Na Straży
nr 1987/4

Panie, naucz nas modlić się

„Bez przestanku się módlcie; za wszystko dziękujcie” (1 Tes. 5:17-18).

Na początku, gdy Adam znajdował się w harmonii z Bogiem, znaczyło to, że był z Nim w przymierzu. Pismo Święte mówi, że to przymierze zostało złamane (Oze. 6:7), wskutek czego Adam stał się grzesznikiem, a łącznie z nim cały jego rodzaj, przez odziedziczenie grzechu pierworodnego. Zamiast być zrodzonymi w przymierzu i harmonii z Bogiem, dzieci Adama zostały zrodzone w nieprzyjaznym stanie, jako nieprzyjaciele Boży. Lecz znalazło się kilka osób, które okazały szczególną wiarę oraz pragnienie, aby być z Nim w harmonii, i z tymi Pan Bóg odpowiednio do ich wiary postępował. Abel, drugi syn Adama, był jednym z nich. Przystąpił on do Boga z ofiarą zabitego baranka, która została przyjęta. Enoch i Noe również przez wiarę znajdowali się w społeczności z Bogiem, mimo że okup nie był jeszcze złożony i chociaż byli pod przekleństwem, jakie ściągnął na siebie Adam.

Następnie Bóg uczynił przymierze z Abrahamem, dla jego wielkiej wiary i posłuszeństwa, a później to samo przymierze uczynił z jego synem Izaakiem i wnukiem Jakubem. W następstwie czasu zostało uczynione przymierze z nasieniem Jakuba przy górze Synaj. Imię Jakuba zostało zmienione na Izrael, co znaczy: „książę u Boga” (1 Mojż. 32:24-30). Cały naród izraelski, potomkowie Jakuba, będąc corocznie przez składane ofiary figuralnie usprawiedliwiani, byli traktowani jakoby byli bez grzechu i uznawani za Jego lud. Było to obrazowe usprawiedliwienie, gdyż krew cielców i kozłów w rzeczywistości nigdy nie mogła zgładzić grzechów. Stosunek narodu izraelskiego do Boga nie był jako nieprzyjaciół, ale jako sług, co dawało mu przywilej przystępowania do Niego z modlitwą.

Poganie zaś byli zupełnie bez Boga i nie mieli przywileju wznoszenia swych modlitw. Na początku wieku ewangelicznego znajdujemy w Piśmie Świętym opisaną sprawę Korneliusza. Czytamy, że był on mężem sprawiedliwym, czynił jałmużnę ludowi i zawsze modlił się do Boga, lecz jego modlitwy nie mogły być wysłuchane. Nawet śmierć Jezusa nie mogła przyprowadzić Korneliusza do społeczności z Bogiem wcześniej, aż się wypełniło siedemdziesiąt symbolicznych tygodni łaski dla Żydów. Dopiero wtedy przyszedł właściwy czas, aby Ewangelia mogła być głoszona poganom i żeby ich modlitwy mogły przyjść przed Jego oblicze. Wówczas Pan Bóg przyjął i wysłuchał modlitwy Korneliusza i posłał anioła swego, który zwiastował mu poselstwo Boże mówiąc:

„Korneliuszu! Modlitwy twoje i jałmużny twoje wstąpiły na pamięć przed obliczność Bożą” (Dzieje Ap. 10:4).

Modlitwy i jałmużny Korneliusza były przyjemne jak wonność przed obliczem Bożym. Czy Pan Bóg nie przyjmował i nie wysłuchiwał tych modłów przedtem? Nie. Pan Bóg je widział pierwej, lecz nie wysłuchiwał. Bóg postanowił pewne warunki, na podstawie których modlitwy mogły być wysłuchane, to jest przez Orędownika w wieku ewangelicznym i przez Pośrednika w wieku Tysiąclecia.

„Żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przez mię” (Jan 14:6).

Nawet wtedy gdy przyszedł czas właściwy, Korneliusz nie mógł sam przystąpić do Boga, lecz w sposób, jaki mu był od Boga zwiastowany.

ZNAJOMOŚĆ PRAWDY JEST KONIECZNA

Anioł posłany od Boga do Korneliusza zwiastował mu następujące słowa:

„Poślij męże do Joppy, a przyzwij Szymona, którego zowią Piotrem, on ci powie słowa, przez które zbawiony będziesz, ty i wszystek dom twój” (Dzieje Ap. 11:13-14).

Aby mógł być zbawiony i przyjść do społeczności z Bogiem, było konieczne, aby usłuchał tych słów. Korneliusz, będąc posłuszny otrzymanej wieści, natychmiast posłał swoich sług po Szymona Piotra, który udzielił mu niezbędnych informacji, aby mógł zbliżyć się do Boga przez Jezusa. Jeżeli ktokolwiek nie przystępuje do Boga przez Chrystusa, modlitwy jego nie będą wysłuchane, jak nie były wysłuchane modlitwy Korneliusza.

