłych kontaktów z możnymi tego świata, ale nie dlatego, że nie chciał – to oni nie chcieli. Był dla nich kimś z nizin społecznych. Brak pokory z ich strony był barierą, a Pan nikomu się nie narzucał. Bo jak ci, którzy posiadali jakieś tytuły wymyślone przez ludzi i podnoszące w oczach ludzkich wartość człowieka, mogliby przyjaźnić się z kimś prostym, bo w taki sposób postrzegali Pana, jak czytamy: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I gorszyli się z niego” – Mar. 6:3 (BT).
Jednak wśród Jego uczniów ma być inaczej i czytamy, jak: „Tego tedy bądźcie o sobie rozumienia, które było i w Chrystusie Jezusie. Który, będąc w kształcie Bożym, nie poczytał sobie tego za drapiestwo równym być Bogu, Ale wyniszczył samego siebie, przyjąwszy kształt niewolnika, stawszy się podobny ludziom; I postawą znaleziony jako człowiek, sam się poniżył, będąc posłusznym aż do śmierci, a to śmierci krzyżowej”– Filip. 2:5-8 (BG). Ten, który uczestniczył w stworzeniu wielu gwiazd, aniołów, wszelkiej egzystencji i był głównym reprezentantem samego Pana Boga we wszystkim, gdy przyszedł na ziemię, wykonywał pracę fizyczną. Gdyby posiadał choć odrobinę pychy, odrzuciłby narzędzia rzemieślnicze i stwierdził: Ja jestem powołany do wyższych rzeczy i ta praca mnie poniża. Takie słowa z Jego pokornych ust przecież jednak nie padły. Jakąkolwiek pracę wykonywał– czy to uczestnicząc w dziele stworzenia wszechświata, czy to pracując jako cieśla, czynił to ze starannością. „Dlatego też Bóg nader go wywyższył i darował mu imię, które jest nad wszystkie imię”– Filip. 2:9 (BG).
Czy uczniowie, którzy słuchali bezpośrednio Mistrza, łatwo stosowali się do tego, co im powiedział? Raczej jeszcze w tamtym czasie mieli z tym problem. Gdy udawali się do Jerozolimy i po drodze chcieli przygotować pobyt w jednym z miast samarytańskich, ale im odmówiono, chcieli to miasto zniszczyć. „A widząc to uczniowie jego, Jakub i Jan, rzekli: Panie! Chcesz że, iż rzeczemy, aby ogień zstąpił z nieba i spalił je, jako i Eliasz uczynił? Ale Jezus obróciwszy się, zgromił je, i rzekł: Nie wiecie wy, jakiego jesteście ducha. Albowiem Syn człowieczy nie przyszedł, zatracać dusz ludzkich, ale zachować. I szli do innego miasteczka”– Łuk. 9:54-56 (BG).Przecież tak naprawdę Samarytanie pogardzili Panem, a nie nimi. To jednak ich duma ucierpiała i chcieli wymierzyć sprawiedliwość według swego zrozumienia. Pokory w tej postawie nie było, oni już dokonali sądu. Owszem, w tym czasie Samarytanie Pana nie przyjęli, ale co się stało później?„Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana” – Dzieje Ap. 8:14 (BWP).Gdyby wtedy życzenie apostołów zostało spełnione, to tym ludziom odebraliby możliwość poznania Prawdy. Jaki w krainie tej istnieje potencjał, Pan wiedział po rozmowie z Samarytanką przy studni i później z innymi mieszkańcami z tamtych okolic. Po spotkaniu i rozmowie z Panem Samarytanie uwierzyli w Niego, że jest Zbawicielem świata, Chrystusem. Żydzi w to nie uwierzyli. Jednym z tych, który poszedł do wierzącej Samarii, był apostoł Jan, który wcześniej pragnął jej zniszczenia. Czy nie przypomniał sobie wtedy tego wydarzenia? Jednak w tym czasie, gdy chciał jej zagłady, było potrzebne Pańskie upomnienie – czy tylko uczniowie z niego skorzystali? A czy my wyciągamy z tego wydarzenia jakieś lekcje?
Wszyscy, którzy mienią się być uczniami Pańskimi, powinni czynić starania o unikanie tej przesadnie krytycznej tendencji potępiania i niszczenia innych, dla siebie oczekując miłosierdzia. Zasada, jaką ustanowił sam Pan, pozwala nam oczekiwać od Niego tyle miłosierdzia, ile my okażemy go innym, zgodnie ze słowami: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Jak bowiem wy innych będziecie sądzić, tak też i was osądzą, a jaką miarą sami mierzyć będziecie, taką i wam odmierzą. Jakże to jest, że widzisz w oku brata malutką zadrę, a we własnym oku nie dostrzegasz całej belki?”– Mat. 7:1-3 (BWP).Skłonność do krytykowania, gotowość oskarżania i skazywania każdego wskazuje na bardzo zły stan naszego serca i na problem, który mamy sami ze sobą. Co najważniejsze, bardzo często jesteśmy tego świadomi. Warto przeczytać pewien komentarz**, który dużo w tym zakresie wyjaśnia.Ciągła nieufność, posądzanie o złe intencje innych powoduje jątrzenie, rozterki, zawiść, a ap. Jakub mówi, że jest to dowodem na mądrość ziemską, zwierzęcą, diabelską, w której nie ma tego ducha pokory. Jeżeli tak postępujemy, to nie należymy do tych, którzy są błogosławieni dlatego, że są ubodzy w duchu. Dlatego mianowicie, że „…mądrość, która jest z góry, najprzód ci jest czysta, potem spokojna, mierna, powolna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych, nieposądzająca i nieobłudna”– Jak. 3:17 (BG).
