„Panie, gdybyś tu był”
„Rzekł jej Jezus: Zmartwychwstanie brat twój. Odpowiedziała mu Marta:
Wiem, że zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym.
Rzekł jej Jezus: Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy,
choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki.
Czy wierzysz w to?” – Jan 11:23-26 (NP).
Dramat, o którym mowa w tytule naszego rozważania, jest opisany w Ewangelii Jana 11 od 1 wersetu. Jest tam opisane, że w miasteczku Betania mieszkali przyjaciele naszego Zbawiciela: Łazarz, Marta i Maria. Pewnego dnia Łazarz zachorował, ciężko zachorował, bo aż na śmierć. Siostry posłały posłańca, bo Pan Jezus nie był wtedy obecny w Betanii. Prosiły o przekazanie wieści: „Panie, oto choruje ten, którego miłujesz” (w. 3). Pan Jezus odpowiedział: „Ta choroba nie jest na śmierć, lecz na chwałę Bożą, aby Syn Boży był przez nią uwielbiony” (w. 4). Kiedy posłaniec powrócił, przekazał siostrom słowa Pana, z których na pewno się ucieszyły. Radowały się, że Łazarz z tej choroby wyzdrowieje. Jednak po pewnym czasie Łazarz umarł. Co się wtedy dzieje? Pan Jezus na odległość wiedział wszystko i to, co się działo w rodzinie Jego przyjaciół, nie było dla Niego żadną tajemnicą. Mówi więc do swoich uczniów: „Łazarz, nasz przyjaciel, zasnął; ale idę zbudzić go ze snu” (w. 11). Uczniowie na to: „Panie! Jeśli zasnął, zdrów będzie” (w. 12) –pewnie już czuje się zdrowszy, po co Ty tam pójdziesz? Wtedy Pan Jezus powiedział wprost: „Łazarz umarł” (w. 14).Wtedy Tomasz powiedział: „Pójdźmy i my, abyśmy razem z nim pomarli” (w. 16). Dalej jest opisane, że kiedy Pan Jezus przyszedł do Betanii, siostry były już bardzo załamane tym wszystkim. Marta wybiegła naprzeciwko naszemu Panu, Maria, ta, która zawsze siadała u Jego stóp, była tak załamana, że nie wyszła nawet na spotkanie, by spotkać się z Jezusem. Kiedy Marta spotkała Pana Jezusa, zwróciła się do Niego z wyrzutem: „Panie! Gdybyś tu był, nie byłby umarł brat mój” (w. 21). Ale Jezus mówi: „Zmartwychwstanie brat twój” (w. 23). Marta, znając zapewne naukę o zmartwychwstaniu, odpowiada Mistrzowi: „Wiem, że zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym” (w. 24). Chwilę później padają znamienne słowa Pana: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki” (w. 25,26). Potem Marta poszła i w tajemnicy zawołała swoją siostrę: „Nauczyciel tu jest i woła cię” (w. 28). Wprawdzie Pan Jezus nic na ten temat nie wspomniał, ale Maria wita Go z tym samym co jej siostra wyrzutem: „Panie, gdybyś tu był, nie byłby umarł mój brat” (w. 32). Pan Jezus w reakcji na to, co się stało, pyta o miejsce pochowania swego przyjaciela i prosi o usunięcie kamienia zasłaniającego wejście do grobu. Stanął nad grobem Łazarza, nad umarłym człowiekiem, który już cztery dni leżał w grobie, a jego ciało było w stanie rozkładu, i zawołał: „Łazarzu, wyjdź!” (w. 43). Wtedy zmarły człowiek wyszedł z grobu – tak została opisana ta historia przez ewangelistę Jana i w taki wspaniały sposób się kończy.
Gdybyśmy przeczytali te słowa tylko jako historię, to już dla nas, chrześcijan, jest to wielkie wzmocnienie, żeśmy uwierzyli w Zbawiciela, który może dokonywać tak wspaniałych cudów. Myślę, że jest to bardzo ważny i wspaniały temat, a opis ten jest bardzo ważny, ponieważ Jan apostoł poświęcił prawie cały rozdział tym wydarzeniom. Całe 45 wersetów o tym mówi. Dlatego zastanówmy się nad tym i spróbujmy wyciągnąć lekcje z tych wydarzeń.
Miejsce schronienia i gościny
Betania to nieduże miasteczko, oddalone ok. 3 km od Jerozolimy. Tak nam mówi ewangelista Jan (11:18): „A była Betania blisko Jeruzalemu, jakoby na piętnaście stajan” (BG). Staje lub stadion po grecku to miara długości wynosząca około 185 m. Jeżeli pomnożymy te wartości, wychodzi nam odległość około 2,5-3 km. Ew. Jan rozpoczyna ten opis bez wstępu, gdyż o tej szlachetnej rodzinie pierwsi chrześcijanie dobrze wiedzieli, dlatego nie było potrzeby dokładnie pisać, co to była za rodzina, jak mieszkała, gdzie się znajdowała. Dlatego też apostoł nie rozwodził się na jej temat, lecz od razu opisuje wydarzenie, które tam miało miejsce. My natomiast nieco więcej wiemy o tej rodzinie z Ewangelii św. Łukasza 10:38-40: „I stało się, gdy oni szli, że On wszedł do niektórego miasteczka, a niewiasta niektóra imieniem Marta przyjęła Go do domu swego. Ta miała siostrę, którą zwano Marią, która też usiadłszy u nóg Jezusowych, słuchała słów Jego. Ale Marta roztargniona była około rozmaitej posługi, która przystąpiwszy, rzekła: Panie, i nie dbasz, że siostra moja mnie samą zostawiła, abym posługiwała, rzeczże jej, aby mi pomogła! I odpowiadając jej Jezus rzekł: Marto! Marto! Troszczysz się i kłopoczesz około wielu rzeczy! Aleć jednego nie dostaje! Maria lepszą cząstkę obrała!” (BG). Wspaniały dom, w którym zawsze, w każdym czasie witano naszego Zbawiciela. Był to zawsze miły przystanek dla Pana Jezusa, ilekroć przebywał w Judei. To w tym domu był zawsze mile widziany, mile przyjmowany. Wiemy, drodzy braterstwo, że są domy, w których można się dobrze czuć i jesteśmy tam bardzo serdecznie przyjmowani. Są też nieraz domy, gdzie jest wiele pokarmów, wiele uprzejmości, lecz my się tam jakoś dobrze nie czujemy. Ten dom, gdzie Pan Jezus był przyjmowany, był bardzo serdeczny i Jezus tam się dobrze czuł.
