Na Straży
nr 1987/6

Z niwy młodzieżowej

BIAŁOGARD, 14-26 LIPCA 1987 R.

I znów Zbór w Białogardzie otworzył nam swoje lokum kursowe położone przy szosie Połczyńskiej, pośród pól, łąk i lasów, nad rzeką Parsętą.

Krótką notatką w czasopiśmie „Na Straży”, pragniemy upamiętnić te chwile, a jednocześnie wyrazić podziękowanie Zborowi w Białogardzie za troskliwe przyjęcie nas w ilości 46 osób, nie wliczając kadry. Przede wszystkim wznosimy Bogu chwałę, iż pozwolił nam przez 12 dni wypoczywać w spokoju przy Jego dobrym Słowie. Szeroki wachlarz przedmiotów z Pisma Świętego był treścią naszych rozważań: prawdziwa wiara, posłuszeństwo, moc języka, chrześcijańska skromność, modlitwa, charakterystyki czasów ostatecznych i wiele innych. Podziwialiśmy cudowny Boski Plan zbawienia ludzkości przez Jezusa Chrystusa. Bogate w duchowy nastrój społeczności poranne i wieczorne oraz chwile śpiewu nabożnych pieśni, wnosiły w nasze serca uczucie Boskiej dobroci. Rozwiązywanie krzyżówek biblijnych stanowiło współzawodnictwo grup, w czym emocjonowaliśmy się znajomością historii i wiedzy biblijnej. Wujek Lipka z Zamościa i Hojnca z Chorzowa, a także miejscowi wujkowie ze Zboru w Białogardzie, usługiwali nam Słowem Bożym, dając wiele wspaniałych lekcji i rad życiowych. Ciocia Kocowa z Lublina dbała o nasze żołądki i przyrządzała smaczne posiłki. Ciocia Krysia Mrzygłód, Daniela i Krzysztof Nawroccy jako grupowi, przestrzegali porządku i czystości, zaś ciocia Sadowa, w miarę potrzeb, dostarczała nam aspirynek. Trzy wycieczki, które były zorganizowane w czasie trwania kursu (nad morze do Kołobrzegu, do Białogardu i nad Jezioro w Podborsku) sprawiły nam wiele radości, bo mogliśmy oglądać cudowne dzieło Boże.

Jesteśmy wdzięczni, przede wszystkim Bogu – i wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do zorganizowania nam wypoczynku, i że tak bardzo dbali o nasze serca i żołądki. Wdzięczność wielka dla wujka M. Kopaka za wytrwałość w dostarczaniu żywności. Ten kurs pozostanie nam przyjemnym wspomnieniem na długie lata, jednocześnie będzie to wkładem do kształtowania naszej świadomości i do ciągłego wstawiania sobie pytania: jak należy postępować, aby być miłym dzieckiem Bożym? Dlatego za tę łaskę spotkania się młodzieży i za Słowo PrawDy, wyrażamy chwałę i wdzięczność słowami Psalmisty: „Gotowe jest serce moje, o Boże! Będę śpiewał i grał. Zbudź się, chwało moja! Zbudź się harfo i cytro, a ja obudzę jutrzenkę! Wysławiać cię będę, Panie, wśród ludów, będę grał Tobie wśród narodów, bo wielka ponad niebiosa jest łaska Twoja i aż do obłoków sięga wierność Twoja. Wznieś się nad niebiosa, Boże, chwała Twoja niech będzie nad całą ziemią” (Psalm 108:2-6).

Uczestnik kursu

MIECHÓW, 87.07. 09-19

Kochani Braterstwo Kołaczowie znowu otworzyli dla nas szeroko swoje domostwo, aby nas ugościć przez kilkanaście dni, a było nas dosyć sporo jak na gości, bo aż 31 osób (bez kadry). Czuliśmy się tam naprawdę wspaniale, a atmosferę jaką mieliśmy na kursie, na pewno pomógł nam stworzyć nasz dobry Pan Bóg. Przewodnim wersetem były słowa zapisane w Liście do Kolosan 1:28 – „Jego to zwiastujemy, napominając i nauczając we wszelkiej mądrości każdego człowieka, aby stawić go doskonałym w Chrystusie Jezusie”.

Każdy dzień rozpoczynaliśmy społecznością poranną, na której rozważaliśmy dowolnie wybrane fragmenty ze Słowa Bożego. Po śniadaniu szybko zbieraliśmy się na wykład, który przedstawiał nam nasz wykładowca wujek Pasierski. Tematem naszych rozważań były przypowieści Pana Jezusa:

„Podobieństwo o zgubionej owcy i groszu” – Łuk. 15:1-10,
„Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie” – Łuk. 10:27-37,
„Podobieństwo o ukrytym skarbie i bardzo drogiej perle” – Mat. 13:44-16,
„Obowiązek przebaczania i przypowieść o złym słudze” – Mat. 18:21-35,
„Dwa fundamenty” – Łuk. 6:46-49,
„Podobieństwo o robotnikach w winnicy” – Mat. 20: 1-8.

Treść tych wykładów mocno utkwiła nam w pamięci, ponieważ wujek Pasierski starał się, aby jak najlepiej przekazać nam nauki wypływające ze słów Pana Jezusa za pomocą barwnych slajdów i flanelografów. Ostatni wykład wujka traktował o sądzie świata, a całości wykładów poznaliśmy Boży plan zbawienia ludzkości.

W trakcie poobiedniego studium zastanawialiśmy się nad wędrówką narodu izraelskiego po pustyni. Z badanych ksiąg Mojżeszowych dowiedzieliśmy się, że aby otrzymać nagrodę od Pana i wejść do Ziemi Obiecanej, należy być mężnym i śmiałym a zarazem pokornym jak Mojżesz, miłującym i wykonującym przykazania Boże. Na społeczności wieczornej studiowaliśmy niektóre rozdziały z księgi Psalmów, z których zastanawialiśmy się nad wielkością i wspaniałością Boga. Mówiliśmy o tym, że Bóg jest potężny, mocny, miłosierny, łaskawy wszechobecny sprawiedliwy. W czasie trwania naszego kursu swą obecnością zaszczyciło nas dwóch miłych wujków: H. Kamiński, i H. Grudzień, którzy usłużyli nam bardzo ciekawymi naukami ze Słowa Bożego.

Czas na kursie mieliśmy urozmaicony dwoma wycieczkami, na których mogliśmy również chwalić Pana przez pieśni, których nauczyliśmy się na kursie. Pierwsza nasza wycieczka była do Wieliczki, gdzie w zimnych podziemiach solnych podziwialiśmy wielkość Boga. W oczekiwaniu na windę, która miała nas wywieść na powierzchnię śpiewaliśmy pieśni i rozdawaliśmy broszurki „Pustynia zakwitnie jak róża” i „Królestwo Boże”.

Trasa drugiej wycieczki prowadziła do Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie w ciszy, szumie liści drzew i szeptu płynącego górskiego potoku, słuchaliśmy śpiewu ptaków i zwiedzaliśmy nieznane nam dotąd zakątki wapiennych skał z myślą o tym, że to wszystko stworzył cudownie dobry Ojciec Niebieski. W ciągu trwania naszego kursu organizowaliśmy również bardzo ciekawe konkursy o tematyce biblijnej. Dzieci odpowiadały na zadawane i ułożone wcześniej pytania.

Na podsumowanie studium o Mojżeszu i narodzie izraelskim, pasjonowaliśmy się grą „Wędrówka Izraela po pustyni”.

Smutno było wyjeżdżać, gdy nadeszła pora rozstania. Opuszczaliśmy jednak gościnny Miechów z wdzięcznością w sercach dla Pana Boga, za Jego dobroć i mnogość łask, którymi hojnie nas obdarzył. Uczyliśmy się jak lepiej poznawać samego siebie, jak walczyć z grzechem, jak bardziej miłować moich bliźnich a przede wszystkim Pana Boga i Jego Syna. Obecnie, gdy już jesteśmy w naszych domach, wśród różnych kolegów i koleżanek, pragniemy chociaż w małej części wprowadzić w życie Boże przykazania. Chcemy słuchać Jego woli, ale czy nam się to uda? Chcemy być lepszymi dziećmi dla naszych rodziców, lepszymi braćmi czy siostrzyczkami dla rodzeństwa, lepszymi kolegami dla rówieśników i lepszymi dla Pana. Wiemy, że musimy dużo się jeszcze uczyć by stać się prawdziwym dzieckiem Bożym, pamiętając o słowach Pana Jezusa „błogosławieni są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go”. Rozumiemy sens tych słów, a po to by wprowadzić je w czyn, potrzebna jest modlitwa, o którą prosimy czytelników tych słów.

Kursantka
R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Miechów, 13–24 sierpnia 1986

Po okresie letniej młodzieżowej społeczności pozostało nam na pewno wiele wspomnień. Niektóre z nich, w naszym spojrzeniu bardziej wartościowe, staramy się utrwalić. Wiele fotografii, podpisów na kartkach pocztowych – to sposoby upamiętniania wspólnie spędzonych chwil.