Wtedy, gdy uczniowie zostali zgromieni, to raczej niewiele z tego zrozumieli, o czym świadczą dalsze wydarzenia w ich życiu. W czasie tzw. ostatniej wieczerzy toczą między sobą spór: „Powstał również spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy”– Łuk. 22:24 (BT).W tym sporze pokory nie widać; Pan udziela im jeszcze jednej ważnej lekcji, o której czytamy w Ew. Jana 13:4-5:„Wstał od wieczerzy i złożył szaty, a wziąwszy prześcieradło, przepasał się. Potem nalał wody do miednicy, i począł nogi umywać uczniom i ucierać prześcieradłem, którym był przepasany” (BG).Było tona pewno wielkie zaskoczenie dla nich. Piotr próbuje się wzbraniać, wiemy, jak dalej to wyglądało, ale ważne są słowa, które słyszą po zakończeniu tej czynności: „A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować”– Jan 13:12-17 (BT). Wtedy będą ich dotyczyć słowa: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”(BT). Ten znak pokory ma wyróżniać naśladowców Pańskich, ale żeby go nosić, to trzeba go mieć. Oznaką pokory nie jest wcale to, gdy będziemy mówić o sobie, jacy to jesteśmy nędzni, że serce mamy w złym stanie, jesteśmy źli, biedni, nic niewarci. Przykład Pański jest tutaj ważny. Ten, który stawia siebie jako wzór pokory, gdy mówią do Niego: Mistrzu, Panie, Nauczycielu, nie zaprzecza temu, bo takie są fakty, tak po prostu jest. W błędnym, ludzkim zrozumieniu pokory mogłaby powstać myśl, że może powinien zaprzeczyć, ale faktom się nie zaprzecza i to wcale nie było oznaką braku pokory.
Kolejnym przykładem jest ap. Paweł, któremu jako apostołowi braku pokory nie możemy zarzucić. Jednak tenże apostoł mówi: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa”– 1 Kor. 11:1 (BT).To wcale nie jest dowód braku pokory, ale świadomość tego, kim się jest – dlatego śmiało mógł on mówić o wykonanym biegu, odłożonej koronie, takie były fakty. To apostołowie dokonywali poselstwa rozpoczętego przez Pana, jak czytamy: „Przeto na miejscu Chrystusowym poselstwo sprawujemy, jakoby was Bóg upominał przez nas, prosimy na miejscu Chrystusowym, jednajcie się z Bogiem”– 2 Kor. 5:20 (BG).Gdyby nam jednak przychodziły do głowy myśli o wykonanym biegu i odłożonej koronie, to pokora takich myśli nie nasunie. Owszem korona jest do zdobycia, ale trzeba być wiernym zawartemu przymierzu aż do śmierci. Samo przekonanie tylko o swojej pokorze może być jednym z pierwszych pierwiastków pychy, zakładającym, że jest się bardziej pokornym niż inni.
Istnieje jednak także zagrożenie wynikające z ciągłego obwiniania samego siebie. Może wykorzystać to Przeciwnik i doprowadzić do innej groźnej choroby, jaką jest zniechęcenie – jest ono mocną bronią Szatana. Gdy czytamy przypowieść mówiącą o rozdaniu talentów, dowiadujemy się, że każdy ze sług otrzymał talenty stosownie do swoich możliwości. Cała umiejętność polega na tym, żeby tymi talentami właściwie obracać, stosownie do swych możliwości. Brak pokory będzie prowadzić do chęci używania tych talentów, których nie posiadamy, i nic dobrego z tego nie wyniknie, jednak zakopanie nawet tego jednego, który akurat jest nam dany, będzie zganione.
Powracając do lekcji pokory, jakich udzielał Pan swoim uczniom, zauważamy, że tak naprawdę zrozumieli to dopiero po zesłaniu Ducha Świętego, co też skrupulatnie w życiu pokazali. Dla naśladowców Chrystusa jest to walka całego poświęconego życia. Tak naprawdę to jest walka w szczególności z jednym z trzech wrogów Nowego Stworzenia, jakim jest nasze ciało, ale nie tylko. Także pozostali dwaj, jakimi są Szatan i świat, poprzez nasze ciało będą podsycać tę chęć pychy przeciwstawiającej się pokorze. Jako uczniowie Chrystusa, bo przecież Mistrz tak mówił: „Uczcie się ode mnie”, mamy się uczyć pomnażać otrzymane talenty. Nie możemy się tłumaczyć, że ja to już mam taki charakter i tak postępuję. To bardzo złe tłumaczenie, bo wykazujemy świadomość swojego stanu, a jednak nie chcemy się uczyć, jesteśmy złymi uczniami – ciągle w zerówce i nie czynimy żadnego postępu. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i Pan też tego nie mówił, jak czytamy: „I mówił do wszystkich: Kto chce za mną iść, niech zaprze samego siebie, a niech bierze krzyż swój na każdy dzień, i naśladuje mię”– Łuk. 9:23 (BG). Pamiętajmy także na słowa Pańskie, w których mówił, że owszem można iść za Nim, ale wcale nie być Jego uczniem: „A ktokolwiek nie niesie krzyża swego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim”– Łuk. 14:27 (BG).Elementem bezwzględnie potrzebnym do wzięcia i niesienia krzyża jest bez wątpienia pokora, ubóstwo ducha, o którym mówił Pan na górze błogosławieństw.Wtedy i tylko wtedy mamy szansę należeć do grona tych „błogosławionych, których jest królestwo niebieskie”i obyśmy do nich należeli, co daj nam, Panie, Boże. Amen.