Jak już wspomnieliśmy, ten dom był miłym schronieniem dla naszego Pana po męczącej podróży, bo podróżował pieszo. Po całodziennej pracy Jezus w Betanii się podobnie czuł, jak w Starym Testamencie pewien prorok imieniem Elizeusz: „Stało się potem czasu niektórego, że szedł Elizeusz przez Sunem, gdzie była niewiasta zacna, która go zatrzymała, aby jadł chleb. A tak, ilekroć tamtędy chodził, wstępował do niej, aby jadł chleb” (2 Król. 4:8). Później niewiasta ta powiedziała do swojego męża: Jestem przekonana, że jest to człowiek Boży, prorok Boży. Stać nas, żeby on się nie krępował, zbudujmy dla niego taką izdebkę, że on zawsze, ile razy będzie tędy przechodził, wstąpi i będzie sobie odpoczywał. W podobny sposób takim domem dla naszego Pana był dom w Betanii, dom Łazarza, Marii i Marty. Dom ten przez innych nazywany był domem trędowatego Szymona, to ten sam dom, bo tak mówi ewangelista Mateusz 26:6: „A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona trędowatego…”. Prawdopodobnie był to ojciec Łazarza, Marii i Marty, który był trędowaty. Niektórzy podają, że Jezus uzdrowił Szymona z tego trądu, trudno jest powiedzieć, czy go uzdrowił, czy może wówczas już nie żył, ważne, że dom ten był przez wszystkich ludzi unikany. Nazywany był domem trędowatego, a trąd jest chorobą bardzo zaraźliwą, dlatego sąsiedzi woleli unikać takiego domu. Jezus jednak w tym domu bardzo dobrze się czuł.
„Ta choroba nie jest na śmierć”
Pod koniec misji naszego Pana Łazarz zachorował. Chcielibyśmy się dowiedzieć, kim był Łazarz. Prawdopodobnie Łazarz był tym człowiekiem, który przyszedł do Jezusa pewnego razu, jak mamy zapisane w Ewangelii św. Marka. Tam jest przedstawiona historia, w której przyszedł do Pana Jezusa człowiek i zapytał: „Nauczycielu dobry! Co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? A Jezus odrzekł: Czemu mię nazywasz dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie oszukuj, czcij ojca swego i matkę. A on mu odpowiedział: Nauczycielu, tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej. Wtedy Jezus spojrzał nań z miłością …” – Mar. 10:17-21. Dalej mówi mu Pan Jezus: Wiem, czego ci nie dostaje. Idź, sprzedaj majętności, które masz, rozdaj ubogim, a chodź za mną i naśladuj mnie. Wtedy na pewno będziesz miał żywot wieczny. I co się dzieje? Człowiek ten odszedł od Jezusa smutny, bo miał wiele majętności. Prawdopodobnie w tej historii chodzi o Łazarza, jest takie przypuszczenie, brat Russell to podaje, ale też podkreśla, że jest to przypuszczenie.
Pamiętamy, że kiedy Łazarz był wskrzeszony, dwa dni przed swoją śmiercią Pan Jezus gościł w tym domu. Wtedy Maria, w dowód tej wdzięczności, wzięła alabastrowy słoik maści, wylała na głowę Pana Jezusa, wycierała włosami swoimi, a cały dom był napełniony pięknym zapachem maści. Wszyscy byli zadowoleni, jedynie Judasz był niezadowolony. Pytamy, co go to obchodziło? On dobrze pamiętał, że Pan Jezus kiedyś powiedział: „Sprzedaj i rozdaj ubogim”. A tu teraz tak znaczna majętność jest na Niego wylewana? Dlatego skojarzył sobie to wszystko. Widzimy stąd, że to prawdopodobnie Łazarz był tym młodym człowiekiem, który kiedyś przyszedł do Jezusa. Później w jego domu Pan Jezus często przebywał, Łazarz był Jego przyjacielem, jego siostry się interesowały – gotowe były oddać swoje życie na służbę, a jego coś zawsze wstrzymywało. Serdeczny przyjaciel, miły Jezusowi, gościł Go ze wszystkiego, co posiadał, ale Pan Jezus czuł, że temu człowiekowi czegoś brakuje, że coś go powstrzymuje od poświęcenia się na służbę.
Później Łazarz ciężko zachorował; gdy choroba się wzmagała, jak już wspomnieliśmy, Jezusa w tych okolicach nie było. Znajdował się wtedy w innym miejscu. Dla przyjaciół Pana Jezusa, dla Marty i Marii, dla Łazarza, nie było zapewne trudnością odnalezienie Pana Jezusa. Siostry wiedziały, gdzie Jezus przebywa. Rodzina ta była zaprzyjaźniona z Jezusa i żywo się interesowała Jego sprawami. Każde Jego powodzenie przyjmowali oni z radością, każde zaś niepowodzenie bardzo przeżywali. Jeżeli kiedykolwiek słyszeli, że Pan Jezus dokonał cudu, jeżeli kogoś wyleczył, to serdecznie cieszyli się z tego. Ale kiedykolwiek usłyszeli, że ktoś o Jezusie źle się wyraża albo chce Mu zrobić krzywdę, czy też rzucają w Niego kamieniami, na pewno bardzo to przeżywali. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, takimi, jak to wyraża Salomon w swojej przypowieści: „Wszelkiego czasu miłuje przyjaciel, a w ucisku stawia się jako brat” (Przyp. 17:17). Oni miłowali Jezusa każdego czasu: czy to w powodzeniu, czy w niepowodzeniu. Oni tak bardzo Pana miłowali, ale jak Pan postąpił? Gdy przyszedł posłaniec z wieścią o chorobie Łazarza, Pan Jezus powiedział tak: „A usłyszawszy to Jezus rzekł: Ta choroba nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej. Aby był uwielbiony Syn Boży przez nią. A Jezus umiłował Martę i siostrę jej, i Łazarza, a gdy usłyszał, że choruje, tedy został przez dwa dni na onemże miejscu, gdzie był” – Jan 11:4-6. Pan Jezus powiedział, że ta choroba nie jest na śmierć, jakby ucieszył się z tego powodu, że Łazarz choruje i powiedział, że to wszystko będzie się działo dla chwały Bożej.