Niech te kilka słów będzie wyrazem radości i zbudowania, jakich doświadczyliśmy podczas trwania kursu biblijnego dla dzieci, który odbył się w Miechowie. Przez 11 dni byliśmy razem, z dala od domów i rodziców, i choć niektórzy z uczestników kursu nie mogli się z początku pogodzić z tak długą rozłąką, z czasem jednak wszyscy zrozumieli odrębny i wartościowy charakter innego rodzaju domu, domu Pańskiego i zapewne wielu z nich czuło się tak jak mały Samuel, gdy mieszkał u Helego. Wiele dzieci z 33 osobowej grupy po raz pierwszy było na takim kursie, ale to wcale nie umniejszało ich udziału w zajęciach biblijnych i zaangażowania w rozmyślaniach. Wprost przeciwnie, cieszyliśmy się, że ci „nowi” wiedzieli często więcej i gorliwiej uczestniczyli w społeczności niż „starzy bywalcy”. Spostrzegliśmy też bardzo ważną zależność: codzienne czytanie Słowa Bożego wydatnie owocuje nie tylko w postaci wzrostu wiedzy dzieci, ale i w dziedzinie zmiany ich charakteru i postępowania.

Naszym zadaniem na kursie było zbliżenie się do Pana Jezusa. Staraliśmy się na nowo przeżywać wydarzenia z życia naszego Zbawiciela: narodzenie, dzieciństwo, chrzest, początki misji, cuda, ukrzyżowanie i zmartwychwstanie. Prawdziwie odczuwaliśmy obecność zmartwychwstałego Pana Jezusa pomiędzy nami. Był pośród nas, gdy w czasie społeczności porannej zastanawialiśmy się nad pięknymi wersetami z „Manny”, gdy śpiewaliśmy pieśni wychwalające Jego imię, gdy podczas popołudniowego studium próbowaliśmy rozstrzygnąć problemy grzechu, radości ze zbawienia, powołania i wypełniania woli Bożej, gdy wreszcie wieczorem, po oglądnięciu przeźroczy (były to zazwyczaj historie biblijne) i wysłuchaniu wieczornej opowieści „na dobranoc”, klękaliśmy wspólnie do modlitwy, by podziękować Mu za cały dzień, za radość przebywania z Nim. Ta radość przebijała również z listów, jakie dzieci napisały do Pana Boga. Zawierały one wzruszające prośby o mądrość, zdrowie, pokój, życie wieczne, Królestwo Boże. Prośby te wypływały z serca i świadczyły o wielkiej ufności do Boga, czystości intencji, prostocie przekazywania myśli, która tak wzrusza u dzieci. Królestwo Boże było również tematem wielkiego konkursu plastycznego. I tutaj zadziałała wyobraźnia dziecięca. Mogliśmy podziwiać lśniące bramy Królestwa, przepiękne kwiaty, drzewa i szczęśliwych ludzi. W oczekiwaniu na przyjście tak wspaniałego Królestwa Bożego mogliśmy na kursie czerpać radość ze wspólnie przeżywanych dni. To nasze wspólne przebywanie nauczyło nas również, jak dawać radość innym.

W Miechowie każdy z nas miał swój własny werset: Niech jeden spośród nich będzie wyrazem naszych uczuć związanych z 11-dniową społecznością na tym kursie:

„A teraz zostaje wiara, nadzieja i miłość, te trzy rzeczy, lecz z nich największa jest miłość” – 1 Kor. 13:13.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Białogard, 1985.07.1-12

„Chrystus w was, nadzieja chwały” – Kol. 1:27.

Tymi słowami powitał nas biblijny kurs, który odbył się w dniach 1-12 lipca b. r. w gościnnej białogardzkiej „Stodole”.

Dzisiaj wiemy, że był on dla nas wspaniałym spotkaniem z Bogiem, sposobnością służenia Mu i zastanawiania się nad słowami, które On do nas mówi. Nauczył nas pracować nad własnymi charakterami, a także dał możliwość wzajemnego poznania się. Dlatego cząstką tej radości pragniemy podzielić się z Czytelnikami pisma „Na Straży”.

Zapewne zapytacie, jak tam było? Otóż – każdy dzień rozpoczynaliśmy społecznością poranną (w grupach), której tematem były kolejne wersety czwartego rozdziału Listu św. Pawła do Efezjan. W ten sposób napełnieni duchowo udawaliśmy się na śniadanie z postanowieniem sprawdzania siebie na punkcie różnych nauk, nad którymi wcześniej zastanawialiśmy się. Po śniadaniu słuchaliśmy wykładów z Pisma Św., którymi usługiwali nam br. D. Krawczyk, br. Cz. Kasprzykowski, br. A. Kubic, br. D. Kopak oraz br. Litkowicz. Tematy, które usłyszeliśmy, dały nam bardzo wiele – były na czasie i odpowiadały na szereg od dawna nurtujących nas pytań i problemów, tak w sprawie doktryn, jak i etyki chrześcijańskiej. A oto niektóre z nich: „Organizacja Nowego Stworzenia”, „Modlitwa”, „Okup”, „Małżeństwo”, „Wysokie Powołanie”, „O tych, którzy podobali się Bogu”, „Restytucja”, „Wtóre Przyjście”, „O obmowie”, „Obierzcie sobie dziś komu byście służyli”. Wykłady te dostarczyły nam wielu wskazówek, a zanotowane i przemyślane na pewno długo pozostaną w naszej pamięci. Czas, jaki mieliśmy po obiedzie, wykorzystywaliśmy na przygotowanie się do studium z Listu św. Pawła do Kolosan. To właśnie studium było chyba najciekawszą formą badania, gdyż każdy z nas miał sposobność coś wnieść do niego. Śpiew, praca w kołach zainteresowań i zajęcia sportowe poprzedzały ostatni punkt programu dnia, którym była (po kolacji) społeczność wieczorna. Dwunasty wykład VI tomu służył nam bardzo cennymi radami na przyszłość.

Czas, jaki spędziliśmy w Białogardzie, nigdy nam się nie dłużył. Byliśmy na dwóch wycieczkach: w Kołobrzegu oraz w pobliskim lesie. Nie był to czas spędzony daremnie: wszędzie widzieliśmy ślady działalności Boga, Jego dzieło mówiło nam o wielkości i mocy Stwórcy. O nasze zdrowie i apetyty dbała stała kursowa kucharka, ciocia Kocowa, za co jej serdecznie dziękujemy. Wierzcie nam, że naprawdę piękne były te pierwsze dni wakacji, dlatego przy rozstaniu przyszedł smutek i żal, że to, co dobre, tak szybko się kończy! Pozostała jednak żywa nadzieja i miłość. Bogu niech będą dzięki za Jego błogosławieństwo, za radość i pokój, za to że Jego obecność odczuwamy już wszędzie. Jesteśmy wdzięczni, że dał się nam poznać przez Chrystusa, że możemy być Jego dziećmi. Nigdy nie zapomnimy tych chwil, w których zaczęliśmy rozumieć, co Bóg mówi do nas różnymi sposobami; „Nie bójcie się! Ja zawsze pomogę wam w drodze za moim Synem, Jezusem Chrystusem. Ja was nigdy nie opuszczę”.

Prosimy o modlitwę, aby nasza pewność w Bogu i osiągnięta radość nigdy nie ustała.

W imieniu wdzięcznych kursantów L. S. i A.D.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Biłgoraj, 13.09.1981 r.

Nadszedł dzień 13 września 1981 r. Słońce wychyliło swą złotą tarczę spoza widnokręgu ziemskiego globu i już od samego poranka zaczęło nam wysyłać swoje życiodajne promienie. Jego wspaniałe blaski manifestowały Boską moc i potęgę, a ciepłota padających promieni zdawała się mówić o dobroci i miłosierdziu Wszechmocnego Boga. Wtedy przyszły nam na myśl słowa psalmisty Dawida z Psalmu 19:2-3, które głoszą: „Niebiosa opowiadają chwałę Bożą, a dzieło rąk Jego rozpostarcie oznajmuje. Dzień dniowi podaje słowo, a noc nocy pokazuje umiejętność”. Ponieważ tak się dzieje od wieków z precyzyjną dokładnością, to wprowadziło nas w zadumę nad doskonałością dzieła Bożego.

Każdy wschód słońca mówi nam, że na Boskim zegarze czasów nastał nowy dzień. Dla nas ten dzień był szczególnie ważny ze względu na to, że w tym dniu Bóg sposobił nam duchową przystań, gdzie przy udziale większej ilości młodzieży, która przybyła z różnych stron naszego kraju, a także braci i sióstr w starszym wieku, mieliśmy przywilej usiąść przy stole Pańskim obficie zastawionym duchowymi pokarmami o wiecznej wartości i spożywać je z pożytkiem dla duchowego rozwoju naszych umysłów.

Nauki, jakie wypływały ze Słowa Bożego, kierowały nasze myśli do przestrzegania chrześcijańskich zasad i sposobu życia w braterskiej społeczności, do której według oświadczenia ap. Pawła (1 Kor. 1:9) zostaliśmy powołani. Podczas rozważań została mocno zaakcentowana myśl nauki Pisma Św., że bez społeczności z braćmi nie można mieć społeczności z Bogiem. W jednym z tematów opartym na słowach ap. Pawła (2 Tym. 2:15) mówca zachęcał nas do usiłowania, abyśmy mogli być dobrymi robotnikami na niwie Pańskiej i dobrze rozbierać Słowo Prawdy. Również w następnym wykładzie sentencją rozważań była nauka o niepokalanym sumieniu i jak należy postępować w różnych okolicznościach życia, aby zachować czyste sumienie.

