Na Straży
nr 1985/1

Z niwy młodzieżowej

WARSZAWA, DNIA 23.VII – 5.VIII.1984 R.

Po raz kolejny warszawski zbór otworzył przed nami gościnne drzwi budynku przy ul. Zakopiańskiej 30. W dniach 23. VII – 5. VIII. 1984 r. odbył się tutaj dwutygodniowy kurs biblijny dla dzieci w wieku 7-11 lat. Cały czas kursu postanowiliśmy poświęcić na naukę o Panu Bogu, czytanie Słowa Bożego, modlitwy, wspólne rozmowy i na wypoczynek. Kurs nasz przebiegał pod hasłem: „Dzieci Biblii”. Pragnęliśmy być nimi w każdym dniu, dlatego już od samego ranka na społecznościach porannych czytaliśmy Biblię. Z piątego rozdziału Ew. Mateusza poznaliśmy osiem błogosławieństw, które możemy otrzymać, gdy będziemy pokorni, cisi, miłosierni, gdy będziemy pragnąć sprawiedliwości i mieć czyste serca, gdy będziemy dawać ludziom pokój i cierpieć dla Pana Jezusa.

Każde studium i wykład wnosiły do naszych serc wdzięczność i uwielbienie dla naszego Ojca za Jego miłość, cudowny plan zbawienia wszystkich ludzi, za odpuszczenie naszych grzechów, za śmierć i cierpienia Pana Jezusa, który

… wszystkie dzieci zna, Każde dziecko kocha On Zna imiona nasze wszystkie… Trzyma każde dziecko w ręku swym.

Aby zwiększyć naszą znajomość Pisma Św., niektórych wersetów uczyliśmy się na pamięć. Każdy dzień kończyliśmy społecznością wieczorną.

Wolę Pana Boga, którą poznawaliśmy podczas słuchania Jego Słowa, próbowaliśmy od razu wykonywać w naszym codziennym życiu. Nie zawsze nam to wychodziło. O pomoc, przebaczenie i opiekę wołaliśmy do naszego Pana w modlitwach. Wysłuchiwał nas, a my chwaliliśmy Go za to pieśnią:

Jezus jest tu …
Podnieśmy ręce wielbiąc Jego imię…
On kocha nas.

Jesteśmy przekonani, że nasz dziecięcy śpiew, który bardzo często płynął z naszych serc, przenikał mury budynku i unosił się hen ku górze – do Wszechmocnego Stwórcy Świata.

W wolny czas bawiliśmy się, rozwiązywaliśmy zagadki i konkursy biblijne, kąpaliśmy się w basenach, zwiedzaliśmy Warszawę, a nawet zostaliśmy serdecznie zaproszeni na dwa dni przez br. Sobolewskich do Łaz. Oczywiście, bardzo chętnie skorzystaliśmy z ich miłej gościny.

Czym był dla nas ten kurs, który pozostał już tylko we wspomnieniach? Dla wielu był on pierwszym spotkaniem z Bogiem, z Biblią, nauką szczerej modlitwy; dla innych poznaniem siebie i polem walki ze swoim „ja”, a dla niektórych potwierdzeniem i wzmocnieniem wiary.

Wszystkim, którzy przyczynili się do uskutecznienia naszego spotkania, serdecznie dziękujemy. Najwyższą zaś część i podziękowanie złóżmy Stwórcy, śpiewając raz jeszcze:

Tyś jest Najwyższy 
Tyś jest Najwyższy nasz Bóg,
Stworzenie Cię wielbi,
Święci Cię chwalą –
Tyś jest Najwyższy nasz Bóg.

Uczestnik


KRUKLANKI, DNIA 24. VII – 5. VIII. 1984 R.

Gdzie to jest? Tam, gdzie krajobraz usiany jest tysiącem jezior, a zachody słońca kładą swe kolory na fale i cicho szumiące lasy – czyli na Mazurach. Tu, niedaleko Giżycka, z łaski Pana młodzież w wieku powyżej 16 lat w okresie od 24. VII – 5. VIII. 1984 r. mogła spotkać się na wypoczynku z Biblią. Gościnnego schronienia udzielił nam na terenie swego gospodarstwa br. Stefan Kuniec, a bracia i siostry z miejscowego zboru w Wydminach dołożyli niemało wysiłku w przygotowaniu obozowiska. Oni też zadbali o to, aby siostry kucharki (z siostrą Kocową na czele) miały z czego przygotowywać nam smaczne posiłki.

