Na Straży
nr 2022/2

To czyńcie na pamiątkę moją

Mat. 26:17-30

Chociaż podzielamy zdanie większości chrześcijan, że Pamiątkowa Wieczerza została ustanowiona przez naszego Pana w czwartek wieczorem, podczas spożywania przez Niego baranka wielkanocnego, oraz że Jezus został ukrzyżowany następnego dnia w piątek, to jednak nie będziemy się spierać z tymi, którzy mniemają, że wydarzenia te miały miejsce w innych dniach tygodnia. Główny nacisk kładziemy na wielki fakt tam dokonany i na jego znaczenie – pozafigurę baranka wielkanocnego i dokonanie Pańskiej wielkiej ofiary za grzechy całego świata. Tych głównych zasad chcemy bronić z gorliwością, ponieważ są one częścią „wiary raz świętym podanej”, a co do poszczególnych dni w tygodniu spierać się nie będziemy, ponieważ, według naszego mniemania, są to rzeczy mało znaczące, więc nie powinny niepokoić umysłów czy serc ludu Bożego.

Nasza lekcja rozpoczyna się instrukcją, jaką Pan dał uczniom, a która dotyczyła wyszukania miejsca, w którym On i uczniowie mieli świętować pewną uroczystość wymaganą przez Zakon. Jako figura wskazywała ona na naszego Pana jako Baranka Bożego. O Wieczerzy tej Jezus powiedział: „Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał”. Mówiąc to, Jezus nie miał na myśli głównych świąt, które trwały cały tydzień, począwszy od 15 nisan. Mówił On o baranku, który był jedzony z gorzkimi ziołami w dniu poprzedzającym święta. Baranek ten przypominał Żydom ich wybawienie z Egiptu i stał się podstawą do radowania się jako uwolniony naród.

Uczniowie przygotowali do tej Wieczerzy górny pokój. Wszystko zostało zrobione i po godzinie szóstej wieczorem zgromadzili się nasz Pan i Jego dwunastu uczniów. Jeden z ewangelistów podaje, że w tym czasie powstał pomiędzy uczniami spór o zaszczytne stanowiska i że Jezus skarcił ich ambitnego ducha tym, że umył im nogi, przez co pokazał swoją pokorę i gotowość służenia im. W taki sposób wystawił im wzór, że ten, którego oni uznawaliby za największego pomiędzy sobą, powinien być ich sługą, chętnym i gotowym służyć, któremukolwiek z nich, jak i wszystkim.

„Jeden z was wyda mię”

Gdy jedli, Jezus uczynił uwagę, że jeden z nich Go wyda. Uczniów ogarnęło uczucie przygnębienia i każdy z nich, starając się dowieść, że nie jest winnym takiego zarzutu, pytał: „Azażem ja jest Panie?”. Wraz z innymi stawił to pytanie także i Judasz, rozumiejąc, że gdyby tego nie zrobił, to tym samym przyznałby się, że jest tym, o którym mówił Pan. Na zapytanie Judasza Jezus odpowiedział: „Tyś powiedział”, co miało znaczyć: „Tak, mówiłem o tobie”. W innym miejscu powiedziane jest, że na zapytania te Jezus odpowiedział, iż zdrajcą jest ten, któremu poda On sztuczkę chleba, umoczywszy ją najpierw w misie. Podał ją Judaszowi, przez co wskazał na niego, nie wymieniając wprost jego imienia. Wydaje się również, że do tego czasu uczniowie nie poznali się jeszcze na Judaszu – że dopiero potem zrozumieli, że był złodziejem itp.

Pomiędzy Żydami i Arabami zdrada nie była rzadkością, lecz istniał pewnego rodzaju kodeks honoru, według którego ten, który zamierzał kogoś w jakikolwiek sposób skrzywdzić, nie jadłby z nim. Ponieważ pokarmy doprawia się solą, więc prawdopodobnie to właśnie ten obyczaj znany był pod nazwą „przymierze soli” – przymierze wierności. Gdyby udało ci się namówić twego nieprzyjaciela do jedzenia przy twoim stole, do spożywania twoich pokarmów doprawionych solą, to w owym czasie znaczyłoby, że pozyskałeś jego trwałą przyjaźń – że on nigdy nie będzie ci szkodzić. Judasz widocznie był tak wyzuty z wszelkich dobrych uczuć, że nie uznawał tego ówczesnego zwyczaju – aby być wiernym temu, którego chleb i sól spożywał. Stąd te słowa naszego Pana: „Który macza zemną rękę w misie, ten mię wyda”.

Jezus jednak oświadczył, że Jego śmierć nie nastąpiła z powodu zwycięstwa Jego zdrajcy i wrogów, lecz że wszystko stało się zgodnie z tym, co było o Nim napisane przez proroków. Nie należy również rozumieć, że Judasz wypełniał tylko proroctwo, nie mając dobrowolnego udziału ani osobistej odpowiedzialności w całej tej sprawie. Takiej myśli zaprzeczają słowa Jezusa: „Biada człowiekowi temu, przez którego Syn człowieczy wydany bywa! Dobrze by mu było, by się był nie narodził ten człowiek”. Mniemamy, iż słowa te dowodzą, że Judasz miał już swój dział w wielkim dziele pojednania, ponieważ miał zupełną sposobność dojścia do jasnej znajomości Prawdy i ponosił proporcjonalną do tego odpowiedzialność. Jego grzech był widocznie grzechem na śmierć – śmierć wtórą. Toteż, pominąwszy możliwość jakiejkolwiek przyszłej egzystencji dla Judasza, rozumiemy, że jego życie było bezużyteczne, zmarnowane i że jego radości nie zrównoważyły jego smutków i zgryzot, szczególnie gdy do tych ostatnich dodamy jeszcze jego późniejszą rozpacz i samobójstwo.

„Jedzcie, to jest ciało moje”

Po spożyciu baranka z gorzkimi ziołami i przaśnikami Jezus ustanowił Pamiątkową Wieczerzę, która dla Jego naśladowców, zgodnie z Jego poleceniem, zajęła miejsce żydowskiej wieczerzy z baranka. Była to nowa rzecz i apostołowie z zainteresowaniem słuchali słów Pana, gdy pobłogosławiwszy przaśny chleb, złamał go i podając części tegoż uczniom, rzekł: „Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje”. Co On chciał przez to powiedzieć? Podczas tych trzech lat znajdowania się w Jego towarzystwie uczniowie zauważyli, iż Jezus wiele mówił w przypowieściach i w niejasnych zdaniach. Przy pewnej okazji słyszeli, jak oświadczył, iż był chlebem, który zstąpił z nieba i że kto ten chleb będzie jeść, będzie żyć wiecznie. Teraz podawał im kawałek przaśnego chleba i mówił: „To jest ciało moje”. Niezawodnie zrozumieli oni, że ten chleb ma im przedstawiać, czyli symbolizować Jego ciało, ponieważ przy tej samej okazji Pan dodał, że odtąd mają to czynić na Jego pamiątkę – odtąd mają wspominać na Niego jako na zabitego Baranka, a przaśny chleb ma im przedstawiać Jego ciało i mają go spożywać zamiast literalnego baranka, jak czynili to poprzednio.

Jezus nie mógł mieć na myśli, jak wierzą katolicy, a także niektórzy protestanci, że chleb przemienił się w Jego rzeczywiste ciało, ponieważ wciąż miał On jeszcze swoje ciało – został zabity dopiero około piętnastu godzin później. Toteż wszelkie argumenty twierdzące, że chleb przemienił się w ciało, są niedorzeczne. Gdy Jezus mówił: „To jest ciało moje”, była to tak samo obrazowa mowa, jak wówczas, gdy mówił: „Jam jest winna macica”, „Jamci jest drzwiami”, „Jam jest on dobry pasterz”, „Jamci jest ta droga i prawda i żywot” itp. Właściwe znaczenie słów Pańskich jest tu widoczne, był On przedstawiony w tych wszystkich ilustracjach. W przypadku, który mamy pod rozwagą, chleb miał przedstawiać Jego ciało, tak dla Jego apostołów, jak i dla wszystkich naśladowców przez cały Wiek Ewangelii.

Tak jak chleb przedstawia pożywienie (jest sprawdzone, że pszenica zawiera w sobie wszystkie pożywne elementy we właściwych proporcjach), tak nauką tego symbolu jest to, że kto chce mieć życie, jakie Chrystus ma do dania, musi przyjąć takowe w rezultacie Jego ofiary. On umarł, abyśmy my mogli żyć. Prawa i przywileje, które On dobrowolnie złożył, mogą być jedzone, przyswajane przez wszystkich, którzy wierzą w Niego, przyjmują Go i Jego instrukcje. Tacy są poczytani jako mający przypisaną doskonałość ludzkiej natury z wszystkimi jej prawami i przywilejami straconymi w Adamie, a odkupionymi przez Chrystusa. Żaden nie może mieć wiecznego żywota inaczej jak tylko przez jedzenie tego chleba z nieba. Stosuje się to nie tylko do wierzących obecnego Wieku, ale także do tych w Wieku przyszłym. Wszyscy muszą uznać, że ich przywileje i prawa do życia są im dane tylko przez Jego ofiarę. Inaczej mówiąc, chleb przedstawiający ciało naszego Pana, uczy nas o naszym usprawiedliwieniu przez uznanie Jego ofiary.

„Pijcie z tego wszyscy”

Następnie nasz Pan wziął kielich z napojem z winnego krzewu. Nie mamy powiedziane, że to było wino, dlatego pozostaje kwestią dyskusyjną czy napój był sfermentowany, czy niesfermentowany, a wobec różnych okoliczności naszych czasów i wymagań Słowa Bożego, możemy rozumieć, że niesfermentowany sok z winogron lub z rodzynek wypełniłby warunki tego zalecenia. Ponieważ zawartość tego kielicha nigdy nie jest nazwana winem, a tylko kielichem lub napojem z winnego krzewu, dlatego pomiędzy naśladowcami Pana nie powinno być w tej sprawie żadnej dysputy. Każdy ma wolność użyć takiego napoju z winnego krzewu, jaki dyktuje mu jego sumienie. Co do nas, to wolimy niesfermentowany, jako płyn mniej szkodliwy dla rozbudzenia w kimkolwiek pożądliwości do pijaństwa.

W związku z kielichem Pan powiedział: „To jest krew moja, testamentu, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów” (dwa najstarsze manuskrypty Nowego Testamentu, tj. synaicki i watykański, omijają słowo „nowego”). To prawda, że Nowy Testament, czyli Nowe Przymierze, musi być zapieczętowane krwią Chrystusową, zanim będzie mogło stać się czynne. Nie stanie się ono czynne szybciej niż w Tysiącleciu. Było jednak jeszcze inne przymierze – stare, które było fundamentem wszystkich innych przymierzy – mianowicie Przymierze Abrahamowe i ono zostało zapieczętowane śmiercią naszego Pana. Zostało to przedstawione w obrazowym zmartwychwstaniu Izaaka. Apostoł zapewnia, że Izaak przedstawiał Pana naszego Jezusa Chrystusa, a także dodaje: „My tedy bracia! Tak jako Izaak jesteśmy dziatkami obietnicy”, czyli przysięgą związanego przymierza – Gal. 4:28.

Stosując tedy te słowa naszego Pana do przymierza Abrahamowego, które On zapieczętował, czyli uczynił pewnym, widzimy, że właśnie przez swoją śmierć Jezus stał się dziedzicem tego przymierza i wszelkich jego chwalebnych zarządzeń ku błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi. Z tego punktu zapatrywania możemy także zauważyć szczególne znaczenie i siłę słów Jezusowych skierowanych do Jego naśladowców: Jest to mój kielich, pijcie z tego wszyscy. To zaproszenie do picia Pańskiego kielicha oznacza zaproszenie Kościoła do uczestniczenia z Panem w Jego kielichu cierpień i śmierci – do złożenia ich życia z Nim, aby także mogli mieć z Nim udział w chwale w przyszłym Królestwie, które będzie Boskim przewodem ku wypełnieniu obietnicy danej Abrahamowi, czyli błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi.

Chociaż jedzenie tego chleba i uczestniczenie w usprawiedliwieniu zapewnionym śmiercią naszego Pana oraz uznanie tejże ofiary będzie wymagane od wszystkich ludzi, jeśli będą chcieli skorzystać z błogosławieństw restytucyjnych kupionych ofiarą naszego Pana, to jednak kielich nie jest dla wszystkich, ale tylko dla Kościoła, tylko dla poświęconych Wieku Ewangelii. „Pijcie z tego wszyscy” – nie tylko pijcie z tego wy wszyscy, ale wypijcie wszystko – nic nie zostawiając. Nie będzie cierpień Chrystusowych w przyszłym Wieku. Cierpienia dla sprawiedliwości nie będą już wtedy znane światu – tylko czyniący zło będą wówczas cierpieć. Teraz jest ten czas, w którym ci, którzy żyją pobożnie, są prześladowani i w którym naśladowcy Pana, chcący być uznani za wiernych i godnych uczestnictwa w Jego Królestwie i chwale, muszą pić Jego kielich. Dlatego Jezus połączył te dwie myśli, gdy powiedział: „Jeżeli nie będziecie jedli ciała Syna człowieczego, i pili krwi Jego, nie macie żywota w sobie” (Jan 6:53). Ci, którzy jako uczniowie Pana poświęcają się w obecnym czasie, aby kroczyć Jego śladem, muszą nie tylko uczestniczyć w usprawiedliwieniu z wiary, lecz muszą także uczestniczyć w kielichu przez ofiarę, jeśli chcą osiągnąć żywot wieczny obiecany wybranym, którzy teraz wyrzekają się wszystkiego, aby tylko być Pańskimi uczniami.

Nowe wino w Królestwie

W oświadczeniu: „Nie będę pił odtąd z tego rodzaju winnej macicy, aż do dnia onego, gdy go będę pił z wami nowy w królestwie Ojca mego”, nasz Pan wyraził myśl o nowym winie (w znaczeniu alegorycznym) w innych warunkach, w przyszłości. W ten sposób umacniał w umysłach uczniów to, o czym mówił im przez kilka poprzednich tygodni, mianowicie że nie miał ustanowić swego Królestwa zaraz, ale że miał cierpieć, być ukrzyżowany i że oni także muszą spodziewać się cierpieć z Nim. W przyszłości zaś, gdy Jego Królestwo będzie ustanowione, a On sam będzie w chwale, Jego uczniowie znajdą się z Nim na stolicy. Myśli te były w ich umysłach utwierdzone przez tę lekcję.