Kazanie Piotra wypowiedziane w domu Korneliusza odnosiło się do wielkiej ofiary za grzechy, jaką Bóg przygotował, a mianowicie że Jezus za wszystkich śmierci skosztował i że teraz Bóg zanim zacznie liczyć się ze światem, wybiera spomiędzy wszystkich ludzi „maluczkie stadko”, które ma mieć udział z Chrystusem w błogosławieniu świata. Gdy Korneliusz usłyszał te słowa, uwierzył całym sercem, jak również wszyscy, którzy z nim byli. Prawdopodobnie Korneliusz słyszał o Jezusie wcześniej, lecz dopiero teraz zrozumiał całą tę sprawę. On znajdował się we właściwym stanie serca przez cały czas; modlił się i pościł, a mimo to nie mógł być przez Boga przyjęty inaczej jak tylko przez Jezusa. Musiał mieć Chrystusa za swego Orędownika.

JAK JEZUS STAŁ SIĘ NASZYM ORĘDOWNIKIEM?

Co znaczy mieć Jezusa za swego Orędownika? Aby Jezus mógł się stać naszym Orędownikiem, najpierw musimy Go uznać za naszego Odkupiciela, który odkupił nas od grzechu i śmierci. Następnie Jezus mówi:

„Kto chce iść za mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój i naśladuje mię” (Mat. 16:24).

Gdyby ktoś wierzył jedynie, że Jezus był święty, że umarł itp., to jeszcze nie mógłby się stać Jego uczniem.

„Diabli temu wierzą, wszakże drżą” (Jak. 2:19).

Usprawiedliwienie do żywota następuje wtedy, gdy przyjmujemy Jezusa na warunkach wystawionych przez Boga i dopiero wówczas Jezus staje się naszym Orędownikiem.

Nikt nie może spodziewać się, żeby jego modlitwy były wysłuchane, jeżeli nie stał się uczniem Chrystusowym przez zupełne ofiarowanie siebie Bogu. Ktokolwiek przystępuje do Ojca przez Jezusa, może być pewny, że nie zostanie odrzucony (Jan 6:37), ale musi spełnić warunki bycia uczniem przez ofiarowanie się Bogu „przyjemną ofiarą”. Jest tylko jeden wyjątek, który dotyczy nieletnich dzieci rodziców ofiarowanych, które nie osiągnęły dojrzałości, by móc wyrozumieć te rzeczy i być odpowiedzialne. Wiek, w którym dane osoby mogłyby się stać odpowiedzialne, nie jest jednakowy. U niektórych zaczyna się od dwunastego lub piętnastego roku życia, u innych zaś później. Zatem w sprawie nieletnich dzieci, jeżeli którekolwiek z ich rodziców jest ofiarowane, modlitwy dziecka zanoszone do Boga mogą być wysłuchane. Gdy jednak ktoś dojdzie do wyrozumienia rzeczy i do wieku własnej odpowiedzialności, a nie ofiaruje się, wówczas traci przywilej modlitwy.

Pan Bóg nie zabrania nikomu uginać przed Nim kolan. Dzikie ludy czynią to ustawicznie, lecz ich modlitwy nie idą do Boga. Żydzi swego czasu stanowili wyjątek jeśli chodzi o modlitwę, lecz oni byli ludem figuralnym. Obrządki ustanowione były tylko do pewnego czasu, a gdy wypełniły swoje zadanie, przeminęły. Lecz przychodzi czas, gdy Żydzi będą mieli ponownie przywilej modlitwy przez wielkiego Pośrednika, a cały świat przyłączy się do nich, by mieć udział w tym przywileju. Jezus wtedy nie będzie Orędownikiem dla świata, ponieważ On jest nim jedynie dla Kościoła w obecnym wieku.

ŻYCIE NASZE POWINNO BYĆ MODLITWĄ

Modlitwa zdaje się być naturalnym usposobieniem człowieka względem swojego Stwórcy. Nawet poganie poczuwają się do modlitwy. Ich bojaźń i nadzieja pobudza ich do odwoływania się do wyższej Siły. Jedynie lud Boży, który poznał Jego mądrość, moc i miłość oraz wykonuje warunki, aby jego modlitwa mogła być wysłuchana, ma przywilej i prawo przystępowania do tronu łaski. Wyobraźmy sobie jak wielkim jest błogosławieństwem mieć przystęp do Boga, uzyskać posłuch u wielkiego Władcy wszechświata. Wiadomo, że do ziemskich cesarzy i królów jest bardzo trudny dostęp, by zostać wysłuchanym; nawet ludziom na wysokich stanowiskach nie łatwo uzyskać audiencję. Jednak Wszechmocny Bóg tak postanowił, że Jego lud może się zbliżyć do Niego i przedłożyć swoje prośby.

Niepoprawny grzesznik nie może przystąpić do Boga, lecz mądrość Boża sprawiła, że jeżeli ktoś zechce, może pozbyć się swoich grzechów, a następnie mieć przystęp do społeczności i modlitwy. Naród żydowski posiadał figuralny Dzień Pojednania i figuralne ofiary, jak również figuralne odpuszczenie grzechów. Zaś odpuszczenie naszych grzechów jest rzeczywiste przez zasługę ofiary Chrystusa i czyni nas przyjemnymi przed Bogiem. Pan Bóg pragnie, ażeby Jego dzieci przystępowały do Niego z modlitwą. Jest naszym przywilejem, iż możemy Go czcić i wielbić, oddając Mu hołd i uczucia naszych serc.