Na pewno siostry w tym czasie, kiedy posłaniec powrócił i to powiedział, nie wiedziały jeszcze, co dokładnie oznaczają słowa, że wszystko to ma się dziać „dla chwały Bożej”. Sądziły zapewne, że „chwałą Bożą” będzie to, że Łazarz nie umrze. Ale oto nastąpiła śmierć. Jaka w tym może być chwała Boża? Ta śmierć jest dla chwały Bożej po pierwsze dlatego, że jest pokazana moc Boża wzbudzająca, że apostołowie o tym wiedzieli, że pierwotni chrześcijanie o tym czytali i my dzisiaj również czytamy. Czytamy i podziwiamy potęgę chwały Bożej. Po drugie, jest tu pokazana lekcja i obraz na wzbudzenie całej ludzkości. Chwała Boża była pokazana jeszcze i w tym, że śmierć i wzbudzenie Łazarza przyśpieszyły śmierć naszego Pana, bo czytamy później, że zebrała się Rada z najwyższym kapłanem Kajfaszem i powiedzieli, że tak nie możemy Go zostawić. Jeżeli Go tak zostawimy, wówczas wszyscy weń uwierzą, przyjdą Rzymianie i zabiorą nam to miejsce. Kajfasz wyprorokował to, będąc najwyższym kapłanem, będąc wrogiem Jezusa, ale Pan Bóg i takimi prorokami się posługiwał. Powiedział wtedy: „Wy nic nie wiecie, i nie myślicie, że lepiej jest dla nas, by jeden człowiek umarł za lud, niż żeby wszystek ten lud zginął” – Jan 11:49,50 (NP).
Sprawa ta przyśpieszyła śmierć naszego Pana i plan Boży wypełnił się we właściwym czasie. Następna sprawa to to, że Łazarz mógł poświęcić się i należeć do zwycięzców. Wprawdzie Biblia milczy na ten temat, ale będę starał się przekazać to, co mnie przekonuje, że Łazarz stał się później wierzącym i służył Panu Bogu całym sercem. Ap. Paweł w Liście do Filipian 2:13 napisał: „Albowiem Bóg jest, który sprawuje w was chcenie i skuteczne wykonanie, według upodobania swego”. Czasami bywa tak, że my się opieramy, że odkładamy nasze poświęcenie, zwlekamy, żeby nastąpiło jak najpóźniej i wtedy Pan Bóg daje nam chęć. Takim był Łazarz. Wierzył w Jezusa, cieszył się, ale żeby się poświęcić, coś go jeszcze wstrzymywało. Pan Bóg sprawił w nim chcenie poprzez śmierć, która go spotkała. Często możemy zobaczyć i chrześcijan, młodszych czy starszych wiekiem, którzy rozumieją plan zbawienia, znają Prawdę, a jednak coś ich powstrzymuje. Pamiętajcie, że jeżeli serca będą zgodne, jeśli Bóg będzie widział, że ktoś się nadaje do Kościoła Chrystusowego, On sprawi chcenie, tylko czasami może to nas drogo kosztować, jak i tę rodzinę kosztowało.
Wspomnieliśmy, że rodzina Łazarza miłowała naszego Pana całym sercem. Wyglądało to jednak, jakby Pan Jezus tego nie doceniał. „Człowiek, który ma przyjaciół, ma się obchodzić po przyjacielsku, ponieważ przyjaciel bywa przychylniejszy nawet nad brata” – Przyp. 18:24. Poprzednio czytaliśmy, że przyjaciel miłuje jak brat, ale prawdziwy przyjaciel jest czasem lepszy niż brat. Jeżeli miłujemy naszego Pana całym sercem, to nasz Pan powinien nas miłować. Oni dużo słyszeli o cudach Jezusa, który ślepym wzrok przywracał, chromych uzdrawiał, trędowatych leczył, głuchym przywracał słuch, leczył gorączkę i tak dalej. Siostry Łazarza były święcie przekonane, że gdyby Jezus w porę przyszedł, ich brat by nie umarł. Nie wiedziały, że Pan Jezus postępuje według reguł Bożych, oni tego jeszcze nie znali. Reguły Boskie są takie, że my ich nieraz nie rozumiemy. Czytamy u proroka Izajasza 55:8,9: „Bo zaiste myśli moje nie są jako myśli wasze, ani drogi wasze jako drogi moje, mówi Pan. Ale jako wyższe są niebiosa jak ziemia, tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze”. Często człowiek jako istota ludzka myśli po ludzku, że jeżeli my miłujemy Pana, Pan Jezus powinien miłować nas. A gdy przyjdą doświadczenia i trudności, wtedy często wiara się załamuje. Marta i Maria nie wiedziały, że Jezus postępuje według reguł Boskich, a reguły i myśli Boże są o wiele wyższe niż myśli ludzkie.
Gdy wiara bywa doświadczana
Gdy Jezus nie był obecny, nastąpiło doświadczenie wiary. Było to bardzo srogie doświadczenie wiary dla tej rodziny, a szczególnie dla tych sióstr. Kiedykolwiek o tym czytamy i mówimy, pamiętajmy, że nas to może dotyczyć i jeszcze nas może spotkać. Apostoł Piotr wyraża się takimi słowami: „Którzy mocą Bożą strzeżeni bywacie przez wiarę ku zbawieniu, które zgotowane jest, aby było objawione czasu ostatecznego. W czym weselicie się teraz maluczko (jeśli że potrzeba) zasmuceni w rozmaitych pokusach…”– 1 Piotra 1:5,6. Mieszkańcy domu w Betanii bardzo się cieszyli, bardzo się radowali, kiedy gościli Pana, kiedy Pan Jezus był w ich domu, ale przyszły doświadczenia na tę rodzinę. Dalej w Liście św. Piotra czytamy powód: „…aby doświadczenie wiary waszej daleko droższe niż złoto, które ginie, którego jednak przez ogień doświadczają, znalezione było wam ku chwale i ku czci, i ku sławie w objawienie Jezusa Chrystusa”– 1 Piotra 1:7. Czyli tutaj apostoł Piotr mówi, że często na chrześcijan mogą przychodzić doświadczenia wiary. Kiedy te ciężkie doświadczenia wiary przyjdą, określa je, że są: „…jako złoto, które bywa w ogniu wypławione…”, ale jeszcze bardziej, że to ma być ku chwale, ku czci dla was, ale szczególnie „w objawienie Jezusa Chrystusa”. Przenosząc to, o czym wspomina ap. Piotr, na Łazarza, zadajmy sobie pytanie, jakie doświadczenie wiary go spotkało? Na pewno, znajdując się na łożu śmierci, gdy w każdej chwili mógł umrzeć, co też się stało, gdy przed nim stanął cały dramat tego wszystkiego, rozmowa z Panem Jezusem, kiedy wszystkie swoje życiowe nadzieje pokładał może w tej majętności, a teraz to wszystko trzeba będzie pożegnać. Głos Jezusa brzmiał mu w uszach: Sprzedaj te wszystkie majętności, rozdaj ubogim, idź za mną, a będziesz miał żywot wieczny. Na pewno te słowa brzmiały w jego uszach. Dlatego też postanowił sobie, że gdyby Chrystus teraz przyszedł, gdyby mnie uzdrowił, to ja gotowy jestem wszystko oddać ubogim i iść za nim, bo widzę, że to wszystko nie ma wartości na tym świecie. Dlatego przyszło takie doświadczenie, zaczęły cisnąć się pytania: Dlaczego Pan nie przychodzi? Dlaczego Pan mnie nie uzdrowi? A ja tak pragnę już być Jego uczniem. Postanowiłem sobie już teraz należeć do Jego uczniów, chciałbym należeć do Jego Kościoła, który On wybiera; jeszcze Duch Święty nie zstąpił. Jak moje samotne siostry pozostaną bez mojej pomocy i opieki? Czy tak postępuje prawdziwy przyjaciel? A może, a może… nie jestem już teraz godny? I nastąpiła śmierć.