Kielich obecnego czasu miał przypominać im gniecenie winogron, wyciskany z nich sok, a także krew ich Mistrza, wylane, ofiarowane życie, jak również ich życie ofiarowane z Nim w Jego służbie, w Jego sprawie. Cierpienia obecnego czasu są związane z przyszłą chwałą w tym sensie, że wszyscy, którzy piją obecny kielich cierpień, poniżenia i śmierci, będą również uczestniczyć w Jego kielichu radości, chwały i czci w Królestwie. Ta sama myśl powinna być i w naszych umysłach, i tak jak pomagała apostołom, tak będzie pomagać i nam w spoglądaniu w przyszłość na to Królestwo, kiedy to czasy cierpienia dla imienia Chrystusowego ustaną, a nastąpi chwała, wynikiem czego będzie błogosławienie wszystkich rodzajów ziemi.

Nasz Pan utożsamił swoje Królestwo ze swoim wtórym przyjściem i w żaden sposób nie dał uczniom do zrozumienia, że to nowe wino będą pić przy zesłaniu ducha świętego, przy zburzeniu Jerozolimy lub w jakimś innym okresie. Nie mieli spodziewać się tego szybciej, jak w czasie, o którym Pan Jezus wspomniał w modlitwie, jakiej ich nauczył, mówiąc: „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja, jako w niebie tak i na ziemi”.

Podobna myśl powinna być również w naszych umysłach. Oczekując Królestwa, oczekujemy na wtóre przyjście naszego Pana, a następnie na ustanowienie tego Królestwa, to znaczy na przemianę w zmartwychwstaniu, na uwielbienie wiernych, którzy mają być z Panem i uczestniczyć w Jego chwale. Nic dziwnego, że apostoł oświadcza, iż „ktokolwiek ma tę nadzieję w nim, oczyszcza się, jako i on czysty jest” (1 Jana 3:3). Ten, który ma tę nadzieję picia nowego wina w Królestwie, uczestniczenia z Panem w chwale, czci i w wielkiej sposobności podnoszenia świata w przyszłym Wieku, będzie przyjmował lekko, a nawet z radością wszelkie cierpienia, próby i ofiary obecnego czasu – o tak, taki będzie z radością cierpiał z Panem, aby tylko mógł być z Nim uwielbiony.

„Na odpuszczenie grzechów”

O ile to rozumiemy, wszelkie nauki ludzkie, mówiące, że Bóg odpuszcza grzechy bez wymierzenia komukolwiek za nie kary, są daremne. Daremne jest twierdzenie, że Chrystus nie był okupem za grzeszników, że nie było konieczne, aby On umarł, Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby mógł nas przywieść do harmonii z Bogiem – aby Bóg mógł być sprawiedliwym, a jednak usprawiedliwiającym grzeszników. Daremnym jest także twierdzenie, iż dostateczne było, aby Jezus był wielkim Nauczycielem, przez którego słowa świat może być zbawiony. Nasze twierdzenie jest zgodne z oświadczeniem naszego Pana tu i w innych miejscach, a także z oświadczeniami apostołów, że konieczne było, aby Chrystus umarł za nasze grzechy, że nasze grzechy nigdy nie mogłyby być odpuszczone przez Boską sprawiedliwość, gdyby nie Boże zarządzenie, przez które Jezus zapłacił naszą karę. Dlatego ta myśl, że Jezus w rzeczywistości wylał swoją krew na odpuszczenie grzechów za wielu, jest dla nas najświętszą i najdroższą myślą. Cudną jest także dla nas myśl, że mamy przywilej być tak blisko złączeni z Nim, że jesteśmy członkami Jego Ciała, że nasze małe ofiary, przykryte Jego zasługą, są w oczach Bożych uznawane za część onej wielkiej ofiary za grzech świata i że jako uczestnicy cierpień Chrystusowych mamy dozwolone pić z Jego kielicha oraz być ochrzczeni w Jego chrzest śmierci.

Daremne jest również to, co mówią ewolucjoniści i wyżsi krytycy, że człowiek nie odpadł od wyobrażenia Bożego i nie popadł w grzech i śmierć, ale raczej wznosił się stopniowo ze stanu zwierzęcego do tego, w jakim jest teraz. My w to nie wierzymy. Trzymamy się raczej mocno natchnionego świadectwa Słowa Bożego, że nastąpił upadek i że z tego powodu zachodziła konieczność dzieła odkupienia, że Chrystus był tym zaszczycony sługą Bożym, który otrzymał przywilej i autorytet, aby dokonać pojednania za grzechy całego świata, że rozpoczął to dzieło pojednania ofiarowaniem samego siebie, że sprawował je przez cały Wiek Ewangelii ofiarowując członków swego Ciała i że wnet dokona tego dzieła, gdy wraz z uwielbionym Kościołem będzie w Tysiącleciu udzielał światu błogosławieństw tegoż dzieła odkupienia, sprawiając, aby wszyscy poznali miłość Bożą, jej niezmierzoną wysokość, głębokość, szerokość i długość. Tak, to wszystko zostanie dokonane przez Tego, który nas umiłował i kupił nas swoją drogocenną krwią!

„Na pamiątkę moją”

Apostoł Paweł, mówiąc o Ostatniej Wieczerzy, zaznacza, że Pan miał także powiedzieć: „To czyńcie na pamiątkę moją”, po czym dodaje: „Ilekroć byście jedli ten chleb i ten kielich byście pili, śmierć Pańską opowiadajcie, ażby przyszedł” (1 Kor.11:24-26). Myślą powyższego jest, że mamy obchodzić tę wielką Pamiątkę, aż przyjdzie czas picia nowego wina w Królestwie, czas radości, chwały i czci, w których będziemy uczestniczyć z Tym, który nas umiłował i kupił. Apostoł widocznie nie miał na myśli, iż mamy to czynić tylko do parousi, czyli do obecności Pana w celu zbierania swych sług i nagradzania ich, ale raczej aż do czasu, gdy wszyscy będą zebrani i gdy w ten sposób klasa Królestwa zostanie uzupełniona i uwielbiona.

Ten sam apostoł, w tym samym liście (1 Kor. 10:16,17, 12:12), uwydatnia myśl łączności i jedności Kościoła, poszczególnych członków jednych z drugimi i z Panem. Oświadcza on: „Chleb, który łamiemy, izali nie jest społecznością ciała [w Ciele] Chrystusowego? Czyż nie jesteśmy częściami jednego chleba, złamani z Panem? „Albowiem jednym chlebem, jednym ciałem wiele nas jest; bo wszyscy chleba jednego jesteśmy uczestnikami” i znowu dodaje: „Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością [uczestnictwem] krwi Chrystusowej?”. Pewną jest więc myśl, że z Boskiego punktu widzenia jest to jeden wielki Mesjasz – Jezus wybrany, jako Głowa i wybrane członki Jego Ciała. Ci stanowią ten jeden chleb, z Boskiego punktu zapatrywania, chleb ku wiecznemu żywotowi dla świata. Aby w taki sposób wypełnić ten obraz, każdy z nich i wszyscy muszą być złamani, każdy i wszyscy muszą mieć udział w kielichu cierpień Chrystusowych i w Jego śmierci, zanim wejdą do chwały. A nowa dyspensacja, nowy dzień – dzień błogosławieństwa zamiast przekleństwa, dzień restytucji zamiast umierania, dzień podnoszenia zamiast upadania, na ile tyczy się to świata – nie nadejdzie prędzej, aż cierpienia Chrystusowe zostaną dokonane.

Watch Tower 1906-334
Straż 1934 str. 35-38

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

„Albowiem jam wziął od Pana, com też wam podał, iż Pan Jezus tej nocy, której był wydan, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie; to jest ciało moje, które za was bywa łamane; to czyńcie na pamiątkę moją. Także i kielich, gdy było po wieczerzy mówiąc: Ten kielich jest nowy testament we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem ilekroć byście jedli ten chleb i ten kielich byście pili, śmierć Pańską opowiadajcie, ażby przyszedł” – 1 Kor. 11:23-26 (BGd).

Taki prosty jest opis ustanowienia wieczerzy Pańskiej, jak podał apostoł Paweł. Gdy zbliża się pora Wielkanocy, wspominamy te słowa: „To czyńcie na pamiątkę moją”. Stosując się do Pańskiego polecenia, obchodzić będziemy tę Pamiątkę przez powtórzenie tej prostej, a jednocześnie jakże wymownej ceremonii ustanowionej przez samego Pana.

W bieżącym roku 2002 rocznica śmierci naszego Pana, jako pozafiguralnego Baranka Wielkanocnego, przypada na środę 27 marca – według kalendarza żydowskiego będzie to dzień 14 miesiąca Nisan – pierwszego miesiąca roku. Zatem wtorek 26 marca będzie rocznicą Pańskiej Wieczerzy, ustanowionej na pamiątkę Jego śmierci – jako pozafiguralnego Baranka – Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata.

Starajmy się w ten wieczór naśladować naszego Pana, gdziekolwiek się znajdujemy – w większych lub mniejszych gromadkach, a nawet w osamotnieniu – będąc w społeczności serca z Panem i współczłonkami tego jednego Ciała, rozproszonymi po całym świecie.

Będziemy obchodzić Pamiątkę śmierci naszego Pana w czasie szczególnych wydarzeń końca tego Wieku Ewangelii, świadczących o zbliżającym się czasie końca wyboru Kościoła, a także bliskim już uwolnieniu ludu Bożego z ciężkiej i długiej niewoli grzechu i śmierci.

Dlaczego Pan Jezus zalecił obchodzić Pamiątkę swojej śmierci – wydarzenia tragicznego i smutnego, a nie na przykład rocznicę urodzenia, chrztu, uroczystego wjazdu do Jerozolimy lub zmartwychwstania? Ludzie doznający w swym życiu więcej różnych cierpień i nieszczęść niż radości wolą raczej upamiętniać chwile radosne, zaszczytne. Zapewne Pan Jezus uczynił tak a nie inaczej, ponieważ uważał, że spośród wielu ważnych wydarzeń Jego pierwszej obecności, śmierć była najważniejsza, stając się fundamentem ludzkiego odkupienia i osią Boskiego planu zbawienia; Mistrz chciał, aby Jego naśladowcy często to sobie uświadamiali. Gdyby to nie zostało wyraźnie zalecone, to bardzo możliwe, że Pamiątka śmierci Zbawiciela stałaby się z czasem mniej ważna. Widzimy to na przykład w kościele katolickim, gdzie rocznice narodzenia i zmartwychwstania Jezusa są uroczystymi świętami, natomiast rocznica śmierci, choć ceremonialnie obchodzona w świątyniach, nie jest dniem świętem, lecz normalnym dniem pracy.

W jaki sposób obchodzono dzień pamiątki śmierci Pana w pierwotnym kościele?

Apostoł Paweł napisał: „A tak obchodźmy święto”, z czego można wywnioskować, że był to dla nich dzień szczególny i świąteczny (1 Kor. 5:8).

Dlaczego śmierć Pana Jezusa była konieczna dla odkupienia rodzaju ludzkiego?

Pismo Święte informuje, że „gruntem stolicy Bożej jest sprawiedliwość” (Psalm 97:2). Ponieważ miłość Boża oparta jest na sprawiedliwości, a przestępstwo Adama było świadome i dobrowolne, to jego wina i kara śmierci mogły być zgładzone tylko w ten sposób, że podobnie doskonały, lecz niewinny człowiek umrze zamiast niego – przyjmie jego wyrok śmierci na siebie – i to właśnie uczynił Pan Jezus: „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił (ofiarą za grzech), abyśmy się my stali sprawiedliwością Bożą w nim” – 2 Kor. 5:21.

Już od upadku naszych pierwotnych rodziców śmierć Pana była obrazowo pokazywana np. w skórzanym odzieniu danym im przez Boga (aby mieć skórę, trzeba było zabić stworzenie), w ofiarowaniu Izaaka przez Abrahama (Izaak zastąpiony przez barana), w śmierci baranka wielkanocnego, w różnych krwawych ofiarach zakonnych, została również proroczo zapowiedziana w proroctwach i psalmach. Śmierć Pana była też głównym tematem kazań apostołów, o czym czytamy w 1 Kor. 2:2: „Nie osądziłem za rzecz potrzebną co inszego umieć między wami, tylko Jezusa Chrystusa i to onego ukrzyżowanego”.

Ofiara Pana Jezusa rozpoczęła się, gdy osiągnął On wiek męskiej dojrzałości w trzydziestym roku życia i został ochrzczony przez Jana Chrzciciela w rzece Jordan, co symbolizowało Jego poświęcenie na śmierć w czynieniu woli Ojca Niebieskiego. Ofiara tam rozpoczęta była wiernie sprawowana do ostatniej chwili na krzyżu i była dokonywana w dwoisty sposób: przez łamanie Jego ciała i picie kielicha.

Urodzony pod zakonem Pan Jezus był w stanie doskonale go zachować, a jak wiadomo, za jego zachowanie były obiecane różne ziemskie błogosławieństwa (5 Mojż. 28:1-13). Nasz Pan przez trzy i pół roku swej misji udowadniał, że zachowywał zakon (Jan 8:46) i był godny tych błogosławieństw, a zarazem wyrzekał się prawa do nich, bo taka była wola Boża. Wyrzekał się swojej doskonałej ludzkiej woli i poddawał ją pod wolę Bożą (Jan 5:30).

Pan Jezus wydawał swoje życie opowiadając Ewangelię po całej ówczesnej Palestynie, a czynił to podróżując pieszo i nie mając własnego domu dla odpoczynku. Swoją żywotnością uzdrawiał z różnych chorób setki, jeśli nie tysiące ludzi. Często był oblegany przez tłumy i na skutek tego zmęczony i utrudzony.

Przez cały ten czas często pił też kielich, jak to powiedział do swoich uczniów: „Izali możecie pić kielich, który ja piję?”; „kielich mi Ojciec nalewa” (Mar. 10:38; Jan 18:11).