Jest pewna różnica między oddawaniem czci Bogu a modlitwą. Oddawanie czci to uniżenie się i uznanie Majestatu Bożego, poszanowanie i adoracja; zaś modlitwa to przedstawienie prośby. Zatem dzieci Boże, gdy otrzymują zachętę ze Słowa Bożego, aby przystępować do tronu łaski z modlitwą, znaczy to, że zanim przystąpią, by się modlić, są pierwej powiadomione o tym, o co mają prosić, by to podobało się Bogu i żeby modlitwa ich mogła być wysłuchana. Jaka ma być modlitwa, za przykład powinna posłużyć ta, której Pan Jezus nauczył swoich uczniów.

Jeżeli czegoś najbardziej powinniśmy żądać, to ducha świętego, bowiem ducha Bożego można posiadać w mniejszej lub większej mierze. Gdy zostajemy przyjęci za uczniów Chrystusowych, w tym czasie otrzymujemy pewną miarę ducha świętego, a ogień miłości, jaki się wówczas okazuje w naszym życiu, staje się tą pochłaniającą siłą. Bóg zamierzył, aby ta siła niszczyła wszystko, cokolwiek sprzeciwia się Bogu, aby życie nasze było gorejącym światłem. W miarę jak odczuwamy niedostatek ducha sprawiedliwości, ducha prawdy, w takiej mierze powinniśmy udawać się do Boga z modlitwą. Ktokolwiek uznaje i odczuwa potrzebę, powinien wiedzieć, gdzie znajduje się źródło, z którego może czerpać potrzebną pomoc dla siebie: źródłem tym jest Tron łaski. Nie możemy zaniedbywać obowiązków codziennego życia, by spędzać czas „bez przestanku” na modlitwie, jednak sposób naszego życia powinien być tą nieustającą modlitwą.

Od czasu gdy staliśmy się dziećmi Bożymi, powinniśmy starać się coraz bardziej osiągać charakter na podobieństwo Chrystusa i trwać w modlitwie, nie ustając ani słabnąc. Powinniśmy także starać się, by coraz więcej duch Chrystusowy pomnażał się w nas, a będąc nim napełnieni przez wypełnianie warunków, byśmy stawali się z każdym dniem świętszymi. Mamy ustawicznie się modlić, zasyłając nasze prośby tak długo, aż zostaną wysłuchane i otrzymamy to, co było naszym pragnieniem. Należy jednak wiedzieć, że w obecnym życiu nie osiągniemy wszystkiego, co było naszym pożądaniem, aż do czasu, gdy okażemy postęp w naszym rozwoju duchowym, gdy wzniesiemy się na wyższy stopień w doskonałej nowej naturze, przy Pierwszym Zmartwychwstaniu. Wówczas nie będziemy mieli potrzeby o nic więcej prosić, będąc zupełnie zadowoleni, gdyż prośby zostaną zastąpione uwielbieniem.

WZÓR MODLITWY NASZEGO PANA

W modlitwie, której Pan Jezus nauczył swoich uczniów, posiadamy wzór. Najpierw oddajemy cześć Bogu, uznając Go za naszego Ojca, podkreślamy Jego wielkość, wyrażamy zarazem pragnienie, ażeby Jego imię święciło się. Przypominamy o Królestwie przyobiecanym, prosząc, aby to Królestwo przyszło. Również prosimy Boga, aby wola Jego była wykonywana na ziemi, tak jak jest w niebie. To oznacza, że wyrzekliśmy się własnej woli, a pragniemy jedynie wypełnienia się woli Bożej w śmiertelnych ciałach naszych.

W tej modlitwie jest krótka wzmianka o naszych codziennych doczesnych potrzebach. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. To nie jest tylko wymaganie rzeczy, które mają nam służyć za pokarm, jak jarzyny, owoce itp., ale jest to prośba w ogólnym znaczeniu o wszystkie potrzeby życia na dzień dzisiejszy. Nie żądamy ani nie życzymy sobie więcej nadto. Dalej modlimy się, ażeby nasze winy zostały nam przez Boga odpuszczone, tak jak my odpuszczamy. Na końcu przychodzi prośba, aby Bóg chronił nas od złych wpływów. To oznacza ocenienie faktu, że są pokusy ze strony ludzi, z którymi obcujemy, jak również ze strony złego, który ma władzę na powietrzu, a także ze strony naszego ciała, oraz że potrzebujemy od Boga pomocy. Prośby zawarte w modlitwie Pańskiej są zwięzłe i krótkie.

SKROMNOŚĆ W MODLITWIE

Zdaje się, że wielu chrześcijan posiada niewłaściwe pojęcie o modlitwie. Czasami daje się słyszeć, jak niektórzy starają się mówić Bogu o sprawach, o których On wie lepiej niż oni. Nawet w naszych stosunkach z ludźmi jest rzeczą niewłaściwą, aby w rozmowie z osobą posiadającą wyższe od nas wykształcenie, opowiadać rzeczy, które ta osoba wie lepiej od nas. Pan Jezus ani apostołowie nigdy nie próbowali udzielać informacji Bogu względem Jego planu, a ktokolwiek próbuje to czynić, to nie zwodzi on Boga ani tych, którzy słuchają, lecz zwodzi siebie, bo Bóg wie i ci wiedzą, że modlitwa tego człowieka nie jest skierowana do właściwego celu, którym jest Tron łaski Bożej, lecz do ludzi.

