W starym kościółku pewnej małej miejscowości pojawił się młody pastor. Po upływie pewnego czasu jako temat kazania wybrał sobie historię Marii i Marty z Betanii. Nawiązując do wypowiedzi Jezusa: „Marto, Marto, troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy; niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria bowiem dobrą cząstkę wybrała” (Łuk. 10:41-42), stwierdził, że wśród mieszkanek jego nowej miejscowości znajdują się same Marty, a Marie całkiem wyginęły. Pewne starsze małżeństwo spojrzało na siebie i po nabożeństwo podeszło do pastora. Dziękując mu za kazanie, zaprosili go do swojego domu. Pastor chętnie się zgodził, gdyż mieszkał sam i niedziele chętnie spędzał w gościnie. Po przybyciu do domu usiedli przy stole. Małżeństwo otwarło Biblie i zaczęło zadawać pytania. Pastor chętnie odpowiadał. Na interesującej rozmowie szybko mijały godziny. Żołądek młodego pastora zaczął jednak upominać się o swoje prawa. Tymczasem nastał wieczór. Pastor, widząc, że gościna upływa jedynie przy duchowej strawie, powoli zaczął się żegnać i zapowiadać odejście. Wtedy gospodyni stwierdziła: „O, nie, pastorze, teraz jeszcze zawołamy Martę”. Udała się do kuchni, założyła fartuch i podała do stołu smaczne jedzenie. Po kolacji pastor dziękował swoim gospodarzom nie tylko za posiłek, ale też za pożyteczną duchową lekcję.