Jego kielichem były różne prześladowania, posądzenia, przekręcanie Jego pobudek, czynów i słów. Nikt z nas nie potrafi w zupełności zrozumieć i ocenić gorzkości kielicha naszego Pana, gdyż nikt z nas nie jest tak niewinny, uczuciowy, dobroczynny. Nikt też nie spotkał się z taką nienawiścią, zazdrością – widoczną i niewidoczną – ukrytą w sercu, ale dla naszego Pana poznaną i widoczną, gdyż „on nie potrzebował, aby mu kto dawał świadectwo o człowieku, albowiem on wiedział, co było w człowieku” – Jan 2:25.

Najtrudniejszy i najbardziej gorzki okazał się kielich przy końcu Jego życia, kiedy Go osądzono jako oszusta i bluźniercę. Pan Jezus wiedział, że miał umrzeć, że śmierć Jego była konieczna, ale w Ogrójcu przed Jego oczyma wyobraźni pojawiła się wizja haniebnej egzekucji – jako bluźniercy, zbrodniarza i gwałciciela Boskiego zakonu. Czy było możliwe, by choć w małym szczególe przywłaszczył sobie cześć należącą Ojcu? Czy w jakimkolwiek stopniu – choćby tylko w myśli, uchylił się od zupełnego posłuszeństwa? Czy ukrzyżowanie Go jako zbrodniarza nie oznaczało utraty Boskiej łaski? Czy ten kielich nie mógł być odjęty? To były najtrudniejsze chwile dla Pana, ale z jakim zaufaniem i poddaniem zakończył swoją prośbę: „Ojcze mój, jeżeli nie może mnie ten kielich minąć, tylko, abym go pił, to niech stanie się wola twoja”. Następnie pocieszył Go anioł i zapewnił, że był wiernym do końca i nie zostanie na zawsze w śmierci, ale trzeciego dnia chwalebnie zmartwychwstanie.

ZNACZENIE PAMIĄTKI

„Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łamiemy, izali nie jest społecznością ciała Chrystusowego? Albowiem jednym chlebem wielu nas jest, bo wszyscy jednego chleba jesteśmy uczestnikami” – 1 Kor. 10:16-17.

W tytułowym tekście apostoł Paweł przedstawia sposób ustanowienia Pamiątki, w powyższych zaś słowach wyjaśnia dodatkowe znaczenie symboli chleba i kielicha.

Przaśny, czyli bez kwasu chleb przedstawia usprawiedliwionych, poświęconych Wieku Ewangelii, którzy mają udział w ofierze Pana i podobnie jak On mogą oddawać swoje życie w służbie dla innych, a także jak On cierpieć. Stanowią oni społeczność – nie tylko łączność na zebraniach, konwencjach, ale społeczność serca, społeczność w służbie, cierpieniach, jak i radościach.

Właściwe zrozumienie naszego ofiarowania jest sprawą bardzo ważną, gdyż ofiarowanie jest warunkiem przyjęcia przez Boga i spłodzenia z ducha świętego. Może niektórzy z wierzących poświęcenie rozumieją tak, że to jest śmierć dla grzechu i prowadzenie moralnego życia, lecz tacy nie mogą być spłodzeni z ducha świętego; spłodzenia mogą dostąpić tylko tacy, których poświęcenie było nie tylko śmiercią grzechowi, ale też ofiarowaniem usprawiedliwionej ludzkiej natury. Dotyczy to wszystkiego, czym obecnie jesteśmy i co posiadamy – a więc ziemskich praw, różnych przywilejów, talentów, posiadłości; wyrzekamy się czegoś także poprzez wiarę. Wiarą uznajemy, że Bóg uczynił zarządzenie, aby w Tysiącleciu ludzkość dostąpiła przywileju restytucji – możliwości osiągnięcia ludzkiej doskonałości i przywilejów raju, a my wiarą wyrzekamy się tych przywilejów w obecnym czasie po to, żeby mieć udział w niebieskim powołaniu do duchowej natury. W pewnej przypowieści Pan Jezus uwydatnił tę myśl mówiąc, że „królestwo niebieskie jest podobne człowiekowi szukającemu pięknych pereł, który znalazłszy jedną perłę bardzo kosztowną (wysokie powołanie) sprzedał wszystko, co miał i kupił oną perłę” – Mat. 13:45-46. Ze Starego Testamentu dowiadujemy się, że kapłani nie mieli działu w ziemi. Umowy tej nie możemy zmienić, gdyż w tym wieku Bóg dał jedną nadzieję – niebieską nadzieję (Hebr. 3:1; Efez. 4:4).

Przaśny, łamany przez nas chleb w podrzędnym znaczeniu nie przedstawia więc łamania naszej grzesznej woli ciała, ale wyrzeczenie się dobrych, słusznych praw i przywilejów dla dobra innych, a szczególnie domowników wiary, a także dla własnego dobra jako nowego stworzenia. Każdy z poświęconych ma obowiązek i przywilej służyć innym w miarę swoich możliwości – tak w rzeczach cielesnych, jaki i duchowych. Taka służba wymaga czasu, energii, wiedzy, pieniędzy i naszym staraniem powinno być, aby nie tylko służyć tym, co nam zbywa z niezbędnych potrzeb, ale czynić to również kosztem ziemskiego, cielesnego człowieka.

Ziemski, cielesny, nie poświęcony Bogu człowiek może korzystać z różnych dobrych rzeczy, jak np. kina, teatru, filmów telewizyjnych, wczasów, wycieczek, czytania różnych powieści, ozdabiania się biżuterią itp., ale poświęcony, ofiarowany, nowe stworzenie, mając na uwadze swoje przymierze ofiary uczynione z Bogiem, a zarazem wzniosły cel przed sobą, to jest przygotowanie siebie oraz pomaganie współczłonkom do tysiącletniego wielkiego dzieła w Królestwie Bożym, będzie bardzo uważnie i starannie rozsądzać, czy to, z czego korzysta, pomoże do jego rozwoju jako nowego stworzenia, a także, czy będzie dobrym przykładem dla innych ofiarowanych.

Serce poświęcone Bogu znajdzie zawsze różne sposobności do służenia innym – czy to w formie powiększania znajomości biblijnej, pomocy fizycznej lub materialnej, odwiedzin, napisania listu czy nawet zatelefonowania – szczególnie do tych osamotnionych. Sprawa Pańska potrzebuje także ofiar pieniężnych – na wydawanie literatury, urządzanie większych zebrań, konwencji i innych form gościnności. I chociaż wiele braci i sióstr to nie są osoby zamożne, a niektórzy są nawet biedni, to jednak staraniem każdego powinno być, aby też z tego małego coś ofiarować i tym sposobem okazać wdzięczność i miłość Panu.

Nikt chyba nie jest biedniejszy od ewangelicznej wdowy, która do skarbonki świątynnej wrzuciła dwa ostatnie pieniążki, czyli całe swoje mienie, a przecież nie miała renty czy emerytury i mogła sobie pomyśleć, że bogacze już tam dużo wrzucili, więc moja ofiara jest już niepotrzebna i bez znaczenia. Ona jednak kierowała się wielką miłością do Boga i wiarą zdolną do takiego samozaparcia. Pan docenił jej ofiarność stwierdzeniem, że „ona więcej wrzuciła, jak ci wszyscy” (Łuk. 21:1) i zapewne jej wilka miłość i samozaparcie będą odpowiednio nagrodzone.

Mamy także przywilej pić kielich, to jest cierpieć ze strony innych dla sprawy Bożej. Nadal są aktualne słowa apostoła Pawła, który napisał, że „którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą” (2 Tym. 3:12), chyba że nasza pobożność stała się nominalna i nie będziemy godni prześladowania. Żyjemy w kraju, gdzie sprawa wyznania nie jest obojętna dla drugich i jeszcze można cierpieć dla Prawdy, jeżeli tej Prawdy nie będziemy się wstydzić w pracy, szkole i przy każdej nadarzającej się sposobności. Mamy też tej Prawdy bronić, gdy jest atakowana, a charakter Boży znieważany. Jeżeli bowiem będziemy tego kielicha unikać, to miniemy się z piciem przyszłego kielicha – nowego kielicha wiecznej radości i szczęścia.

Należy również pamiętać o tym, że nie tak ważne jest, jak dużo cierpimy, ale z jakiego powodu cierpimy i z jakim uczuciem. Czy cierpienia przyjmujemy ze spokojem, radośnie, uważając je za wielki przywilej?

Bardzo możliwe, że jak dla Pana końcowy kielich był najbardziej gorzki, tak i dla nas, jako ostatków Kościoła, mogą jeszcze przyjść przykre doświadczenia – może w niedalekiej przyszłości? Jak odważnymi okażemy się w naszej godzinie próby? Będzie to zależeć od tego, czy za przykładem Pana starać się będziemy o zupełne upewnienie się, czy mamy nad sobą Boskie uznanie. Przeto nie unikajmy getsemańskich chwil, a jeżeli Boska opatrzność dopuści na nas takowe, to wznośmy się z wołaniem i ze łzami do tego, który może nas zachować od śmierci przez chwalebne zmartwychwstanie. Miejmy także w pamięci, że mamy Orędownika i Pomocnika gotowego nas wzmocnić i pocieszyć.

Tak jak dla naszego Pana przyszła Ostatnia Wieczerza, tak i dla niektórych z nas ta obecna może być ostatnią. Dlatego starajmy się, aby tegoroczna Pamiątka nie była dla nas zwykłą ceremonią i nie stawiajmy też symbolu wyżej od rzeczywistości, ale niech będzie poważnym przeżyciem duchowym, zwiększoną oceną Pańskiej ofiary i odnowieniem naszego przymierza – i w takim duchu obchodźmy to święto.

Przed tobą On kroczył tą ścieżką krzyżową,
Przyjąwszy ból gwoździ ze zwieszoną głową.
On poznał odmęty cierpienia i smutku,
I braku ochłody skosztował też skutku.
Do dna wypił gorycz ze śmierci kielicha.
Do kropli ostatniej płynęła krew cicha.
Przed tobą – za ciebie, zwyciężył w tym boju,
Byś pić mógł i z chwały, i z światłości zdroju.

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

„Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie” – 1 Kor. 11:23-26 (NP).

Apostoł św. Paweł nie był uczniem Jezusa, gdy żył On na ziemi. Nie korzystał też – pisząc list do braci w Koryncie – z przekazów innych apostołów, ale to, co zapisał, było wynikiem szczególnego objawienia Pańskiego: „Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem”.

Było to więc posłannictwo zmartwychwstałego Pana, uwielbionego Chrystusa! Jakże wielką zatem wagę i moc winny mieć dla nas słowa apostolskie, i jakaż odpowiedzialność na nas spoczywa, jeśli chodzi o ich wyrozumienie i stosowanie w naszym chrześcijańskim życiu!

Zgodnie z tym objawieniem, św. Paweł przekazuje nam Pańskie polecenie, które winno wiązać wierzących Wieku Ewangelii: „To czyńcie na pamiątkę moją”. Wykonując to zalecenie mamy przywilej uczestnictwa w pamiątce ostatniej wieczerzy i wydarzeń, jakie wówczas, w wieczerniku, miały miejsce. Co więcej: realizacja Pańskiego zalecenia wywołuje skutek w postaci pośredniego zwiastowania Jego śmierci, co z kolei zmusza nas do refleksji na temat przyczyny i dzieła złożonego na Kalwarii okupu.

ŚMIERĆ PAŃSKĄ ZWIASTUJECIE

Co roku w porze Wielkanocy powracamy myślami do wydarzeń, jakie miały miejsce w Jerozolimie, blisko 2000 lat temu. I z pewnością za każdym razem szukamy odpowiedzi na to samo pytanie: Dlaczego? Dlaczego Jezus, jak uczy św. Paweł, „wyniszczył samego siebie, przyjąwszy kształt niewolnika, stawszy się podobny ludziom; i postawą znaleziony jako człowiek, sam się poniżył, będąc posłusznym aż do śmierci, a to śmierci krzyżowej” – Filip. 2:7-8 (BGd)? Wstępną odpowiedź odnajdujemy w słowach tego samego apostoła, zapisanych w dwóch listach:

• Rzym. 3:25-26 (BGd): „Którego Bóg wystawił ubłaganiem [hilasterion, nie hilasmos] przez wiarę we krwi Jego, ku okazaniu sprawiedliwości swojej przez odpuszczenie przedtem popełnionych grzechów w cierpliwości Bożej, ku okazaniu sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, na to, aby on był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który jest z wiary Jezusowej”.

• Hebr. 9:26 (NP): „(…) ale obecnie objawił się On jeden raz u schyłku wieków dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego siebie”.

Uzupełnieniem tego świadectwa są słowa naszego Pana odnotowane min. przez ewangelistę św. Mateusza: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył i aby dał duszę [psyche] swą na okup za wielu – Mat. 20:28 (BGd).

„A zatem, jak przez upadek jednego człowieka [Adama] przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego [Jezusa] przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi” – Rzym. 5:18. Tym, który zgrzeszył, był Adam. To on okazał się nieposłusznym wobec Boga, a przestępując prawo Boże, ściągnął na siebie wyrok Boskiej sprawiedliwości, czyli śmierć. Opis tego wydarzenia odnajdujemy w 1 Księdze Mojżeszowej, w trzecim rozdziale. Więcej: ze słów apostoła św. Pawła odnotowanych w 1 Tym. 2:14 wnosimy, że był to czyn świadomy – „nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta”.

Powstaje pytanie, czy Adam wiedział, jaki będzie skutek nieposłuszeństwa? Odpowiadamy: tak. Wskazuje na to treść zapisu 1 Mojż. 2:17, gdzie czytamy: „(…) ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz, na pewno umrzesz”. Możemy w tym miejscu tylko dodać, że była to znajomość teoretyczna, wyznaczona jedynie Boskim zarządzeniem. Doświadczenie skutków nieposłuszeństwa przyszło później, gdy w codziennym życiu Adama i jego potomstwa wypełniały się słowa Boskiego wyroku: „Ponieważ usłuchałeś głosu żony swojej i jadłeś z drzewa, z którego ci zabroniłem, mówiąc: Nie wolno ci jeść z niego, przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym. W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz”.