Ktokolwiek posiada właściwe pojęcie o modlitwie, pojęcie według Słowa Bożego, to jego modlitwa, odmawiana w publicznym miejscu (zgromadzeniu), będzie krótka i treściwa. Pismo Święte jest dla nas jedynym drogowskazem do odmawiania właściwej modlitwy. Ono nigdzie nie wspomina, aby święci Pańscy odmawiali publicznie długie modlitwy. Apostoł Paweł mówi nam, że odmawianie modlitw obcym językiem byłoby również bezpożyteczne. Chyba że byłby tłumacz, który by te słowa mógł przełożyć na język zrozumiały. Podobnie gdyby ktoś modlił się w sposób niejasny, niezwięzły, tak że nie byłby zrozumiany, byłoby to to samo, co mówić obcym językiem. „Jakoż ten, który jest z pocztu prostaczków, na twoje dziękowanie rzecze Amen, ponieważ nie wie co mówisz?” (1 Kor. 14:16). Z tego wynika, że Pan żąda, abyśmy mieli na względzie słuchaczy, jednak nie powinniśmy zwracać ku nim naszych myśli, ale zwracać je ku Bogu z ocenieniem Jego dobroci, mądrości i miłości.

Odkładając na stronę nauczanie ludu przez modlitwy, powinniśmy raczej starać się, by w sposób właściwy przystępować do Tronu Łaski, aby słuchacze mogli się upokorzyć przed Bogiem; nie powinniśmy mówić w modlitwie tego, co powinno się głosić w kazaniu.

Kiedy mówimy o publicznym modleniu się, że jest rzeczą właściwą, ażeby modlitwy były krótkie, zwięzłe i do okoliczności, w czym pomagają nam przykłady, jakie znajdujemy w Piśmie Świętym, to nie oznacza to jednak, że przyzwalamy, aby w prywatnej modlitwie były stawiane jakiekolwiek ograniczenia. Ten, który był doskonały, zostawił nam przykład, jak mamy się modlić na osobności. Pan Jezus spędzał całe noce na modlitwie, lecz większość z nas tego nie czyni, ponieważ jesteśmy za słabi. Z powodu naszych słabości nie jesteśmy zdolni ocenić szczególniejszego stanowiska naszego Pana. Nikt z nas nie miałby dostatecznej ilości słów, aby móc modlić się Bogu całą noc, chyba że powtarzałby te same słowa. Pan Jezus nawet powiedział:

„Modląc się, nie bądźcie wielomówni […] gdyż wie Ojciec wasz, czego potrzebujecie, pierwej niżbyście wy go prosili” (Mat. 6:7-8).

Powinniśmy raczej starać się o stan serca, by stać się zdolnymi przyjąć, cokolwiek Jego Opatrzność uważa za stosowne zesłać nam, abyśmy przez to mogli mieć błogosławieństwo.

Zatem sumując tę sprawę możemy powiedzieć, że gdy nasze modlitwy są wypowiadane publicznie, powinny w pewnym stopniu być podobne do modlitwy, której nauczył Pan Jezus swoich uczniów. W krótkości wyrażone gorące pragnienie przyjścia Królestwa, przyznanie się do grzesznego stanu, prośba do Boga o przebaczenie i pomoc, jak również o zaopatrzenie naszych codziennych potrzeb, oddanie Mu wdzięczności i uwielbienia. Jesteśmy również tego przekonania, że nawet podczas modłów na osobności podobne życzenia powinny się wynurzać. Jest także rzeczą ważną, abyśmy tak na osobności, jak i publicznie zanosili przed Tron Łaski modlitwy za innych braci. Jasne jest według wskazówek Pisma Świętego, ażeby nie używać modlitwy w celu osiągnięcia korzyści w rzeczach doczesnych, a także w celu poinformowania Boga, co chcemy czynić lub abyśmy byli słyszani od ludzi. Najpierw powinniśmy przedstawiać rzeczy duchowe, o których mamy powiedziane, żeby o nie prosić.

WARUNKI PRZYJEMNEJ I SKUTECZNEJ MODLITWY

Pan Jezus gdy mówił do swych uczniów: „Jeśli wy będąc złymi umiecie dary dobre dawać dzieciom waszym, czymże więcej Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, da rzeczy dobre tym, którzy Go proszą” (Mat. 7:11), przedstawił im chwalebną zasadę odnoszącą się do Ojca Niebiańskiego. Z biegiem czasu takie pojęcie o Bogu zatracono, szczególnie w wiekach średnich, podczas których wprowadzane nauki przedstawiały Najwyższego jako strasznego tyrana, a nie Boga miłości. Mówiono, że większość rodzaju ludzkiego wcale Go nie obchodzi, że zajmuje się jedynie tymi, którzy z bezlitosnym okrucieństwem prześladują wszystkich znajdujących się poza obrębem ich wyznania.

