Na Straży
nr 2003/2

Wieczerza Pańska

„I nastał dzień Przaśników, kiedy należało ofiarować baranka wielkanocnego. I wysłał Piotra i Jana, rzekłszy im: Idźcie i przygotujcie nam wieczerzę paschalną do spożycia. Oni zaś rzekli do niego: Gdzie chcesz, byśmy ją przygotowali? On zaś rzekł do nich: Gdy wchodzić będziecie do miasta, oto spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody; idźcie za nim do domu, do którego wejdzie. I powiedzcie gospodarzowi tego domu: Nauczyciel każe ci powiedzieć: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć baranka wielkanocnego z uczniami moimi? A on pokaże wam przestronną jadalnię, przystrojoną, tam przygotujcie. A oni odszedłszy, znaleźli, jak im powiedział, i przygotowali wieczerzę paschalną” – Łuk. 22:7-13 (NP).

Możemy zauważyć, że Pan Jezus już wcześniej uzgodnił z gospodarzem (jego imię i adres nie są nam znane), że w jego domu spożyje wieczerzę paschalną. Jezusowi zależało, by ta uroczystość przebiegła spokojnie, bez zakłóceń, by mógł w spokoju spożyć świąteczną wieczerzę z uczniami i ustanowić nową rzecz – Pamiątkę swojej śmierci, a tym samym pozostawić cenny dar na czas, kiedy cieleśnie już nie będzie wśród nich obecny. Prawdopodobnie Judasz, który już popełnił zdradę, był w pobliżu i Panu chodziło o to, aby nie mógł uprzedzić kapłanów, gdzie odbędzie się ich wieczerza. W przeciwnym razie uroczystość mogłaby być zakłócona, a Pan pojmany.

Piotr i Jan byli tymi uczniami, których Pan Jezus posłał, aby przygotowali Baranka. Wieczorem Jezus przyszedł wraz z dwunastoma do Jeruzalem i znalazł pokój, gdzie już wszystko było przygotowane do spożywania baranka. Chrystus Pan oświadczył wtedy: „Gorąco pragnąłem spożyć tę wieczerzę paschalną z wami przed moją męką” – Łuk. 22:15 (NP).

Przeżyjmy to, co działo się w tę pamiętną noc. Nastrój był wzruszający, przypominał wydarzenia w Egipcie, wyjście narodu z niewoli pod osłoną krwi zabitego baranka. Jezus zastosował się do każdego szczegółu Boskiego zarządzenia. Nie przyszedł burzyć, ale wypełnić. Ustanowił nową pamiątkę rzeczywistości w miejsce figuralnego baranka, pamiątkę świętej ofiary ze swojego doskonałego człowieczeństwa. Baranek zabijany i spożywany przez Żydów wskazywał na Baranka Bożego Jezusa Chrystusa. Nie ma drugiej takiej opowieści, która byłaby napisana świętą krwią miłości, oddania, wielkiego czynu. Chrystus Pan jest Barankiem Paschalnym i chlebem życia wiecznego. On mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. Ja jestem chlebem żywota. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali; Tu natomiast jest chleb, który zstępuje z nieba, aby nie umarł ten, kto go spożywa. Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata” – Jan 6:47-51 (NP).

W kielichu przedstawione są cierpienia Chrystusowe. Wylane i oddane w ofierze życie stanowi cenę okupową za całą ludzkość, śmierć Jezusa stanowi tę krew życia, która pieczętuje, czyni ważnym Nowe Przymierze. Pan Jezus oświadcza, że już nie będzie pił z tego kielicha winnej macicy, aż się wypełni w Królestwie Bożym. Dzieło złożenia życia w ofierze dokonane zostało następnego dnia na Golgocie – Jezus wypił do reszty kielich, który Mu nalał Ojciec. Jeśli naśladowcy Jezusa chcą być Jego współdziedzicami w Królestwie, muszą pić z tego kielicha cierpień, przyswajając sobie zasługi z Jego ofiarowanego Ciała. On zaprasza do udziału z Nim: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje, także i kielich, to jest Nowy Testament we krwi mojej. Pijcie z niego wszyscy.

Podczas wieczerzy przy stole toczyły się miłe, serdeczne, przyjacielskie rozmowy w szczerej przyjaźni Bożej. Wtedy Jezus ujawnia zdradę, która jest najhaniebniejszym czynem rozbicia najserdeczniejszej społeczności i przyjaźni. Ewangelista Jan z bardzo wielką wrażliwością opisał to przeżycie Pana Jezusa i apostołów. Piotr, prędki do pytań i odpowiedzi, szukał wyjaśnienia, ale nie odważył się głośno zapytać Jezusa. Uczynił to za pośrednictwem Jana, który wsparłszy się na piersi Jezusa zapytał: Kto to jest? Jezus nie wymienił Judasza z imienia. Użył starego zwyczaju, by wskazać na tego, o kogo mu chodziło. Jeśli gospodarz domu chciał wyróżnić gościa, podawał mu umoczony w sosie kawałek chleba. W ten sposób Judasz został wyróżniony. Zaraz po tym wszedł w niego Szatan, który pobudził w jego sercu pomysł wydania. Judasz znajdował się dotąd pod ochroną Jezusa, mógł się jeszcze cofnąć i znaleźć ratunek u Mistrza. Teraz zapadła ostateczna decyzja. Pan powiedział mu więc: Co masz czynić, czyń rychło. Judasz wziął kawałek chleba i wyszedł. Na dworze była noc. Noc zapanowała także w sercu Judasza. Tu wypełnia się przestroga Jezusa: Chodźcie w światłości, póki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. Bo kto w ciemności chodzi, nie wie, dokąd idzie. Judasz nie wiedział, że idzie na drogę, która prowadzi na zatracenie. Gdyby w porę wyznał swój grzech i u Jezusa szukał pomocy, nie skończyłby tak marnie. A. Mickiewicz pisał: „Grzech to nocne zwierzę, chowaj się przed nim w światło, tam cię nie dostrzeże”. Jedynym ratunkiem dla będących w pokuszeniu jest udać się po pomoc do Jezusa, który jest światłością. On zna nas najlepiej, w Jego świętej drogocennej, przelanej za nas krwi możemy obmyć swe serca w niewinności.

Po odejściu Judasza Pan Jezus z jedenastoma zaśpiewali pieśń stosowną do okoliczności święta Wielkanocnego, opuścili górny pokój w Jeruzalemie i przeszli przez miasto do bramy, a stamtąd przez Dolinę Cedronu udali się do ogrodu Getsemane, mieszczącego się na stoku Góry Oliwnej. Tradycja podaje, że ogród ten należał do rodziny, której członkami byli Jan i Jakub. Z tego powodu Jezus i uczniowie mogli czuć się tam jak u siebie w domu.

