Rozważanie dla młodzieży
Nikt z nas nie posiada przepisu na dobre i właściwe przeżywanie Pisma Świętego, ani nikt nie może drugiemu takiej recepty przekazać i każdy dla siebie musi zdobyć tę umiejętność. Zależy też, co w tej księdze pragniemy znaleźć.
Mój dziadek na kilka dni przed śmiercią pozostawił mi w spadku testament. – Będziesz Biblię nieustannie czytał – powiedział do mnie – będziesz ją kochał więcej jak rodziców (…), więcej jak mnie, nigdy się z nią nie rozstaniesz, a gdy się zestarzejesz, to się przekonasz, że wszystkie inne książki są niczym w porównaniu do niej.
Niechęć człowieka do czytania Pisma Świętego wynika często z lenistwa oraz z obawy przed konfrontacją naszego życia z Prawdą Boga.
Biblia zawsze leżała na biurku mojego dziadka – nie w biblioteczce. Zawsze na podręczu. W naszym domu nikt nigdy nie szukał Biblii… Miejsce, na którym leżała Biblia, było miejscem wyróżnionym, było ono ośrodkiem całego naszego mieszkania. Gdy ojciec wieczorem czytał Biblię, ja chodziłem po pokoju na palcach… Od najmłodszych lat byłem świadkiem nieustannej manifestacji świętości tej księgi. Ojciec opowiadał mi, że pradziadek, ilekroć sięgał po Biblię, mył uprzednio ręce i modlił się o łaskę mądrego czytania i zrozumienia, gdyż Biblia jest podobna do Boga – nie pozwala, aby ją całkowicie poznano i do głębi zrozumiano. Mój domowy nauczyciel z namaszczeniem otwierał Pismo Święte, całował je i cichym głosem kazał mi czytać. Potem przeczytany fragment musiałem niezliczoną ilość razy powtarzać, aż cały werset wbił się w moją pamięć jak gwóźdź w twarde i oporne drzewo dębowe. Raz odważyłem się powiedzieć: – Ależ ja tego nie rozumiem. Odpowiedział: – Nie rozumiesz? Nie o to chodzi, żebyś rozumiał, chodzi o to, żebyś zapamiętał…
I wreszcie, nie bójmy się podkreślać tych wersetów, które ze względu na piękno i znaczenie pragniemy zapamiętać i do nich powracać, gdyż dzięki takim podkreśleniom, umownym znakom, Pismo Święte stanie się dziennikiem naszej duszy i umownym powiernikiem. (…)