Jak strasznie złośliwy jest odmalowany nasz Bóg przez tych, którzy mienią się być Jego szczególniejszymi przedstawicielami, a jak odmiennie przedstawiony był przez swego Syna, który Go dobrze znał. Posłuchajmy, co mówi Jezus: „Bądźcie podobni Ojcu waszemu, który jest w niebie; albowiem On dobrotliwy jest przeciw niewdzięcznym i złym” (Mat. 5:48, Łuk. 6:35). Gdy apostołowie Jakub i Jan chcieli, ażeby Jezus dozwolił im sprowadzić ogień z nieba na Samarytan, którzy nie chcieli sprzedać im chleba, Jezus odpowiedział:

„Nie wiecie wy, jakiegoście ducha, albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusz ludzkich, ale zachować” (Łuk. 9:55-56).

Jezus był obrazem Ojca i nie przyszedł czynić wolę swoją, ale wolę Tego, który Go posłał.

Człowiek będąc w upadłym stanie potrzebuje zostać przywróconym do podobieństwa Bożego, do stanu miłości, dobroci i sympatii, czego Bóg jest źródłem. Mimo naszego upadłego stanu, rodzice dają dobre dary swoim dzieciom. Czy którekolwiek z rodziców, gdyby dziecko prosiło ich o rybę, da mu węża? Albo gdyby prosiło o chleb, czy mu da kamień? Te uwagi otrzymaliśmy od naszego Pana, a do pewnego stopnia posiadamy je nawet w naszej upadłej naturze, przeto możemy sobie wyobrazić, jaki jest On Doskonały, Niezmierzony, który ma przyjemność w rozdawaniu dobrych darów swym dzieciom: „Jeżeli wy będąc złymi, umiecie dary dobre dawać dzieciom waszym, czemże więcej Ojciec wasz, który jest w niebiesiech da rzeczy dobre tym, którzy go proszą” (Mat. 7:11). Najlepszymi darami, które Bóg rozdaje, są dary duchowe.

STAN PRZYSZŁYCH SYNÓW PRZED ZIELONYMI ŚWIĘTAMI

Powinniśmy pamiętać, że Jezus, gdy był doskonałym człowiekiem na ziemi, był w pełnym znaczeniu przedstawicielem swojego Ojca. On był rzeczywiście „Bogiem objawionym w ciele” (1 Tym. 3:16), a ci, którzy byli we właściwym stanie serca, mogli się dopatrzyć prawdziwego charakteru Ojca w Synu. Ci, którzy uwierzyli w Jezusa, stali się przyjemni Bogu i byli traktowani w wielu przypadkach jakby już byli przyjęci przez Ojca. Słowo Boże mówi, że duch święty w tym czasie jeszcze nie mógł być dany w tym znaczeniu, aby uczniowie Jezusa mogli być spłodzeni do duchowej natury. Nastąpiło to dopiero wówczas, gdy Chrystus w czterdzieści dni po swoim zmartwychwstaniu wstąpił do nieba, okazał się przed obliczem Bożym, dokonał zadośćuczynienia za grzechy Kościoła, składając Ojcu swoje zasługi na korzyść tych, którzy staną się Jego uczniami podczas wieku ewangelicznego, to jest w okresie powołania.

Chociaż duch święty nie był jeszcze zesłany, jednak Jezus powiedział swoim uczniom, że mogą Boga nazywać „Ojcem”. To zezwolenie było dane z tego względu, że wkrótce mieli otrzymać prawo synostwa. Bóg nie jest Ojcem dla nikogo, jak tylko dla tych, którzy przystępują do Niego we właściwy sposób, to jest przez Jego Syna jako swojego Odkupiciela i gdy uczynią z siebie oraz ze wszystkiego co posiadają, zupełną ofiarę Bogu. Dopóki nasz Pan był w ciele, Jego naśladowcy byli uważani za tych, którzy wkrótce mają się stać synami Bożymi. Po śmierci i zmartwychwstaniu Pan Jezus rozkazał swym uczniom pozostać w Jerozolimie do czasu, aż zostaną obdarzeni mocą z wysokości. Ojciec Niebieski nie zawsze wysłuchuje wszystkie modlitwy i nie natychmiast. Nie zawsze udziela błogosławieństwa w czasie, w którym jest o to proszony. Dlaczego Bóg często wstrzymuje się z udzielaniem swych łask aż do pewnego czasu? Prawdopodobnie jest w tym ważna przyczyna. Uczniowie Pańscy byli tą przyczyną objęci, gdyż musieli być w odpowiednim usposobieniu i stanie serca, aby być gotowymi do przyjęcia błogosławieństw, które miały zostać zesłane z nieba, celem przysposobienia synowskiego przez spłodzenie z ducha świętego.

Ich modlitwa mogła być wyrażona w taki sposób: „Ojcze nasz Niebieski, wiemy, że we właściwym czasie Ty nam dasz ducha świętego. Dowiedzieliśmy się, że raczyłeś udzielić tego ducha naszemu Mistrzowi, że On podczas chrztu został namaszczony mocą z nieba; przeto i my oczekujemy, spodziewając się od Ciebie podobnego namaszczenia”. Ci, którzy zgromadzili się w wieczerniku po wstąpieniu Jezusa do nieba, otrzymali zapowiedziane im błogosławieństwo tj. ducha świętego we właściwym czasie, w dniu Pięćdziesiątnicy.