Nastąpiło doświadczenie wiary Marii, tej, która zawsze siadała u nóg naszego Pana Jezusa Chrystusa, która zawsze starała się słuchać Jego słów. Nasuwało się znów takie pytanie: Ja starałam się Jemu służyć, siadałam u Jego nóg, zawsze gotowa słuchać tych pięknych kazań, które miał. Dlaczego nas w takiej krytycznej godzinie opuszcza? Co znaczą Jego słowa, że ta choroba jest dla chwały Bożej? A tu już nastąpiła śmierć. Jaka może być z tego chwała Boża? Były to pytania cisnące się na usta, a pamiętajmy, że byli to ludzie tacy sami jak my. Na pewno w takich chwilach i nam by się takie pytania cisnęły.
Przyszło doświadczenia także wiary Marty. Czy to jest podobne do naszego Pana, żeby nas w takiej chwili opuścił? Nie mogę tego zrozumieć. Może był zajęty pracą głoszenia Ewangelii? Może tam tysiące ludzi chciały Go słuchać? Starał się głosić Ewangelię tamtym ludziom, ale pojawia się pytanie, czy ważniejsze jest głoszenie Ewangelii od życia człowieka, którego się miłuje? Tym ludziom można Ewangelię opowiedzieć jutro, pojutrze… Mogły pojawić się pytania, może Pan Jezus nie był w stanie uzdrowić tej choroby, dlatego nie przyszedł, żeby się nie skompromitować. Ale to przecież niemożliwe! Jeżeli nie mógł tej choroby uzdrowić, to przynajmniej powinien przyjść, złożyć kondolencje, pocieszyć w tym ucisku, w tych doświadczeniach. Dlaczego Pan Jezus tak czyni?
Pamiętajmy, drodzy braterstwo, że gdyby Pan Jezus przyszedł do Betanii, zanim Łazarz umarł, to by tylko uzdrowił Łazarza, byłby tylko wielkim lekarzem, cudotwórcą, uzdrowicielem, a tu okazał się wielkim wybawicielem z pęt śmierci. W tym, jak myślimy, okazała się wielka chwała Boża. Idąc za naszym rozmyślaniem, gdy nastąpiła śmierć brata, nadal trwało doświadczenie wiary sióstr. Łazarz umarł, a ich wiara się nie załamała, może wierzyły, że nasz Pan zdąży, gdy Łazarz leżał na marach śmierci i go jeszcze wzbudzi. Pamiętały, że do Pana Jezusa przyszedł kiedyś przełożony bóżnicy, imieniem Jair, i prosił: „Panie, zlituj się nade mną, bo córka moja jest konająca!”. A gdy dotknęła się Pana niewiasta, która 12 lat chorowała na krwotok, zatrzymała cały orszak. Pan Jezus zapytał: „Kto to się mnie dotknął? … Poczułem bowiem, że moc wyszła ze mnie”.Niewiasta opowiedziała Mu całą historię, jak to się stało, jak wydała cały majątek na lekarzy, przychodzą posłańcy do Jaira: „Nie trudź Nauczyciela… bo córka twoja już nie żyje!”. Lecz Pan Jezus poszedł i tę dzieweczkę wskrzesił. Dlatego, jak długo Łazarz leżał w domu, siostry wierzyły, że może jeszcze zdąży, jeżeli wskrzesił tamtą dzieweczkę, dlaczego nie miałby wskrzesić naszego brata?
Ale w krajach o gorącym klimacie nie można było zbyt długo zwlekać z pogrzebem. Teraz są lodówki, zamraża się zmarłych, nieraz u nas w Polsce czeka się z pogrzebem nawet tydzień, tam jednak nie były znane lodówki ani żadne inne sposoby. Trzeba było przynajmniej na drugi dzień umarłego pochować. Gdy szły w orszaku pogrzebowym, wiara ich nadal była doświadczana. Być może, gdy szły na miejsce pogrzebu, to się oglądały, a może Pan zdąży jeszcze, tak jak wtedy, gdy napotkał kondukt pogrzebowy syna pewnej wdowy, który był jedynakiem? Możemy zrozumieć, drodzy braterstwo, jej rozpacz. Sama niewiasta, bez żadnej nadziei do życia, całą nadzieję położyła w swoim jedynym synu, a on umarł! Kiedy wychodzili z miasta Nain, orszak szedł na cmentarz i wtedy Pan Jezus zatrzymał cały kondukt, dotknął się mar i powiedział: „Młodzieńcze, tobie mówię: Wstań!” I wszyscy wrócili do domu. A może Pan jeszcze zdąży i nasz brat też zostanie wskrzeszony?