Bracia usługujący Słowem Bożym starali się napominać nas i kierować do właściwej postawy jako naśladowców Jezusa Chrystusa do przestrzegania etyki chrześcijańskiego życia, a także do zajęcia właściwego stanowiska wśród braterskiej społeczności, by tym sposobem nie ulegać duchowi czasów, w jakich żyjemy: duchowi złudzeń i uprzedzeń, a także duchowi anarchizmu pojawiającemu się niekiedy w społeczeństwie. Przemawiający ostrzegali nas, abyśmy jako chrześcijanie strzegli się szkodliwych rzeczy i byli wolnymi od wpływów złego.

Jesteśmy wdzięczni Ojcu Niebieskiemu, że dał nam łaskę wysłuchać Jego mądrych rad i wskazówek w czasie ogólnego niezadowolenia i narzekania, mogliśmy zgromadzić się w błogim nastroju ducha, w przyjaznej braterskiej społeczności czuć się dobrze i szczęśliwie.

Dlatego życzeniem wszystkich uczestników tej uczty było, aby tymi otrzymanymi błogosławieństwami Bożymi podzielić się ze wszystkimi czytelnikami naszego czasopisma „Na Straży”.

Zbór Pana w Biłgoraju

Charz „B”, lipiec 1981 r.

„Radujcie się zawsze w Panu, powtarzam, radujcie się…” – pisał ap. Paweł w Filip. 4:4. Dlatego pragniemy podzielić się z Wami, kochani, radością i ogólnymi wrażeniami z kursu biblijnego, który odbył się w dniach 21.07–2.08.1981 r. w gościnnym domu braterstwa Sitarskich. Kursanci w liczbie ok. 55. osób zamieszkiwali wszystkie nadające się do tego celu obiekty. Wszystkie podziały terytorialne znikały jednak przy stołach, gdzie jednoczyły nas społecznie smaczne posiłki. Byliśmy ciągłe spragnieni cielesnych, jak i duchowych pokarmów, które spożywaliśmy w tym samym miejscu, a jedne i drugie były równie obfite. O cielesne pokarmy dbały nasze znajome siostry-kucharki z poprzednich lat.

A sprawy ducha?… bardzo wiele wysłuchaliśmy wykładów doktrynalnych, a także związanych z codziennym życiem każdego chrześcijanina. Przypomniano nam czym jest modlitwa, jak powinno wyglądać chrześcijańskie narzeczeństwo i małżeństwo, czym powinno charakteryzować się nasze życie w zborze, aby być w harmonii ze starszymi wiekiem. Mówiąc o tym bracia pragnęli wpoić w nas słowa: „…brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego” – Rzym. 12:9.

„Twardszym” pokarmem dzielił się z nami br. D. Kopak. Wspólnie rozważaliśmy, jakimi drogami mają sposobność chodzić ludzie (trzy drogi), jakie są znaki powtórnego przyjścia Chrystusa, w jaki sposób Pan jest obecny i jakie dzieło ma do spełnienia (wtóre przyjście Pana – jego sposób i cel). Wykład ,,O trzech żniwach” zakończył cykl rozważań o czasach, w jakich żyjemy. To wszystko zsumowaliśmy słowami:

„Pokarm zaś stały jest dla dorosłych, którzy przed długie używanie mają władze rozpoznawcze wyćwiczone do rozróżnienia dobrego i złego” – Hebr. 5:14.

Poza tym wieczorne społeczności poświęcone były rozważaniom o tym, jak Nowe Stworzenie powinno żyć w otaczającej go rzeczywistości, w oparciu o VI tom Wykładów Pisma Świętego. Nasze różne wątpliwości i zapytania zostały omówione po opróżnieniu „skrzynki pytań” na specjalnym nabożeństwie.

W dniu 26.07. kursowe życie zostało przeniesione na teren gościnnego zboru w Lublinie. Przyjęto nas tak gorąco i serdecznie, że postanowiliśmy spotkać się z nimi jeszcze raz, tym razem na naszym terenie. Posłuchajmy teraz wypowiedzi samych uczestników, jak oceniają nasz kurs:

Kursant I.

Jechałem pierwszy raz na tego rodzaju spotkanie i już na samym początku byłem bardzo mile zaskoczony. Nie spodziewałem się, że można spędzić dwa tygodnie w tak cudownej atmosferze. Bardzo przeżyłem, tak jak wszyscy, społeczność podsumowującą nasz wyjazd do Lublina i tę niezwykłą rozmowę o szczerości, a także spotkanie z poezją s. Halinki. Te wszystkie świadectwa i pieśni zrobiły na mnie ogromne wrażenie.

Kursantka I.

Najbardziej przeżyłam spotkanie pożegnalne. Cały kurs był dla mnie czymś niezwykłym, ale szczególnie tamte chwile, kiedy przestał być ważny upływający czas i zmęczenie, kiedy w pełni poczułam, że „Jezus jest tu”, pozostaną w pamięci na zawsze. A najpiękniejsze wspomnienia, jakie wywożę, to świadomość potęgi społecznych modlitw.

Kursant II.

Już nie pierwszy raz byłem na kursie, ale ten przeżyłem jakoś szczególnie. Największym zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się audycji „radiowej” – „Droga”:

„Nasza droga wiedzie do Boga,
Na naszej drodze miejsca dość,
Choć świateł na niej nie ma, ni pasów też,
Bo drogą tą Chrystus jest”.

Kursantka II.

Do tych wypowiedzi dorzucę jedno zdanie: Cieszę się, że miałam okazję trochę pomóc przy żniwach, mogłam poznać, jak pachnie dojrzałe zboże i uświadomić sobie, jak wiele potrzeba trudu, by upiec bochenek chleba.

Tyle sami uczestnicy, a jak ocenił to spotkanie nasz kierownik? – Było to dla mnie również wyjątkowe spotkanie. Takiego kursu jeszcze nie przeżywałem. Szczególnie cieszy mnie, gdy młodzi ludzie przychodzą do Chrystusa. To właśnie było moją największą radością.

I naszą również. Aż 13 młodych braci i sióstr okazało swoją wolę pójścia za Jezusem przez symboliczny chrzest w wodzie. To był nie tylko dla nich największy dzień. Był on naszą wspólną cudowną chwilą. Bardzo długo w naszej pamięci pozostaną łzy radości tych, którzy ostatnią kursową niedzielę spędzili z nami.

„Wielka radość jest w niebie, gdy grzesznik się nawraca”.

Te niezapomniane chwile uśmiechów radości na naszych twarzach w ten piękny słoneczny czas, musiały wywrzeć na wszystkich wielkie wrażenie. Żegnaliśmy wszystkich uczestników ze łzami radości. Wszystkim czytelnikom „Na Straży” ślemy życzenia: „Łaska i pokój niech będą z wami. Amen”. Rozstawaliśmy się, mając w pamięci słowa: „Za wszystko dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was”. Dlatego prosimy Ojca Niebieskiego o pomoc w naszym codziennym życiu i o wzajemną modlitwę Was wszystkich w myśl słów ap. Jakuba: „Módlcie się jedni za drugimi”.

Dziękujemy Ci, Boże, za wszystko!

Kursanci
R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Poznań, dnia 31. VIII. 1980 r.

Zbór w Poznaniu „w zasadzie” nie należy do „młodzieżowych”. Tym bardziej ucieszyła nas wiadomość o mającej odbyć się w tym mieście dwudniowej konwencji młodzieżowej.

Mimo tego, że zewnętrzne warunki były niezbyt sprzyjające, dosyć licznie zgromadziła się młodzież z różnych stron naszego kraju. Dziś możemy powiedzieć, że okna niebieskie zostały otwarte, a błogosławieństwo Boże obficie spłynęło na uczestników tej uczty duchowej. Konwencja odbyła się w dniach 30 i 31 sierpnia 1980 r.

Pierwszy dzień naszej społeczności rozpoczął miejscowy brat starszy. Br. St. Armużyński powitał przybyłych gości, jak też miejscowe braterstwo. Po odczytaniu przypadającego na ten dzień tekstu codziennych rozmyślań duchowych – „Manny”, wybrano przewodniczącego tego dwudniowego zgromadzenia br. R. Mietrzwiaka z Bielska-Białej.