Była to najbardziej pamiętna noc dla Pana Jezusa, a jej przeżycia silniejsze od wszystkich doświadczeń. Rozumiał On dobrze znaczenie każdego szczegółu Baranka Wielkanocnego. Z trzema umiłowanymi uczniami: Piotrem, Jakubem i Janem, Pan Jezus udał się nieco dalej, na modlitwę. Poznawszy jednak, że nawet ci najbliżsi nie są w stanie pojąć Jego smutku, przygnębienia i powagi chwili, udał się sam na modlitwę, na rozmowę ze swoim Ojcem. „Mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” – Łuk. 22:42 (NP). Uczniowie byli zakłopotani i zdumieni tym, co z Jego ust usłyszeli, nie mogli tego zrozumieć. Ich duch był ochoczy, ale ciało mdłe. Zdrzemnęli się. Gdy Jezus „wrócił do uczniów i zastał ich śpiących, mówił do Piotra: Tak to nie mogliście jednej godziny czuwać ze mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe” – Mat. 26:40-41 (NP).

Jezus sam dźwigał grzechy świata, sam złożył ofiarę, przez którą zostaliśmy pojednani z Bogiem. Apostołowie, ci najbliżsi przyjaciele, nie wykorzystali najważniejszej sposobności usłużenia swemu Panu i Zbawicielowi świata. Św. Paweł pisze: „Za dni swego życia w ciele zanosił on z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany” – Hebr. 5:7 (NP).

Zanim Jezus Chrystus przyszedł na ten świat, miał w sobie doskonałość i „niezwiędłość żywota”. Był święty, doskonały, odłączony od grzeszników. Jego życie nie pochodziło od ziemskiego ojca Adama. Chrystus Pan wiedział, że gdyby w swej doskonałości żył w doskonałej zgodzie z Boskimi wymaganiami, miałby prawo do życia na ziemi i to wiecznie. „Dlatego mię miłuje Ojciec, iż ja kładę duszę moją, abym ją zasię wziął. Żaden jej nie bierze ode mnie, ale ja kładę ją sam od siebie; mam moc położyć ją i mam moc zasię wziąć ją. Toć rozkazanie wziąłem od Ojca mego” – Jan 10:17-18 (BGd). Składając z siebie ofiarę, Jezus zgodził się oddać wszystkie swe ziemskie przywileje i prawa, dozwolił na odebranie Mu życia. Ojciec Niebiański obiecał Mu wielką nagrodę chwały, czci i nieśmiertelności w chwalebnym zmartwychwstaniu, ale zależało to od Jego zupełnego posłuszeństwa w każdym szczególe, w słowie, w myśli i uczynku. Gdyby nie dopisał w czymkolwiek, śmierć byłaby dla Niego wiecznym pozbawieniem istnienia, utratą wiecznej nagrody, a także utratą możliwości wiecznego zbawienia ludzkości. Dlatego modlił się mówiąc: „Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” – Łuk. 22:42 (NP). Godzina ta wydawała Mu się tak ciemna, że powiedział: „Smętna jest dusza moja aż do śmierci”. Pan wiedział, że śmierć jest konieczna, ale przed Jego oczami pojawiła się wizja haniebnej egzekucji bluźniercy, gwałciciela Prawa Boskiego. Czy koniecznie musiał umierać taką śmiercią? Czy ten kielich tak wielkiego, niezasłużonego cierpienia nie mógłby być od Niego odjęty? Za Adama wystarczyłaby zwykła śmierć, bo doskonały człowiek utracił życie, doskonały człowiek Jezus Chrystus złożyłby życie w ofierze i to stanowiłoby równą zapłatę długu, jakiej wymagała Boska sprawiedliwość. Ten dodatkowy kielich cierpienia Chrystus Pan pił za naród żydowski. Żydzi byli pod Przymierzem Zakonu, ale nie wypełniali warunków tego przymierza i dlatego znaleźli się pod szczególnym przekleństwem. Apostoł Paweł pisze: „Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu” – Gal. 3:10 (NP) i dalej wyjaśnia, że: „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie” – Gal. 3:13 (NP). A zatem ten kielich nie mógł być odjęty. Pan modlił się w wielkim przygnębieniu. Zauważmy, z jaką wielką prostotą zakończył swoją modlitwę: Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Piękna była Jego wiara i ufność pomimo tak wielkiego przygnębienia. Boska odpowiedź na modlitwę przyszła przez rękę anioła. Było to zapewnienie miłości i sympatii Ojca Niebiańskiego, upewnienie o tym, że dotąd Jezus był wierny i dostąpi obiecanego zmartwychwstania. Od tej chwili Jezus był najspokojniejszym człowiekiem i tej nocy, i następnego dnia, chociaż był wydany pocałunkiem, zabrany i osamotniony. Apostołowie oddalają się i opuszczają Go. Piotr z daleka obserwuje sytuację, zaskoczony zapiera się Jezusa, a potem odchodzi i gorzko płacze. Przedniejsi kapłani i starsi ludu radzą, jak zabić Jezusa. Sporządzają akt oskarżenia: „I zaczęli go oskarżać, mówiąc: Stwierdziliśmy, że ten podburza nasz lud i wstrzymuje go od płacenia podatku cesarzowi, i powiada, że on sam jest Chrystusem, królem” – Łuk. 23:2. Piłat odsyła Jezusa jako Galilejczyka do Heroda. Herod uznaje wyższość namiestnika Rzymu i odsyła Jezusa Piłatowi. Starsi i kapłani pominęli ustawy, bo w Zakonie było zaznaczone, że mieli sądzić sprawiedliwym sądem. Lud krzyczał: Ukrzyżuj! ale w imię czego domagał się śmierci Tego, który wszystko dobrze uczynił? Mimo wszystkich niesłusznych oskarżeń Jezus stał przed Piłatem jak cichy baranek i nie otworzył ust, by się bronić.

A co Ty zrobisz z Jezusem? Szczerze sam sobie odpowiedz. Przyjdzie czas, gdy zapytasz: Co Pan zrobi ze mną?

Jezus, skazany na ukrzyżowanie, upada pod krzyżem, pod ciężarem ludzkich win. Gdzie są Jan, Jakub? Dlaczego nie pomagają Panu? On, ukrzyżowany, wśród ogromnego cierpienia, ciągle niesie tyle miłości, dobroci, troski o innych. „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”, „Oto syn twój, oto matka twoja”„Będziesz ze mną w raju”.

I wreszcie padają słowa: „Eli, Eli lama sabachtani” – „Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Jezus opuszczony przez Ojca boleśnie odczuwa stan, w którym znajduje się biedna ludzkość, oddalona od Boga przez grzech.

Bliska jest nam modlitwa Jezusa. Dbajmy o to, by nam towarzyszyła w naszym życiu, a sposobności nam nie zabraknie, gdy przyjdą cierpienia, w których odczujemy, że zostaliśmy opuszczeni. Te słowa: „Boże mój, Boże” wypowiedziane były w szczególnej chwili Jego życia.