JEZUS JEDYNĄ DROGĄ

Gdybyśmy w obecnym czasie zapytali, jak mamy się modlić, Bóg przez Słowo swoje nam odpowie, że nie możemy inaczej się modlić jak tylko na tych samych warunkach, a mianowicie: musimy posiadać wiarę w Syna Bożego Jezusa, naszego Odkupiciela, gdyż nikt nie może przystąpić do Ojca jak tylko przez Niego; musimy dokonać zupełnego poświęcenia się, by postępować śladami Mistrza, który jest naszym chwalebnym wzorem. Wszyscy tacy będą przyjmowani aż do uzupełnienia się liczby wybranych. Dlatego nie byłoby właściwe zachęcać kogokolwiek, by przystępował do Ojca, z wyjątkiem tych, którzy stali się członkami rodziny Bożej przez zupełne ofiarowanie się jako przyjemne ofiary Bogu. W sprawie Korneliusza, rzymskiego setnika, o którym wspomniano wyżej, mogliśmy zauważyć, iż był mężem sprawiedliwym. Nie był Żydem, przeto nie podlegał pod Prawo Zakonu, dane narodowi żydowskiemu. Jedyny sposób, przez który Korneliusz mógł przyjść do harmonii z Bogiem przed naznaczonym czasem, tj. przed upływem trzech i pół roku po ukrzyżowaniu Jezusa, był taki, że mógł stać się prozelitą, to znaczy przyjąć religię żydowską. Lecz gdy przyszedł czas właściwy, aby Ewangelia była głoszona poganom, ów dobry człowiek został powiadomiony, z wdzięcznością przyjął poselstwo przyniesione mu przez Piotra i tym sposobem stał się synem Bożym przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Korneliusz został spłodzony i namaszczony duchem świętym, podobnie jak to było z Żydami w dniu Pięćdziesiątnicy. To pokazuje, że Pan Bóg postanowił pewne prawa, na podstawie których można się stać Jego dzieckiem. Nikt nie może być przez Niego przyjęty za syna, jeżeli nie przystąpi we właściwy sposób i we właściwym czasie.

MODLITWY, KTÓRE WSTĘPUJĄ DO BOGA

Boska działalność względem Korneliusza jest lekcją wskazującą, jak w obecnym czasie sprawa ma się z tym, który przystępuje do Boga i modli się, nie wiedząc o właściwym sposobie zbliżenia się do Niego. Modlitwy jego na podobieństwo Korneliuszowych wstępują na pamięć przed oblicze Boże (Dzieje Ap. 10:4). Bóg wejrzał na modlitwy i pragnienia Korneliusza, z tego możemy wnioskować, że i teraz Bóg zwraca uwagę na modlitwy oraz pragnienia serc tych, którzy pragną zbliżyć się do Niego. Chociaż Pan Bóg nie pośle zaraz kogoś na podobieństwo Piotra, by takiego nauczał, bo to zależy od Boga, czy byłoby to właściwe i czy w obecnym czasie byłoby zgodne z Jego zamiarami. Wszystkie jednak szczere modlitwy nie zostaną pominięte i we właściwym czasie otrzymają nagrodę.

Przypuśćmy, że ktoś mieszka w kraju pogańskim, gdzie Chrystus w ogóle nie jest znany, lecz pragnie poznać Boga i zbliżyć się do Niego zanosząc modły według świadomości, jaką posiada. W tych warunkach Pan Bóg nie mógłby go przyjąć za swoje dziecko, lecz jeżeli Jego mądrość uznałaby za właściwe, On mógłby przyprowadzić takiego kogoś do znajomości Chrystusa, czy to przez literaturę wysłaną pocztą, czy przez kazanie lub zetknięcie się z przedstawicielem Prawdy, który by mógł przedstawić ją w jego własnym języku. Jesteśmy pewni, że każda dusza spragniona otrzyma światło i wiedzę potrzebną do jej zbawienia w słusznym u Boga czasie. Gdy ktoś usłyszy o Bogu i Jego miłości objawionej w Chrystusie, od niego wtedy zależy, czy to poselstwo przyjąć czy odrzucić. Jeżeli w takim przypadku, po otrzymaniu światła, nie zechce uczynić z siebie żywej ofiary Bogu, wówczas wszystkie jego modlitwy nie będą wysłuchane.

NAJGŁÓWNIEJSZE Z DOBRYCH DARÓW

W Piśmie świętym czytamy, że Ojciec Niebieski daje dobre dary tym, którzy Go o nie proszą, gdyż On jest Dawcą wszelkiego dobrego daru. Nie możemy dyktować Bogu, jakie powinny być Jego błogosławieństwa, i nie należy prosić Go o różnego rodzaju rzeczy ziemskie. On najlepiej wie, co dla nas byłoby potrzebne i tego nam udzieli. Żydzi prosili Boga przeważnie o rzeczy doczesne, ponieważ duchowe nie były im obiecane. Lecz my stawszy się synami Bożymi powinniśmy prosić o to, co mamy obiecane, tj. o ducha świętego i o rzeczy potrzebne do osiągnięcia Królestwa Niebieskiego.

