Przyjeżdżasz na spotkanie młodzieżowe lub na konwencję, jesteś tuż przed rozpoczęciem, ale masz jeszcze do wyboru kilka lub kilkanaście miejsc siedzących. Obok kogo usiądziesz? Zapewne obok osoby, którą znasz, z którą rozmawiałeś, którą lubisz, przy której będziesz czuł się komfortowo. Czy jest w tym coś zaskakującego? Nie. Czy jest w tym coś złego? Nie.
W związku z powyższym chciałbym, zadać Ci inne pytanie. Co sądzisz o tym, że młode osoby mają tendencje do tworzenia zamkniętych grup, do przebywania z osobami, które są do nich podobne pod określonym względem np. statusu materialnego, miejsca zamieszkania, zainteresowań. W praktyce może to wyglądać tak, że osoby bogatsze przebywają wyłącznie w swoim gronie, osoby z małego miasta tworzą inną podgrupę itd. Czy jest w tym coś złego? Czy taka postawa może nieść negatywne konsekwencje?
Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Z jednej strony jest to coś naturalnego. Szukając, jako młoda osoba, swojego miejsca w społeczności, najbezpieczniej czujemy się w grupie osób podobnych do nas. Możemy zachowywać się wśród nich naturalnie, nie boimy się, że coś lub ktoś nas zaskoczy, zawstydzi, ośmieszy. A w momencie, gdy nasza potrzeba przynależności do grupy zostanie zaspokojona, nie mamy motywacji do szukania nowych znajomości oraz chęci do rozszerzania naszej grupy.
Z drugiej strony może spowodować to negatywne konsekwencje.
- Osoby nieśmiałe mogą nie załapać się do żadnych z tych zamkniętych grup i przez to nie skorzystać z jednej z podstawowych zalet społeczności – nie stworzą relacji z braćmi i siostrami. Relacji, która będzie dla nich w przyszłości wsparciem i pocieszeniem.
- W społeczności hermetycznych grup istnieje ryzyko braku współpracy. Brak współpracy rozbija wspólnotę na kilka części i prowadzi do rywalizacji. Biorąc pod uwagę fakt, że społeczność chrześcijan porównywana jest do ciała ludzkiego (1 Kor. 12:12-27), gdzie poszczególne narządy, pomimo tego, że spełniają różne funkcje, współpracują ze sobą, rywalizacja jest wysoce niewskazana. Apostoł Paweł pisał o tym, bo widział zagrożenie w funkcjonowaniu zboru w Koryncie, wynikające z tego, że w ramach tej społeczności istniało kilka stronnictw, których znakiem rozpoznawczym i czynnikiem powodującym rozłam byli ich duchowi przywódcy: Paweł, Apollos, Kefas.
Trzeba uczciwie przyznać, że od przebywania w grupie podobnych do nas osób, do rozłamu w Ciele Chrystusowym, jest długa droga. Niemniej jednak warto zastanowić się co zrobić, żeby nie wejść na tę ścieżkę.
W 22 rozdziale księgi Jozuego jest opisana historia, która może nam w tym pomóc. Po zdobyciu ziemi kananejskiej mężczyźni z pokoleń Rubena, Gada i połowy Manassesa ponownie przekroczyli Jordan i wrócili do ziem, które zostały im przyznane jeszcze przed zdobyciem Jerycha. Wojownicy ci, pomimo tego, że otrzymali swoje tereny na samym początku podbojów, zobowiązali się solidarnie pomagać w walce pozostałym Izraelitom. Po powrocie do swoich nowych domów zbudowali ołtarz dla Pana. Izraelici potraktowali to jako odstępstwo od Boga i zaczęli przygotowywać się do wojny. Wysłali jednak kapłana Pinechasa i swoich naczelników z poselstwem. Gdy wysłannicy dowiedzieli się, że intencją budowy ołtarza przez zajordańskie pokolenia nie była chęć stworzenia nowego, niezgodnego z prawem miejsca kultu, tylko troska o to, żeby ich potomkowie pamiętali o swojej przynależności religijnej, którą trudniej było utrzymać w odosobnieniu i w oddaleniu od Namiotu Zgromadzenia, przyznali im rację, odstąpili od przygotowań wojennych i oddali cześć Bogu. W tej historii Izrael podzielił się na dwie grupy, których wyznacznikiem było miejsce ich zamieszkania: lewa lub prawa strona Jordanu.
Kluczowym elementem, chroniącym Izraelitów przed bratobójczą walką, była rozmowa i chęć wysłuchania motywów działania drugiej strony pomimo tego, że pierwsze wnioski jednoznacznie obciążały zajordańskie pokolenia. Nie jest opisane z czego wynikała ta gotowość do rozmów. Być może z faktu, że przez wiele lat walczyli ramię w ramię we wspólnej sprawie przeciw Kananejczykom. W nas także powinna być chęć do dialogu i poznawania braci, których postępowanie nie jest identyczne jak nasze, a nawet wydaje się błędne. O wiele łatwiejsze jest to, gdy mamy już zbudowane relacje, gdy zdążyliśmy się poznać i sprawdzić w różnych sytuacjach. Jest to możliwe, gdy wyjdziemy poza zamknięte grupy, zwracając uwagę na nasz wspólny cel, a nie na szczegóły, które definiują nasze grupy.
Zatem nie zamierzam przekonywać Cię do rezygnacji z przynależności do grupy osób, z którą jesteś związany i którą lubisz, ale proszę, żebyś zastosował kilka wskazówek, dzięki którym nasza społeczność będzie się rozwijała:
- Wykorzystuj spotkania, żeby poznać nowe osoby, zaprzyjaźnić się z nimi i je zrozumieć. Idealnie do tego nadają się kilkudniowe kursy.
- Bądź wyczulony na osoby, które są na uboczu – zainteresuj się nimi, porozmawiaj.
- Pamiętaj, że nie jesteś ani gorszy, ani lepszy z powodu tego, że różnisz się od innych:
– pochodzisz z małego miasta lub dużego zboru,
– jesteś bogatszy lub biedniejszy,
– jesteś odważny lub nieśmiały.