Powstaje kolejne pytanie: Czy Adam musiał umrzeć? Czy Bóg nie mógł zamierzyć innej kary, mniej dotkliwej w swych skutkach dla człowieka? I znowu odpowiadamy: Tak, Adam musiał umrzeć, gdyż tego wymagała zasada Boskiej sprawiedliwości, która – obok prawa – jest podstawą Jego tronu (Psalm 89:15). Zasadę tę Bóg włożył w usta proroka Ezechiela, który pisał przed wiekami: „Oto dusze wszystkie moje są, jako dusza ojcowska, tak i dusza synowska moje są; dusza, która grzeszy, ta umrze”. Potwierdził ją później św. Paweł apostoł w Liście do Rzymian 6:23: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć”.

Adam przestąpił prawo Boże, zgrzeszył – a czyniąc to, popadł pod wyrok śmierci. Pismo św. poucza dalej, że „w Adamie wszyscy umierają”, co oznacza, że konsekwencje przestępstwa Adama i wynikającej stąd kary objęły całą ludzkość. Psalmista Pański w związku z tym tak pisze: „Oto urodziłem się w przewinieniu, w grzechu poczęła mnie matka moja” – Psalm 51:7. Ta surowa kara, klątwa śmierci, aż dotąd zbiera swe obfite żniwo. Choroby, ból i cierpienia są jej wymownym owocem, świadectwem sprawiedliwego gniewu Bożego trwającego nad ziemią z górą 6000 lat; gniewu, który dosięgnął każdego człowieka, albowiem „nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10).

Czyż zatem nie ma żadnej nadziei? Żadną miarą. Albowiem pisze św. Paweł: „A zatem, jak przez upadek jednego człowieka [Adama] przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego [Jezusa] przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi” – Rzym. 5:18 oraz „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” – 1 Kor. 15:22.

I oto teraz, w świetle tego, co dotychczas powiedzieliśmy, staje się jasne i zrozumiałe, dlaczego Jezus wydał swą duszę: dlaczego oddał swe życie i złożył w ofierze swoje człowieczeństwo. Zasada Boskiej sprawiedliwości jest bowiem stała i niezmienna: „życie za życie, oko za oko, ząb za ząb” (5 Mojż. 19:21). Doskonały człowiek – Adam – zgrzeszył i popadł pod wyrok śmierci. Aby mógł zostać przywrócony życiu poprzez zmartwychwstanie [anastasis], w ręce Boskiej sprawiedliwości musiała zostać złożona równoważna cena: doskonałe życie innego człowieka, nie zwierzęcia, anioła lub istoty innej natury niż ludzka. Dlatego też o naszym Panu, Jezusie Chrystusie jest powiedziane: „Bo przecież ujmuje się nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby móc zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu” – Hebr. 2:16-17 i dalej: „Jest bowiem rzeczą niemożliwą, by krew wołów i kozlów mogła gładzić grzechy; toteż przychodząc na świat mówi: nie chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił – Hebr. 10:4-5.

TO CZYŃCIE NA PAMIĄTKĘ MOJĄ

Zgodnie z biblijnym świadectwem, Jezus złożył swą duszę na okup za wielu. Czy jest to wszystko, o czym winniśmy pamiętać, wspominając wydarzenia sprzed 2000 lat? Z pewnością nie. Wciąż bowiem są żywe słowa Pańskiego zalecenia: „To czyńcie na pamiątkę moją”. I słowa św. Pawła apostoła: „Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej” – 1 Kor. 11:23-26.

Po spożyciu z apostołami wieczerzy paschalnej, Jezus ustanowił rzecz nową: pamiątkę dokonanej na Golgocie rzeczywistości, nie obrazu, jakim był ceremoniał święta żydowskiej Paschy. Nie była to więc nowa figura, nowy obraz. Z opisu Ostatniej Wieczerzy wnosimy, że nasz Pan uczynił to w oparciu o symbolikę przaśnego, złamanego chleba i wina.

TO JEST CIAŁO MOJE

Ewangelista św. Mateusz, uczestnik Ostatniej Wieczerzy, zapisał: „A gdy oni jedli, wziął Jezus chleb i pobłogosławił, łamał i dawał uczniom, i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje” – Mat. 26:26.

Rozumiemy, że przaśny chleb jest symbolem Pańskiego ciała, Jego doskonałego człowieczeństwa, które Jezus ofiarował dla dobra ludzkości; tego ciała, o którym pisał psalmista Pański: „Nie chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił” – Psalm 40:7.

Użyty podczas Ostatniej Wieczerzy chleb był przaśny, bez domieszki kwasu. Kwas w symbolice biblijnej jest symbolem grzechu, rozkładu i śmierci, które niszczą rodzaj ludzki. Symbol przaśnego chleba uczy zatem, że nasz Pan był wolny od grzechu, był Barankiem bez zmazy, święty, niewinny i nieskalany. Potwierdza to św. Paweł apostoł, który w zapisach listu do Hebrajczyków naucza, iż „nie mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, za wyjątkiem grzechu” – Hebr. 4:15; „takiego to przystało nam mieć arcykapłana, świętego, niewinnego, nieskalanego, odłączonego od grzeszników” – Hebr. 7:26.

Chleb został złamany, co wskazuje, że ofiarowane człowieczeństwo, doskonała ludzka natura nie miała być w zmartwychwstaniu wzięta z powrotem (przypomnijmy, że w przeciwieństwie, w osobie naszego Pana wypełniło się inne Pismo mówiące, że „kość jego nie będzie złamana”, co było proroczą zapowiedzią uznania przez Boga misji Jezusa – i w konsekwencji, przywrócenia Go życiu, choć nie w naturze ludzkiej). W przeciwnym bowiem razie dzieło okupu zostałoby zniweczone, pozbawione wszelkiej wartości. Stąd pisał św. Piotr apostoł: „Gdyż Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was przywieść do Boga. W ciele wprawdzie poniósł śmierć, lecz w duchu został przywrócony życiu” – 1 Piotra 3:18.

Uwaga: jako uzupełnienie warto zauważyć, że symbol chleba (Pańskiego ciała), użyty w wieczerniku, nie jest równoznaczny z symbolem chleba żywota (duszy) w zapisach Ew. Jana, rozdział 6. Zagadnienie to nie jest tematem naszych rozważań, dość że powiemy, iż chleb żywota – swego Syna – zesłał sam Ojciec niebieski (Jan 3:16-17, 6:32), podczas gdy chleb – swoje ciało, dobrowolnie wydał nasz Pan, Jezus Chrystus (Jan 6:51). Różnicę tę zauważymy, o ile uwzględnimy, czym jest dusza z biblijnego punktu widzenia.

TO JEST KREW MOJA

W relacji ewangelisty św. Mateusza czytamy dalej, że Jezus „Potem wziął kielich i podziękował, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy; albowiem to jest krew moja nowego przymierza, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów” – Mat. 26:27-28.

Według słów naszego Pana, wino jest symbolem Jego krwi, krwi przelanej, która z kolei wskazuje na ofiarowane w śmierci na krzyżu życie Jezusa. Czytając uważnie zapis ewangelisty (a także w uzupełnieniu: przekaz św. Pawła w 1 Kor. 11:25), nie sposób nie zauważyć, że nasz Pan wskazuje na dwa odrębne aspekty stanowionej symboliki wina:

a) po pierwsze, wino to symbol Pańskiej krwi, „która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów”. Jezus używa tu słów za wielu, co w zestawieniu z zapisami Ew. Mat. 20:28 („Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył, i aby dał duszę swą na okup za wielu”) oraz 1 Tym. 2:6 („który siebie samego złożył jako okup za wszystkich”) oznacza, że należy je odnieść do całego świata, całego rodzaju ludzkiego, nie zaś do wybranej grupy ludzi (np. klasy Kościoła), czy narodu (np. Żydów).

Więcej: Jezus dodatkowo argumentuje, że jego krew wylewa się na odpuszczenie grzechów. Komentarzem do tej wypowiedzi niechaj będą myśli autora Wykładów Pisma Świętego, który w 5 Tomie na str. 549 zapisał: „Grzechy były poczytywane ludzkości aż do śmierci Jezusa; wtedy Bóg odpuścił je (nie wcześniej, przyp. aut.), to jest zaniechał je nam poczytywać, bo zapłacone zostały przez naszego Odkupiciela, czyli Zastępcę. Bóg nie odpuścił, czyli nie odwołał nałożonej kary, ale „włożył nań nieprawość wszystkich nas”. Czy zauważamy różnicę?

Dlatego uważamy, że w najszerszym, najbardziej ogólnym znaczeniu, użyte podczas Ostatniej Wieczerzy wino – symbol Pańskiej krwi – wskazuje na Jego krew kropiącą ubłagalnię Boskiej sprawiedliwości, zgodnie z cytowanym uprzednio zapisem Rzym. 3:25 (przekład interlinearny): „którego postanowił Bóg (jako) przebłagalnię przez wiarę w Jego krwi”.

I jeszcze jedno: to, co do tej pory powiedzieliśmy, nie pozostaje w sprzeczności z nieco inną w treści wypowiedzią naszego Pana odnotowaną w Ew. św. Łuk. 22:20, gdzie czytamy: „Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej, która się za was ( a więc: nie za wielu) wylewa”. Sądzimy, że Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy użył obu sformułowań: i tego, które odnotował św. Mateusz (Mat. 20:28). I tego, które zapisał św. Łukasz (Łuk. 22:20). Pozorną sprzeczność obu sformułowań eliminuje wypowiedź św. Jana: „On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata” – 1 Jana 2:2, która tłumaczy, że zasługa ofiary Jezusa miała być najpierw zastosowana za Kościół ( a więc za was, wg słów św. Łukasza), a następnie za cały rodzaj ludzki (czyli za wielu, wg zapisu św. Mateusza).

b) po drugie, wino to symbol Pańskiej krwi pieczętującej Nowe Przymierze, krwi, która i w tym znaczeniu wylewa się za wielu, albowiem z błogosławieństw Nowego Przymierza z czasem skorzysta cały rodzaj ludzki (por. Rzym. 4:16). W takiej interpretacji słów naszego Pana pomaga nam wykładnia, jakiej dokonał św. Paweł w zapisie Listu do Hebrajczyków 9:15-18, gdzie czytamy min.: „gdzie bowiem jest testament [diateke], tam musi być stwierdzona śmierć tego, który go sporządził (…). Dlatego i pierwsze przymierze nie zostało zapoczątkowane bez rozlewu krwi”.

DODATKOWE ZNACZENIE

To, co dotychczas powiedzieliśmy o symbolice chleba i wina, ustanowionych przez naszego Pana podczas Ostatniej Wieczerzy, jest znaczeniem ogólnym, w którym centralnym szczegółem jest pozafiguralny Baranek paschalny – Jezus Chrystus – i Jego dzieło: okup za wszystkich i wynikające zeń w przyszłości błogosławieństwa Nowego Przymierza.

Apostoł św. Paweł zwraca jednak w swych listach uwagę na dodatkowe, szczególne znaczenie obu symboli dla klasy ofiarowanych Wieku Ewangelii. Czyni to przede wszystkim w zapisie 1 Kor. 10:16, który cytujemy w przekładzie Biblii Tysiąclecia: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w ciele Chrystusa?”.

O tym znaczeniu bezpośrednio nie wspomniał nasz Pan, Jezus Chrystus. Sądzimy, że było to jedno z tych zagadnień, o których Jezus nadmienił na innym miejscu, że „ma jeszcze wiele rzeczy do powiedzenia (swym uczniom, przyp. aut.), ale teraz (tj. przed zesłaniem Ducha św., przyp. aut.) znieść tego nie możecie; lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi”.

Zapis 1 Kor. 10:16 jest trudnym i zagadkowym wersetem. W jego zrozumieniu, jak sądzimy, pomocną z pewnością będzie myśl autora Wykładów Pisma Świętego, która kilkakrotnie pojawia się na stronicach pracy „Co kaznodzieja Russell odpowiadał na zadawane jemu liczne pytania”, min. na str. 196 oraz 341, gdzie czytamy:

„Śmierć Jezusa była potrzebną nie tylko dla odkupienia świata, ale i dla Jego własnego wywyższenia, dla dostąpienia Boskiej natury. Tak więc śmierć Jezusa miała podwójne znaczenie: pierwsze, była ona ceną okupu za człowieka, oraz drugie, była środkiem, przez który On mógł dostąpić swej nagrody, Boskiej natury”.

Dwie próby, czyli dwa doświadczenia były dopuszczone na naszego Pana jednocześnie i oba były potrzebne. Jako człowiek On musiał udowodnić swą wierność zasadom sprawiedliwości pokazanym w Boskim zakonie. Bez tego On nie mógłby być odpowiednim zastępcą, czyli odkupicielem Adama i jego rodu. Na swój własny rachunek, aby okazać się godnym Boskiej natury, Jezus potrzebował również przechodzić próby jako Nowe Stworzenie. Jego spłodzenie z ducha mogło dosięgnąć stanu Boskiej natury tylko przez wierne wykonanie przymierza ofiary”.

Zauważmy: w tych i podobnych wypowiedziach br. Russell stwierdza, że dzieło naszego Pana podczas Jego pierwszej obecności na ziemi obejmowało dwie rzeczy:

a) po pierwsze, wypełniając Boski zamysł, założony zanim powstał świat, umierając na krzyżu Jezus „złożył samego siebie jako okup za wszystkich” (1 Tym. 2:6), stał się „ubłaganiem [hilasmos] za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata” (1 Jana 2:2). Tak czyniąc, nasz Pan działał na korzyść lub na rachunek potępionego w Adamie rodzaju ludzkiego.

b) z drugiej strony, wypełniając warunki przymierza ofiary, czyli znosząc aż do śmierci próby i doświadczenia przez okres trzech i pół roku – od Jordanu aż po krzyż na Golgocie – Jezus działał na własny rachunek, stając się przyobiecanym duchowym potomkiem Abrahama, a zarazem dziedzicem obietnicy.

W artykule „Spójrzmy na ukrzyżowanego” (Straż, rok 1961, str. 37) czytamy w związku z tym następującą myśl:

„Dobrze jednak będzie zapamiętać, że nie ponoszone przez Pana cierpienia i ból były okupem za nas, ale Jego śmierć. Gdyby Jezus umarł śmiercią mniej gwałtowną i mniej haniebną, okup też byłby złożony, lecz doświadczenia, cierpienia i sprzeciwy były dozwolone na naszego Pana jako część Jego próby. Cierpliwe znoszenie takowych udowodniło, że Jezus był wiernym swemu Ojcu do najwyższego stopnia, a tym sposobem okazał się godnym wielkiego wywyższenia, jakie Ojciec przygotował mu w nagrodę”.