Program kursu został dostosowany do potrzeb duchowych uczestników, którzy wcześniej powiadomieni zgłosili, co ich zdaniem jest na czasie i powinno być przedmiotem wykładów lub wspólnych rozważań. Wielokrotnie powtarzające się propozycje zostały ujęte w dwa cykle wykładów: „Ja wobec Bożego planu zbawienia” oraz „Zasady społeczności ludu Bożego”. Przedmiotem studium był List św. Jakuba. Pojedynczo zgłoszone propozycje i problemy zostały dołączone do tych, które wrzucano do skrzynki pytań w czasie trwania kursu. Wykładowcy – bracia Ł. Szatyński, D. Krawczyk, D. Kopak oraz w ramach wolnych pytań prowadzący kurs A. Kozak – pomogli nam rozwiązać wiele problemów z zakresu doktryn wiary i etyki życia chrześcijańskiego. Dużą wagę przywiązywaliśmy do praktycznego wdrażania poznanych zasad społeczności w codziennym życiu kursowym. Nie zawsze było to łatwe! Inspirowały nas jednak do tego nie tylko wykłady i studium Listu św. Jakuba, ale także tok kursu i wieczorne społeczności, stanowiące podsumowanie dnia. Niewątpliwą atrakcją tak dla nas, jak i dla zapraszanych i licznie odwiedzających nasz obóz okolicznych mieszkańców oraz turystów, były wyświetlane wieczorami filmy o tematyce religijnej.

Pogodę mieliśmy różną. Pierwszy tydzień był deszczowy i chłodny, drugi upalny – pozwalający na codzienną kąpiel w pobliskim jeziorze. Dwukrotnie wyjeżdżaliśmy na wycieczki. Raz odwiedziliśmy Gierłożę k. Kętrzyna, drugim razem odbyliśmy całodzienny rejs statkiem po pięknych jeziorach mazurskich. Mimo to społeczności poranne – zaczerpnięte z ośmiu błogosławieństw – napawały nas właściwą motywacją postępowania, a czas tak spędzaliśmy, aby wypoczynek w gronie chrześcijańskim nie wpływał ujemnie na rozwój duchowy.

Wszystko to, co przeżywaliśmy na kursie, przybliżyło nas do Boga, a także wywarło właściwy wpływ na naszą wzajemną społeczność.

E.M.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Klucze, 31. VII. 1981

Wszystko to, co przeżyliśmy w Kluczach w dniach 8-19 VII 1981 na naszym spotkaniu w gronie 25 naśladowców Chrystusa, stało się historią. Było to kolejne piękne spotkanie z Bogiem. Cudowne dni spędzone wśród lasów i skał porośniętych wspaniałą roślinnością na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Każdy kąt – miejsce noclegu, jadalnia w ogrodzie i skromna, ale tak bardzo „nasza” piwniczna sala nabożeństw – dzisiaj w chwili wspomnień wywołują wzruszenie i wdzięczność. Wdzięczni jesteśmy Bogu, a także naszym wspaniałym gospodarzom – rodzinie Jurczyków za to, że tak gościnnie przyjęli nas do swego domu, oraz miejscowemu Zborowi za serdeczność i przychylność. Z wdzięcznością wspominamy ciocię Hojncową, która przygotowywała obfite, smaczne posiłki i naszego zaopatrzeniowca, Piotrka Probierza starającego się, aby było je z czego gotować. Pamiętamy naszego kierownika, Staszka Sławińskiego, Adama Kozaka, który służył wykładami i wielu innych, którzy przyczynili się do tego, aby nam było dobrze.

Nauczyliśmy się wiele. Poprzez wykłady prowadzone z użyciem flanelogramu mieliśmy możliwość łatwiejszego przyswojenia historii o Mojżeszu i Panu Jezusie, zaś pomoce wizualne w postaci rysunków do kolorowania i krzyżówek utrwalały opracowywany materiał. Ponadto liczne konkursy nie tylko utrwalały i przypominały, ale też pogłębiały naszą wiedzę biblijną. Nauczyliśmy się modlić – zwyczajnymi, prostymi słowami mówić Bogu o naszych smutkach, dziękować Mu za radości, rozmawiać z Nim tak, jak rozmawia się z bliskim, lecz wielkim przyjacielem.