Lecz Pan Jezus nie nadszedł. I tu dopiero nastąpiło załamanie się sióstr. Zakradły się wątpliwości. Czy Jezus posiada jakąkolwiek litość? Jeżeli tyle razy u nich gościł, a teraz w godzinie smutku i potrzeby ich opuszcza? Tu nastąpiło załamanie. Nawet nie przyszedł pocieszyć w smutku i złożyć kondolencji. Lecz Pan Jezus czekał aż do tego czasu i kiedy już wiedział, że w wierze były one już załamane, gdy psychicznie były już zgnębione, teraz nie mógł ich opuścić. Bo tak czytamy o Nim w Ew. Mateusza 12:20: „Trzciny nadłamanej nie dołamie, a lnu kurzącego się nie dogasi, aż wystawi sąd ku zwycięstwie”. Jest to mowa o postawie naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Co to za trzcina nadłamana, o której tu czytamy? Jest to jest chwiejący się chrześcijanin, który w tym czasie nie wie, dokąd się udać. Nie wie, w którą stronę pójść– w takim stanie znajdowały się te niewiasty, one były „nadłamane”. Gdyby Pan Jezus zostawił je teraz i nie przyszedł, na pewno straciłyby wiarę raz na zawsze, wiarę w Jezusa Chrystusa. Dalej mówi: „Lnu kurzącego się nie dogasi…”. Len kurzący się to tlejąca wiara, w czyimkolwiek sercu wiara będzie się chociaż tlić, On jej nie dogasi. Gdyby Pan Jezus nie przyszedł w tym okresie, wiara by się całkowicie załamała. Chrześcijanie by się całkowicie załamali, wiara by zagasła. Dlatego Pan Jezus, widząc ich stan serca na odległość, postąpił, jak czytamy w Ew. Jana 11:7-13:
„Lecz potem rzekł do uczniów swoich: Idźmy za się do Judzkiej ziemi. Rzekli Mu uczniowie: Mistrzu! Teraz szukali Żydowie, jakoby Cię ukamionowali, a zasię tam idziesz? Odpowiedział Jezus: Azaż nie dwanaście jest godzin dnia? Kto chodzi we dnie, nie obrazi się, bo widzi światłość tego świata. A jeśli kto chodzi w nocy, obrazi się, bo w nim światła nie masz. To powiedziawszy potem powiedział do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, śpi. Idę, abym go obudził. Tedy rzekli uczniowie Jego: Panie, jeśli śpi, będzie zdrów! Ale Jezus mówiło śmierci jego, a oni mniemali, że o zaśnięciu snem mówił”(BG). Pan Jezus widział doświadczenie i wypróbowanie wiary, bardziej niż złota. Jak czujemy się w domu, gdy następuje śmierć bliskiej osoby? Na pewno i tam byli zgnębieni. Teraz Pan Jezus idzie, by ich podtrzymać w wierze, bo ich wiara była doświadczona bardzo głęboko. Dalej mówi: „Idę, abym go obudził”. Powiedział to tak spokojnie, jakby żadna tragedia w tym domu się nie wydarzyła, jakby nie chodziło o śmierć, ale o zwykły sen. Dopiero wtedy nastąpiło doświadczenie wiary apostołów. Dlaczego Pan idzie do ziemi judzkiej? Dlaczego naraża się na niebezpieczeństwo? Dlaczego chce budzić Łazarza, jeżeli ten sobie po prostu śpi literalnym snem, który przyniesie odpoczynek i zdrowie? Gdzie tu jest logika naszego Pana, narażać się na śmierć, wiedząc, że tam szukają okazji do zabicia Go? A gdy im powiedział, że chodzi o śmierć Łazarza, nastąpiło teraz doświadczenie Tomasza, jednego z apostołów, jednego z bliźniaków, zwanego Dydymus; my mówimy często, że był to apostoł o najbardziej sceptycznym umyśle, człowiek często niedowierzający. Powiedział on takie zdanie, które czytamy w Ewangelii Jana 11:16: „Zatem rzekł Tomasz, którego zwano Dydymus, współuczniom: Pójdźmy i my, abyśmy z nim pomarli”. Jeżeli tam nastąpiła śmierć, jeżeli Łazarz już kilka dni znajduje się w grobie, to pójdźmy i my, żebyśmy tam pomarli, czy go wskrzesi, czy nie wskrzesi, ale my na pewno zostaniemy tam doświadczeni.
Tak i ty, drogi bracie i droga siostro, jeżeli jesteś teraz w doświadczeniach, pamiętaj, że one miały przyjść, a jeśli doświadczenie nie przyszło teraz, jeżeli mamy wiele radości i szczęścia, cieszymy się z posiadania Prawdy, jak ten dom w Betanii, wiedzmy, że kiedyś przyjdą doświadczenia. Pamiętajmy, że wiara nasza będzie tak samo doświadczana, jak i tam była doświadczana, toteż, jeśli znajdziemy się w tych doświadczeniach i wiara nasza będzie przeżywała kryzysy, starajmy się nie upadać w wierze, nie potępiajmy Pana: „Dlaczego, dlaczego?”. Będą nam się cisnęły na usta różne pytania: Dlaczego Pan to na mnie dopuścił? Co ja takiego uczyniłem? Czemu mnie Pan tak osądza? Dlaczego takie różne rzeczy na mnie przychodzą? Powiedzmy sobie tak: Kiedyś czytałem w jednym proroctwie (Izaj. 9:6): „Albowiem dziecię narodziło się nam, a syn dany jest nam, i będzie panowanie na ramieniu jego, a nazwą go dziwny, radny, Bóg mocny, Ojciec wieczności, Książę pokoju”. Pierwszy z tytułów naszego Pana będzie „dziwny”. Słowo „dziwny” znaczy niezrozumiały, nie mogę pojąć, dlaczego Pan na mnie takie próby i doświadczenia zsyła, nie mogę tego zrozumieć u Pana, lecz wiary w mojego Pana nie stracę. Powiedzmy sobie, jak kiedyś jeden z proroków Starego Testamentu, prorok Ijob, powiedział w 13 rozdziale i 15 wersecie swojej księgi: „Oto choćby mnie i zabił, przecie w nim będę ufał”. Jakiekolwiek by na mnie przyszły doświadczenia, a nawet gdyby przyszła i śmierć, ja wiary w mego Pana nie stracę. Pamiętajmy, drodzy braterstwo, że dopiero taka wiara będzie kiedyś nagrodzona. Nie taka wiara, gdy nam się dobrze powodzi, gdy Pan Bóg nam błogosławi, wtedy jesteśmy wierzącymi ludźmi, opowiadamy się za Panem naszym Jezusem Chrystusem, lecz gdy przychodzą trudności, często wątpimy, szemrzemy i narzekamy.
