Gumiela Jan
BRAT JAN GUMIELA. Urodzony w dniu 7.II.1910 roku w Biszczy (woj. lubelskie) od najmłodszych lat interesował się zagadnieniami biblijnymi. Już jako 15-letni chłopiec przeczytał komplet dzieł pastora Russella. Do końca życia nie opuścił już nauki wyprowadzonej przez tego szlachetnego wiernego sługę. Pięćdziesiąt lat pilnego studiowania Pisma Św. i dzieł wyjaśniających zagadnienia Biblii uczyniły z niego nie tylko wielkiego znawcę nauki Słowa Bożego, ale wywarły na niego bardzo uszlachetniający wpływ, którym sam będąc prowadzony i innych obdarzał. Nie sposób dziś wyliczyć wszystkie jego podróże, jego wykłady, jego porady w różnych sprawach. Znany był w całym kraju i za granicą. Serdecznie go bracia przyjmowali w Ameryce, Francji, w Belgii, dokąd jeździł z duchową obsługą, nie szczędząc sił. W bieżącym roku, mimo że niektórzy bracia w Polsce, znając jego wycieńczenie żywotne, odradzali mu większe podróże i wzruszenia, pojechał, by odwiedzić drogich braci we Francji i Belgii. Tam już czuł, że siły go szybko opuszczają i przy pożegnaniu wspomniał, że chyba już ostatni raz tam gości. Po powrocie do kraju, mimo ciężkiej choroby żony nie opuścił żadnej konwencji. Głęboko przeżywał chorobę żony, a także wszystkie trudności na polu ewangelicznym. Ogromne poczucie obowiązku sprawiało, że zawsze był gotowy nie tylko do usługi, lecz także do obrony każdej nauki, którą poznał ze Słowa Bożego i ukochał. Przed dziesięciu laty przeniósł się z Józefowa do Warszawy, gdzie miał sposobność przyjmować w gościnie wiele braci i sióstr z kraju i zagranicy. Całe życie swoje poświęcił dla Pana, dla Prawdy Bożej i dla braterstwa. W Pracy Międzyzborowej aktywnym członkiem był od 21 roku życia aż do śmierci. W wycieńczeniu swoim pojechał w strony rodzinne, do Józefowa. Tam chwila śmierci nadeszła bardzo szybko.
W dniu 10 sierpnia o godzinie 9.30 rano dotknęła nas wszystkich smutna i jakże bolesna wieść, że brat nasz drogi, który trzy razy był w obliczu śmierci, a został od niej niemal cudownie ochroniony, zakończył ziemską pielgrzymkę.
13-go sierpnia wśród ogromnej ilości braci, sympatyków i wszystkich, którzy się czuli jego przyjaciółmi (ponad tysiąc osób), byliśmy świadkami oddania prochów prochom ziemi. Słowem Bożym w domu rodzinnym w Józefowie usłużyło trzech braci, tj. br. Szewczyk, br. Suchanek i br. Kamiński, a na cmentarzu br. Dąbek.
Zaiste w księdze pamiątki wpisał się złotymi zgłoskami, lecz Pan, który wynagradza wszelki trud poniesiony dla Jego świętej sprawy, lepiej zna każdy szczegół poniesionej ofiary i On tylko może powiedzieć: „Dobrze sługo wierny, byłeś wierny w małych rzeczach, wnijdź do radości Pana swego”.
Z pewnością radość u Pana stała się udziałem tych drogich nam braci.