Jerozolima, Golgota to centrum globu ziemskiego. Tam na wzgórzu rozegrał się dramat walki ciemności ze światłością. Zwyciężyła światłość Jezusa Chrystusa.

Jak często omijamy ten dzień Golgoty. Jako potomkowie Adama przychodzimy pod Krzyż z ciężarem win. Tam Jezus nas z nich uwolnił. On umarł za nas, zmartwychwstał, pokonał śmierć, dał umierającemu stworzeniu nadzieję życia wiecznego w Królestwie Bożym.

Pod krzyż Twój pójdę, gdy skrzywdzą mnie ludzie
Kiedy za dobre złem mi odpłacą
Tam za swych wrogów modlić się nauczę
Jak Ty czyniłeś na swym krzyżu, Panie.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Wieczerza Pańska

„Ilekroć byście ten chleb jedli i ten kielich pili, śmierć Pańską opowiadajcie, ażby przyszedł” – 1 Kor. 11:26.

Przedmiot, nad którym będziemy się tu zastanawiać, jest jednym z najważniejszych zagadnień w ziemskiej misji naszego Pana. Jezus wiedział, iż apostołowie nie rozumieli tego, iż wieczerza ta miała być ostatnią, którą z nimi miał spożyć. Chociaż dawał im do zrozumienia, że bliska jest Jego śmierć, uczniowie jednak nie byli w stanie zrozumieć, aby coś podobnego było możliwe. Jednakowoż Jezus, będąc dobrze świadomy tego i rozumiejąc, co to miało znaczyć, tęsknił za uzupełnieniem swego dzieła. Jest prawdopodobne, że było to w tym samym dniu, przy końcu którego Pan spożywał z uczniami ostatnią wieczerzę, gdy On wypowiedział następujące słowa: „Mam być chrztem ochrzczony; a jakom jest ściśniony, póki się to nie wykona” – chrzest śmierci, który dopełnił się następnego dnia – Łuk. 12:50.

Piotr i Jan byli tymi uczniami, których Jezus posłał, aby nagotowali baranka. Jezus widocznie znajdował się w Betanii, w domu Łazarza i stąd wysłał tych dwóch uczniów do Jerozolimy. Istnieje przypuszczenie, że górny pokój, w którym Jezus i uczniowie spożywali ostatnią wieczerzę, był to ten sam, w którym później zebrali się apostołowie i inni na otrzymanie ducha świętego. Pokój ten jest dotąd wskazywany przez tradycję i do pierwszej wojny światowej znajdował się pod kontrolą mahometan, którzy byli mocno zazdrośni wobec chrześcijan.

Wieczorem onego dnia Jezus przyszedł wraz z dwunastoma uczniami do pokoju, gdzie już do wieczerzy wszystko było przygotowane. Zeszli się tam na spożywanie żydowskiego baranka wielkanocnego w czasie na to naznaczonym, Baranek był pieczony; przygotowano także przaśny chleb i gorzkie zioła. Możemy być pewni, że wszystko było uczynione według wymagań Zakonu; albowiem Jezus i apostołowie byli związani każdym szczegółem Zakonu tak samo jak inni Żydzi, ponieważ nowa dyspensacja nie była naonczas jeszcze rozpoczęta. Każdy przepis Zakonu był obowiązujący aż do zesłania ducha św., co było dowodem, że Bóg uznał ofiarę Jezusową i przyjął tych, co stali się Jego uczniami, przez poświęcenie.

POŻĄDANIE KRÓLEWSKICH ZASZCZYTÓW

Zamiast wyrozumienia, że znajdują się w przededniu wielkiej i ważnej tragedii, apostołowie raczej mniemali, że Jezus będzie wnet posadzony na królewskim tronie. Pamiętali także Jego obietnicę, iż mieli z Nim usiąść na stolicy. Ta obietnica zdawała się im teraz tak bliska zrealizowania, że nie umieli o niczym innym myśleć, jak tylko o stopniu chwały, którą mieli otrzymać w królestwie. Mniemali widocznie, że jeżeli nie będą o tę chwałę uporczywie zabiegać, to nie otrzymają tak zaszczytnego stanowiska. Znając ich postawę umysłu, Jezus przemówił do nich:

„Królowie narodów panują nad nimi, a którzy nad nimi moc mają, dobrodziejami nazywani bywają; lecz wy nie tak; owszem, kto największy między wami, niech będzie jako najmniejszy, a kto jest wodzem, będzie jako ten, co służy” – Łuk. 22:25-26.

To były nowe zasady, trudne do zrozumienia dla apostołów i widać, że są one dotychczas trudne do zrozumienia dla wszystkich naśladowców Pana. Kto chciałby być pierwszym w królestwie, ma być pierwszym w służeniu, dokąd jest w ciele. Największym sługą dla wszystkich był sam Jezus; lecz tu wskazał On, że taka sama zasada stosuje się i do Jego naśladowców. Którykolwiek z nich będzie najwierniej, najszczerzej i najgorliwiej służył braciom, pomnoży tym samym swoją łaskę u Boga i przysposobi się do tym większego stanowiska w Królestwie Chrystusowym.

Uczniowie mniemając, że podrzędna usługa mogłaby uczynić ich niegodnymi wyższego stanowiska w królestwie, nie uczynili żadnego przygotowania do mycia nóg, bo żaden nie chciał zająć roli służącego. W piaszczystej Palestynie, gdzie chodzi się w sandałach, mycie nóg jest koniecznością. Dla nagany uczniów Jezus wstał od stołu i wykonał tę podrzędną usługę uczniom, wskazując im na ważność tej lekcji, tj. pokorę, i dając do zrozumienia, że bez względu na to, jak małą służbę mogą pełnić jedni drugim, powinni ją pełnić z radością.

Lekcja ta jest z nami dotąd; nie jako pewnego rodzaju ceremonia, ale jako ilustracja pewnej zasady. Jakakolwiek skromna służba wyświadczona braciom jest jakoby mycie nóg.

KRYZYS W ŻYCIU JUDASZA

Wieczerza postępowała dalej, to jest jedzenie baranka z gorzkimi ziołami i przaśnikami, upieczonymi w formie grubych placków, które niekiedy używano zamiast łyżki do wyjedzenia pozostałości z mięsa. Jeden ewangelista podaje, że Jezus zaczął się smucić i rzekł: Jeden z was dwunastu, który je ze mną jako gość, jako członek mej rodziny, ułożył spisek, aby mnie wydać.