Pierwszym wykładem usłużył br. Z. Kołacz z Chorzowa na temat: „Wy jesteście solą ziemi” (Mat. 5:15). Brat omówił znaczenie tych słów. Wskazał na różne cechy fizyczne, jakimi charakteryzuje się sól, a następnie przeniósł to na grunt duchowy, zasad prawd ewangelicznych. W starożytności sól ceniono bardzo wysoko. Rzymianie mówili: „Nic bardziej użytecznego jak słońce i sól” (Nil utilius sole et sale). W czasach Jezusa sól kojarzono z trzema szczególnymi wartościami. Po pierwsze sól to CZYSTOŚĆ. Niewątpliwie jej połyskująca biel nasuwała takie skojarzenie. Jeśli przeto wierzący chrześcijanin ma być solą ziemi, powinien być przykładem czystości. Żaden chrześcijanin nie powinien odstępować od norm absolutnej uczciwości. Żadne poświęcane dziecko Boże nie powinno lekceważyć obniżania się norm moralnych w świecie, w którym ulice każdego miasta kuszą do grzechu. Żaden wierzący nie może sobie pozwolić na plugawe i dwuznaczne dowcipy, których jest pełno w rozmowach towarzyskich. My, wierzący nie możemy odcinać się od świata, ale jak powiedział ap. Jakub – musimy „zachowywać siebie niesplamionymi przez świat” (Jak. 1:27; Filip. 2:15). Po drugie sól w starożytności była najbardziej rozpowszechnionym ŚRODKIEM KONSERWUJĄCYM, chroniącym od zepsucia. Używano ją dla zabezpieczenia różnych substancji przed psuciem się. Jeśli mamy być „solą ziemi”, musi nas cechować pewien odkażający wpływ na życie. Wierzący winien być niejako środkiem odkażającym otoczenie, w którym się znajduje, winien być tym, którego obecność likwiduje zepsucie, ułatwia innym być dobrymi. Po trzecie, co jest rzeczą najważniejszą i najoczywistszą – sól DODAJE SMAKU. Pożywienie bez soli jest mdłe i niesmaczne. Chrześcijaństwo winno być dla życia tym, czym sól jest dla pożywienia. Winno nadawać życiu smak. Niestety, często uważa się wiarę za coś wręcz odwrotnego. Wielu uważa, że właśnie chrześcijaństwo odbiera życiu smak. Ludzie jednak winni dostrzec zagubione promienie chrześcijańskiej wiary. W świecie pełnym trosk i problemów wierzący winien być człowiekiem, który jest zawsze pogodny, tryskający radością życia. Jeśli chcemy być solą ziemi, winniśmy rozsiewać wokół siebie radość.

Następnym mówcą był br. H. Kamiński z Chrzanowa. Jako tekst tematowy obrał sobie słowa: „Siostra nasza” (1 Mojż. 24:60). Na przykładzie domu Batuela brat mówił o chrześcijańskim domu i rodzinie. Spoglądając dookoła widzimy, że rodzice mają coraz mniej czasu dla swoich dzieci. Z dzieci, które bywały zamykane na klucz, wyrastają młodzi ludzie, którzy sami ciepłego gniazda rodzinnego i należytego wychowania nie poznawszy, nie otrzymują żadnej podstawy do tego, by stać się później prawdziwymi rodzicami. Jaki ma być nasz dom, obraz chrześcijańskiej rodziny? Mówiąc „chrześcijański dom” mamy na myśli nasze dzieci i ich wychowanie. Czy to jest wszystko? A rodzice i ich wychowanie? … Ktoś powiedział: Można by rodzić wychowane dzieci, gdyby rodzice byli wychowani. Warto, abyśmy wszyscy nad tym się zastanowili. Z łaski Bożej dziecko ma być wykształtowane rękami rodziców. To nie zaczyna się z chwilą ukończenia szkoły podstawowej lub jej rozpoczęcia, jak sądzi wielu rodziców, lecz zaczyna się już w pierwszym dniu życia. Matce przypada w tym zakresie główna rola, bo ojciec (zajęty utrzymaniem rodziny) spędza najczęściej większość czasu poza domem. A więc wierząca matka będzie codziennie schylać się nad łóżkiem swego dziecka i polecać wszystko Zbawicielowi. Spokój i harmonia – należałoby przypuszczać, że ta wspaniała atmosfera jest ustawiczna w naszych małżeństwach i rodzinach, które przyjęły Pana Jezusa. Jeśli oboje z partnerów są dziećmi Bożymi, wówczas małżeństwo winno być niebem na ziemi. Niech będą dzięki Panu za to, że istnieje wiele takich małżeństw! Niestety zdarza się, że małżonkowie mają zupełnie odmienne charaktery, a w swym uporze wywołują nowe napięcia. Jest doprawdy krucho z całą rodziną, gdy tak właśnie wygląda sytuacja w małżeństwie. Ileż samolubstwa i uporu istnieje jeszcze wokoło! W małżeństwie jedno powinno żyć dla drugiego. Nie można żyć dla samego siebie. Prawdziwa miłość objawia się ustawicznie w tym, że chciałoby się widzieć drugiego partnera szczęśliwego i zadowolonego. Jednakże tam, gdzie brak jest Boskiego kierownictwa, każdy z małżonków kręci się wokół własnych interesów. Wówczas są tak bardzo zajęci sobą, że nie myślą o swoich dzieciach. Ileż niepokoju i niezgody istnieje jeszcze w niektórych domach! Dziecko może rozwijać się pomyślnie tylko w harmonijnym małżeństwie. W przeciwnym wypadku cierpi ono nie tylko nerwowo wśród niezgody lecz również doznaje szkody swej psychicznej osobowości. Wkrótce rodzice stwierdzają, że dzieci ich coraz bardziej od nich się oddalają – najpierw wewnętrznie, potem również, co jest rzeczą oczywistą – zewnętrznie. Każde jest zadowolone, gdy nie musi być w domu, w tak napiętej atmosferze. Jak takie dzieci przybliżyć do Prawdy? Jak można im powiedzieć, że „każdy dzień z Jezusem jest słodszy niż miniony dzień?” One chcą to widzieć na co dzień. Sława, za którymi nie stoi życie, działają jak karykatura. Jest to bardzo smutny fakt, że niektórzy rodzice sami wypędzają swoje dzieci do świata. W tym przypadku nie pomoże narzekanie rodziców, ponieważ dzieci już ich nie usłuchają. Nie ma również żadnego sensu błaganie po kolei każdego z braci: „Proszę, porozmawiaj z moimi dziećmi!”, gdyż dzieci te przeżyły ciężkie rozczarowanie. One słuchały pięknej nauki, ale nie znalazły jej potwierdzenia w życiu. W takim wypadku jedyna możliwość to nasza pokuta i prośba do Pana o pomoc.

Dom Batuela i jego rodzina jest dobrym przykładem, który niech głęboko zapadnie w nasze serca.

Ostatnim wykładem tego dnia usłużył br. M. Kopak z Białogardu. Temat, jaki brat obrał na podstawie słów Ew. Mateusza 16 rozdział, werset 6 zaproponowali organizatorzy konwencji. Instytucję małżeństwa ustanowił sam Pan Bóg już w raju, jako trwałą i nierozerwalną. Związek ten musi opierać się na uczuciach, jakie małżonkowie żywią dla siebie. Chociaż człowiek został wypędzony z raju, jednakże cząstka tego raju (małżeństwo) poszła za nim. Celem małżeństwa są m.in. funkcje rozrodcze. Ziemia miała być napełniona ludźmi. Małżeństwo zwykle poprzedza okres narzeczeństwa. Aby zawrzeć związek małżeński, młodzi muszą się odszukać. Jak powinno wyglądać nasze narzeczeństwo? Jak powinniśmy postępować w tym okresie? Na to i wiele innych pytań brat starał się odpowiedzieć na podstawie Słowa Bożego. Temat ten był aktualny szczególnie dla naszej młodzieży, chociaż i dorośli mogli wyciągnąć z niego pewne lekcje. Najważniejszą rzeczą jest, aby w swym przyszłym małżonku dostrzec osobę, za którą również umarł Chrystus. Wtedy nasze postępowanie będzie nacechowane uczciwością, szacunkiem i godnością.

Ponieważ wykład nie wyczerpał zagadnienia, a temat okazał się interesującym, mogliśmy w swobodnej dyskusji wymienić nasze myśli na powyższe zagadnienia. Początkowo było to sprawą trudną, ale mimo pewnych oporów młodzież wypowiedziała swe zdania, szczególnie na temat tzw. „chodzenia ze sobą”. Mimo różnych myśli przeważyło zdanie, że wcale nie musimy „chodzić ze sobą”, aby się poznać. Zapominamy często, że istnieje forma koleżeństwa, przyjaźni, która nie jest „chodzeniem” ani też narzeczeństwem. Stwierdzono również, że gdybyśmy byli ze sobą wzajemnie szczerzy, uniknęlibyśmy wiele podejrzeń, „pozorów wszelkiego złego”, a także wielu łez.

Drugi dzień rozpoczęliśmy tekstem „Manny” przypadającym na ten dzień. Tak się złożyło, że tekst został wyjęty z historii trzech młodzieńców, którzy bez względu na efekt pomocy Bożej, postanowili służyć Bogu żywemu (Dan. 3:17-18). Tekst ten szczególnie trafił do naszych serc, że to właśnie my młodzi byliśmy zgromadzeni na tym miejscu w chwilach pełnych niepokoju i oczekiwań.