Po wykładach, podczas studium, a także w czasie wieczornych społeczności rozmawialiśmy o życiu. Któż z nas nie pamięta naszych rozmów o tym, jak realizować zalecenia zawarte w pieśni „Pilnuj swych oczek” o telewizji („Oglądałem kryminał, a potem nie mogłem spać…”), o tym, co robiliśmy podczas wycieczki statkiem po Wiśle itp. Jak się okazało, słowa pieśni „Chcę być jak Jezus” i „Chcę czynić to dla Pana” nie były jedynie frazesami. Wielu małych kursantów wyjechało z silnym postanowieniem służenia Panu Jezusowi w zwykłym codziennym życiu, w szkole, w zabawie, na podwórku i w domu.

Mieliśmy również czas na wypoczynek i wycieczki, na wędrówki po okolicznych pięknych lasach i zbieranie jagód. Było to nasze „szukanie śladów Boga” w otaczającym nas świecie. Ciągle rodziło się pytanie: Kto stworzył takie cuda? Jak mądry, kochany i piękny musi być Stwórca wszystkich rzeczy, jakie obserwujemy!

Również gry sportowo-rekreacyjne były nie tylko rozrywką i zacieśnianiem przyjaźni pomiędzy uczestnikami, bo „Gdy szukasz Boga, popatrz na ludzi…”

O tym, jak bardzo dzieci nie miały ochoty odjeżdżać do domu, niech świadczy zdanie jednej z dziewczynek: „Ciociu, to wszystko sen, prawda? Kurs jeszcze się nie kończy, no powiedz!” Na pożegnanie księżyc swym blaskiem oświetlał nasz ogród, a my długo nie potrafiliśmy podjąć decyzji: pora iść spać. Przyglądaliśmy się sobie nawzajem po raz ostatni. A nam dorosłym ciągle przypominały się słowa: Musisz się stać jak dziecko…” Musisz nauczyć się od tych istot prostoty, szczerości w uwielbianiu Boga i wielu innych cennych rzeczy.

Módlmy się o nasze dzieci, by gdy dorosną, zachowały te cechy, jakie podobają się Panu.

W imieniu uczestników kursu E. S.


Przychojec, 4-15. VIII. 1981

WSPOMNIENIA Z KURSU W PRZYCHOJCU

„Śpiewajcie Panu pieśń nową; śpiewajcie Panu wszystka ziemia! Śpiewajcież Panu, dobrorzeczcie imieniowi jego, opowiadajcie ode dnia do dnia zbawienie jego. Opowiadajcie między narodami chwałę jego, między wszystkimi ludźmi cuda jego. Albowiem wielki Pan i wszelkiej chwały godny, i straszliwy jest nad wszystkich bogów” – Psalm 96:1-4.

Z takimi uczuciami przyjechaliśmy na „kurs z Biblią w ręku” do Przychojca. Wierzyliśmy, że tak jak nasz dobry Bóg pozwolił nam się tu szczęśliwie zgromadzić, tak też pomoże nam zagłębić się w Jego Słowo, czerpać duchowe bogactwa Jego łaski, a przez to rozumieć i podziwiać Jego wielką potęgę i chwałę ukazaną w tak prostych, a jakże cudnych i pięknych dziełach stworzenia.

Naszym głównym celem było poznawanie woli Bożej, pogłębianie wiedzy biblijnej oraz praca nad kształtowaniem naszych charakterów, aby przez to podobać się Bogu. W naszych sercach nosiliśmy pragnienie: „Chcę być jak Jezus, chcę do Niego podobnym być; w ciągu wędrówki z ziemi do chwały, tego pragnę, by być jak On”. Były to słowa, które codziennie wypływały serc poprzez jedną z ulubionych przez nas pieśni. Śpiewając tę pieśń szczerze pragnęliśmy naśladować naszego Pana Jezusa, lecz często też odczuwaliśmy wewnętrznie w naszych sercach, że nie potrafimy być takimi, mimo naszych pragnień. Być może było to wynikiem naszego młodego wieku i braku doświadczenia życiowego. Dlatego każdodziennie uczyliśmy się podczas porannych i wieczornych społeczności, co trzeba czynić, aby się stać podobnymi naszemu Mistrzowi. Z pomocą przychodziły nam słowa Świętej Księgi, które niosły nam balsam pociechy i radości. Przynosiły nam wszechstronną myśl i napomnienie do posłuszeństwa Boskiemu prawu i zasadom chrześcijaństwa. Pobudzały nas do pogłębiania wiary w Boską pomoc i błogosławieństwo oraz dawały siłę naszym młodym uczuciom do wznoszenia się na wyższy poziom uduchowienia.