W oparciu o zacytowane myśli oraz zapis św. Pawła apostoła odnotowany w Rzym. 6:3: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni” uważamy, że społeczność krwi Chrystusowej, o jakiej pisał mędrzec Pański Nowego Testamentu w 1 Kor. 10:16, krwi przelanej – a przelana krew jest symbolem śmierci (por. 3 Mojż. 17:11) – wskazuje na społeczność w śmierci Chrystusowej jako wynik zawartego przez nas z Bogiem przymierza ofiary.

Chcemy przy tym wyraźnie podkreślić, że społeczność ta bynajmniej nie oznacza naszego współuczestnictwa w dziele zaspokojenia Boskiej sprawiedliwości, czyli nie jest uzupełnieniem równoważnej ceny złożonej na Golgocie. W tym znaczeniu ofiara naszego Pana jest w pełni wystarczająca i do niej nie trzeba nic dodawać, ani też uzupełniać jej w jakimkolwiek sensie. Apostoł św. Paweł nie pozostawia w tym względzie żadnej wątpliwości: „Lecz on (tj. Jezus) złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy i usiadł po prawicy Bożej”.

Społeczność w śmierci Chrystusowej oznacza natomiast, że:

a) tak jak Jezus przystąpiliśmy do przymierza ofiary, jedynej przewidzianej w Boskim planie drogi, aby stać się przyobiecanym duchowym nasieniem Abrahama, współdziedzicem obietnicy; przystępujemy – realizując apostolskie wezwanie zapisane w Rzym. 12:1: „Wzywam was tedy bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje ofiarą żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być rozumna służba wasza”. W artykule „Co Kościół ofiarowuje” (Straż, rok 1961, str. 75) w związku z tym czytamy następującą myśl:

„Początkowo poświęcamy to, co posiadamy: obecne ziemskie prawa, przywileje i sposobności; albowiem te są naszymi posiadłościami. Ponadto jednak poświęcamy coś, wyrzekamy się czegoś wiarą. Wiarą uznajemy, że Bóg uczynił zarządzenie, aby w Tysiącleciu ludzkość dostąpiła przywilejów restytucji, naprawienia wszystkiego i doprowadzenia do pierwotnej doskonałości; i wiarą oddajemy, zrzekamy się tych przywilejów restytucyjnych. Tak więc całością naszej ofiary, naszego poświęcenia się, jest oddanie tego, co posiadamy; a drugie, oddanie, wyrzeczenie się tego wszystkiego, co otrzymaliśmy wiarą w wielki Boski plan”.

b) tak jak Jezus, a później święci apostołowie, dobrowolnie – aż do śmierci – godzimy się na ucierpienia i „wyrównujemy braki utrapień Pomazańca w ciele swoim za ciało Jego, którym jest społeczność wybranych” (Kol. 1:24, przekład interlinearny) – choć nie w znaczeniu, „jakby brakowało czegoś w zbawczym cierpieniu Chrystusa i trzeba by te braki wypełniać”.

Tak postępując wydajemy na co dzień swoje człowieczeństwo, a więc łamiemy swoje ciała – tak jak przez trzy i pół roku swej ziemskiej pielgrzymki czynił to Jezus – choć nie w zarysie, co jeszcze raz podkreślamy, naszego współuczestnictwa w dziele zaspokojenia Boskiej sprawiedliwości, ale w zarysie wypełnienia warunków stania się przyobiecanym, duchowym nasieniem Abrahama – dziedzicami obietnicy. W ten sposób dostępujemy społeczności ciała Chrystusowego, o czym pisał św. Paweł w drugiej części 1 Kor. 10:16. Więcej: treść zapisu Rzym. 6:5, gdzie czytamy: „Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci (czyli w społeczność krwi Chrystusowej), wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania”, poucza nas, że społeczność ciała Chrystusowego, której poświadczeniem – czyli utwierdzeniem jest chleb, który łamiemy – w szerszym znaczeniu oznacza, iż będąc w przymierzu ofiary wydajemy swoje człowieczeństwo w nadziei, że to, co skażone musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w to, co nieśmiertelne (1 Kor. 15:53). Czyli inaczej: że z czasem „będziemy do niego podobni i ujrzymy go takim, jakim jest” (1 Jana 3:2), będąc „uczestnikami (a więc w społeczności) boskiej natury” (1 Piotra 1:4), duchowego ciała, jakie odziedziczył nasz Pan w swoim zmartwychwstaniu.

PODSUMOWANIE

Podsumowując nasze rozważania na temat symboli użytych podczas Ostatniej Wieczerzy możemy powiedzieć, że chleb i wino Pańskiego stołu są dla nas, „współuczestników powołania niebieskiego” (Hebr. 3:1)

a) przypomnieniem i odnowieniem naszych obowiązków i przywilejów wynikających z zawartego z Bogiem przymierza przy ofierze. Przymierza, które zawarliśmy dobrowolnie, a nie poniewolnie; przymierza, które zawarliśmy nie z człowiekiem, nie z poślednią istotą duchową tej lub innej rangi, ale z samym Bogiem, Stwórcą wszechświata.

b) świadectwem naszego członkostwa w krwi i ciele Chrystusowym, lecz pamiętajmy, że tak będzie tylko wówczas, gdy do stołu Pańskiego będziemy zasiadać godnie. Pisał bowiem św. Paweł apostoł: „Przeto, ktobykolwiek jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije” – 1 Kor. 11:27-29.

Oby słowa te były dla nas przestrogą i ostrzeżeniem – z jednej strony – gdyż straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żywego. Ale również i zachętą ku lepszej służbie z drugiej strony, gdyż dla tych, którzy Boga miłują, On przygotował wielką rzecz: „Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.

Amen

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

„Tedy przyszedł dzień przaśników, w którym baranek miał być zabijany… szukali przedniejsi kapłani i nauczeni w Piśmie, jakoby go zabili… I posłał Jezus Piotra i Jana mówiąc: Poszedłszy, nagotujcie nam baranka, abyśmy jedli… A gdy przyszła godzina, usiadł za stół i dwanaście apostołów z nim… A wziąwszy kielich i podziękowawszy, rzekł: Weźmijcie to i podzielcie między sobą; albowiem powiadam wam, że nie będę pił z rodzaju winnej macicy, aż przyjdzie Królestwo Boże. A wziąwszy chleb i podziękowawszy łamał i dał im mówiąc: To jest ciało Moje, które się za was wydaje; to czyńcie na pamiątkę moją. Także kielich, gdy było po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich jest nowy testament we krwi mojej; która się za was wylewa” – Łuk. 22:7,20-28.

Takim jest prosty opis o ustanowieniu Wieczerzy Pańskiej, jak podał go ewangelista Łukasz i obecnie, kiedy przybliża się pora wielkanocna, przypominamy te słowa: ,,To czyńcie na pamiątkę moją”. Stosując się do tego polecenia Pańskiego, obchodzić będziemy ową Pamiątkę przez powtórzenie tej prostej ceremonii ustanowionej przez Niego Samego.

W bieżącym roku 1961 rocznica śmierci naszego Pana jako pozafiguralnego Baranka Wielkanocnego przypadnie według tego, jak było to postanowione od Boga za pośrednictwem Mojżesza, na piątek 31 marca, co według żydowskiego kalendarza będzie 14 dzień ich pierwszego miesiąca. Zatem czwartek 30 marca po godzinie 6-tej wieczorem będzie rocznicą Pańskiej wieczerzy, ustanowionej na pamiątkę Jego śmierci jako pozafiguralnego Baranka Wielkanocnego – „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”.

Niechaj tedy w tym wieczorze wierni naśladowcy Pana, gdziekolwiek znajdują się w mniejszych lub większych gromadkach, zgromadzą się razem na obchodzenie tej drogiej pamiątki śmierci tego Baranka Bożego, który odkupił nas ofiarą samego siebie. Niechaj tacy obchodzą tę pamiątkę, choćby ich było tylko dwóch lub trzech, a nawet ci w osamotnieniu mogą uczestniczyć w tym chlebie i kielichu w serdecznej społeczności z Panem i zaproszonymi współczłonkami tego jednego Ciała.

W tej sprawie, tak jak i w wielu innych, chrześcijanie zarzucili nauki Słowa Bożego i przykład pierwotnego Kościoła, ustanawiając sobie inne zwyczaje co do sposobu i czasu obchodzenia tej Pamiątki. Mało jest takich, co w ogóle obchodzą to jako wieczerzę. Protestanci biorąc ogółem dla udogodnienia obrali sobie raczej porę południową zamiast wieczorowej. Niektórzy obchodzą tę Pamiątkę co tydzień, czyli w każdą niedzielę, inni co miesiąc, a jeszcze inni co trzy miesiące. Czas, pora dnia lub roku zdaje się im w tej sprawie rzeczą obojętną i niektórzy mogliby rozumować, jeżeli to jest dobrą rzeczą, to czemuż nie czynić tego częściej – choćby i codziennie. Inni odpowiedzieliby na to – i słusznie: Przez tak częste powtarzanie Pamiątka ta straciłaby wiele na swej sile i powadze i też dużo traci przy obecnych metodach obchodzenia jej w różnych kościołach.

Ci, co obchodzą tę Pamiątkę w każdą niedzielę, uzasadniają ten swój zwyczaj na Dziejach Apostolskich 2:42,46 i 20:7,11. Mylą się jednak w swym mniemaniu, że okazje tam wspomniane były obchodzeniem Pańskiej Wieczerzy. Teksty te prawdopodobnie mówią o zwyczaju wczesnego Kościoła spożywania prostego pokarmu wspólnie, gdy w pierwszym dniu tygodnia zgromadzali się razem z różnych miejsc, niekiedy dość oddalonych, jak to i teraz bywa, szczególnie po wioskach, z wyjątkiem, że naonczas spożywali pokarm wspólnie, w miłości braterskiej. Te „święte uczty”, czyli „uczty miłości braterskiej”, wspomniane są w Liście Judy w. 12, gdzie jest pokazane, że nie wszyscy, którzy brali udział w tych ucztach, byli prawdziwymi braćmi.

Zapoczątkowanie tych „uczt miłości braterskiej” nie było wcale polecone przez naszego Pana ani przez apostołów, lecz tak owe zebrania w pierwszym dniu tygodnia, jak i te uczty były odruchowym działaniem wdzięcznych serc. Pierwotny Kościół w ten sposób obchodził Pamiątkę zmartwychwstania Pańskiego w każdą niedzielę (a nie pamiątkę Jego śmierci) i łamanie chleba na takich ucztach było prawdopodobnie na upamiętnienie tego faktu, że przy łamaniu chleba Pan dał się poznać uczniom w Emaus i przy innych okazjach po swoim zmartwychwstaniu (Łuk. 24:29-30,42; Jan 21:12-13).

W taki sposób oni święcili Pamiątkę Pańskiego zmartwychwstania i otworzenia ich oczu, gdy Go poznali. Jednakowoż nie używali przy tym wina (które przy Wieczerzy Pańskiej jest tak samo ważne jak i chleb) nie nazywali tego Wieczerzą Pańską, ani obchodzili tego w szczególniejszym skupieniu, raczej z dziękowaniem i radością. „Chleb łamiąc po domach, przyjmowali pokarm z radością i w prostocie serdecznej” – najpierw codziennie, a później tygodniowo (Dzieje Ap. 2:42-46).

Ci, co obchodzą tę „Wieczerzę” w południe, w niedzielę, raz w miesiącu lub raz w kwartale, nie mają żadnej podstawy do swego zwyczaju, z wyjątkiem chyba oświadczenia św. Pawła: „Ilekroć pić będziecie” (1 Kor. 11:23,25), co oni mniemają, iż daje wolność czynienia tego, kiedykolwiek komu się podoba. My zaś rozumiemy, że słowa „ilekroć” apostoł użył w znaczeniu „kiedykolwiek to czynicie” i przenosi myśl do kontekstu, aby zobaczyć, o czym jest mowa. W kontekście znajdujemy wzmiankę o „tej nocy, w której Pan był wydany” i apostoł mówił o chlebie i winie, jakie wtedy Pan używał do ustanowienia Jego Pamiątki na miejsce figuralnego Baranka spożywanego przez Żydów. Apostoł Paweł pisał te słowa do takich, którzy znali dobrze ów zwyczaj żydowski i jak często on był obchodzony; zatem „ilekroć” lub „kiedykolwiek” znaczyło dla nich „za każdym razem”, czyli w każdą rocznicę.

Doroczna Pamiątka

Wieczerza Pańska była zamierzona, aby zajęła miejsce dorocznego Święta Przejścia, czyli zachowania pierworodnych od śmierci w Izraelu, kiedy to życie ich było w niebezpieczeństwie, a zachowane było jedynie pod osłoną krwi figuralnego baranka. Pamiątka takiego wydarzenia mogła być obchodzona właściwie tylko w jego rocznicę, co też nasz Pan, Jego uczniowie i wszyscy Żydzi ściśle obchodzili. Nie myśleli wcale, aby to obchodzić w jakimś innym czasie, tak jak Amerykanie nie myślą, aby pamiątkę podpisania deklaracji niepodległości obchodzić w jakimś innym dniu zamiast 4. lipca.

Zwyczajem wczesnego Kościoła było, aby Pamiątkę tę obchodzić tak, jak my ją obchodzimy, to jest 14. dnia, pierwszego miesiąca według czasu żydowskiego, jak to i nasz Pan wskazał. A chociaż nastąpiło znaczne odpadanie od czystości wiary, które rozpoczęło się jeszcze za czasów apostolskich, to jednak zwyczaj dorocznych święceń Wieczerzy Pańskiej zachowany był przez niektórych chrześcijan aż do czwartego stulecia, kiedy został na zawsze obalony przez sobór nicejski, gdy dokonane zostało ono wielkie odstąpienie, przepowiedziane przez apostoła i utorowaną została droga do uformowania onego wielkiego systemu błędu, znanego później jako papiestwo.