Do wypowiedzenia tego mogły skłonić Jezusa dwie przyczyny. Po pierwsze: miało to pokazać uczniom, że Jezus dobrze wiedział o zamierzonej zdradzie. Tym sposobem uczniowie mieli poznać, że to nie przyszło na Pana niespodzianie albo niezgodnie z Boskim programem. Po drugie, Jezus mógł to wypowiedzieć jako ostatnie napomnienie dla Judasza – w celu poruszenia go i pobudzenia do myślenia. Zdrada jest haniebną rzeczą w każdym wypadku, lecz jest podwójnie złą, gdy zdrajca korzysta z gościnności zdradzonego i spożywa jego chleb.

Zdumienie ogarnęło uczniów, gdy Pan powiedział, ze jeden z nich wyda Go i jeden po drugim zaczęli Go pytać: „Czyżby ja?” Treść tego pytania można by określić w ten sposób: Ty chyba nie masz na myśli mnie! Nawet Judasz przyłączył się do tego pytania: „Czyżby ja?” Apostoł Jan siedział zaraz przy Jezusie i Piotr skinął na niego, aby zapytał Mistrza, kogo On miał na myśli. Jan prawdopodobnie zapytał szeptem, tak że tylko Jezus sam mógł usłyszeć. Cicha odpowiedź naszego Pana była taka: „Komu podam sztuczkę chleba, umoczywszy ją wpierw w misie, tenci jest”. Umoczywszy sztukę chleba w szczególniejszy sposób, aby zwrócić ich uwagę, podał ją Judaszowi. W taki sposób Jan i Piotr dowiedzieli się o całej sprawie

Niezawodnie, że zaraz potem Judasz wyszedł, jak Pismo podaje: „Szatan wstąpił w serce jego”. Duch onego nieprzyjaciela opanował go w zupełności, gdy rozważał i uplanował sprzedać najlepszego przyjaciela za trzydzieści srebrników. Jest więc w zupełności prawdopodobne, że Judasz nie był obecny, gdy nieco później Jezus ustanowił Pamiątkową Wieczerzę, którą obecnie obchodzą prawdziwi chrześcijanie.

ZNACZENIE PAMIĄTKI

Pamiątkowa Wieczerza, którą Jezus ustanowił, jest w zupełności oddzielna i odmienna od spożywania baranka wielkanocnego, a jednak te dwie rzeczy są z sobą blisko spokrewnione, ponieważ jedno jest figurą, a drugie arcyfigurą, czyli wyższym obrazem, mającym wyższe znaczenie. W pierwszym obrazie literalny baranek przedstawiał Baranka Bożego – Jezusa; w drugim, łamanie chleba przedstawia śmierć Jezusa.

Żydzi o tej porze roku obchodzą pamiątkę ich narodowego narodzenia się i wyjścia z niewoli egipskiej. To wyjście rozpoczęło się wtedy, gdy ich pierworodni zostali pominięci podczas dziesiątej plagi nad Egipcjanami. Św. Paweł wykazuje, że pierworodni wtenczas pominięci byli figurą na Kościół pierworodnych, zachowanych w obecnym czasie, gdy jeszcze noc grzechu panuje i zanim jeszcze nowy dzień Królestwa Chrystusowego zajaśnieje.

Badacze Pisma Świętego dochodzą do coraz jaśniejszego wyrozumienia, że Pamiątka śmierci Chrystusa nie powinna być obchodzona co miesiąc, co kwartał lub co tydzień; ale że powinna być uważana za arcyfigurę wielkanocnego baranka i powinna być obchodzona dorocznie i to w tym samym czasie, w którym baranek wielkanocny u Żydów był zabijany.

Nie należy mniemać, że apostołowie rozumieli Jezusa, gdy mówił o znaczeniu wieczerzy przez siebie ustanowionej. Raczej, zgodnie z tym, co już poprzednio im był powiedział, duch święty dał im później poznać te rzeczy, to jest po dniu Zielonych Świąt. My teraz również rozumiemy ważność słów Jezusowych. „To jest ciało moje, które za was bywa złamane”. Poznajemy, że Jezus nie mógł przez to mieć na myśli, jak to niektórzy uczą, że chleb przemienił się w Jego prawdziwe ciało, a wino w prawdziwą krew. Przeciwnie, On wtenczas jeszcze miał swoje prawdziwe ciało i prawdziwą krew. Przeto Jezus nie mógł mieć niczego innego na myśli jak tylko: Ten chleb symbolicznie przedstawia moje ciało, które ma być złamane za was; a to wino przedstawia moją krew, która będzie wylana jutro – moje oddane życie.

Nie mamy również rozumieć, że Jezus miał na myśli, iż uczniowie otrzymają jakąś szczególną korzyść z jedzenia tego chleba i picia tego literalnego kielicha. Należy nam wnikać głębiej i dopatrzyć się, że myślą Jego było: Tylko gdy wiarą przyswoicie sobie zasługi zapewnione moją śmiercią, możecie otrzymać to wielkie błogosławieństwo, przygotowane dla was jako dla moich uczniów. Apostołowie wierzyli, że śmierć Jezusa była za ich grzechy i że stanowiła podstawę ich przyjęcia przez Ojca Niebieskiego. Rozumieli, że tylko gdy przyswoją sobie życie Chrystusowe, mogą być odbiorcami tych wszystkich błogosławieństw.

Św. Paweł wykazał nam jeszcze jedno ważne znaczenie tego chleba i kielicha. Wykazał jedność Chrystusa i Jego Kościoła. Mówi, że jest tylko jeden chleb i jeden kielich. Najpierw chlebem tym był Chrystus Jezus, lecz w następnym znaczeniu wszyscy naśladowcy Chrystusa, będąc usprawiedliwieni przez Jego ofiarę, są uprzywilejowani stać się członkami Jego Ciała, częściami tego jednego chleba, który jest łamany. Podobnie wszyscy Jego wierni naśladowcy, po skorzystaniu z zasług krwi Chrystusowej, z zasług Jego ofiary, są uznani za Jego członków i za uczestników w tym kielichu.

Posłuchajmy słów apostoła:

„Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łakniemy, izali nie jest społecznością ciała Chrystusowego? Albowiem jednym chlebem, jednym ciałem wielu nas jest; bo wszyscy jednego chleba jesteśmy uczestnikami.” – 1 Kor. 10:16-17.

PIECZĘTOWANIE NOWEGO PRZYMIERZA

Jezus wyraził się o kielichu, o winie, że przedstawia krew Nowego Testamentu, czyli Nowego Przymierza. Przymierze Zakonu było starym przymierzem, które nie dało błogosławieństwa Żydom, ponieważ nie mogli zachować Zakonu. Stąd też nie kwalifikowali się, aby błogosławić inne narody ziemi. Lecz Bóg obiecał Nowe Przymierze, lepsze od tamtego, które będzie wprowadzone przez nowego i większego Pośrednika, aniżeli był Mojżesz. Bóg zapewnia, że to Nowe Przymierze dokona tego, czego stare Przymierze Zakonu dokonać nie mogło. To Nowe Przymierze będzie zaprowadzone przez tegoż Pośrednika, Chrystusa, przy Jego wtórym przyjściu. Jego Królestwo ustanowione w mocy i chwale będzie rządzić, błogosławić i pouczać ludzi i odejmie serca kamienne, a da serca mięsiste wszystkim, którzy zechcą skorzystać z chwalebnych przywilejów.