Pierwszym tematem usłużył br. Z. Kołacz pt. „Oczyśćcie się wy, którzy nosicie naczynia Pańskie” (Izaj. 52:11). W czasach wędrówki narodu żydowskiego po pustyni Pan Bóg zaprojektował i zlecił Mojżeszowi wykonanie Przybytku, w którym miała być odprawiana służba Boża. Przybytek ten był przenośny i zawierał różne naczynia przeznaczone do służby Bożej. Wymieńmy choć kilka z nich: ołtarz miedziany, umywalnia, stół dla chlebów pokładnych, świecznik złoty, ołtarz do kadzenia i arka przymierza. Kiedy Izraelici ruszali w drogę, specjalnie upoważnieni ludzie przenosili przybytek i jego sprzęty (4 Mojż. 1:50-54). Niezbędnym warunkiem pełnienia tej posługi przenoszenia było oczyszczenie (4 Mojż. 8:6 i 21-22). Również my, jako poświęceni przedstawieni w klasie kapłańskiej, nosimy naczynia Pańskie. Są to nauki i doktryny Pisma Świętego. Każde dziecko Boże winno być oczyszczone, aby w sposób godny szafować Prawdą. Tym, co nas oczyszcza, jest krew Pana Jezusa Chrystusa (1 Jana 1:7). Na ile będziemy oczyszczać się, na tyle będziemy rozumieć Słowo Boże i nauki w nim zawarte. Biblia wiele razy zachęca nas, abyśmy chodzili czystymi przed Panem (2 Kor. 7:1; Mat. 5:8; 1 Tym. 2:8, 4:12). Jako usprawiedliwieni otrzymaliśmy czystą szatę godową, która nie tylko ma pozostać czysta, ale powinna być ozdobiona (wyhaftowana) owocami ducha świętego.

Następnym wykładem skierowanym do zebranej młodzieży i przybyłych członków miejscowego zboru usłużył br. P. Gowda z Kalisza. Swoje rozważania oparł o historię Eliasza, proroka Bożego. Na arenie dziejów Eliasz pojawił się w okresie panowania króla Achaba, o którym Słowo Boże mówi, że „postępował w oczach Pana gorzej niż wszyscy jego poprzednicy” (1 Król. 16:30). W Eliaszu pokazany jest Kościół czasów ostatecznych. Widocznym przeto jest, że Kościół w ciele (Chrystus – Głowa i Ciało) jest Eliaszem, czyli poprzednikiem Kościoła w chwale. Nie nominalny kościół, lecz rzeczywisty, poświęcony Kościół, który po drugiej stronie zasłony będzie wielkim Pomazańcem i Wybawicielem – stanowi Eliasza (T. II, str. 282). Brat starał się wykazać, jaką misję Kościół ma do spełnienia w dzisiejszych czasach. Autor Wykładów Pisma Św., kontynuując powyższą myśl pisał: „Jego misją jest strofować grzech i błąd, a także obwieszczać nadchodzące Królestwo Boże, będąc w urzędzie królewskim, Kościół dokona dla świata tego, czego nie dokonał Eliasz jako nauczyciel”.

Kolejnym wykładem usłużył br. H. Kamiński. Tematowymi tekstami wykładu były wersety 37 i 38 z rozdz. 19 Ew. Łukasza. Główną osnową powyższych wersetów są słowa: „Błogosławiony król, który idzie w imieniu Pańskim”. Zgodnie z nauką Pisma Św. została wyprowadzona przez Wiernego Sługę myśl, że Pan jest po raz wtóry obecny na zielni. Wierzymy, że przyszedł, aby ustanowić swoje Królestwo (Dan. 2:44).

Jako ostatni przemówił jeden z miejscowych braci starszych. Br. St. Kijak podzielił się słowami: „Znam uczynki twoje i miłość, i wiarę, i służbę, i wytrwałość twoją…” (Obj. 2:19). Mówca z przekonaniem zachęcał nas, aby dobre uczynki były widoczne w całym naszym życiu. Nie tylko słowami mamy o nich świadczyć, ale szczególnie naszym postępowaniem.

Dwudniową społeczność zakończył br. R. Mierzwiak w krótkości rozważając tekst z Dziejów Ap. 21:5. Werset tematowy informuje nas, że nie tylko starsi zborowi byli przy pożegnaniu apostołów, nie tylko poświęceni bracia, ale cały zbór wraz z niewiastami i dziećmi wzięli w tym udział. Świat dzisiejszy jest pełen konfliktów. Dużo mówi się o konflikcie pokoleń. W Jezusie Chrystusie wszystkie bariery zostają rozwalone. Z dalekich nie tylko fizycznie, ale i uczuciowo, staliśmy się bliskimi (Efezj. 2:13). Chwała Bogu za tę chwalebną przemianę!

I tak nasze spotkanie przybliżyło się ku końcowi. Jesteśmy wdzięczni Ojcu Niebieskiemu za Jego błogosławieństwo, że przysposobił serca kochanych Braci i Sióstr w Poznaniu, abyśmy mogli mieć taką wspaniałą społeczność. Wdzięczni jesteśmy tym wszystkim, którzy włożyli wiele pracy nie tylko w usługę duchową, ale również w potrzeby ciała, jak przygotowanie posiłków i zapewnienie nam noclegów. Niech Bogu Najwyższemu będą za to dzięki.

Życzeniem wszystkich zgromadzonych było podzielenie się doznanymi błogosławieństwami z wszystkimi czytelnikami czasopisma „Na Straży”, co z przyjemnością czynimy.

Za uczestników konwencji: br. R.M.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Umiłowani w Chrystusie Bracia i Siostry oraz Droga Młodzieży! Czytelnicy naszego czasopisma „Na Straży” z pewnością zauważyli, że przez pewien czas czasopismo nasze nie zamieszczało rubryki „Z niwy młodzieżowej”. Nie było to spowodowane brakiem pracy młodzieżowej. Wręcz przeciwnie, być może właśnie nadmiar różnego rodzaju nabożeństw i konwencji młodzieżowych był powodem luki, którą teraz chcielibyśmy wypełnić.

Jedna z ostatnich konwencji młodzieżowych o charakterze ogólnopolskim odbyła się w dniach 2-3 września 1978 r. w sali gościnnego zboru warszawskiego. Jak jeden z mówców podkreślił, była to inauguracja naszego nowego roku szkolnego najwyższej akademii teologicznej – Szkoły Chrystusowej.

Przybyłych gości powitał br. Szewczyk Wacław z Warszawy, który w swoim krótkim przemówieniu nakreślił historię zboru Zrzeszenia Wolnych Badaczy Pisma świętego w Warszawie. Ze wzruszeniem w sercach słuchaliśmy Brata, który wspomniał rok 1920 jako moment, kiedy dzieci Boże społecznie zaczęły się zgromadzać dla oddawania chwały Bogu. Atmosfera tamtych dni, jaka panowała w warszawskim zborze, przypominała pierwotny Kościół, który „trwał w nauce apostolskiej, we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”. I dałby Bóg, abyśmy i my dziś mogli również to przeżywać. Bóg i Chrystus nie zmieniają się. To, co było przeżyciem naszych pierwszych braci i sióstr w Jerozolimie, to czego doświadczyli bracia i siostry w okresie międzywojennym, powinniśmy i możemy przeżywać. To, czy przeżywamy takie wspaniałe chwile, zależy wyłącznie od nas.

Na przewodniczącego konwencji jednogłośnie został wybrany br. Kopak Dymitr z Białogardu. Określił motto naszego spotkania. Słowa zapisane w Psalmie 105:1-10 towarzyszyły nam przez dwa dni. Szczególnie utkwiły w naszej pamięci i w sercach wersety wzywające nas:

„Chlubcie się imieniem Jego świętym, niech się raduje serce szukające Pana! Szukajcie Pana i mocy Jego, szukajcie zawsze oblicza Jego” – w. 4 i 5.

Pierwszym tematem usłużył br. Mierzwiak Ryszard z Bielska-Białej. Był to wykład p.t. „Chrześcijański styl życia”. Za podstawę swoich rozważań obrał on teksty: Hebr. 12:1 i 13:7. Mieć styl życia jest rzeczą modną we współczesnym świecie. Mówca na przykładzie Noego, Józefa, Ijoba, Daniela, a także pierwszego chrześcijańskiego zboru z Dziejów Apostolskich starał się przypomnieć styl życia, jaki obrali mężowie Boży.

Jaki jest nasz styl życia? Nikt z nas nie może powiedzieć, że jesteśmy zagłodzeni duchowo. Jesteśmy karmieni, pocieszani, zachęcani i pielęgnowani przez tych, którzy stoją na czele Pracy Pańskiej. Jaki to ma wpływ na nasz styl życia? Prawdopodobnie niewielki! Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzią mogą nam być słowa Pana Jezusa: „Musicie się na nowo narodzić” – Jan 3:7.

Następnym mówcą był br. Jarek Purwin z Białegostoku, który mówił na temat życia ap. Pawła. Brat ten w oparciu o Dzieje Apostolskie, listy ap. Pawła, a także niektóre pozycje naukowe omówił życie największego teologa, filozofa myśli chrześcijańskiej, apostoła pogan – św. Pawła. Urodzony w Tarsie ok. 8. roku naszej ery, wychowany początkowo w kulturze helleńskiej, a później u stóp słynnego Gamaliela, w swej gorliwości był prześladowcą uczniów Chrystusa. Coś jednak zmieniło życie tego pełnego zapału i energii młodzieńca. Cóż to było? Spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem Chrystusem na drodze do Damaszku.