Co do rzeczy ziemskich, Pan Bóg daje takie, jakie są potrzebne dla Nowego Stworzenia, a cokolwiek On raczy udzielić, jest dobre. My nie zawsze wiemy, co dla nas może okazać się najbardziej potrzebne. Rodzice czasami zamiast dać dziecku pokarm, dają mu lekarstwo, jeżeli uważają, że to jest dla niego potrzebne. Podobnie postępuje nasz Ojciec Niebieski. Niekiedy zsyła On doświadczenie wiary, miłości lub cierpliwości, a czyni to w zależności od potrzeb. Wszystkie te doświadczenia są zamierzone, aby wyrobić w nas moc charakteru, aby w ten sposób przygotować nas do większych błogosławieństw.

Ojciec Niebieski obchodzi się z nami jako z Nowymi Stworzeniami w Chrystusie. Jeżeli na przykład któreś z Jego dzieci posiada pod dostatkiem błogosławieństw lub ma za dużo starania o ten żywot, On sprowadza doświadczenia, które są zamierzone w celu sprawienia ulgi w sprawach dotyczących rzeczy ziemskich. Takiemu komuś może wydarzyć się jakiś wypadek, obrażenie na ciele lub kalectwo, które jednak może okazać się korzystne dla Nowego Stworzenia. Gdyby dzieci Boże doszły do takiego stanu, ażeby ich głównym życzeniem, najwyższym dążeniem i przedmiotem modlitw było napełnienie duchem Bożym, duchem Prawdy, duchem zdrowego rozsądku, aby poznać i czynić wolę Bożą, jak wielkie błogosławieństwo sprowadziłoby to na nie. Dzieci Boże powinny się starać, ażeby posiadać w znacznej mierze najgłówniejszy z darów, to jest czynienie woli Bożej. Lecz Pan Bóg udziela tego błogosławieństwa jedynie na pewnych warunkach. Jeżeli On widzi, że ten, kto prosi, ocenia wartość daru, szczerze i wytrwale pragnie zastosować się do wystawionych warunków oraz trwać w pokornej modlitwie, w słusznym czasie wysłucha takiego kogoś.

NIEWYPOWIEDZIANY PRZYWILEJ MODLITWY

Paweł apostoł upomina świętych: „W każdej modlitwie i prośbie modląc się na każdy czas w duchu i około tego czując ze wszelką ustawicznością” (Efez. 6:18). Te słowa nie oznaczają, że mamy na klęczkach ustawicznie się modlić, lecz że powinniśmy ustawicznie modlić się w duchu, a modlitwy nasze winny być gorliwe i szczere. Dzieci Boże nie mają „odmawiać modlitwę”, ale się modlić. Odprawia się wiele formalnych modlitw, mówi się: „odmawianie pacierzy”, ale nie idą one wyżej ponad głowę odmawiającego. Pismo Święte mówi, że ludzie przybliżają się do Boga ustami swymi, lecz sercem są dalecy od Niego. Byłoby lepiej wcale nie zbliżać się do Boga, aniżeli czynić to w sposób niewłaściwy.

Jest to wielkim przywilejem, kiedy ktoś może zbliżyć się do Wielkiego Stwórcy nieba i ziemi, przeto powinno się to czynić z czcią i pobożnością. Pan Jezus oznajmił, że Ojciec Niebieski szuka takich, którzy by Go chwalili w duchu i w prawdzie. Przystąpić do Boga możemy jedynie w imieniu Chrystusa, On jest jedyną drogą, która prowadzi do Boga. Przystępując, powinniśmy być świadomi naszego postępowania. Kiedy nie jesteśmy upewnieni, czego chcemy, lub gdy czynimy to bezmyślnie, lepiej byłoby nic nie mówić. Wydaje się, że wielu chrześcijan, którzy odmawiają modlitwę tylko dla formy, czynią sobie krzywdę, gdyż ich modlitwa nie zostaje wysłuchana i wcale nie liczy się za modlitwę. Prawdziwa modlitwa pochodzi z serca, przeto na ile modlitwa jest szczera i gorliwa, na tyle można liczyć, że będzie wysłuchana i sprowadzi pożądane błogosławieństwo.

Nikt nie może przystąpić do Boga bez wiary lub bez szczerego pragnienia otrzymania od Niego błogosławieństwa. Najpierw powinniśmy rozumieć nasze żądanie, aby gorliwość naszego serca w tej sprawie mogła być przez Boga widziana. Zdaje się, że jest różnica między modlitwą a dziękczynieniem. Modlitwa, jak to już przedtem zaznaczyliśmy, jest ofiarowaniem, wyrażeniem żądności serca, prośbą. Nikt nie może przystąpić do Boga, tylko ci, którzy są w Chrystusie. Wszyscy inni liczą się jako obcy. Każdy jednak może składać Bogu dziękczynienie, hołd i adorację.

WYTRWAŁOŚĆ W MODLITWIE JEST KONIECZNOŚCIĄ

Jest także różnica między prośbą a błaganiem. Każdego rodzaju prośba jest modlitwą, zaś błaganie oznacza szczególne życzenie i pragnienie pewnej rzeczy – szczere błaganie. Czy jest to modlitwa, czy suplikacja (pokorne błaganie wyrażone z gorliwością i z głębi serca), zawsze powinno się przystępować z tą świadomością i przekonaniem, że zbliżamy się do wielkiego Boga, Jehowy, i że niewielu w obecnym czasie ma ten przywilej.

