„ŚWIĘTYMI WE WSZELKIM POSTĘPOWANIU”
„Obchodząc Święto Przaśników będziesz jadł, jak ci to nakazałem,
przez siedem dni chleb z niekwaszonej mąki, w oznaczonym dniu miesiąca Abib,
gdyż w tym miesiącu wyszedłeś z Egiptu. I nie powinniście
pokazywać się przede Mną z próżnymi rękami” – 2 Mojż. 23:15.
Żadne ze świąt, jakie są zapisane w Torze, nie odbywało się bez pewnego procesu przygotowawczego. Jedne święta były ważniejsze, inne mniej ważne, więc i przygotowania były mniej lub bardziej skomplikowane. Nie ulega wątpliwości, że do tych świąt nie podchodziło się z dnia na dzień. Pascha silnie powiązana była ze Świętem Przaśników, które należało do grupy trzech najważniejszych świąt: Przaśników, Tygodni (żniw) i Szałasów (zbiorów). Te święta obligowały każdego Izraelczyka do tego, aby w tym oznaczonym czasie pojawić się w świątyni przed Panem i obchodzić to święto. Ważnym aspektem był nakaz Pański, który mówił, że idąc do Boga na jedno z tych świąt, należy mieć dar ofiarny – nie wolno było pójść z pustymi rękoma. Tymi darami były plony, jakie udało się zebrać. Można rzec, że przychodzili z efektem swojej pracy. Pracy, która była błogosławiona przez Boga. Tym samym możemy patrzeć na te święta jak na święta radości i dziękczynienia za obfity plon.
Ap. Paweł uczy nas, jak należy czytać zapisy ST: „Są to tylko cienie spraw przyszłych, a rzeczywistość należy do Chrystusa” (Kol. 2:17). Idąc według tego klucza, zapis co do stawiania się przed Panem w pierwszej kolejności pokazuje to nam, jaka jest wola Pańska w kwestii społeczności człowieka z Bogiem: człowiek ma pracować i się rozwijać, ma dążyć do doskonałości i z tymi efektami (owocami swojej pracy błogosławionej przez Boga) przychodzić przed oblicze Pańskie.
I faktycznie, nasze życie to ciągła praca i ciągły rozwój: więcej się uczymy w życiu, rozumiemy, mamy nowe samochody, mieszkania, ubrania, zmieniamy nasze sprzęty codziennego użytku, więcej zarabiamy, awansujemy zawodowo i społecznie. Dużo posiadamy i w gruncie rzeczy jest nam coraz lepiej. Tylko czy te owoce, którym bądźmy szczerzy – poświęcamy masę naszej uwagi, to są rzeczy, które możemy rok rocznie przekładać przed Panem jako wypracowane przez chrześcijanina?
Gdzie w tym wszystkim jest nasze życie duchowe? Czy do rozwoju naszego ducha również przykładamy tyle uwagi i pracy co do rozwoju naszego ciała? Patrząc na ostatni rok naszego życia, czy mamy z czym pojawić się przed Panem w dniu świątecznym? Czy nie mamy aby próżnych rąk? Izraelita stojąc przed Panem wiedział, za co dziękuje, bo cząstkę Bożego błogosławieństwa miał w rękach i składał je przed kapłanami. A czy my jesteśmy świadomi Bożych błogosławieństw? Czy zdajemy sobie sprawę, jaki jest stan naszego rozwoju duchowego, czy cofnęliśmy się może, czy też może wyszliśmy przed szereg? Stawiamy setki trudnych pytań i głowimy się nad nimi, szukając po zakamarkach Pisma odpowiedzi. Ale te najprostsze pytania, dotyczące naszego życia – niestety – są ciągle bez odpowiedzi: albo ze względu na brak elementarnej wiedzy, albo ze względu na brak odwagi.