Codziennie czerpaliśmy lekcje z postępowania żywych przykładów z Nowego Testamentu na studium biblijnym Ew. wg św. Mateusza; przykładów takich jak: mędrcy ze Wschodu, pastuszkowie, którzy byli pierwszymi, co oddali należny hołd narodzonemu Zbawicielowi, następnie Symeon, prorokini Anna, Jan Chrzciciel, apostołowie i inni. Postacie te były tematem naszych rozmyślań i z ich postępowania i postaw nauczyliśmy się wielu życiowych lekcji.

Ponadto czerpaliśmy lekcje i umacnialiśmy grunt naszej wiary przez tematy ze Słowa Bożego: o okupie, usprawiedliwieniu, o korzyściach i celu kursu, o modlitwie itp. Tematami usłużyli nam wujkowie: Sygnowski, Szarkowicz, Rorata i Lipka, który był jednocześnie opiekunem kursu. Gościnnie przebywał u nas wujek Ziemiński, który usłużył nam wykładem „Siedem okresów Kościoła”.

Naszą znajomość Pisma Świętego sprawdzały konkursy i krzyżówki biblijne. Zgodnie ze słowami psalmisty: „Pójdźcie, radośnie śpiewajmy Panu; wznośmy okrzyki radosne skale zbawienia naszego” dużo śpiewaliśmy.

W okresie naszej kilkunastodniowej społeczności przeżyliśmy wiele radosnych i niezapomnianych chwil. Pan udzielał nam łaski, na każdym kroku odczuwaliśmy Jego błogosławieństwo. Nawet pogodę mieliśmy wspaniałą przez cały czas. Do dobrego samopoczucia przyczyniły się również smaczne posiłki, jakie nam przyrządzała ciocia Koc ze Świdnika, jak również troska oraz duchowe i materialne wsparcie, którego nam udzielali Braterstwo z miejscowego Zboru: Szarkowiczowie, Tudrynowie, Zawadzcy i Leckowie. Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni. Ch troskliwe i pełne cierpliwości podejście do nas, młodych, pozostanie na stałe w naszej pamięci.

Zorganizowaliśmy również trzy wycieczki, podczas których podziwiając otaczającą nas przyrodę, ludzi i piękny nieboskłon, szukaliśmy naszego Stwórcy w Jego wspaniałych dziełach i znaleźliśmy Go! Dostrzegaliśmy Jego potęgę i obecność; Jego istnienie mogliśmy zauważyć wszędzie, gdziekolwiek zwróciliśmy kroki, wzrok i myśli.

I tak w zadumie o Boskiej potędze i mocy, a także dobroci i miłosierdziu, w serdecznej rodzinnej atmosferze przeżyliśmy razem 12 wspaniałych i błogosławionych dni. Z lekkim drżeniem serca, z jakąś dziwną cichą obawą patrzyliśmy na szybko mknący czas, a także zbliżający się dzień rozstania. Był on dla nas dniem świątecznym, gdyż zaszczycili nas swą obecnością bracia i siostry ze Zboru w Biłgoraju. Przybyli także, niekiedy z daleka, niektórzy rodzice. Wspólny obiad, śpiew i modlitwy, grupowy wyjazd do Biłgoraja na ogólne nabożeństwo zakończyły naszą społeczność a błogi nastrój tych dni przeniósł się z nami do naszych domów i pozostał w naszych sercach.

Chwała i wdzięczność Bogu za obfitość radości i szczęścia.

Uczestnik kursu


BIAŁOGARD, 31. VIII 1981

„A wszystko, cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie, jako Panu, a nie ludziom” – Kol. 3:23.

Dni 6-14. VIII. 1981 roku to czas, który spędziliśmy w Białogardzie w inny niż dotychczas sposób. W inny, bo pomagaliśmy przy budowie, jakie podjął się białogardzki Zbór.

Na kurs roboczy przyjechało 10 chłopców, którzy swe siły fizyczne i wolny czas zechcieli oddać pracy dla Pana.

Właśnie tak – pracy dla Pana. Nasz przewodni tekst z Listu do Kolosan, zaproponowany przez naszego kierownika, br. Michała Kopaka, właśnie tak kazał nam traktować naszą pracę. Bo przecież zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że obiekt, przy którym pracujemy, będzie służył nie tylko nam, ale także innym po nas, ku chwale Bożej. Wyobrażenia o końcowym efekcie budowy i radości płynącej z tego sprawiły, że nie odczuwaliśmy zbytnio trudów pracy. Sił fizycznych nabieraliśmy dzięki smacznym posiłkom przygotowywanym przez siostry: Krystynę K., Teresę G. i Krystynę M.