Śmierć Jezusa stanowi tę krew, która pieczętuje, czyni ważnym to Nowe Przymierze. Zauważmy jednak, że Kościół nie otrzyma błogosławieństwa pod Nowym Przymierzem Tysiąclecia, które będzie zaprowadzone przy wtórym przyjściu Jezusa, przy ustanowieniu Jego Królestwa. Błogosławieństwa Kościoła uprzedzą Nowe Przymierze. Co więcej, poświęcone życie (krew) członków Kościoła, przyjęte przez naszego Pana, jest uznawane za część Jego ofiary, która pieczętuje to Nowe Przymierze. Stąd to przymierze nie będzie w zupełności zapieczętowane prędzej, aż Ciało Chrystusowe, którym jest Kościół, będzie miało udział z Nim w piciu Jego kielicha – w ofiarowaniu ziemskich praw, przywilejów, a nawet samego życia.

PRZYMIERZE OFIARY

Widzimy, że Jezus i Kościół otrzymają nagrodę w międzyczasie i to nie pod Przymierzem Zakonu ani pod Nowym Przymierzem, ale pod pewnym specjalnym przymierzem, zwanym Przymierzem Ofiary. Wzmiankę o tym przymierzu Chrystusa i Kościoła znajdujemy w psalmie, gdzie Bóg mówi:

„Zgromadźcie mi świętych moich, którzy ze mną uczynili przymierze przy ofierze” (Psalm 50:5).

Zgromadzenie tych, co zawarli to szczególne przymierze ofiary z Bogiem, odbywa się już ponad dziewiętnaście stuleci. Mamy wszelki powód do wierzenia, że ofiary te wnet się dopełnią i że wkrótce członkowie Ciała Chrystusowego będą uwielbieni, przemienieni mocą pierwszego zmartwychwstania i wejdą do radości z Panem, zgodnie z Jego obietnicą:

„Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej” – Obj. 3:21.

Nasz Pan powiedział, że nie będzie już więcej pił tego kielicha. Jego dzieło, Jego picie kielicha było dokonane następnego dnia na Kalwarii. Tam On do reszty wypił kielich, który Mu Ojciec nalał. Ojciec Niebieski nalał ten sam kielich dla wszystkich naśladowców Jezusa i jeżeli oni chcą być współdziedzicami z Nim w Królestwie, które wkrótce będzie ustanowione, to muszą pić z Jego kielicha i przyswajać sobie zasługi Jego złamanego ciała.

Takim też było znaczenie słów Jezusowych, wypowiedzianych do Jakuba i Jana, gdy ci prosili o specjalne miejsce w Królestwie. Jezus zapytał ich: „Możecie (czy chcecie) pić kielich, który ja będę pił? i chrztem, którym się ja chrzczę być ochrzczeni?” Oni z serca oświadczyli swoją gotowość. Jezus zapewnił ich, że życzeniu ich stanie się zadość; czyli, że jeśli są gotowi, to On dopilnuje tego, aby oni pili z Jego kielicha.

Podobnie rzecz się ma z wszystkimi Jego naśladowcami. Pismo Św. zapewnia ich, iż

„wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, którzy miłują Boga i według jego postanowienia są powołani” – Rzym 8:28.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Wieczerza Pańska

W czwartek, dnia 31. marca po godzinie szóstej wieczorem czytelnicy tego pisma zgromadzą się jako Kościół Chrystusowy na obchodzenie Pamiątki Jego śmierci; używając przy tym przaśnego chleba i owocu winnego krzewu, jako symboli Jego złamanego ciała i przelanej krwi. Zgromadzeń takich nie będzie bardzo dużo i nie będą zbyt liczne, lecz Pan powiedział:

„Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tamem jest w pośrodku ich” – Mat. 18:20.

Zachęcamy, aby nikt nie zaniedbał tego dorocznego przywileju dla jakiejkolwiek przyczyny. Pewne szczególniejsze błogosławieństwo złączone jest z obchodzeniem tej Pamiątki. Ktokolwiek czuje się zniechęconym, niech weźmie udział w tym chlebie, prosząc Boga o lepsze zrozumienie swego usprawiedliwienia i o świeże ocenienie swego poświęcenia, aby być złamanym (ofiarowanym) z Nim jako uznany członek tego jednego chleba, czyli Jego Kościoła, Jego Ciała. Biorąc udział w kielichu pamiętajmy, że on przedstawia cierpienia naszego Pana, które On ponosił za nas – Jego skosztowanie śmierci za wszystkich. Pamiętajmy także, że i my zostaliśmy powołani, aby z Nim cierpieć, abyśmy też z Nim mogli królować. Takie też znaczenie miały Jego słowa: „Pijcie z tego wszyscy”. Apostoł oświadczył, że jest to społecznością w Jego cierpieniach (1 Kor. 10:16).

Nie zapominajmy o tym, że ta Wieczerza byłaby dla nas bez znaczenia lub nawet gorzej niż to, gdyby nie była w taki sposób rozumiana i oceniana. Niechaj nas jednak nic nie wstrzymuje – ani grzechy, ani oziębłość czy też poczucie niegodności. Udajmy się także do braci lub do kogokolwiek, komu coś złego uczyniliśmy – wyznajmy swoje wobec mich przewinienia bez względu czy oni przyznają się do winy wobec nas czy nie. Postarajmy się załatwić swoją sprawę z Bogiem, a także o ile to możliwe – z ludźmi, po czym jedzmy, owszem ucztujmy przy obfitym stole, który Pan przygotował dla wszystkich, którzy przyjmują Go teraz lub przyjmą później „w słusznym czasie”.