W tym względzie przytaczamy wyjątek z Mocheima „Historii Kościoła” str. 528: „Pod koniec drugiego stulecia pomiędzy chrześcijanami, a innymi szczególnie tymi, co należeli do Kościoła Rzymskiego, powstał wielki spór… Azjatyccy chrześcijanie byli zwykli obchodzić Pamiątkę ostatniej wieczerzy Pańskiej i Jego śmierci w czternastym dniu pierwszego miesiąca żydowskiego… Twierdzili, że zwyczaj ten zaprowadzony był przez apostołów Filipa i Jana”.

Niechaj jednak nikt nie rozumie nas, jakobyśmy twierdzili, że ci, co obchodzą Pamiątkę śmierci naszego Pana w innym czasie, są z tego powodu potępieni przez Pana. Nie, wierzymy bowiem, że Kościół ewangeliczny znajduje się nie pod Zakonem, ale pod łaską, tak w tej, jak i we wszystkich sprawach. Przeto ci, co w prostocie serca brali udział w tych częstych Pamiątkach, chociaż może stracili coś w tym znaczeniu, że przez to częste powtarzanie Pamiątka ta straciła nieco ze swego wpływu na ich serca, to jednak nie byli odepchnięci przez Tego, którego ofiarę za grzechy oni wyznają. Gdy jednak właściwe znaczenie i cel słów naszego Pana są zrozumiane, to prawdziwie poświęceni niezawodnie chętnie zastosują się do Jego zarządzenia, będąc tego pewni, że ono jest najlepsze i najwłaściwsze, a tym samym i najprzyjemniejsze Temu, na którego Pamiątkę jest to czynione.

Znaczenie symboli

Nie tylko, że właściwy czas na obchodzenie tej Pamiątki został zaniedbany, ale i właściwe znaczenie symboli, to jest wina i przaśnego chleba też zostało zaćmione duchową ciemnością średniowiecza. Błędy trynitarzy, które w trzecim stuleciu zostały wprowadzone do chrześcijaństwa z pogańskich filozofii, przyczyniły się dużo do zaćmienia i spaczenia umysłu dziatek Bożych pod względem właściwego zrozumienia ofiary, jaką nasz Zbawiciel złożył okupem za nas.

Figuralny baranek u Żydów, który był obrazem na Chrystusa i przyszłe wybawienie, był jedzony (oprócz krwi, którą kropiono domy dla ochrony jako pojednania) przez wszystkich Izraelitów. Podobnie emblematy, przez które mamy przypominać sobie prawdziwego Baranka Bożego. Chleb ma być jedzony przez wszystkich, gdy zaś wino ma być pite tylko przez niektórych. Chleb i wino przedstawia ciało i krew naszego Pana. Jako człowiek, Pan nasz był chlebem żywym (literalnie chlebem żywota), który zstąpił z nieba, aby dać żywot światu. Ilustracja ta jest doskonale trafna. Ludzkość zamiera z braku życia i potrzebuje jakiegoś pokarmu pełnego życiodajnych składników, które by wstrzymały działanie śmierci i przywróciły pierwotną doskonałość, straconą w Adamie. Ludzie szukali jakiegoś powszechnego lekarstwa, eliksiru życia we wszystkich częściach świata, w zwierzęcych i roślinnych pokarmach, w minerałach i chemii, lecz daremnie – pożądanego „chleba żywota” nie odnaleziono. Jednakowoż, gdy ludzie przez cztery tysiące lat szukali daremnie, prawdziwy chleb żywota zstąpił z nieba i gdyby ktoś jadł z tego chleba (przyswajał sobie, co jest przywilejem uczynić), będzie żyć na wieki. To znaczy: jeżeli ktoś wiarą przyjmie sposoby, które Bóg przygotował dla jego odkupienia, przyjmuje łaskę żywota, ten może ją otrzymać na tych właśnie warunkach i tylko na tych, a nie innych. Pan symbolicznie nazwał to jedzeniem Jego ciała.

Zauważmy, jak doskonałą jest ta ilustracja. Syn Boży, jako istota niebiańska, czyli duchowa, jaką On był pierwotnie, nie był chlebem dla człowieka i gdyby On to swoje duchowe ciało dał jako chleb my, będąc natury odmiennej (ludzkiej), nie moglibyśmy sobie tego przyswoić, tak jak pokarm dla doskonałego drzewa (to jest powietrze, wilgoć i ziemia) nie byłby pokarmem dla doskonałego człowieka, ponieważ on jest innej natury. Człowiek jest natury ludzkiej, cielesnej, stąd gdy Syn Boży chciał zamierającemu człowiekowi dostarczyć chleba żywota, to chlebem tym musiało być ciało pełne życiodajnych składników.

Przygotowaniem do tego była przemiana Syna Bożego z ducha w ciało. W tym celu On uniżył samego siebie, gdy stał się ciałem i mieszkał między nami (Jan 1:14). Jego ciało (doskonałe ciało ludzkie) było tym życiodajnym chlebem, a ponieważ Ten, który był w niebiańskim, czyli duchowym stanie, stał się istotą ziemską, ludzką, czyli stał się ciałem, przeto prawdziwie jest powiedziane, że ten chleb z nieba zstąpił, to znaczy z niebiańskich, duchowych warunków, do ziemskiej, ludzkiej natury. Takim jest on chleb żywota, z którego człowiek może jeść i nie umrze na wieki (Jan 6:50).

Jak możemy jeść ten chleb żywota?

Znaleźliśmy więc ów chleb żywota, lecz jak możemy go jeść? Nie możemy jeść niczego takiego, co jest żywe; również to, co by samo umarło (z choroby), nie nadawałoby się na pokarm – gdyby np. nasz Pan umarł tzw. śmiercią naturalną (w rzeczywistości nie ma takiej rzeczy jak śmierć naturalna). W Boskim zarządzeniu życie jest naturalnym stanem, a śmierć przychodzi jako pogwałcenie naturalnego życia jako wynik nieposłuszeństwa, grzechu. Jednakowoż orzeczenie: „śmierć naturalna” można przyjąć za stosowne, gdy mówi się o upadłym, potępionym rodzaju, ponieważ jest to naturalny wynik grzechu, zwykły dla wszystkich ludzkich grzeszników. Stąd nasz Pan nie mógłby umrzeć z choroby lub itp., chyba że zgrzeszyłby, a w takim wypadku ciało Jego nie dałoby życia innym. Ani też życie nie mogło być Jemu odebrane inaczej jak tylko, gdy On sam zgodził sic złożyć je na okup za nas i aby ciało Jego mogło nam dać życie. To znaczyłoby, że On byłby grzesznym tak jak inni ludzie, ponieważ śmierć jest karą za grzech, a więc przyswojenie Go sobie nie dałoby nikomu nowego życia.

Widzimy więc, że nie było innego sposobu dostarczenia nam życiodajnego pokarmu jak tylko przez ofiarę człowieka Jezusa Chrystusa, który umarł nie dlatego, że życie Jego było stracone, jak to rzecz się miała z naszym, ale On dał samego siebie na okup, na równoważną cenę za wszystkich – za Adama i za wszystkich, którzy stracili życie w Nim. Naszego Pana życie w ciele – Jego przykłady, rady, nauki itd. nie dałyby życia więcej, jak muzyka nie zachowałaby zagłodzonego człowieka od śmierci. Musimy badać i starać się postępować za Jego doskonałym wzorem, lecz nie możemy czynić tego doskonale, ponieważ umieramy i brak nam siły. Potrzeba nam życia, życiodajnego pokarmu i Jezus stał się ciałem w tym właśnie celu, aby nam dostarczył tego zasobu życia, jakiego nie moglibyśmy otrzymać w żaden inny sposób.

Toteż rozmawiając z uczniami o tej sprawie, Pan powiedział im, że zabicie Baranka było potrzebne, aby mogli z Niego spożywać. Oto Jego słowa: „Azaż nie musiał Chrystus tego cierpieć?” (Łuk. 24:26,46). Gdyby On pozostał z nimi w ciele jako ich nauczyciel, oni byliby tym niezawodnie chwilowo wielce ubłogosławieni, lecz nigdy nie otrzymaliby życia wiecznego. Toteż powiedział: „Synci człowieczy idzie, jako jest postanowione” (Łuk. 22:22) i „Wamci to pożyteczno, abym ja odszedł, bo jeśli nie odejdę (gdybym pozostał w ciele i nie oddał samego siebie w ofierze, aby wykonać Boski plan zbawienia), Pocieszyciel on nie przyszedłby do was” (Jan 16:7). Jedynie tylko przez moją ofiarę możliwe będzie dla was mnie spożywać (przyswajać sobie moją zasługę), ujść spod potępienia i dojść do pojednania i społeczności z Bogiem jako Jego synowie i dostąpić życia.

Prawda nie jest tym „chlebem żywota”

Omyłką jest więc mniemać, że Prawda jest tym chlebem żywota i że karmienie się Prawdą usprawiedliwia nas lub daje nam prawo do życia. Omyłką jest przypuszczać, że wiara w kazanie naszego Pana na górze lub w imię Jego nauki daje życie. Są to prawdy i one są dobre na pokarm, gdy jedzone są po lub razem z Barankiem, lecz bez Niego one są niestrawne. Te same prawdy były niestrawne dla wielu, działałyby jako środek na wymioty raczej, a nie jako pożywny pokarm i „wielu ich odeszło i już więcej z Nim nie chodzili”.

Nawet owi dwunastu niewiele pożywienia mieli z nauk naszego Pana, aż Baranek był zabity i oni wiarą przyswoili sobie ten pokarm dający życie. Dopiero wtedy, w mocy i energii onego nowego życia, oni umieli i byli w stanie znaleźć słodycz i siłę we wszystkim, cokolwiek przed tym Pan im mówił. Jedzenie onego Baranka i otrzymane przez to nowe życie przywróciło ich znowu do społeczności z Bogiem, a otrzymawszy ducha przysposobienia synowskiego byli uzdolnieni do lepszej oceny i właściwego przyswajania sobie ogólnych prawd Pańskich, jako „pokarmu na czas słuszny”.

Nasz Baranek zabity był dla nas, czyli na naszą korzyść, ponieważ był On chlebem, z którego wszyscy muszą jeść, a nie moglibyśmy Go jeść, dokąd On nie dał samego siebie. Co tedy On dał i co my jemy? Odpowiadamy: Jego Ciało. Co to znaczy: Jego ciało? Wykazaliśmy powyżej, że On stał się ciałem (Jan 1:14), to jest stał się człowiekiem. Przeto wydać swoje ciało, znaczyło dla naszego Pana wydać samego siebie, naonczas ludzką istotę. Cokolwiek więc On posiadał w zakresie ludzkich praw i przywilejów, zgodnie z Boskim prawem On to wszystko złożył na naszą korzyść, aby rodzaj ludzki nie mający żadnych praw ani przywilejów (ponieważ stracił je w Adamie) mógł takowe otrzymać i być uwolniony od śmierci.

Cały ród Adamowy był w Adamie, gdy ten zgrzeszył i przez to stracił życie, jak i wszelkie prawa i przywileje synostwa. W taki sposób wszyscyśmy uczestnikami w tej jednej wielkiej stracie. Podobnie zupełność i dostateczność praw należał do Onego nowego „człowieka Jezusa Chrystusa”, który będąc doskonałą istotą na wyższym poziomie dobrowolnie zamienił te wyższe prawa na owe niższe, jakie Adam pierwotnie posiadał, lecz przez grzech stracił. Jeżeli tedy ten nowy doskonały człowiek daje samego siebie, kładzie wszystko co ma (Mat. 13:44), na korzyść i do użytku potępionego rodzaju, to widzimy, że takie danie Jego ciała za świat (Jana 6:51) oznacza przywrócenie umierającym ludziom ich straconych praw, przywilejów i samego życia. Jedzenie Jego ciała znaczyłoby więc przyswojenie sobie, na swoją korzyść, wszystkich praw, wolności i życia, jakie posiadał bezgrzeszny człowiek Chrystus Jezus – nie więcej ani mniej.

To, co Jezus złożył, gdy umarł, jest nasze – to jest wolne i dostępne dla każdego dziecka Adamowego. Lecz ono da życie tylko takiemu, kto je i wiarą przyswaja sobie te prawa i przywileje, tak hojnie dane nam od Boga przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie.

Ilustracja choroby i leczenia

Gdyby ktoś stał się trędowatym, to nie tylko on sam, ale i wszyscy w nim, to jest całe jego nienarodzone potomstwo byłoby tym dotknięte. Podobnie rzecz się miała z Adamem i jego dziećmi. Wszyscyśmy zrodzeni w grzechu i kara śmierci jest naturalnym prawem naszego istnienia. Zauważmy, że gdyby wynalezione zostało jakieś lekarstwo, jakiś chleb żywota lub pewien środek na trąd, to musiałoby ono być zastosowane dla chorego i być przez niego przyjęte do jego organizmu, bo inaczej nie mogłoby go uleczyć. Tak samo jest z Chrystusem i potępionymi, umierającymi grzesznikami. Chleb, który ma im dać życie, musi nie tylko zawierać potrzebne dla nich składniki i być im dostępny, ale musi też być przez nich jedzony, czyli wiarą przyswajany, jeżeli miałby ich uwolnić od choroby grzechu i potępienia śmierci. I jak każde dziecko trędowatego musiałoby samo spożywać ono lekarstwo (cała rodzina nie byłaby uleczona, gdyby tylko niektórzy je spożywali), tak sprawa się ma i z grzesznikami. Każdy musi spożywać Onego Baranka Bożego, który gładzi grzech świata.

Ten chleb żywota jest dla każdego, toteż każdy grzesznik musi mieć sposobność jedzenia, aby żyć i żaden nie może być uzdrowiony i doprowadzony do życia (do doskonałości) bez jedzenia tego chleba żywota. Żaden nie może go jeść nieświadomie (chociaż wielu spożywa jego symbol nieświadomie), z czego wynika, że żaden z pogan nie miał jeszcze sposobności jedzenia i życia, a ponieważ wszyscy muszą dojść do znajomości tej prawdy, więc już to samo byłoby dowodem przyszłego sądu (próby) w Tysiącleciu, aby wszystkim mogło być świadczone o tym w czasie słusznym (1 Tym. 2:4-6), aby wszyscy, co zechcą, mogli jeść i żyć na wieki. Ponieważ w wieku obecnym dochodzą do Prawdy (i to niezupełnie) tylko niektórzy, wynika z tego, że Boskim „słusznym czasem” na wystawienie tej uczty przed całym światem będzie „poranek” w czasach restytucji, czyli w Tysiącleciu, kiedy znajomością Pańską napełniona zostanie cała ziemia (Abak. 2:14; Izaj. 25:6).