Przygotowanie
Nasze współczesne obchodzenie Pamiątki Ostatniej Wieczerzy jest bardzo podobne do obchodzenia starotestamentowej Paschy. Nie da się jednoznacznie oddzielić tych dwóch wydarzeń, więc nie dziwi, że właśnie w święcie Paschy szukamy nauk i wskazówek co do właściwego zrozumienia Pamiątki, jak i jej godnego obchodzenia. Tym samym, mając na uwadze wskazówki apostolskie, pracujemy nad tym, aby obchodzenie Pamiątki było świętem szczególnym i „obchodzonym godnie”. Mamy coraz większą wiedzę, utrwalamy sobie wiedzę i na wiedzy budujemy nasz proces przygotowania. Czy wiedza, tj. znajomość wersetów to jest właśnie ten jeden jedyny (bo na pewno jest on właściwy) owoc, jaki powinniśmy Panu Bogu ofiarować? Czy jest uzasadnione to, aby tylko ten jeden aspekt akcentować?
Duchowo czy cieleśnie
Bez wątpienia, podobnie jak Izraelici powinniśmy poczynić szereg przygotowań do tego określonego dnia, aby obejść go godnie. Ten czy inny świąteczny dzień możemy przeżywać tylko na jeden z dwóch sposobów: albo duchowo, albo cieleśnie – nie ma trzeciej możliwości. Apostoł Paweł nie tylko przestrzega przed bagatelizowaniem okresu przygotowawczego, ale wprost mówi o daleko idących konsekwencjach takiej postawy: „Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor. 11:27-29). Powyższe słowa są dla nas wyznacznikiem powagi Pamiątki. Czytając je co roku, uświadamiamy sobie, że to nie jest zwykły dzień. Niemniej nie patrzymy na kontekst tych słów. Otóż ap. Paweł odnosi się do sytuacji, gdzie koryntianie spożywali po prostu ucztę wieczorną, a nie obchodzili nabożeństwa: „Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy” (1 Kor. 11:20-21). Podejście do Wieczerzy Pańskiej jak do kolacji było wynikiem głębszego problemu, mianowicie ich cielesności. Cielesność towarzyszy nam od zawsze i się jej nie uda się nam usunąć całkowicie z życia, ale w żadnym wypadku nie powinniśmy jej bagatelizować i zgodnie z radą ap. Pawła „doświadczać samego siebie”.
Objawem cielesności jest to, że musimy dotknąć, zobaczyć czy powąchać. Obiekt musi być mierzalny i namacalny. Wtedy jest przez nas przyswajalny. Koryntianie zrobili podobną rzecz: Ostatnią wieczerzę Jezusa, zamienili na zborową biesiadę, której efekty Paweł gani. Wydaje się, że jesteśmy bardzo podobni do Koryntian, choć zupełnie w innym kontekście. Jeślibyśmy nasze przygotowanie opierali jedynie na intelektualnym zgłębieniu tematu, to odbieramy wówczas tę uroczystość za pomącą bodźców cielesnych, a nie duchowych.
Słusznym wydaje się zadanie sobie pytania, czy faktycznie nasz stan jest tak fatalny, że powinniśmy się gruntownie zastanowić nad fundamentami naszej osobistej wiary. Patrząc w szerszym kontekście na tło wydarzeń w Koryncie, możemy dostrzec, że Paweł wychodzi nie z poziomu biesiady na Pamiątce, ale z poziomu przejawów ich cielesności: „Udzielając tych pouczeń nie pochwalam was i za to, że schodzicie się razem nie na lepsze, ale ku gorszemu. Przede wszystkim słyszę – i po części wierzę – że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół. Zresztą nawet muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypróbowani” (1 Kor. 11:17-19). Kłótnie i rozdwojenia w tamtejszym zborze to w gruncie rzeczy powód napisania tego listu. Wątek ten przejawia się cały czas. Geneza zawarta jest na początku tego listu: „Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? Skoro jeden mówi: Ja jestem Pawła, a drugi: Ja jestem Apollosa, to czyż nie postępujecie tylko po ludzku?” (1 Kor. 3:3-4).