Takie obliczanie swego sumienia i oczyszczanie było pokazane w figurze u Żydów (jak wiemy) w obchodzeniu Wielkanocy. Zanim zgromadzili się na spożywane baranka wielkanocnego, przeszukali swoje mieszkania za jakimkolwiek kwasem, zgnilizną, kośćmi itp. Wszystkie takie rzeczy zostały spalone – zniszczone. Podobnie i my musimy wypełnić pozafigurę i wyrzucić „stary kwas” gniewu, złości, nienawiści, sporu itd. (1 Kor. 5:7-8). Pamiętajmy jednak, że tego starego kwasu grzechu nie można w zupełności usunąć, jeżeli się go nie spali; a spalić go może tylko miłość – niebiańska miłość, miłość Boża. Jeżeli miłość ta jest rozlana w sercach naszych, to ona strawi wszystko, co jest jej przeciwne – jak: zazdrość, nienawiść, obmowy itp. Złóżcie to wszystko – mówi apostoł – przyobleczcie się w Chrystusa i bądźcie napełnieni Jego duchem. Nie zniechęcajmy się. Prawda, że przez tyle czasu powinniśmy już być więcej zaawansowani; to jest, być bliżej doskonałej miłości, lecz stale uczmy się potrzebnych lekcji i ciągle zaczynajmy na nowo ze świeżym postanowieniem i z większym zrozumieniem tej prawdy, że sami, bez pomocy Pana nigdy byśmy nie zdołali osiągnąć nagrody. On wie o tym lepiej, aniżeli my i powiedział: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” – Jan 15:5. Ojciec uczynił to zarządzenie dla nas bo wiedział, że było nam potrzebne.

„Wzmacniajcie się!” 

jest zachętą Pana do wszystkich, którzy pragną i starają się należeć do klasy zwycięzców.

PRZECIWNIK WASZ DIABEŁ

W tej porze roku szczególniejsze pokusy zdają się być dozwalane na wiernych. „Korzenie gorzkości” starają się wyrastać zawsze, lecz w tym czasie ze szczególną siłą. Pamiętajmy więc, że miłość, a nie znajomość, jest ostateczną próbą naszego uczniostwa.

„Nowe przykazanie daję wam, abyście się społecznie miłowali.” 

Ponieważ apostołowie w owym czasie nie mieli wystarczającej miłości jedni ku drugim, przeto spierali się między sobą, który z nich powinien być większym w królestwie i byli zdecydowani nie ustąpić do tego stopnia, że zaniedbali umyć nóg Mistrzowi, a przez to dali Mu sposobność być sługą wszystkich, nawet w tych najmniejszych rzeczach. Ten niewłaściwy duch – ten brak ducha Pańskiego – sprawił, że ulegli pod naporem Przeciwnika i duch ten doprowadził Judasza do zdrady, a Piotra do zaparcia się Mistrza.

Miejmy się więc na baczności, czuwajmy i módlmy się; bądźmy również pokornymi i miłującymi, abyśmy nie weszli w pokuszenie. On wielki Przeciwnik może nigdy nie był tak czynnym jak teraz, aby szkodzić, usidlać i zwodzić naśladowców Pana.

Zalecamy ponowne zbadanie tego, co na ten temat jest powiedziane w szóstym tomie, wykład 11-ty.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Wieczerza Pańska

Pamiątkę Wieczerzy Pańskiej obchodzić będziemy w bieżącym roku wieczorem, dnia 23 kwietnia. Ufamy, że w dniu tym wszyscy poświęceni Pańscy skorzystają z ich przywileju obchodzenia Pamiątki śmierci naszego Zbawiciela oraz jak to apostoł wykazał – naszego udziału w Jego cierpieniach i śmierci ofiarniczej. Jak nasz Pan i apostołowie zgromadzili się, by obchodzić pamiątkę zabijania baranka wielkanocnego, który wyobrażał śmierć Jezusa, jaka miała wkrótce nastąpić, tak właściwym jest dla nas zgromadzić się w rocznicę tego wydarzenia i obchodzić pamiątkę Jego wielkiej ofiary.

Doroczne obchodzenie tej Pamiątki zostało ustanowione przez naszego Pana na miejsce baranka wielkanocnego, co czyni tę okazję ważniejszą aniżeli w jakimkolwiek innym czasie, bardzo obserwowanym przez niektórych chrześcijan, obchodzących tę Pamiątkę co tydzień, co kwartał, zamiast raz do roku. Nie szukamy wad u innych, którzy pod tym względem różnią się od nas, lecz gdy trafi się sposobność, możemy im wyjaśnić, dlaczego my obchodzimy tę Pamiątkę w jej rocznicę, a nie inaczej.

Ilekroć to czynimy (dorocznie), śmierć Pańską opowiadamy, ażby przyszedł. Chociaż wierzymy, że Pan jest obecny w okresie żniwa, jednak to nie wstrzymuje nas od dalszego obchodzenia tej błogosławionej Pamiątki Jego śmierci. Wyrozumieniem naszym jest, iż poleceniem Pana było, aby obchodzić tę pamiątkę tak długo, aż dzieło żniwa nie zostanie całkiem uzupełnione, a Ciało Chrystusowe – Kościół – przejdzie do chwały. Wtedy, jak to On sam powiedział, będziemy z Nim pić nowy kielich.

Teraz pijemy z Jego kielicha cierpień, hańby pogardy, urągania i sprzeciwów. Nowy kielich będzie kielichem radości, chwały, czci i nieśmiertelności – Boskiej natury. Ojciec, który nalał naszemu Panu kielich cierpień, nalał Mu też kielich radości i chwały. Jak teraz dany nam jest przywilej mieć udział w Jego kielichu cierpień, tak przy naszej przemianie będziemy mieli przywilej być uczestnikami Jego kielicha chwały i radości. Zaiste kielich nasz już teraz jest mieszanym, to jest gorycz pomieszana jest ze słodyczą. Teraz już wiarą możemy widzieć te rzeczy, które Bóg nagotował dla tych, co Go miłują.

Według Boskiego zarządzenia księżyc reprezentuje sprawy odnoszące się do Wieku Żydowskiego, słońce zaś wyobraża sprawy Wieku Ewangelii. Zakon był cieniem, czyli odbiciem rzeczy przyszłych, tak jak księżyc jest odbiciem promieni słonecznych. Obecnie żyjemy bardzo blisko czasu, w którym wzejdzie słońce sprawiedliwości ze zdrowiem w promieniach swoich i napełni świat światłem znajomości Bożej. Widząc to, podnosimy głowy swe i radujemy się, jak to Mistrz nakazał. Ponieważ wszyscy członkowie Kościoła, którzy okażą się zwycięzcami, wliczeni są w to Słońce Sprawiedliwości, jak tego dowodzi przypowieść naszego Pana (Mat. 13:43). Wynika więc z tego, że cały wybrany Kościół musi być zebrany i uwielbiony, zanim pełne światło Królestwa Chrystusowego spłynie na świat.

Uczestnicząc w tej Pamiątce możemy spoglądać oczami wiary w przyszłość, kiedy ono Słońce Sprawiedliwości wzejdzie i możemy sobie uprzytomnić, jak różnym to będzie od warunków, jakie panowały w czasie, gdy pierwsza Wieczerza Pańska była obchodzona. Księżyc figurujący Przymierze Zakonu był wtenczas w swej pełni i zaraz po ukrzyżowaniu Jezusa tak księżyc, jak i polityczne znaczenie Żydów zaczęło się zmniejszać. Jest godne uwagi, że w dniu ukrzyżowania Jezusa księżyc znajdował się w pełni, po czym zaczęło się jego zmniejszanie. Tak i w bieżącym roku, w dniu 24 kwietnia księżyc będzie w swej pełni, po czym zacznie się zmniejszać. Zatem ten dzień jest rocznicą dnia, w którym nasz Pan został ukrzyżowany, a wieczór poprzedni, tj. 23 kwietnia, odpowiada wieczorowi, w którym wieczerza Pańska była po raz pierwszy obchodzona.