Po przerwie obiadowej usłużył Słowem Bożym br. Kaleta Stanisław z Myślachowic. Tematem jego przemówienia była „Teoria ewolucji w świetle Pisma Świętego”.

Nasza młodzież coraz częściej sięga po dyplomy wyższych uczelni. Oczywiście cieszymy się, że przy tym nie zapomina o Bogu. Właśnie ci, którzy studiują, a także uczą się w szkołach średnich narażeni są na niebezpieczeństwo zwątpienia w niektóre prawdy zawarte w Piśmie Św.

Co mówi Biblia na temat stworzenia człowieka?

„Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrze jego dech żywota. Wtedy człowiek stał się istotą żywą.”

Wierzymy, że Bóg nie potrzebował milionów lat, abyśmy byli takimi, jakimi właśnie jesteśmy. Nauka twierdzi, że wszystko na tym świecie jest dziełem przypadku. Wydaje się nam, że wiara w przypadek jest większym cudem niż wiara w Boga.

Brat Szymański Stanisław z Lublina wygłosił temat: „Pilnuj swoich kroków gdy idziesz do domu Bożego” – Kazn. 4:17. Jaka postawa powinna cechować członka ludu Bożego, gdy idzie on do domu Bożego? Gdy wybieramy się na spotkanie ważnej osobistości, bardzo dbamy o nasz wygląd, nasze słowa, o całą oprawę takiego spotkania. Czy podobnie zachowujemy się idąc na spotkanie naszego Pana Jezusa i Jego Ciała – braci i sióstr? Gdy idziemy do zboru, powinniśmy ze sobą coś przynieść, jak poucza nas ap. Paweł: „Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny językami, inny wykładem, a wszystko to niech będzie ku waszemu zbudowaniu” – 1 Kor. 14:26.

Był to ostatni temat pierwszego dnia naszej uczty duchowej.

Drugi dzień rozpoczął krótką usługą br. Kaleta Stanisław, który był przewodniczącym konwencji tego dnia.

Brat starał się w sposób zwięzły i treściwy naświetlić historię dogmatu „Trójcy świętej”. Przytoczył przy tym szereg dowodów biblijnych uzasadniających nasze stanowisko w tej sprawie. Cieszymy się bardzo, że od czasu do czasu któryś z braci obiera tematy doktrynalne.

Następnym mówcą był br. Kopak Dymitr. Na podstawie 1 Jana 4:15 mówił o osobach, które wyznały Jezusa Chrystusa i o płynących stąd błogosławieństwach. Jako przykłady posłużyły postacie Jana Chrzciciela (Jan 1:29), Natanaela (Jan 1:49), ap. Piotra (Mat. 16:16), Samarytanki (Jan 4:29), Marty (Jan 11:27), setnika (Mat. 27:54) i rzezańca (Dzieje Ap. 8:37).

Brat Sablik Karol z Bielska-Białej obrał temat: „Służ tym, co masz w ręce swojej”. Mówił on o powołaniu niektórych mężów Bożych, którzy służyli tym, co było w ich dyspozycji. Mojżesz trzymał laskę, Gedeon dzban, pochodnię i trąbę, Dawid 5 gładkich kamieni, Maria drogocenne perfumy.

Brat Wysocki z Warszawy jako przedstawiciel młodzieży, która nas gościła, usłużył tematem: „Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom”. W swym temacie brat poruszył istotne problemy współczesnego chrześcijaństwa. Br. Wysocki mówił o naszych ubiorach, naszym zachowaniu się względem płci przeciwnej, o właściwym ustawieniu niektórych spraw naszego życia. I tak przybliżyliśmy się do końca naszej dwudniowej młodzieżowej społeczności. Jeszcze zabrał głos br. Bogusław Kasprzykowski z Warszawy. Chciał nas pożegnać radośnie, ale wypadło trochę inaczej. Wszyscy byliśmy wzruszeni widząc łzy na twarzy tego starego bojownika Prawdy. Tak dobrze było nam być razem, ale obowiązki ziemskiego żywota zmusiły nas do powrotu do naszych domów.

Jesteśmy głęboko wdzięczni Braterstwu, które umożliwiło nam wspaniałe spędzenie czasu. Doceniamy trud, jaki Braterstwo włożyli w zorganizowanie naszej uczty duchowej. Wierzymy, że Pan im wynagrodzi duchowymi dobrami. Życzeniem uczestników konwencji było, aby sprawozdanie z naszej społeczności zostało zamieszczone na łamach naszego czasopisma „Na Straży”, aby i inni mogli skorzystać z duchowych błogosławieństw naszego spotkania.

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że choć bracia mówcy nie uzgadniali tematów, we wszystkich można było zauważyć jedną wspólną nutę: Nasze życie codzienne a Słowo Boże.

Uważamy, że w ten właśnie sposób Bóg przemawia do nas przez swoje Słowo, aby nas pouczyć, jak mamy żyć według zasad Bożych.

Życzymy wszystkim czytelnikom naszego czasopisma „Na Straży” wiele błogosławieństwa Bożego.

Za uczestników konwencji: br. R.M.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Moszczanica k/Żywca, 14.09.1975 r.

Przywilejem młodzieży było zgromadzić się na całodzienne nabożeństwo właśnie w Moszczanicy k/Żyw-ca. Pogoda, a przede wszystkim Boże błogosławieństwo dopisało nam. Mieliśmy całodzienną społeczność, którą chcieliśmy poświęcić na uwielbienie naszego Dobrego Ojca mieszkającego w niebie (śpiew i modlitwa), a także na uczenie się Jego woli (usługa braci). Przewodniczyli na przemian bracia: Alojzy Cyris i Janusz Wilczek.

Brat Stefan Grudzień z Chrzanowa przemawiał na temat: „Korzeniem wszystkiego zła jest miłość pieniędzy” (1 Tym. 6:10). Dzisiejszy świat w szalonym pędzie goni za najdrobniejszym zyskiem. Czasami porywa także niektórych wierzących chrześcijan. Lecz ziemskie skarby nie są prawdziwym bogactwem. Ich wartość jest chwilowa i ograniczona. Gonienie za ziemskimi dobrami zawsze się źle kończy. Przykładem dla nas jest Bileam, który dał się skusić darami obiecanymi przez Balaka (4 Mojż. 22:1-11). Również w Nowym Testamencie mamy podobne przykłady: Judasz (Mat. 26:4-16), Ananiasz i Safira (Dzieje Ap. 5:1-11). Przykłady można by mnożyć. Niech jednak już te, które słyszeliśmy będą dla nas przestrogą.

Brat Honkisz ze zbioru w Kozach usługiwał na podobny temat. „Składanie skarbu w niebie” (Łuk. 12:16-31). Ludzie tego świata, a takim był bogacz, robią wszystko, co jest w ich mocy, aby zabezpieczyć się na dni leżące przed nimi, na przyszłość. Musimy jednak zwrócić uwagę na pewną „drobną” różnicę. Dla niewierzącego przyszłość to czas między teraźniejszością a grobem. Natomiast przyszłością dziecka Bożego jest cała wieczność z Chrystusem. Dla takiego człowieka wszelkie diamenty, rubiny i perły, wszelkie depozyty bankowe, wszystkie polisy ubezpieczeniowe, wszystkie domy, przyjemności, okręty i wspaniałe samochody są tylko ziemskimi skarbami. Gdy są użyte dla samego siebie giną, w miarę jak się je używa. Jeśli jednak użyte są dla Chrystusa, przynoszą dywidendę przez całą wieczność. Skierujmy więc nasze myśli i tę sprawę gromadzenia skarbów w niebie.

Brat Ryszard Mierzwiak z Poznania mówił o uczcie weselnej (Łuk. 14:15-24 i Mat. 22:1-14). Pewien człowiek przygotował wieczerzę, na którą zaprosił wielu gości. W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy, że wieczerzę tę wyprawił król swojemu synowi z powodu specjalnej okazji: to była weselna uczta. Goście jednak wymawiali się od przybycia na tę uroczystość. Ich wymówki tylko na pozór wydają się logiczne. W gruncie rzeczy są one niepoważne i niedorzeczne. Któż wieczorem (wszak była to wieczerza) chodzi oglądać kupione pole czy też bydło? Król zapraszał ich do tak wspaniałego miejsca – na ucztę weselną! Czyż nie jesteśmy zdziwieni tymi powodami, dla których nie mogli oni przyjść? Gdyby król zapraszał na pogrzeb, do więzienia lub ciężkiej pracy, to byłoby zrozumiałe, ale on ich zapraszał na wesele. W takich miejscach można się najeść, napić, zabawić, posłuchać dobrej muzyki. Oni jednak nie chcieli w tym uczestniczyć. Dzisiaj również zostało wysłane zaproszenie na wielką ucztę. Ucztę, która może trwać całą wieczność. „Nuże zbierzcie się na wielką ucztę Bożą” (Obj. 19:17). Wszystko zostało przygotowane już dawno. „Wszystko jest gotowe” (Łuk. 14:17). Chrystus umarł za ciebie i za wszystkich innych ludzi blisko 2000 lat temu, abyś mógł uczestniczyć w weselnej uczcie. Czy nie chcesz skorzystać z Bożego zaproszenia dzisiaj?