Gdy Jezus powrócił do Betanii, Łazarz znajdował się już cztery dni w grobie, był to czas żałoby i wielu Żydów przyszło, aby samotne siostry pocieszyć. Bardzo wielu Żydów się zgromadziło do tego domu żałoby, by ich cieszyć po stracie ich brata. Często pociecha może stać się powodem do podkopania wiary, bo byli zapewne i tacy, co osądzali Jezusa i mówili im: A widzicie? A w kogoście uwierzyły? A teraz On opuścił was! To i nych może uzdrawiać, może leczyć, a tutaj, gdy tyle razy w waszym domu gościł, widzicie, jak się odwdzięczył…! Tym bardziej ich wiara była podkopywana.
Marta i Maria
Ludzie ci pocieszali podobnie jak przyjaciele Ijoba. Pamiętamy, kiedy Ijob znalazł się w doświadczeniach, kiedy Pan Bóg dozwolił, by przyszły na niego wielkie trudności, to przyszli przyjaciele. Zamiast jednak go pocieszać, to jeszcze go potępiali. Podobnie było to w domu w Betanii. Gdy Jezus był niedaleko ich domu, wybiegła Marta, Maria natomiast pozostała w domu, wiedząc, że Jezus idzie, ale już była tak załamana, że mówi: Nie mogę! Co się stało, że ta, która najwięcej siedziała u Jego nóg, więcej słów Jezusa słyszała niż Marta, a jednak nie wyszła Mu na spotkanie. Często bywa tak, że silniejsza wiara prędzej się może załamać niż wiara słabsza. Wiara Marii była jakoby większa, ale jednak kiedy przyszło doświadczenie, to prędzej się załamała niż wiara Marty. Po drugie, czego możemy się z tej lekcji nauczyć? Być może Marta była osobą starszą, trudno jest powiedzieć, ale może prędzej się z tym wydarzeniem pogodziła niż Maria.
Kiedy Marta wyszła na spotkanie naszego Pana, jak czytamy, jej wiara jeszcze całkowicie się nie załamała: „I rzekła Marta do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, nie umarłby brat mój! Ale i teraz wiem, że o cokolwiek byś prosił Boga, da ci to Bóg! Rzekł jej Jezus: Wstanie brat twój! Rzekła mu Marta: Wiem, że wstanie, w on ostateczny dzień, przy zmartwychwstaniu! Rzekł jej Jezus: Jam jest zmartwychwstanie i żywot, kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie! A wszelki, co żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki wieków, wierzysz że temu? I rzekła Mu: I owszem, Panie! Jam uwierzyła, żeś Ty jest Chrystus, Syn Boży, który miał przyjść na świat!”– Jan 11:21-27. Przyszedł wprawdzie wielki kryzys wiary, ale ciągle jeszcze ta wiara się tliła. Jak powiedzieliśmy, gdyby Pan Jezus w tym czasie nie przyszedł, zwlekał jeszcze jakiś czas, wiara by zamarła, tymczasem tutaj wiara w to, że to jest Syn Boży, nadal trwała. I dlatego wiara w zmartwychwstanie u Marty jeszcze się nie załamała.
Po rozmowie Marta poszła zawołać Marię. Co ją do tego pobudziło? Pan Jezus nie powiedział jej przecież: Idź, zawołaj siostrę! Przynajmniej ewangelista tego nie zapisał, ale co pobudziło Martę, że poszła po siostrę? Myślę, że w dalszym ciągu trwała w niej miłość do Pana; Marta miłowała Go nadal i nie chciała, żeby Pan poczuł się teraz przygnębiony z powodu postępku jej siostry. Mógłby poczuć, że Maria nie przyszła, bo opuściła Pana, dlatego po kryjomu poszła zawołać siostrę. Po drugie wiedziała, że Jezus będzie w stanie ją pocieszyć; niemożliwe, żeby Pan Jezus nie pocieszył jej siostry w jej smutku, w jej załamaniu. Przeczytajmy rozmowę Marii z Panem, zapisaną w Ew. Jana 11:32-35: „Ale Maria, gdy tam przyszła, gdzie był Jezus, ujrzawszy go, przypadła do nóg jego, mówiąc: Panie, gdybyś tu był, nie umarłby brat mój!”. Czyli obie siostry wierzyły, że gdyby Pan Jezus tam był, ich brat by nie umarł. „Jezus tedy, gdy ją ujrzał płaczącą i Żydy, którzy byli przyszli z nią, użalił się w duchu i zafrasował się. I rzekł: Gdzieście go położyli? Rzekli mu: Panie, pójdź a oglądaj! I zapłakał Jezus”. Martę wystarczyło pocieszyć słowami, lecz już nie było słów pociechy dla Marii. Jezus nic nie mówił, nie pytał, czy wierzysz w zmartwychwstanie, czy nie wierzysz, musiał już pokazać jakiś czyn. Bo wiara tej niewiasty była bardziej załamana, tam potrzeba było czegoś więcej niż słów, tam potrzeba było czynów. Dlatego spytał: Gdzieście go położyli? Podszedł do grobu, a widząc płaczący tłum, sam się rozrzewnił. Pytamy, dlaczego Pan Jezus płakał? Czy nie był w stanie wskrzesić Łazarza? Czy bał się, że ta sprawa się nie uda? Nie, drodzy braterstwo, myślimy, że Pan Jezus był pewien, że wszystko się uda, że Łazarz zaraz wstanie. Czemu jednak Pan Jezus płakał? Otóż Pan Jezus nie płakał z tego powodu, że może nie będzie go w stanie wskrzesić, płakał widząc, ile to nieszczęść przychodzi na ludzkość z powodu grzechu Adamowego. Jak ludzie by sobie szczęśliwie żyli, w raju szczęśliwości, gdyby nie ten upadek pierwszych naszych rodziców, Adama i Ewy. Jaka to straszna rzecz śmierć, która rozrywa miłe związki, zabiera ojca od dzieci, dzieci od rodziców, zabiera męża od żony, a żonę od męża. Jest to straszne wydarzenie, i dlatego Pan Jezus, widząc to wszystko, rozrzewnił się i płakał.