Oczywiście dni naszego pobytu nie upływały tylko na samej pracy fizycznej. Mieliśmy sporo wolnego czasu, który wykorzystywaliśmy na rozważanie problemów biblijnych, życiowych, a także na własne zainteresowania i oczywiście wypoczynek.

Nie przypadkowo na naszych wieczornych spotkaniach rozważaliśmy list ap. Jakuba. Z niego wyczytaliśmy m.in. że „wiara bez uczynków martwa jest” (Jak. 2:17). Ta właśnie myśl skłaniała nas wszystkich do solidnej pracy. Problemy wynikające z badanego listu były treścią naszych rozmów w całym następnym dniu. Nie brakowało wśród nas śpiewu, w którym wielbiąc Boga za wszystko, co nas otacza, uprzyjemnialiśmy sobie czas naszej społeczności. Boskie błogosławieństwo odczuwaliśmy na każdym kroku. Bo to nie przypadek sprawił, że przy różnych pracach fizycznych nikt z nas nie doznał żadnych obrażeń ciała, nikomu się nic złego nie stało… i ta wspaniała słoneczna pogoda, która urwała się wraz z zakończeniem kursu.

Im bliższy był koniec naszej społeczności, tym bardziej żałowaliśmy, że musimy odejść od niedokończonej pracy. Na zakończenie naszego wspólnego pobytu w Białogardzie dzieliliśmy się swoimi wrażeniami i myślami, dziękując Panu Bogu za wspaniałe chwile pracy z Nim i dla Niego.

Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo potrzebna jest pomoc Boża do skończenia tego obiektu i opiekowania się nim.

O to też modliliśmy się:

„Bo jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzi się człowiek” – Psalm 127:1.

Chwała Ci, Boże, za możliwość pracy dla Ciebie!

br. Wiesiek M.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Biłgoraj, dnia 14. XI 1979 r.

Umiłowani w Chrystusie Bracia i Siostry, kochana młodzieży oraz wszyscy Czytelnicy naszego czasopisma „Na Straży”!

Pragnieniem naszym jest przez łamy naszego czasopisma wyrazić słowa wdzięczności naszemu Ojcu Niebieskiemu i Panu Jezusowi Chrystusowi za błogosławieństwa, jakich staliśmy się uczestnikami na uczcie duchowej przeznaczonej szczególnie dla naszej młodzieży, którą mieliśmy przywilej zorganizować przy łasce i pomocy Bożej z inicjatywy Braci i Sióstr ze zboru Pana w Biłgoraju w dniu 14 X 1979 r.

Nasza radość jest tym obfitsza, że opatrzność Boża w swej łaskawości już nieraz poprzednio dozwoliła nam korzystać z takich miłych młodzieżowych przystani duchowych. Taką miłą i przyjemną oazą na drodze pielgrzyma było i to młodzieżowe nabożeństwo.

Dość liczne grono naszej chrześcijańskiej młodzieży zaszczyciło nas swoją obecnością. Zrezygnowali z domowego zacisza i rodzinnego ciepła, a przyjechali do Biłgoraja, aby razem z nami słuchać dobrego Słowa Bożego i wysławiać pieśniami, psalmami i modlitwami wielkie imię naszego Ojca Niebieskiego i Pana naszego Jezusa Chrystusa. Treść błogosławieństw tego dnia stanowiły wykłady o tematyce biblijnej, wskazujące młodym ludziom, w jaki sposób mają obierać właściwy kierunek życia, jak postępować w tym burzliwym XX wieku, jak miłować Boga i właściwie Mu służyć. Zacytowano słowa naszego Pana z Ew. Mat. 5:1-12. Jak należy żyć, aby należeć do tych „błogosławionych” wspomnianych przez naszego Pana Jezusa?

W programie znalazła się również godzina poświęcona na pieśni, czytanie psalmów i modlitwy młodych serc miłujących Pana.

Do programu zostały również dopuszczone młodsze dzieci, które deklamowały wiersze o szczęściu dzieci Bożych, o trudach pielgrzyma i o wielkiej miłości Boga. Czyż nasz Pan Jezus Chrystus nie powiedział kiedyś: „Nie zabraniajcie dzieciom przychodzić do mnie?”