Następna godzina poświęcona była pieśni. Śpiewaliśmy ochotnie i radośnie. Cieszymy się, że mamy młode głosy dla uwielbiania Pana. Może nie każdy ma okazję usłużyć w jakiś specjalny sposób (kazanie, wykład, modlitwa), śpiewać jednak możemy wszyscy.

Ostatnim mówcą tego dnia był brat Alojz Cyris z Piekar Śląskich. Zacytował on słowa apostoła Piotra: „Panie, dobrze nam tu być” (Mat. 17:1-5). Nasza społeczność dobiegała końca i mimo wspaniałej Bożej atmosfery, jaka wypełniała nas wszystkich, rozstanie było nieuniknione. Nadszedł czas, aby wszystko podsumować. Jednocześnie tym nabożeństwem zaczęliśmy nowy rok szkolny w naszej pracy młodzieżowej. Brat życzył wszystkim zgromadzonym błogosławieństwa Bożego, radości i wytrwania w kroczeniu po drodze, którą sami sobie obieramy.

Było dla nas młodych, wielkim przywilejem być zgromadzonymi w Moszczanicy. Jesteśmy wdzięczni Bogu i braterstwu z miejscowego Zboru za cały ten dzień, który mogliśmy spędzić u stóp Zbawiciela.

Za uczestników RM.

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

Częstochowa, 1.09.1974

Z radością pragniemy dzielić się z Wami przeżytymi błogosławieństwami na uczcie duchowej w mieście Częstochowa. Uczta miała charakter młodzieżowy. Zgromadziliśmy się w mieście, które jest szeroko znane z różnego rodzaju „cudów”. Bracia usługujący często podkreślali, że „cuda” w obecnym czasie należy przypisać Szatanowi lub ludzkiej przemyślności. Tak jest istotnie. Chcemy jednak podkreślić, że Bóg dzisiaj czyni również cuda. Nie są to cuda podobne do tych z czasów życia Pana Jezusa. Musimy stwierdzić, że zmiana życia człowieka, czyniona przez Boga, jest cudem. Bóg z ludzi grzesznych czyni świętych, Bóg zbawia jeszcze ciągle. To jest cud uczyniony w naszym życiu. To jest jedyny prawdziwy cud w naszych dniach, ale jest on najwspanialszy!

Spotkanie rozpoczęliśmy pieśnią i modlitwą, a słowem wprowadzającym usłużył brat miejscowy, br. Panek. Słowa, które czytał na początku swojej usługi, mówiły o naszym celu, jaki sprowadził nas w to miejsce: „Błogosławieństwo Pańskie ubogaca” – Przyp. 10:22. Chcieliśmy przeżyć Boże błogosławieństwa i Pan nas nie zawiódł. Myślę, że każdy z nas mógł odczuć obecność Pana Jezusa Chrystusa zgodnie z obietnicą: „Gdzie dwóch lub trzech zgromadzonych będzie w moim imieniu, tam ja będę pomiędzy nimi”.

Jako pierwszy z gości przemawiał br. Juliusz Dąbek z Krakowa. Rozważania jego oparte były na słowach ap. Piotra zapisanych w pierwszym jego liście, w 1 rozdziale i od 13 do 17 wersetu. Piotr przemawia do nas w sposób bardzo serdeczny, mówi jak ojciec do swoich umiłowanych dzieci. Zachęca nas do położenia swych nadziei w łasce, w Jezusie Chrystusie.

Ludzkość pokłada swą nadzieję w różnego rodzaju rzeczach, np. w pieniądzach, znajomościach, wykształceniu i wielu innych sprawach, które są bardzo niepewne. My, jako Boże dzieci, ufamy Jezusowi Chrystusowi, Jego zapewnieniom, przyrzeczeniom, obietnicom. Apostoł zachęca także, abyśmy „za wzorem świętego, który nas powołał, sami też stali się świętymi”.

Usługa brata głównie dotyczyła tego problemu – stać się świętymi…
W jaki sposób można być świętym? Co znaczy być świętym?

Ludzkie pojęcia świętości są bardzo różne. Jedni żyją w odosobnieniach, rezygnując z wygód i zdobyczy ludzkości, inni noszą jakieś specjalne ubiory, ozdoby, chcąc skierować uwagę innych na siebie. Tak, różne są pojęcia świętości, różne są wzory człowieka świętego, ale Boże zdanie na ten temat jest inne. Dlaczego ludzkie pojęcie świętości różni się od biblijnego ideału? Być może dlatego, że łatwiej czynić te wszystkie rzeczy, o których wyżej napisaliśmy, aniżeli żyć według Słowa Bożego. Czy Bóg chce, abyśmy żyli z daleka od innych? Wprost przeciwnie: „Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w niedoli ich i zachowywać siebie (w tym wszystkim) niesplamionym przez świat” – Jak. 1:27. Świętość oznacza posłuszeństwo Bożym prawom, nakazom (nie ludzkim!) i dlatego apostoł zwraca się do nas jako do dzieci posłusznych (w. 14). Drugim mówcą był brat Kołacz Zdzisław z Chorzowa. Mamy nadzieję, że będziemy mogli tego brata trochę częściej słuchać na naszych młodzieżowych społecznościach.

Brat skierował do nas pytanie, które kiedyś Żydzi zadali Janowi Chrzcicielowi: „Ty kim jesteś” – Jan 1:19. Jana Chrzciciela nie ma już. Żyjemy w zupełnie innych czasach, w innym środowisku. Nasza sytuacja jest zupełnie różna od sytuacji zapisanej na kartach Ewangelii (Jan 1:19-22). Pozostało jednak pytanie, które i dzisiaj możemy usłyszeć: „A ty kim jesteś?”. Ludzie są ciekawi różnych spraw, które dotyczą ich bliźnich. Najbardziej jednak ciekawą rzeczą jest światopogląd, jaki oni reprezentują. Ludzie oczekują od nas wyjaśnienia. Kiedyś pewna kobieta stwierdziła tożsamość Piotrową mówiąc do niego: „…i ty byłeś z owym Galilejczykiem” (Mat. 26:69-74). Piotr wówczas zaparł się swoich przekonań, zaparł się wszystkich przeżyć, zaparł się Jezusa Chrystusa. To bardzo smutne wydarzenie. Nie zapominajmy jednak, że Piotr odszedł w końcu od obcego ogniska przy którym szukał ciepła. Odszedł, aby zapłakać i z rąk Boga otrzymać przebaczenie swego zaparcia. Później, po zesłaniu ducha świętego czytamy o Piotrze, że ludzie poznali z jego mowy, iż był on z Jezusem (Dzieje Ap. 4:13). Ludzie, wśród których żyjemy, pytają nas: „A ty kim jesteś?”. Jaka jest nasza odpowiedź? Czy w ogóle jakąś dajemy? Może w wymijający sposób staramy się odpowiedzieć na to pytanie. Sądzę, że o wiele wspanialszą rzeczą byłoby, gdyby ludzie nie musieli nam zadawać takich pytań, ale żeby odpowiedź wypływała z naszego praktycznego, codziennego życia. Wielu z nas wyobraża sobie chrześcijanina jako człowieka pełnego powagi, nie uśmiechającego się, człowieka bardzo starannie ubranego w niezbyt modny garnitur, noszącego krótko ostrzyżone włosy. To być może jest dobry ideał wierzącego człowieka, ale to nie jest Boży ideał. Bóg chce, abyśmy byli bardziej praktyczni, aby poprzez nasze chrześcijańskie życie (uczynki polegające na Bożej miłości) ludzie mogli poznać Boga. Zechciejmy dlatego naszym życiem dać odpowiedź tym, którzy nas otaczają, którzy w sercu noszą pytanie: „A ty kim jesteś?”.

Następnym mówcą był brat Stanisław Kaleta z Myślachowic. Swoje rozmyślania oparł na wierszu z 2 Kronik 30:8. Autor księgi opisuje wydarzenie, kiedy młody król Ezechiasz rozesłał listy po całym kraju, nawołując do obchodzenia pamiątki wyjścia z Egiptu (Paschy). W liście tym były słowa zachęty, prośby ze strony Ezechiasza: „Dajcie rękę Panu”. Parafrazując ten tekst można powiedzieć, że to Bóg skierował swój głos do narodu izraelskiego: „Podaj mi dłoń!”. Znowu chcemy podkreślić, Boże Słowo jest ciągle aktualne, a może nawet w dzisiejszych czasach w jakiś bardziej szczególny sposób.

Sprawia nam radość, może nieraz ukrytą, kiedy któraś z osób wybitnych, ogólnie znanych poda nam swoją dłoń. To jest bardzo krótki moment. Potrafimy jednak o tym wydarzeniu opowiedzieć wszystkim naszym bliskim i dalszym znajomym, a jeszcze dłużej potrafimy myśleć nad tą sprawą. Bóg pragnie naszej dłoni. Zachęca nas, abyśmy podali Mu dłoń. To nie będzie krótkotrwałym wydarzeniem, On chce nas trzymać na wieki! Boża dłoń została wyciągnięta do człowieka. Bóg pokazuje to w swojej wielkiej miłości, darowując nam swego syna Jezusa Chrystusa. On, Jezus Chrystus także wyciągnął swoje dłonie. Jego dłonie zostały wyciągnięte na drzewie Krzyża. Swoimi rozwartymi ramionami obejmuje On cały świat – wszystkich, obejmuje Ciebie i mnie. Czeka na twoją dłoń!