Kiedy Żydzi zobaczyli Jezusa płaczącego, mówili: „Jakoż go miłował! A niektórzy z nich mówili: Nie mógł że ten, który otworzył oczy ślepemu, żeby i ten nie umarł?”.Czyli teraz między Żydami pojawił się podział. Może do tej pory wszyscy uważali, że Pan Jezus źle postąpił, ale kiedy Jezus teraz przyszedł i kiedy płakał, to niektórzy zmienili swoje zdanie i mówili, że go bardzo miłował. Inni jednak pytali: Dlaczego nie przyszedł? Dlaczego go nie uzdrowił? Jeżeli innych uzdrowił, dlaczego nie uzdrowił Łazarza?
„Często na tym świecie tak się dziwnie plecie, że za życia dają ciernie, a po śmierci kwiecie”– ktoś tak kiedyś powiedział. Mam możność, może w związku z moim zawodem, często być na pogrzebach i robić zdjęcia, często widzę, jak ludzie spazmatycznie płaczą. Ale ten płacz jest tylko dla innych ludzi. Bo kiedy się dowiesz, jak do tej zmarłej osoby, może ojca lub matki, wrogo się donosili, a teraz lamentują i płaczą, widać obłudę. Pamiętajmy, że Jezus płakał płaczem przyjacielskim i serdecznym. To był taki płacz, który nieraz i nam z oczu płynie.
Cud Bożej mocy
Teraz przechodzimy do największego wydarzenia w historii świata, które tam się stało. Czytamy ten sam rozdział w Ew. Jana, wersety 38-45: „Ale Jezus, rozrzewniwszy się sam w sobie, przyszedł do grobu, a była jaskinia, a kamień był położony na niej. Rzekł Jezus: Odejmijcie ten kamień! Rzekła mu Maria, siostra onego zmarłego: Panie, już cuchnie! Bo już jest cztery dni w grobie!”. Panie, po co Ty to wszystko robisz? Po co odwalać ten kamień, przecie żon już cuchnie, już jest w stanie rozkładu?! „Powiedział jej Jezus: Azażem ci nie rzekł: Iż jeśli uwierzysz, oglądasz chwałę Bożą? Odjęli tedy ten kamień, gdzie był umarły położony, a Jezus, podniósłszy oczy swe w górę, rzekł: Ojcze, dziękuję tobie, żeś mnie wysłuchał!”Czyli, drodzy braterstwo, z tej modlitwy możemy wywnioskować, że Jezus często modlił się za Łazarzem, aby ten człowiek w Niego uwierzył, aby zdecydował się być Jego uczniem i teraz, kiedy nastąpiła śmierć, a przez tę śmierć miała nastąpić chwała Boża, Pan Jezus mówi: „Ojcze, dziękuję tobie, żeś mnie wysłuchał! A jamci wiedział, że mnie zawsze wysłuchiwasz, alem to rzekł dla ludu około stojącego, aby wierzyli, żeś ty mnie posłał. A to rzekłszy, zawołał głosem wielkim: Łazarzu, tobie mówię, wstań!”.
Kamień, który tam przyciskał Łazarza, który był umarły, teraz i nas wszystkich przyciska do ziemi. Co ten kamień nam może wyobrażać? On nam przedstawia różne zwady na świecie, nienawiść, samolubstwo, wojny, egoizm, materializm, wiele innych rzeczy, które nas wszystkich gniotą do grobu; to nas wszystkich przyciska. Ludzie będą musieli to ze swojego serca odsunąć, to się gnieździ w sercach ludzkich i kiedy przyjdzie czas zmartwychwstania całej ludzkości, co pokazane jest w Łazarzu, w czasie Tysiąclecia, ludzie będą musieli to ze swojego serca wyrugować.
Maria powiedziała, że ciało Łazarza już cuchnie. I dzisiaj rozkład świata, ciała tego umarłego świata, również tak wygląda. Nie nadaje się do życia, społeczeństwo jest już tak zdemoralizowane, tak jest cuchnące, że nie nadaje się do życia. Ale Pan Jezus powiedział: „Jeśli uwierzysz, oglądasz chwałę Bożą!”. Wiara została załamana i potrzeba znów wysiłku, by ożyła, dlatego też, drodzy braterstwo, dzisiaj wielu chrześcijan już wątpi, czy w ogóle będzie zmartwychwstanie ludzi. Mówią: Jak to się stanie, że ci wszyscy, którzy pomarli setki, tysiące lat temu, mieliby znów żyć? Wierzą w Boga, wierzą w Chrystusa, ale nieraz już nie wierzą w zmartwychwstanie. Lecz Pan Jezus powiedział do Marty: „Azażem ci nie rzekł, iż jeśli uwierzysz, oglądasz chwałę Bożą?”– Jan 11:40 (BG). Dlatego, kochani braterstwo, i my nie traćmy wiary, nie traćmy naszej nadziei, że to, co zostało napisane w Piśmie Świętym, na pewno wszystko się spełni.
Lekcje dla nas
Pan Jezus, zanim wskrzesił Łazarza, pomodlił się do Ojca w jego sprawie. Modlitwa była publiczna, wszyscy ją słyszeli i została ona zanotowana: „A Jezus, wzniósłszy oczy w górę, rzekł: Ojcze, dziękuję ci, żeś mnie wysłuchał. A Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz, ale powiedziałem to ze względu na lud stojący wkoło, aby uwierzyli, żeś Ty mnie posłał” – Jan 11:41,42 (NP). Podobnie, gdy przyjdzie czas zmartwychwstania wszystkich ludzi, wówczas rodzaj ludzki będzie wzbudzany na modlitwę swoich najbliższych, swoich przyjaciół, bo Jezus był przyjacielem Łazarza. Ci, którzy będą posiadali największą wiarę, będą się modlili za innymi, którzy będą dochodzić do doskonałości – w Jezusie wszystko to było pokazane.