Była to wspaniała przystań duchowa na naszej drodze życia.

Na twarzach uczestników można było zauważyć radość i zadowolenie. Każde serce zostało rozszerzone błogosławieństwem przemożnej łaski Bożej, a duch uczestników uczty duchowej został wzmocniony wpływem przyjemnej chrześcijańskiej atmosfery.

Uważamy, że sam Bóg przysposobił te serca, napełnił je swoja łaską i błogosławieństwem.

Chwała Panu za wszystko!

Za uczestników konwencji: br. R.R.
R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Tradycyjnie już młodzież, w pierwszy dzień nowego roku 1976, zgromadziła się na nabożeństwie, tym razem w Chrzanowie (woj. katowickie). Ilość uczestników, a także ich aktywne zaangażowanie wskazywałoby na to, że młodzież szczególnie ceni sobie chwile spędzane wspólnie razem u stóp Pana Jezusa.

Nabożeństwu przewodniczył br. Janusz Wilczek z Mysłowic. Powitał on zgromadzonych i złożył młodzieży życzenia noworoczne. Były one przepojone duchem miłości Chrystusowej do wszystkich zebranych. Myślę, że już ten wstęp poruszył niejedno serce.

W dniu tym usługiwali kolejno bracia z kilku zborów. Pierwszego słuchaliśmy br. Stefana Grudnia. Jak zwykle mogliśmy wysłuchać budującego tematu z zakresu praktycznego życia chrześcijańskiego. Mówił on o życzliwości. Uczucie to zawiera się w słowach Pana Jezusa: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. Ludzie spragnieni są życzliwości, a my jesteśmy tymi, którzy mają przywilej i obowiązek uczuciem tym kierować się na co dzień.

Brat Ryszard Mierzwiak przemawiał na temat owoców ziemi chananejskiej (4 Mojż. 13:16-20 i 23- 24). Stwierdził, że większość historii starotestamentowych jest symbolem i cieniem dla Nowego Izraela – Ewangelicznego Ludu Bożego. Również i te owoce mają pewne znaczenie. Tak, jak Bóg chciał kiedyś pocieszyć swój naród w wędrówce do ziemskiego Kanaanu, właśnie przez te owoce, tak i dzisiaj chce pocieszyć swoje dzieci.

Następnym mówcą był br. Stanisław Kaleta. W swoich krótkich rozważaniach mówił on o czasie, który szybko przemija, a także o Bożym Imieniu. Jest ono Dobrym Imieniem i tylko prawdziwe dziecko Boże jest w stanie pojąć głęboki sens tego Imienia. Wielu ludzi jednak zbyt często nadużywa tego Imienia, łamiąc tym Boże przykazanie.

Również br. Henryk Adler podzielił się z nami krótkimi rozmyślaniami noworocznymi. Stwierdził on, że Bóg chce nas pocieszyć przez trzy ważne rzeczy:

I. wizja – z ufnością spoglądamy w przyszłość, gdyż wiemy, czego Bóg od nas chce;

II. miłość – część natury Bożego Dziecka, konieczna do kroczenia po drodze, jaką Bóg dla nas wytyczył;

III. czyn – jest konsekwencją posiadania powyższych czynników. Jest on głośniejszy od naszych słów.

Ostatnim mówcą tego dnia był br. Henryk Grudzień. Jako przykład dla nas obrał ap. Pawła. Mówił o jego wysokiej kulturze, jego wykształceniu, jego ogładzie towarzyskiej. Powiedział też, że wszystko to jest doskonałym przykładem dla nas, abyśmy również nie stronili od lektury dobrych książek, nie wstydzili się dobrego wychowania.

Czas był krótki, ale Pan obficie nas błogosławił. Dla każdego z nas posłał odpowiednie słowo. Chyba nikt nie opuszczał tego miejsca bez noworocznych postanowień, aby być lepszym chrześcijaninem. Do dobrej atmosfery przyczyniła się także usługa miłego zespołu wokalnego.

Życzeniem zgromadzonych było, aby tym sposobem życzyć naszej drogiej Młodzieży przeżycia w roku 1976 wielu wspaniałych błogosławieństw Bożych, radości, jaką daje sam Pan, oraz spełnienia na sobie Bożych obietnic. Niech Pan ma nas wszystkich w opiece.

Jeden z uczestników M. R.

R- ( r. str. )
„Straż” / str.