JEŚĆ I PIĆ GODNIE

Jak przez godne i nabożne obchodzenie tej Pamiątki spłyną ma jej uczestników wielkie błogosławieństwa i radość w stosunku do ich wiary i posłuszeństwa, tak potępienie grozi tym, co obchodzą ją niegodnie. Nikt nie powinien brać udziału, jak tylko ci, co przyszli do społeczności z Bogiem przez poświecenie samych siebie i wszystkiego, co mają na służbę Bogu.

Nikt nie może dojść do tego poświęconego stanu inaczej, jak tylko przez uznanie siebie za grzesznika, a Jezusa za swego Odkupiciela z grzechu, którego zasługa jest dostateczna dla przykrycia wszystkich niedoskonałości w tych, którzy przez Niego przychodzą do Ojca. Tacy powinni z radością brać udział w tej Pamiątce. Wspominając na cierpienia Mistrza, powinni oceniać te cierpienia i błogosławieństwa, jakie przez to spłynęły do ich serc. Nikt nie powinien przy tej okazji pić owocu winnego krzewu, jak tylko ci, co uznali zasługę ofiary Chrystusowej i ocenili, że wszystkie błogosławieństwa otrzymali tylko przez Niego. Nie kto inny może pić z tego kielicha, jak tylko ci, co oddali samych siebie Bogu; kielich ten oznacza kielich cierpień, kielich śmierci – zupełne poddanie się woli Bożej. „Nie moja wola, a twoja, o Boże”, było modlitwą Mistrza; podobne uczucia i pragnienia powinny być w tych, co biorą udział w Wieczerzy Pańskiej.

Dla innych branie udziału w tej Pamiątce byłoby bez znaczenia, okazałoby się złem i ściągnęliby na siebie mniejszy lub większy stopień potępienia i brak uznania w oczach Bożych i w ich własnym sumieniu, a to w miarę na ile pojmują niewłaściwość tego postępku.

Niechaj jednak nikt nie myśli, że powinien wstrzymać się od brania udziału w tej Pamiątce z powodu swych cielesnych niedoskonałości. Sprawa ta jest dla wielu wielkim kamieniem obrażenia, należy więc pamiętać, że dokąd jesteśmy w ciele, niedoskonałości w myśli, w słowie i uczynku są możliwe – a nawet nieuniknione. Św. Paweł powiedział, że nie możemy czynić tych rzeczy, które czynić chcemy. Dlatego właśnie potrzeba nam łaski Bożej, abyśmy otrzymali przebaczenie naszych codziennych, nierozmyślnych, niedobrowolnych win; mamy polecone, aby udawać się z modlitwą do tronu łaski, prosząc o miłosierdzie w każdym czasie potrzeby. Apostoł mówi: „Przystąpmy tedy z ufnością do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i łaskę znaleźli ku pomocy czasu przygodnego” (Hebr. 4:16). Dlatego że jest nam to potrzebne, przeto Bóg otworzył tę drogę i postanowił to wyjątkowe dla nas zarządzenie.

Przez to zarządzenie przebaczenia naszych grzechów, za które pokutowaliśmy i o przebaczenie których prosiliśmy w imieniu Jezusowym, nie potrzebujemy uważać samych siebie więcej za grzeszników będących pod potępieniem, ale za przykrytych szatą sprawiedliwości Chrystusowej. Taka jest myśl zawarta w oświadczeniu św. Pawła, które stosuje się do każdego: „Proszę was tedy, bracia, przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” (Rzym. 12:1).

Wszyscy chrześcijanie powinni załatwiać swój rachunek sumienia z Bogiem. Jeśli w czymś uchybią, powinni niezwłocznie udać się do tronu łaski i sprawę wyprostować przez zasługę ofiary Chrystusowej. Taki rachunek z Bogiem powinien być załatwiony zaraz po przewinieniu, a nigdy później, jak w tym samym dniu, w którym wina została popełniona. Nie można pozwolić, aby wiele przewinień się nazbierało, bo te w końcu staną się murem odgradzającym nas od obliczności Ojca Niebieskiego. Bez względu jednak na to, w jakim stanie znajdowaliśmy się poprzednio, pora wielkanocna więcej aniżeli jakakolwiek inna jest tym czasem na upewnienie się, czy jakaś chmura nie stanęła pomiędzy nami a Bogiem, zasłaniając nas przed Jego wzrokiem.

Uzyskawszy przebaczenie i oczyszczenie nasze i szaty z wszelkiej zmazy, obchodźmy święto – Pamiątkę śmierci naszego Pana. Odświeżmy w umysłach naszych ocenienie ważności Jego ofiary i śmierci i jak w tym pokazana jest łaska Boża ku nam, a w przyszłości, w tysiącletnim Królestwie Chrystusowym, okazana będzie całemu światu. Pamiętajmy także na nasze własne oddanie się Bogu, na nasze poświęcenie się, aby być umarłymi z naszym Panem, aby być łamanymi jako członkowie Jego Ciała jako części jednego chleba oraz aby brać udział w Jego kielichu cierpień, hańby i śmierci. „Albowiem jeśliśmy z Nim umarli, z nim też żyć będziemy. Jeśli cierpimy, z nim też królować będziemy” (2 Tym. 2:11-12).

Ufamy, że obchodzenie tej Pamiątki może w tym roku wywrzeć na nas głębsze wrażenie z okazji licznych doświadczeń, ale i błogosławieństw, jakich lud Boży w tych czasach doświadcza. „Albowiem Baranek nasz Wielkanocny za nas ofiarowany jest Chrystus, przeto obchodźmy święto” – 1 Kor. 5:7-8.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Wieczerza Pańska

Drodzy Bracia i Siostry w naszym Panu Jezusie Chrystusie, drodzy Przyjaciele, mili Czytelnicy. We wtorek 11 kwietnia po zachodzie słońca, w kolejną rocznicę Pańskiej Wieczerzy, zgromadzimy się, by w nabożnym skupieniu i z modlitwą wypełnić skierowaną również i do nas prośbę naszego Pana: „to czyńcie na pamiątkę moją”. Mimo, że przygniatają nas trudy życia, choroby, kontakt ze śmiercią i codziennymi ludzkimi dramatami, od których nikt z nas nie jest wolny, pragniemy to święto spędzić z Panem i tymi, którzy są Jemu bliscy, bo sam Mistrz „nie wstydzi się nazywać ich braćmi”.

iech więc obchodzenie Pamiątki wleje do naszych serc „pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum”, niech odnowi nasze przymierze i ożywi nadzieję naszego powstania z martwych na Pańskie podobieństwo. Oby nasz Niebiański Ojciec raczył pobłogosławić i udzielić swej łaski wszystkim, którzy będą zasiadać tego dnia do Pańskiego stołu. Tych łask i błogosławieństw dla wszystkich „domowników wiary” życzy:

Redakcja „Na Straży”

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Wieczerza Pańska

„Za wszystkich śmierci skosztował”

„Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest społecznością krwi Chrystusowej? (…)” – 1 Kor. 10:16 (BW).