W Tysiącleciu, w miarę jak ludzie będą przyjmować Chrystusa jako Baranka Bożego i okup, będzie dozwolone przyswajać sobie Jego doskonałość fizyczną, umysłową i moralną, a w proporcji, jak będą to czynić i stosować się do Jego nauk, w takim też stopniu dochodzić będą do doskonałości, do tego wszystkiego, co Adam stracił. Przy końcu Tysiąclecia wszyscy będą musieli osiągnąć zupełną doskonałość, bo inaczej jako nieposłuszni zostaną na zawsze odcięci od życia, umrą śmiercią wtórą, przeciwko której nie ma antidotum, chleba żywota ani żadnego lekarstwa.

Kościół spożywa On chleb żywota teraz

Członkowie domu wiary, którzy otrzymują i spożywają ten chleb żywota teraz, nie doświadczają stopniowej restytucji ich ludzkich władz do doskonałości ani nie dostępują jakichkolwiek restytucyjnych praw, przywilejów itp. Nam jest to tylko przypisane, lecz nie dostępujemy tego istotnie. Wiarą możemy jeść i też jemy ciało naszego Odkupiciela, przyjmując wiarą (a nie widzeniem) ludzkie prawa, przywileje i życie zapewnione Jego ofiarą. W przyszłym wieku ludzie, oprócz wiary będą też widzieć wiele rzeczy i będą odczuwać stopniowe polepszenie w sobie, w miarę ich podejmowania stopni wiary i posłuszeństwa, lecz żaden nie może postępować widzeniem teraz, stąd nieliczną i bardzo wyjątkową jest mała gromadka teraz wybierana ze świata, aby stanowić Oblubienicę i współdziedziców z Chrystusem w Jego przyszłym Królestwie.

Aby jeść tego Baranka godnie, musimy rozumieć Jego czystość, doskonałość i nieskazitelność, a także Jego prawo do wszystkich łask Bożych, przygotowanych dla człowieka. Musimy też rozumieć, że On ofiarował, złożył wszystkie te ludzkie prawa i przywileje, aby one mogły być przywrócone ludziom potępionym i przez to, aby wszyscy mogli powrócić do tego stanowiska i społeczności z Bogiem, jakich On nie daje stworzeniom potępionym.

Czemuż jednak ma być dozwolone niektórym jeść z Pańskiego ciała (z Jego ludzkich doskonałości, praw itd.) naprzód – zanim rozpocznie się owa ogólna uczta dla wszystkich? O, w tym kryje się bardzo kosztowna prawda, ukryta przed światem – „Ono nader obfite bogactwo łaski jego ku nam, w Chrystusie Jezusie” (Efezj. 2:7). Zauważmy, jaką jest ta łaska.

Symbolizm krwi – kielicha

Krew, symbolicznie przedstawiona w winie, wyobraża śmierć. „Krew jest życiem” we wszelkim stworzeniu, a gdy krew jest przelana, oznacza to śmierć danego stworzenia. Tak też i przelana krew Chrystusa oznacza Jego śmierć, oddane życie za grzechy świata. Przy obchodzeniu figuralnej Paschy mięso Baranka było jedzone, lecz krew jego jedzona nie była. To przedstawia, że wszyscy mają jeść ciało Syna Człowieczego, lecz nie wszyscy mają pić, czyli uczestniczyć w Jego śmierci. Ci, którym Pan dał kielich przedstawiający Jego krew, byli zaproszeni do uczestniczenia w Jego śmierci, co było właściwym, ponieważ oni mają być członkami Jego Ciała i nie tylko On, Głowa, miał skosztować śmierci za wszystkich, lecz i członkowie Jego Ciała „mają być przypodobani śmierci Jego” i mają „umrzeć z Nim” (Filip. 3:10; Rzym. 6:8).

Tak więc kielich jest symbolem śmierci i przez uczestniczenie w tym kielichu (świadomie), stawiamy życie nasze choćby i na śmierć w służbie naszemu Panu i Odkupicielowi. Czy ktoś będzie godnym restytucji i życia wiecznego w przyszłości, zależeć będzie od jego jedzenia (przyjmowania, przyswajania sobie) ciała Pańskiego, lecz przynależność do Ciała Chrystusowego zależy od tego, czy ktoś spożywając wiarą ciało Pańskie w wieku obecnym, pije również Jego „kielich”, czyli czy poświęcił się zupełnie na Jego służbę, aż do śmierci.

Ponieważ rzecz tak się ma, przeto podanie kielicha z właściwością nastąpiło po spożyciu chleba i tylko tym, którzy chleb jedli. To uczy, zgodnie z innymi pismami, że tylko usprawiedliwieni od grzechów wiarą w zasługę ofiary Baranka Bożego (a nie inni), zaproszeni są do ukrzyżowania ich (usprawiedliwionego) człowieczeństwa i do uczestniczenia w uciskach Chrystusowych teraz, a w Jego chwale w Tysiącleciu i w następnych wiekach chwały.

Różnica pomiędzy Kościołem a światem

Tylko ci, co jedzą Pańskie ciało (co przyswoili sobie Jego zasługi – usprawiedliwienie) i piją Jego krew (uczestniczą w Jego ofierze przez stawienie swego usprawiedliwionego człowieczeństwa ofiarą w Jego służbie), mieszkają w Nim jako członkowie tego jednego „Ciała Chrystusowego”, a także jako latorośle onego prawdziwego winnego krzewu (Jan 15:5,6). Tylko tacy (w. 3) mogą mieć „żywot sam w sobie”, czyli życie niezależne od jakichkolwiek warunków – nieśmiertelność.

Wszyscy tacy będą musieli być wpierw doprowadzeni do znajomości Pana i Jego ofiary oraz do poznania usprawiedliwienia i restytucji zapewnionych tąż ofiarą, aby potem mogli to sobie przyswoić darmo i żyć. O takich jest napisane: „Jeśliby kto jadł z tego chleba (bez udziału w kielichu), żyć będzie na wieki” i „kto mnie pożywa, żyć będzie przeze mnie”, życiem zależnym, dostarczonym wszystkim spolegają-cym na Chrystusie jako na dawcy tegoż żywota. Różnica jest w tym, że Kościół ewangeliczny, teraz wybierany, czyli członkowie Ciała Chrystusowego wraz z Głową, będą mieli nieśmiertelność, życie samo w sobie i będą źródłem życia dla ludzkości tego świata, która do źródła tego musi przyjść, aby żyć.

Zauważmy także oświadczenie apostoła, że „ktoby jadł ten chleb albo pił ten kielich niegodnie, sąd (potępienie) sobie samemu je i pije, nie rozsądzając ciała Pańskiego” (1 Kor. 11:27-29). Powagą tego jest, że tym, co nie uznają Chrystusowej ofiary za ich grzechy, jedzenie tych emblematów włączałoby ich w winę tych, co Jezusa zabili, w takim samym znaczeniu jak było z Żydami, gdy wołali: „Krew jego niech spadnie na nas i na dziatki nasze”. Jak Żydzi uczynili się przez to współwinnymi przelania krwi, tak teraz ci, co jedzą te emblematy, a nie uznają, że Pańskie ciało i krew są okupem – to jakby mówili: „Krew jego niech spadnie na nas”. Wszystkim nie uznającym Pana za okup byłoby to potępieniem jako współwinnym w złamaniu Jego ciała i w przelaniu Jego krwi; albowiem w ich własnym zrozumieniu krew ta nie woła o przebaczenie – nie jest pojednaniem za ich grzechy.

Jednakowoż dla wielkich mas tych, co nieświadomie czynią to niegodnie, czyli bez odpowiedniego zrozumienia tych emblematów i wartości Pańskiej śmierci, którą one symbolizują, nie ma istotnej winy co do krwi Pańskiej, a tylko wina symboliczna. W symbolu, czyli obrazowo, oni łamią ciało Pana i biorą Jego krew na siebie. Symbol ten, właściwie zrozumiany, głosi pokój, przebaczenie grzechów i społeczność z Barankiem, lecz gdy nie jest zrozumiany, to może tłumaczyć, jak to było pod Zakonem, symboliczne wyznanie morderstwa. Ponieważ jednak to wszystko jest tylko w symbolizmie (chleb i wino), przeto i potępienie to może być tylko symboliczne. Tylko tacy, którzy doszli do znajomości prawdy co do okupu złożonego przez Baranka Bożego, który gładzi grzech świata, mogą ściągnąć na siebie istotne potępienie, jakie w niegodnym spożywaniu tych symboli jest pokazane.

Kielich przedstawia też udział z Panem w cierpieniach

Picie kielicha cierpień i śmierci dla Pana musi być dokończone w tym wieku. Gdy wiek chwały się rozpocznie, wszelkie cierpienia Chrystusowe, tak Głowy jak i członków Jego Ciała będą już należały do przeszłości. Gdy prorocy mówili o cierpieniach Chrystusowych i o następnej zatem chwale (1 Piotra 1:11), oni prawdziwie mówili o całym Chrystusie, włączając i najmniejszych członków. Kiedy chwała nastąpi, picie krwi będzie już skończone, tak samo, jak skończy się wysokie powołanie do współdziedzictwa z Chrystusem. Wtedy cały Chrystus, którego Jezus jest Głową, a Kościół Ciałem Jego, będzie złamany i ofiarowany i rozpocznie się istotne karmienie mas ludzkich. Dla świata rozpoczną się wtedy ,,czasy naprawienia wszystkich rzeczy”, czyli restytucja (Dzieje Ap. 3:20-21).

My obecnie mamy to przypisane wiarą, abyśmy w tym czasie składania „lepszych ofiar” mogli być ofiarą; albowiem nikt nie mógłby złożyć samego siebie ofiarą z Chrystusem, kto nie miałby do złożenia, czyli do ofiarowania praw do życia. Przeto najpierw uczestniczymy w zasługach Chrystusowych, czyli wiarą przyswajamy sobie Jego zasługi i wiarą znajdujemy przystęp do Ojca i przyjęci jesteśmy w Onym Umiłowanym, abyśmy mogli przyjąć i ono „wysokie powołanie” i zaproszenie do uczestnictwa z Chrystusem, do picia Jego kielicha, abyśmy mogli też być współdziedzicami w chwale, która ma objawić się, gdy „Ciało” zostanie dopełnione i ofiary się skończą.

Przeto dla poświęconych emblematy te (chleb i wino) są nie tylko Pamiątką ofiary naszego Pana, ale także ich własnego przymierza ofiary z Nim, aby jakimkolwiek sposobem mogli wypełnić warunki i być uznani godnymi uczestnictwa w Boskiej naturze i wraz z ich Panem i Odkupicielem błogosławić wszystkie narody ziemi. Paweł apostoł zwraca naszą uwagę na ten zarys owej Pamiątki, gdy mówi: „Chleb, który łamiemy, izali nie jest społecznością Ciała Chrystusowego („małego stadka”), Kościoła, którego Głową jest Pan)? Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością krwi Chrystusowej (całego pomazanego grona)? Albowiem (chociaż nas jest wiele) jednym chlebem, jednym ciałem jesteśmy, bo wszyscy chleba jednego jesteśmy uczestnikami” (1 Kor. 10:15-17).

Słowo zachęty

Wszyscy muszą jeść ciało Naszego Pana, czyli wszyscy muszą korzystać z Jego ludzkich praw i przywilejów, jakie On ofiarował i przez to zapewnił je drugim. Muszą je sobie przyswoić albo w wieku obecnym wiarą, albo w wieku przyszłym istotnie, bo inaczej nie mogą mieć praw do życia, aby je mogli ofiarować teraz, albo z nich sami skorzystać (bez przywileju ofiarowania ich) w wieku przyszłym.

Zachęcamy więc wszystkich wiernych, aby obchodzili tę Pamiątkę. „To czyńcie” – i aby to czynili świadomie, z właściwym zrozumieniem i oceną. Biorąc udział w tych emblematach, odwołujmy się, przyjmujmy i oceniajmy w zupełności usprawiedliwienie od naszych grzechów, jak i prawo do życia, jakie Bóg wystawia przez Baranka Bożego, a nie w jakimkolwiek innym imieniu lub w inny sposób. Szczególnie wierzący ochrzczeni w śmierć Chrystusową i przez to włączeni do Jego Ciała (Rzym. 6:3-4) niechaj ożywią to, pamiętając na swoje usprawiedliwienie przez Jego krew i na swoje przymierze, aby być umarłymi z Nim jako uczestnicy nowej, Boskiej natury.

O ile to możliwe, zgromadźcie się z takimi, którzy wyznają współczłonkostwo w tym jednym „Ciele”, nie wyłączając takich, którzy wierzą w okup. Zarządzenie na to zebranie powinno być uczynione na pewien czas naprzód. Nie robi różnicy, którzy z zebranych mają uczestniczyć w rozdzielaniu emblematów. Pamiętajmy, żeśmy wszyscy braćmi i uprzywilejowani do służenia jedni drugim w miarę zdolności i sposobności. W zaszczytach ustępujcie jedni drugim, lecz nie pozwalajcie, aby fałszywa skromność wynosiła kąkol ponad pszenicę między wami.

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wami wszystkimi i niechaj okazja ta będzie wielkim błogosławieństwem i duchową korzyścią dla was wszystkich.

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

Śmierć Pańską opowiadajcie

„I wziąwszy chleb, i podziękowawszy, łamał i dawał im, mówiąc: To jest ciało moje, które się za was daje; to czyńcie na pamiątkę moją” – Łuk. 22:19 (BW).

Są to słowa naszego Pana, wypowiedziane do dwunastu uczniów, których wybrał. Dwie ważne myśli zawarte są w tym stwierdzeniu Pana Jezusa. Pierwsza: „To czyńcie”, co ja ustanawiam, a nie to, co było powiedziane do Izraela w ziemi egipskiej. Pamiątka, którą obchodzimy, nie ma nic wspólnego z tą, jaką obchodzą Żydzi. Oni obchodzą święto przez siedem dni, my obchodzimy jeden dzień – dzień poprzedzający to święto – tj. śmierć Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata (zob. W.T. 1-1900).