Apostoł Paweł w tym fragmencie stanowczo przestrzega nas przed dopuszczaniem przejawów cielesności w sferze życia duchowego. Zapewne można to ostrzeżenie rozciągnąć także na podejmowanie prób zrozumienia i przyswojenia Pana Boga wyłącznie za pomocą cielesnych narzędzi, takich jak np. zdobywanie wiedzy, które jest rzeczą dobrą, ale bez równoczesnego wzrostu sfery ducha będzie zupełnie bezużyteczne. Innym przykładem jest miłość braterska, ale postrzegana poprzez pryzmat cielesności np. tylko do tych braci, którzy mają pieniądze: „Bo gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie człowiek przystrojony w złote pierścienie i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, a wy spojrzycie na bogato odzianego i powiecie: Usiądź na zaszczytnym miejscu!, do ubogiego zaś powiecie: Stań sobie tam albo usiądź u podnóżka mojego!, to czy nie czynicie różnic między sobą i nie stajecie się sędziami przewrotnymi?” (Jak. 2:2-4). Fragment znamy, wszyscy z Jakubem się zgadzamy i wszystkich, którzy tak postępują, ganimy. Brawo! Ale prześledźmy krąg naszych znajomych, naszych przyjaciół, tych, których gościmy i których gościć chcemy – według jakiego klucza dobieramy ich: rodzinnego, duchowego, wzajemnych relacji/korzyści czy może według wiary i zaangażowania w Pańskie sprawy?
Co dalej?
Powyższych rozważań nie należy traktować jako ataku na kogokolwiek czy cokolwiek. Nie chcę bagatelizować „wiedzy biblijnej”. Każdy, kto odrzuca albo chociaż umniejsza wartość intelektualnego poznania Boga, straci swoją duchową tożsamość i samoistnie stanie się częścią Babilonu – to kwestia czasu. Zwracam jedynie uwagę na akcenty. Jakim rzeczom w naszym życiu przypisujemy najwyższy priorytet, jakim faktom i zdarzeniom? Co powoduje, że mamy poczucie dobrze zrealizowanej pracy chrześcijańskiej?
Często w naszym życiu szukamy punktów odniesienia, które mówią nam, gdzie jesteśmy, czy jesteśmy lepsi czy gorsi. Niestety to też robimy po ludzku: „Bo kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie. Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w ze stawieniu siebie z drugim” (Gal. 6:3-4). Naszym wodzem jest Chrystus i to On jest wyznacznikiem standardu, i według tego klucza powinniśmy się oceniać.
„Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc” (Gal. 5:18-26).
Jeżeli te powyższe elementy zaczną się w naszym życiu pojawiać (a inne znikać), to wtedy będziemy ludźmi, którzy żyją według Ducha. I dopiero wtedy będziemy rozumować duchowo. Bo cóż nam z wiedzy, że kwas w chlebie to symbol na nasz kwas w sercu, jeśli nie pójdziemy i nie przeprosimy. Bo cóż da nam spór, czy krew była na odrzwiach czy na nadprożu, jeśli nie rozumiemy, co śmierć Chrystusa wniosła do mojego życia, jaki sens studiować symbolikę oddzielenia baranka dziesiątego dnia, jeśli zaraz po Pamiątce włączymy TV, radio bądź komputer. Studiujmy, zastanawiajmy się, analizujmy (bo jesteśmy naczyniem przeciekającym) i wprowadzajmy to wszystko w życie. Uporanie się już tylko z tym jest prawdziwym wyzwaniem okresu przygotowawczego do Pamiątki: „Jeśli brat albo siostra nie mają się w co przyodziać i brakuje im powszedniego chleba, a ktoś z was powiedziałby im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie, a nie dalibyście im tego, czego ciało potrzebuje, cóż to pomoże? Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” (Jak. 2:15-17 NP).