Czasami jednak dłoń nasza jest zajęta różną pracą, noszeniem jakichś „bagaży”. Nie możemy wtedy podać naszej dłoni Bogu – ona jest zajęta. To wszystko jednak możemy odłożyć na bok, możemy to położyć u stóp krzyża, aby naszymi wolnymi dłońmi uchwycić się Pana Jezusa, uchwycić się Bożej dłoni. Chrystus zapewnił nas, że z Jego dłoni nikt i nic nie jest w stanie nas wyrwać (Jan 10:28). Czy pochwyciłeś Bożą dłoń? Jeżeli nie, to uczyń to jak najprędzej.

Ostatnim tematem usługiwał br. Alojz Cyris z Piekar Śląskich. Mówił on o powołaniu wielkich Bożych mężów. Zwrócił on naszą uwagę na moment powołania wielkiego wodza narodu izraelskiego Mojżesza. Historię Mojżesza znamy doskonale, ale zechciejmy zauważyć, że Bóg wpierw darował Mojżeszowi ciekawe i pełne przygód dzieciństwo, które w efekcie zaprowadziło go na puszczę, do stóp Bożej góry Horeb (2 Mojż. 3:1). Tam Bóg przemówił do Mojżesza. Zlecił on Mojżeszowi ważne zadanie – wyprowadzenie narodu izraelskiego z niewoli egipskiej. Mojżesz nie ufał swoim siłom, zdolnościom, umiejętnościom. On nie ufał niczemu, co sobą reprezentował. Bóg jednak był z Mojżeszem, tam u stóp góry Horeb obiecał towarzyszyć Mojżeszowi we wszystkich jego poczynaniach, mówić za niego (2 Mojż. 3:12, 4:12). My również zostajemy powołani przez Boga w momencie, kiedy znajdziemy się u stóp góry nowotestamentowej, góry Golgota. Jest tylko jeden warunek. Musimy przestać ufać własnej sile, naszej mądrości. Bóg wtedy będzie z nami, będziemy wtedy mogli czynić wielkie rzeczy, będziemy mogli kochać tych, którzy nas nienawidzą, którzy nam źle czynią. Będziemy mogli nieść im poselstwo Bożej Ewangelii.

Później brat mówił jeszcze o życiu, a szczególnie o chwilach powołania Gedeona, Dwida i ap. Pawła. W życiu tych mężów znaleźliśmy wiele lekcji uczących nas, jak należy żyć w dzisiejszym złym i przewrotnym świecie. Biblia jest wspaniałą księgą, z której możemy czerpać wzory i ideały dla naszego życia. Słowo Boże mówi: „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrawania błędów, do poprawy, do wychowania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” – 2 Piotra 3:16-17.

Na zakończenie brat Panek jeszcze w kilku słowach przemówił do naszych serc. Szczególnym błogosławieństwem był dla nas odczytany przez niego Psalm 128. Psalmista mówi o błogosławieństwie, jakie było przy Izraelu w czasie jego wędrówki. My jesteśmy nowym Izraelem, pielgrzymującym do niebiańskiego Chanaanu. „Błogosławiony każdy, który się boi Pana, który kroczy jego drogami! Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz, będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie” – Psalm 128:1-2. Niestety, tak jak słyszeliśmy w miłej pieśni, wykonanej przez młodzież z Katowic, „nastał pożegnania smutny czas, wszystko kończy się…”, musieliśmy rozjechać się do naszych domów, ufając, że kiedyś, w Królestwie naszego Pana nie będzie końca tego rodzaju społeczności. Jesteśmy wdzięczni tym wszystkim, którzy tak wiele zrobili, abyśmy mogli w ten błogosławiony sposób zacząć nowy rok szkolny w naszych uczelniach, a także nowy okres pracy w naszych zborach.

Dziękujemy za to, że sala, w której się znaleźliśmy, była wypełniona po brzegi radosnymi twarzami, a wokół nas unosiła się woń Bożej miłości, pokoju i radości.

RM

R- ( r. str. )
„Straż” / str. 

Z niwy młodzieżowej

„Albowiem dobry jest Pan” – Psalm 100:5

Był to przewodni werset podczas trwania kursu. Mieliśmy możliwość wielokrotnie doświadczyć prawdziwości tego orzeczenia. Nie tylko teoretycznie, ale w praktyce mogliśmy odczuć skutek Bożego błogosławieństwa, szczególnie przy rozważaniu Pisma Św., które jest czynnikiem wychowawczym, pokazuje nam właściwe sposoby postępowania i pozwala zrozumieć sens i cel życia człowieka. Potwierdzając tę tezę Boskiego działania przez Słowo Prawdy na kształtowanie się wewnętrzne nowego człowieka, prawda ta pozwala uskutecznić cel wielkich dokonań, przeobrażeń myśli i uczuć ludzkich w tworzeniu tych duchowych wartości w jednoczeniu się osób różnych pokoleń. Zaprawdę jest to źródło wszelkiej potrzebnej informacji, aby człowiek Boży mógł być dostatecznie wyćwiczony (2 Tym. 3:16-17). Jest to wspaniała droga prowadząca do Boga i Chrystusa, a także zrozumienia osobowości drugiego człowieka, oceny jego potrzeb na wspólnej płaszczyźnie życia.

Podejmując trud zorganizowania kursu biblijnego, jako formy wakacyjnego wypoczynku, dzisiaj możemy powiedzieć, że ten trud opłacił się. Dwa tygodnie minęły w przyjemnej atmosferze. Odjechaliśmy wzbogaceni duchowo i zbudowani w wierze. Społeczność taka sprzyja tworzeniu klimatu szczerości, serdeczności i braterstwa, zaspokojeniu potrzeb duchowych młodego człowieka, w zależności od jego naturalnych możliwości i zainteresowania.

Pragniemy przez naszą krótką notatką w naszym czasopiśmie „Na Straży” oddać należny hołd, wdzięczność i uwielbienie samemu Panu Bogu i Panu Jezusowi za szczęśliwie przeżyte chwile. Mamy wiele do zawdzięczenia miejscowemu braterstwu, u którego mieliśmy możność przy łasce i pomocy Bożej przebywać, bowiem braterstwo Głąbowie w Chojnie Nowym okazali nam miłą gościnność. Dziękujemy im za życzliwość i wyrozumienie. Jesteśmy wdzięczni wszystkim tym, którzy dali podstawy do realizacji znojnego trudu w kształtowaniu naszych religijnych przekonań. Jesteśmy wdzięczni naszej kucharce, cioci Kocowej ze Świdnika za smaczne posiłki. Pozostajemy w przekonaniu, że w tym spotkaniu towarzyszyła nam łaska ducha świętego, cząstka tej siły, która stworzyła wspaniała splendor niebios, poruszyła słońce i ziemię, ona też wzbogacała nasze odczucia wewnętrzne przez impuls światła Słowa Bożego, gdy rozważaliśmy jego treść podczas wykładów, studium czy też w społecznościach porannych i wieczornych, powodując w nas ustawiczne duchowe jednoczenie świata duchowego z naszymi sercami, nasilającego się, gdy śpiewaliśmy nabożne pieśni na chwałę Stwórcy.

Dnia 31 lipca społeczność dobiega końca. Ukoronowaniem naszego spotkania było jednodniowe lokalne nabożeństwo, na które przybyli bracia i siostry z okolicznych zborów, tj. z Romanówki, Hanny, Haża, Świerży, Zamościa, Lublina, Biłgoraja, a także z Chełma i z Sawina. Tematami ze Słowa Bożego usłużyło dwóch braci. Brat Ziemiński wygłosił temat: „Przyjęcie obyczajów Bożych”. Za podstawę tematu posłużyły słowa z 2 Król. 17:20-33, dotyczące odstępstwa Izraela i przyjęcia obyczajów pogańskich, za co zostali ukarani. Była to przestroga dla braterstwa, aby w obecnym czasie nie praktykować obyczajów tego świata.

Następny temat został powiedziany przez brata Sygnowskiego. Za podstawę brat wziął 1 Jana 3:14 „My wiemy, żeśmy przeniesieni z śmierci do żywota, iż miłujemy braci”. Brat wskazał na konieczność rozwijania w nas braterskiej miłości, co jest oznaką przynależności do rodziny Bożej i podstawą otrzymania Boskiego błogosławieństwa.

Tym przyjemnym akcentem zakończyliśmy nasze młodzieżowe spotkanie w gronie braterstwa. Nastąpiła jedna z najtrudniejszych chwil w naszej bratniej społeczności – pożegnanie, niepożądane uczucia wynikające z pożegnania i odjazdu. Na horyzoncie znikała nam miejscowość, która była naszym domem przez dwa tygodnie – Chojno Nowe, lecz w sercu pozostały słowa i wdzięczność za to, że „dobry jest Pan”. Alleluja!

R- ( r. str. )
„Straż” / str.