Drugą ważną myśl zawierają słowa: „Na moją pamiątkę”. Co Pan Jezus chciał przez to powiedzieć? On nie mówił: To czyńcie na swoją pamiątkę – na pamiątkę waszego udziału w ofierze, bo przecież my mamy być umarłymi razem z Panem. Wiemy bowiem, że chcąc mieć udział w Jego chwale w przyszłości, musimy w obecnym czasie mieć z Nim udział w cierpieniach (zob. W.T. 1913-928).

Pan Jezus zwrócił uwagę na to, że figura się skończyła i że On stał się tym prawdziwym barankiem, o którym dwa razy wspominał Jan Chrzciciel: Jan 1:29 „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” i Jan 1:36: „a ujrzawszy Jezusa przechodzącego rzekł: Oto Baranek Boży”.

Pan Jezus wypowiedział słowa: „To czyńcie na pamiątkę moją”, gdy ustanowił nową Pamiątkę po spożyciu baranka. „A gdy przyszła godzina, usiadł za stół i dwanaście apostołów z nim. I rzekł do nich: Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał. Boć wam powiadam, że go więcej jeść nie będę, aż się wypełni w królestwie Bożym” – Łuk. 22:14-16. Wielu czytając ten tekst zadaje sobie pytanie, czy Pan Jezus spożywał baranka? Na takie pytanie mamy odpowiedź w trzech Ewangeliach: Łuk. 22:15, Mat. 26:20-21 i Mar. 14:12-14. Nie ma wątpliwości, że Pan Jezus i uczniowie spożywali wieczerzę wielkanocną w tym samym dniu, w którym Jezus był ukrzyżowany, a w przeddzień spożywania tego baranka przez Żydów – Jego oskarżycieli, którzy przystąpili do wieczerzy, gdy nastał wieczór po ukrzyżowaniu Mesjasza (zob. W.T. 1901, BNE 1935/41).

Nasz Pan i Jego apostołowie jako Żydzi urodzeni pod Zakonem byli zobowiązani obchodzić tę uroczystość tzn. Paschę we właściwym czasie. Po skończonej żydowskiej wieczerzy paschalnej, po spożyciu baranka z przaśnym chlebem, ziołami i prawdopodobnie, jak to było w zwyczaju – z winem z winorośli, nasz Pan wziął kawałek przaśnego chleba z winem z winorośli, pozostałych po figuralnej wieczerzy żydowskiej, ustanowił dla swoich uczniów i dla całego Kościoła – których oni reprezentowali – Pamiątkę. Porównaj słowa Pana Jezusa z Ew. Jana 17:20: „A nie tylko za tymi proszę, lecz i za onymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie”. Pan ustanowił rzecz nową. Miała ona zająć miejsce żydowskiej wieczerzy paschalnej. Nasz Pan nie ustanowił innego i wyższego rodzaju Paschy. Przeciwnie, obraz zaczął się wypełniać i odtąd nie było już rzeczą właściwą obchodzenie Paschy przez tych, którzy jej nie przyjęli. Nasz Pan, jako rzeczywiste wypełnienie obrazu paschalnego baranka, miał zostać zabity, jak to apostoł wyraża w słowach zacytowanych na początku niniejszych rozważań.

Albowiem Baranek nasz wielkanocny za nas ofiarowany jest, Chrystus” – 1 Kor. 5:7.

To czyńcie na moją pamiątkę – chleb i wino

1 Kor. 11:23-25: „Albowiem jam wziął od Pana, com też wam podał, iż Pan Jezus tej nocy, której był wydan, wziął chleb. A podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie; to jest ciało moje, które za was bywa łamane; to czyńcie na pamiątkę moją. Także i kielich, gdy było po wieczerzy mówiąc: Ten kielich jest nowy testament we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją”.

Jak często należy obchodzić tę Pamiątkę? Pan Jezus wskazał apostołom, że mają oni obchodzić to święto na pamiątkę Jego śmierci co rok, podobnie jak Żydzi obchodzili Paschę.

2 Mojż. 12:1-3,6: „Rzekł jeszcze Pan do Mojżesza i do Aarona w ziemi egipskiej, mówiąc: Miesiąc ten będzie wam początkiem miesięcy: pierwszy wam będzie między miesiącami w roku. Rzeczcie do wszystkiego zgromadzenia izraelskiego, mówiąc: Dziesiątego dnia miesiąca tego weźmie sobie każdy baranka według familii, baranka według domu. I będziecie go chowali aż do czternastego dnia miesiąca tego; a zabije go wszystko zebranie zgromadzenia izraelskiego między dwoma wieczorami.”

2 Mojż. 13:10: „I będziesz strzegł ustawy tej na pewny czas, od roku do roku.”

2 Mojż. 23:14-15: „Trzy kroć święto obchodzić mi będziecie na każdy rok. Święta przaśników przestrzegać będziesz; siedem dni jeść będziesz przaśniki, jakom ci rozkazał, czasu miesiąca Abiba; boś weń wyszedł z Egiptu, a nie ukażecie się przed twarz moją próżnymi.”

Apostoł powołuje się na Pana: „Albowiem jam wziął od Pana, com też wam podał, iż Pan Jezus tej nocy, której był wydan, wziął chleb. A podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie; to jest ciało moje, które za was bywa łamane; to czyńcie na pamiątkę moją” – 1 Kor. 11:23-24. A w wierszu 26 dodaje: „Albowiem ilekroć byście jedli ten chleb i ten kielich byście pili, śmierć Pańską opowiadajcie, ażby przyszedł”. Pokazuje to nam, że uczniowie jasno zdawali sobie sprawę z tego, że Paschę należy obchodzić co roku. Tak więc odtąd coroczne obchodzenie Pamiątki przez Pańskich naśladowców ma dla nich nowe znaczenie. Gdyż chleb, który łamiemy, symbolizuje ciało Pana, kielich zaś wyobraża Jego krew. Wiara w okup trwa nadal i znajduje swą ilustrację w tej prostej Pamiątce do czasu, aż przyjdzie (po raz wtóry), nie tylko do początku paruzji naszego Pana, czyli obecności podczas żniwa, czyli końca tego wieku, lecz aż dotąd, gdy podczas Jego paruzji wszyscy Jego wierni jeden po drugim zostaną zgromadzeni do Niego poza wtórą zasłonę, aby tam zająć jeszcze wyższe stanowisko, aby pić nowy kielich radości w Królestwie Ojca.

Święto Przejścia

Dlaczego Święto Przejścia tak się nazywało? Odpowiedź mamy w 2 Mojż. 12:29:

I stało się o północy, że Pan zabijał wszystkie pierworodztwa w ziemi egipskiej, i od pierworodnego faraonowego, siedzącego na stolicy jego, aż do pierworodnego więźnia, który był w więzieniu, i wszelkie pierworodne z bydląt”.

Dlatego, że Pan przechodził i zabijał wszystko, co w Egipcie narodziło się jako pierworodne. Odczytajmy jeszcze jeden werset z tego samego rozdziału: „Tak go tedy pożywać będziecie: Biodra swe przepaszecie, obuwie wasze będzie na nogach waszych, a laska wasza w ręce waszej, a jeść go będziecie spieszno, albowiem przejście jest Pańskie” – 2 Mojż. 12:11. W wersecie tym mamy podane, jak mieli być przygotowani Izraelici na spożycie baranka.

1. Biodra przepasane. Ap. Piotr tłumaczy, co przedstawiają biodra w 1 Piotra 1:13: „Przetoż przepasawszy biodra myśli waszej i trzeźwymi będąc, doskonałą miejcie nadzieję ku tej łasce, która wam dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa”. A więc biodra, czyli myśli, wzmacniają nasze usiłowania, gorliwość i postanowienia, gdyż nagroda wysokiego powołania nie jest dla obojętnych chrześcijan.

2. Obuwie na nogach. To określenie tłumaczy nam ap. Paweł: „I obuwszy nogi w gotowość Ewangelii pokoju” – Efezj. 6:15. A więc obuć nogi to być gotowym do opowiadania Ewangelii Chrystusowej. Na innym miejscu ten sam apostoł pisze: „Jakoż też będą kazać, jeśliby nie byli posłani? Jako napisano: O jako śliczne są nogi tych, którzy opowiadają pokój, tych, którzy opowiadają dobre rzeczy” – Rzym. 10:15.

3. Laska wasza w ręce waszej. To zaś określenie tłumaczone jest w Liście do Hebr. 1:8: „Ale do Syna mówi: Stolica twoja, o Boże! na wieki wieków; laska sprawiedliwości jest laska królestwa twego”. Tak więc laska sprawiedliwości to laska wiecznego Bożego Królestwa, zapoczątkowanego tysiącletnim panowaniem Chrystusa wraz z Kościołem. Psalm 45:7: „Stolica twoja, o Boże! na wieki wieków; laska sprawiedliwości jest laska królestwa twego”. Miejmy laskę w ręce i wiarę, że wraz z Chrystusem obejmiemy władzę Królestwa.

Wielkanoc, czyli Święto Przejścia, była to pamiętna noc 14. dnia miesiąca Abib (nisan) roku żydowskiego, który zaczynał się po wiosennym porównaniu dnia z nocą wraz z ukazaniem się nowiu księżyca. Było to święto zwane wielką nocą z powodu ważnych wydarzeń, które się stały wówczas w Egipcie. Mianowicie przejście Pana przez Egipt, zabicie pierworodnych egipskich i uwolnienie pierworodnych Izraela i w konsekwencji wyzwolenie całego narodu izraelskiego z niewoli.

Ostatnia plaga

2 Mojż. 12:12: „Gdyż przejdę przez ziemię egipską tej nocy i zabiję wszelkie pierworodne w ziemi egipskiej, od człowieka aż do bydlęcia, i nad wszystkimi bogi egipskimi wykonam sądy, Ja Pan”. Ostatnia plaga, nazywana również Wielkanocą, zarysowała się w historii Izraela wstrząsającymi wydarzeniami. Zdjęła ona z ramion Żydów jarzmo niewoli egipskiej, dając im wolność, przez co rozpoczęli oni nowy okres w ich życiu. Pan Bóg w tym wydarzeniu zamanifestował swoją siłę, mądrość i sprawiedliwość, przez co objawił swoje trzy przymioty, w których pokazał, że Jego obietnice są pewne i spełniają się we właściwym czasie. Tylko przez zatwardziałość faraona Pan Bóg musiał użyć na Egipcjanach srogiego bicza, jakim była plaga wybicia pierworodnych. 2 Mojż. 12:29: „I stało się o północy, że Pan zabijał wszystkie pierworodztwa w ziemi egipskiej, i od pierworodnego faraonowego, siedzącego na stolicy jego, aż do pierworodnego więźnia, który był w więzieniu, i wszelkie pierworodne z bydląt.”

6000 lat niewoli zakończy się pełnym zwycięstwem Pana nad Szatanem i jego systemami. Zostaną one zniszczone i zapomniane w ogniu ucisku. Wielki Bóg położy kres panowaniu tyrańskich rządów, których charakter podobny jest do krwiożerczych bestii wspomnianych w siódmym rozdziale Proroctwa Daniela. Przed otworzeniem bram do Królestwa Bożego muszą być zniszczone wszystkie bogi Egiptu, czyli wszystkie systemy religijne, ich teorie i fałszywe doktryny. Do wykonania tego sądu Pan użyje różnych czynników – ożywionych, czyli anarchistycznych nastrojów mas ludzkich – i nie ożywionych, czyli kataklizmów. Wszystko to ma służyć ku zmiękczeniu serc ludzkich, aby uznali jednego Boga, Stworzyciela Wszechświata. Ta ostatnia plaga przekona człowieka o tym, że trzeba uwolnić serce od grzechu, że nie można ufać i pokładać nadziei ani w faraonie ani w jego poplecznikach. Gdyż jest tylko jeden Bóg, któremu należy oddać chwałę i cześć, służąc Mu wiernie.

Pierworodni

Pierworodni, czyli „Kościół Pierworodnych” są to ci, których oczy wyrozumienia pierwej od innych zostały otwarte, odczuli i wyrozumieli swój stan niewolniczy, zapragnęli wyzwolenia i wypełnienia Boskich obietnic. Nadto są to ci, którzy przyjęli łaskę Bożą, złożyli z siebie ofiarę Bogu i poświęcili się Jemu na służbę, za co też zostali spłodzeni z ducha świętego. Dla tych pierworodnych rzecz idzie o życie, lub śmierć i są doświadczani czy pozostaną między domownikami wiary, pod osłoną krwi pokropienia. Gdyby wyszli z pod tej ochrony, popadliby w ręce sprawiedliwości, która nie zna miłosierdzia. To znaczyłoby także, iż odrzucili dobroć Bożą a chociaż mogli korzystać z miłosierdzia Bożego, co jest przedstawione przez krew baranka, to jednak tego nie ocenili. Pismo Święte mówi, iż dla takich „nie zostawałaby już ofiara za grzechy”; i powinni być uważani jako nieprzyjaciele Boga, których los został symbolicznie wyrażony przez wytracenie pierworodnych Egiptu. (W.T. 1907-85 / Reprints 3959)

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

Wszystkim, którzy w piątek, 18. kwietnia po zachodzie słońca będą zasiadać do Pańskiego stołu, by obchodzić Pamiątkę, pragniemy życzyć, aby to święto było czasem szczególnie błogosławionym i podnoszącym ducha oraz by zrodziło jak najwięcej dobrych owoców wdzięczności i uwielbienia.

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38

To czyńcie na pamiątkę moją

Wszystkim naszym drogim Siostrom i Braciom w Panu Jezusie Chrystusie, którzy we wtorek, 7 kwietnia po zachodzie słońca zasiądą do stołu Pańskiego, pragniemy życzyć, aby obchodzenie Pamiątki było błogosławionym czasem duchowego pokoju i odświeżenia, uwielbienia Boga i Jego Syna oraz dobrych postanowień, które sprawią, że staniemy się lepsi i bliżsi Bożego Królestwa.

R- (1906 r. str. )
„Straż” 1934/ str. 35-38