Czytamy w Ew. Jana 9:21, jak ślepo narodzony powiedział nauczonym w Piśmie: „A wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, ale kto chwalcą Bożym był i Jego wolę czynił, tego wysłuchuje”. Dlatego też wierzymy, że nadejdzie ten czas, gdy będą się modlili ludzie sprawiedliwi. Pierwsi powstaną prorocy, a powstaną jako ludzie doskonali i będą się modlili za innymi. I tak stopniowo ci, którzy będą dochodzili do doskonałości, modlić się będą za innymi. Nawet apostoł Jakub kiedyś tak powiedział: „Wiele może uprzejma modlitwa sprawiedliwego”. Czyli te modlitwy będą pomocą do wzbudzenia rodzaju ludzkiego. Wiemy, że tam była użyta moc Boża, ale Pan Jezus współpracował ze swym Ojcem, poprosił Go i Pan Bóg wskrzesił Łazarza. Podobnie ludzie doskonali, gdy przyjdzie czas Tysiąclecia, prorocy, którzy powstaną w lepszym zmartwychwstaniu, będą sami się modlili i innych zachęcali: Najpierw dochodźcie do doskonałości, dochodźcie do sprawiedliwego życia, a Pan Bóg będzie was wysłuchiwał i wasi najbliżsi będą powstawali. Dlatego też wypełni się wspaniały czas, o którym Chrystus Pan powiedział w Ew. Jana 5:28,29: „Nie dziwujcie się temu, boć przyjdzie godzina, gdy wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos jego. I pójdą ci, co dobrze czynili, na powstanie żywota, ale ci, którzy źle czynili, na powstanie sądu”. Nie dziwcie się temu! Bo na pewno tam się dziwowali, siostry się dziwowały: Panie, po co Ty pójdziesz? Inni się dziwowali, ale my się, braterstwo, nie dziwujmy, bo nadejdzie czas, gdy wszyscy, co są w grobach, powstaną, usłyszą głos Syna Bożego, tak jak Łazarz usłyszał słowa Pana: Łazarzu, tobie mówię, sam wstań! Podobnie wtedy głos Boży przemówi i rodzaj ludzki wstanie.
Jest powiedziane, że ręce i nogi miał on związane chustkami. Taki był wtedy zwyczaj grzebania zmarłych w Izraelu, że ręce i nogi były związane, tak że ten umarły nie mógł sam się poruszyć. Toteż Pan Jezus mówi: Rozwiążcie go! Czy Pan Jezus nie mógł tego cudownie uczynić albo czy same by te chusty nie spadły? Nie, to ludzie to uczynili, to ludzie mają przychodzić z pomocą. Tu jest piękna lekcja, że zmartwychwstałym trzeba będzie przychodzić z pomocą. Wtedy będzie się wypełniać przypowieść, którą powiedział Chrystus Pan, a zapisał ewangelista Mateusz. Mat. 25:31-46: „A gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej, i w chwale Ojcowskiej, i wszyscy aniołowie z nim, i usiądzie na stolicy chwały swojej, tedy przedeń zgromadzone będą wszystkie narody”. I będzie wtedy oddzielał owce od kozłów, owce postawi po prawicy, kozły po lewicy. Owcom powie tak: Byłem nagim, a przyodzialiście mnie, byłem chorym, a odwiedzaliście mnie, byłem głodnym, a nakarmiliście mnie, byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie i wiele innych takich rzeczy. Oni powiedzą: Panie, kiedy to było, żeśmy Tobie to czynili? Pan odpowie: Coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili. Natomiast innym znów powie: Byłem nagim, a nie ubraliście mnie, byłem głodnym, nie nakarmiliście mnie, i wiele innych takich przykładów. Idźcie na wieczne potępienie, w ogień wieczny. Toteż, drodzy braterstwo, tak samo było tam. Kiedy Pan Jezus powiedział: „Rozwiążcie go!”, był tam tłum i gdyby dzisiaj – a tak samo jak dziś, tak i kiedyś przed umarłym jest pewnego rodzaju strach – gdyby więc teraz zobaczyć zmarłego, jak się porusza…?
Tam, w owej skale wejście było zablokowane i pewnie niektórzy pouciekali. Podobnie też, jak sądzimy, w czasie Tysiąclecia jedni będą przychodzić z pomocą, a drudzy nie zechcą pomagać. Tam też nie wszyscy pospieszyli z pomocą Łazarzowi. I na tej podstawie możemy twierdzić, że czas Tysiąclecia będzie sądem, że jedni otrzymają wieczne życie, a inni, ponieważ nie przychodzili z pomocą, zostaną potępieni. Powstali będą potrzebować pomocy od żyjących. Przecież trzeba będzie im przygotować ubranie, trzeba im będzie przygotować pokarm, budować domy, zrobić wiele innych rzeczy. Dzisiaj rodzice dla dzieci czynią wszystko, choć dzieci nie zawsze się odwdzięczą. A wtedy, prawdopodobnie będzie odwrotnie, ostatni będą pierwszymi, pierwsi ostatnimi: dzieci będą czyniły starania dla swoich rodziców i na tej podstawie będą otrzymywały błogosławieństwo, lub przekleństwo, od Pana Boga.
Pan Jezus powiedział: „Niech odejdzie”. Dokąd? Do domu, do doskonałości, ku lepszemu życiu. I Łazarz odszedł do domu, do doskonałości, bo – przynajmniej ja tak to czuję– doświadczenie, które go spotkało, zmieniło jego usposobienie i Łazarz się Chrystusowi poświęcił. To doświadczenie poprowadziło go do lepszego życia. Chociaż przebiegu dalszej części tego dnia ewangelista nie zanotował, wierzę, że był to dzień wspaniały, dzień wielkiej radości i szczęścia. Jezus jako honorowy gość i apostołowie gościli w tym domu, w zacnym, wspaniałym domu. A do oczu cisnęły sięł zy, lecz wyłącznie radości i szczęścia. Jeżeli była śpiewana jakaś pieśń, to była zaśpiewana taka, jak mamy zapisane w Psalmie 118:24: „Ten ci to jest dzień, który uczynił Pan. Rozweselmy sięa rozradujmy się weń”. To jest dzień, który przygotował Pan, dlatego rozweselmy się i rozradujmy się weń. Myślę, drodzy braterstwo, że kiedy przyjdzie ten wspaniały czas, czas restytucji i Królestwa Bożego, będzie śpiewana ta wspaniała pieśń; to jest właśnie ten dzień, dzień tysiącletniego Królestwa, który uczynił Pan, dlatego rozweselmy się i rozradujmy się weń. Dałby Ojciec Niebieski, że tak jak z tamtą rodziną przeżyliśmy owe kilka chwil i nie tylko dowiedzieliśmy się, jak oni byli doświadczani, to niech będzie to dla nas lekcją. Bądźmy przygotowani, że kiedykolwiek przyjdą na nas takie doświadczenia, zachowajmy wiarę, a koniec będzie chwalebny, jak zobaczyliśmy to w tamtym domu w Betanii. Amen.
[opracowano na podstawie wygłoszonego wykładu]