W niedzielę, dnia 9-go kwietnia (artykuł napisany w 1908 roku – w roku 2008 Pamiątka przypada w dniu 18 kwietnia – przypis Redakcji), po godzinie szóstej wieczorem czytelnicy tego pisma zgromadzą się jako Kościół Chrystusa na obchodzenie pamiątki Jego śmierci, używając przy tym przaśnego chleba i owocu winnego krzewu jako symboli Jego złamanego ciała i przelanej krwi. Zgromadzeń takich nie będzie bardzo dużo i nie będą zbyt liczne, lecz Pan powiedział:

„Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tamem jest w pośrodku ich” – Mat. 18:20.

Zachęcamy, aby nikt nie zaniedbał tego dorocznego przywileju, dla jakiejkolwiek przyczyny. Pewne szczególniejsze błogosławieństwo złączone jest z obchodzeniem tej Pamiątki. Ktokolwiek czuje się zniechęcony, niech weźmie udział w tym chlebie, prosząc Boga o lepsze zrozumienie swego usprawiedliwienia i o świeże ocenienie swego poświęcenia, aby być złamanym (ofiarowanym) z Nim jako uznany członek tego jednego chleba, czyli Jego Kościoła, Jego Ciała. Biorąc udział w kielichu pamiętajmy, że on przedstawia cierpienia naszego Pana, które On ponosił za nas – Jego skosztowanie śmierci za wszystkich. Pamiętajmy także, że i my zostaliśmy powołani, aby cierpieć z Nim, abyśmy też z Nim mogli królować. Takie też znaczenie miały Jego słowa: „Pijcie z tego wszyscy”. Apostoł oświadczył, że jest to społecznością w Jego cierpieniach (1 Kor. 10:16).

Nie zapominajmy o tym, że ta Wieczerza byłaby dla nas bez znaczenia lub nawet gorzej niż to, gdyby nie była w taki sposób rozumiana i oceniana. Niechaj nas jednak nic nie wstrzymuje – ani grzechy, ani oziębłość, ani poczucie niegodności. Idź do Pana i postaraj się o oczyszczenie ze swoich niedoskonałości. Udaj się także do twych braci lub do kogokolwiek, komu coś złego uczyniłeś – wyznaj swoje względem nich przewinienia, bez względu na to, czy oni przyznają się do winy względem ciebie, czy nie. Załatw twoją sprawę z Bogiem, a także, o ile to możliwe – z ludźmi, po czym jedz, owszem, ucztuj przy obfitym stole, który Pan przygotował dla wszystkich, którzy Go przyjmują teraz lub przyjmą później – „w słusznym czasie”.

Taki rachunek swego sumienia i oczyszczanie było pokazane, jak wiemy, w obchodzeniu Wielkanocy w figurze u Żydów. Zanim zgromadzili się na spożywanie baranka wielkanocnego, przeszukali całe swe domy, aby znaleźć jakikolwiek kwas, zgniliznę, kości, itp. Wszystkie takie rzeczy zostały spalone – zniszczone. Podobnie i my musimy wypełnić pozafigurę i wyrzucić „stary kwas”, kwas gniewu, złości, nienawiści, sporu itd. (1 Kor. 5:7-8).

Pamiętajmy jednak, że tego kwasu grzechu nie można w zupełności wyrzucić, jeżeli się go nie spali; a spalić go może tylko miłość – niebiańska miłość, miłość Boża. Jeżeli miłość ta jest rozlana w sercach naszych, to ona strawi wszystko, co jest jej przeciwne, jak zazdrość, nienawiść, obmowy itp. Złóżcie to wszystko, mówi apostoł, a przyobleczcie się w Chrystusa i bądźcie napełnieni Jego duchem. Nie zniechęcajcie się. Wprawdzie przez tyle czasu powinniście już być bardziej zaawansowani, to znaczy – bliżej doskonałej miłości, ale uczcie się potrzebnych lekcji i zaczynajcie na nowo ze świeżym postanowieniem i z większym zrozumieniem tego faktu, że sami, bez pomocy Pana nigdy byście nie zdołali osiągnąć nagrody. On wie o tym lepiej aniżeli my i powiedział: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” – Jan 15:5. Ojciec uczynił to zarządzenie dla nas, bo wiedział, że było nam potrzebne. „Wzmacniajcie się!” jest zachętą Pana do wszystkich, którzy pragną i starają się należeć do klasy „zwycięzców”.

Przeciwnik wasz diabeł

W tym czasie szczególniejsze pokusy zdają się być dopuszczane na wiernych. „Korzenie gorzkości” starają się wyrastać zawsze, lecz w tym czasie ze szczególną siłą. Pamiętajmy więc, że miłość, a nie znajomość, jest ostateczną próbą naszego uczniostwa. „Nowe przykazanie daję wam, abyście się społecznie miłowali.” Ponieważ apostołowie w owym czasie nie mieli dosyć miłości jedni ku drugim, przeto spierali się między sobą, kto z nich powinien być większym w Królestwie i do takiego stopnia byli zdecydowani nie ustąpić, że zaniedbali umyć nogi Mistrzowi i przez to dali Mu sposobność bycia sługą wszystkich, nawet w tych najmniejszych rzeczach. Ten niewłaściwy duch – ten brak ducha Pańskiego – sprawił, że ulegli pod naporem przeciwnika i duch ten doprowadził Judasza do zdrady, a Piotra do zaparcia się Mistrza.

Miejmy się więc na baczności, czuwajmy i módlmy się; bądźmy również pokornymi i miłującymi, abyśmy nie weszli w pokuszenie. On wielki nasz przeciwnik może nigdy nie był tak czynny jak teraz, aby szkodzić, usidlać i zwodzić naśladowców Pana.

Dla korzyści naszych czytelników zamieszkałych na kontynencie europejskim podaliśmy już w poprzednim wydaniu Straży artykuł objaśniający tę ważną Pamiątkę. Zalecamy ponowne zbadanie tego artykułu, a także tego, co na ten temat powiedziane jest w VI tomie, wykład 11.

R- ( r. str. )
„Straż” / str.