Powinniśmy także „czuwać ze wszelką ustawicznością” i analizować nasze modlitwy. Jeżeli faktycznie wierzymy wypowiedziom Pana Jezusa, że Bóg chce nam dać rzeczy potrzebne dla naszego chrześcijańskiego rozwoju (przede wszystkim ducha św.), o które to rzeczy mamy się modlić, powinniśmy czuwać i uważać, kiedy prośba nasza została wysłuchana. Jeżeli nie zwracamy uwagi na nasze modlitwy, czy zostały one wysłuchane, czy nie, to wskazywałoby, że w rzeczywistości nie oceniamy naszych potrzeb, i to jest główna przyczyna, dla której Pan Bóg nie od razu wysłuchuje nasze modlitwy. Gdybyśmy zwracali uwagę na nasze modlitwy, czy zostały one wysłuchane, to nauczylibyśmy się oceniać i być wdzięcznymi Bogu za to, że nas łaskawie wysłuchał.

Czy to na klęczkach, w pracy lub w pośpiechu życia, serca nasze powinny wznosić się do Boga z prośbą o kierownictwo we wszystkich naszych sprawach i doświadczeniach; z prośbą, żeby Mu służyć w taki sposób, by ta służba była rozumna i przyjemna; żebyśmy byli chronieni od pokus i otrzymali łaskę Jego pomocy, bez której nie moglibyśmy ich znieść. Gdy tak będziemy czynić, to w czasie właściwym Pan Bóg wybawi nas od wszystkiego złego, od niedoskonałości naszych i da nam miejsce w Królestwie swoim. Zatem, drodzy bracia, starajmy się ustawicznie przestrzegać napomnienia naszego Pana, który powiedział: „Czujcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie” (Mar. 14:38).

MOCOWANIE SIĘ W MODLITWIE

Chociaż Pismo Święte każe nam być wytrwałymi w modlitwie i tego uczy przypowieść o natrętnej wdowie, jednak nie spotykamy w Słowie Bożym nic takiego, co niektórzy nazywają „mocowanie się z Bogiem w modlitwie”. Wierzymy, że Pan Bóg jest zawsze gotów dać nam rzeczy potrzebne i najlepsze, przeto czego Pan Bóg nam nie daje, nie powinniśmy tego pragnąć. Nie powinniśmy w sposób natarczywy usiłować otrzymać to, czego Pan Bóg nie chce nam dać, owszem naszym życzeniem powinno być, by się stała wola Boża. Gdy Jakub mocował się z aniołem, to zdaje się nam, że uczynił on rzecz właściwą. Gdyby ktokolwiek z nas znalazł się w podobnych warunkach, uczyniłby dobrze postępując tak samo. To była wyjątkowa sprawa. Jakub powracał do domu pierwszy raz, odkąd opuścił Paddan-Aram (ziemię syryjską), uciekając przed swoim bratem Ezawem. Był przekonany, że jego brat nadal będzie się starał targnąć na jego życie. Tam Pan Bóg objawił się Jakubowi w osobie swojego anioła. Anioł z łatwością mógł uwolnić się od Jakuba, lecz dozwolone było Jakubowi, aby się „mocował” z aniołem i rzekł:

„Nie puszczę cię, aż mi będziesz błogosławił” (1 Mojż. 32:26).

My jednak nie potrzebujemy mocować się z Bogiem o otrzymanie Jego błogosławieństw, bo już je posiadamy. Nie jesteśmy sługami, którzy by łaknęli odrobin z Pańskiego stołu. Pan włożył na nas najlepszą szatę, szatę usprawiedliwienia i dał nam ducha świętego. On także obiecał dać nam jeszcze więcej, zależnie tylko od tego, jak będziemy Go prosić. Dlatego Pan Bóg chce, ażebyśmy ustawiczne do Niego przystępowali z prostą i szczerą modlitwą, bez mocowania się, ale z głęboką wiarą, ufnością i przekonaniem.

KRÓLESTWO WE DRZWIACH

Z powodu grzechu cały świat jest pełen biedy i nieszczęść. Serca nasze wołają: O Panie! Dokąd nie wybawisz ludu Twego i nie ustanowisz sprawiedliwości na ziemi? Dlatego każdego dnia modlimy się: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi”. Czy ta prośba powinna się nam sprzykrzyć? Wcale nie, ponieważ Pan kazał nam trwać w tym życzeniu serca i modlić się o to.

Królestwo Boże przyjdzie na pewno i Pan chce, abyśmy o tym pamiętali, że to Królestwo się zbliża. Gdybyśmy zaprzestali modlić się o to Królestwo, oznaczyłoby to utratę naszej wiary. Dlatego powinniśmy trwać w nadziei, wierzyć i ustawiczne modlić się, mówiąc: „Przyjdź Królestwo Twoje”. Musimy w dalszym ciągu pożądać tego czasu, kiedy to Królestwo będzie błogosławiło wszystkie narody ziemi. Tego rodzaju postępowanie wielce różni się od znaczenia wyrazu „mocowanie”. To znaczy stałość i wytrwałość. Za wszystko powinniśmy dziękować Bogu, lecz nie moźemy wymuszać pośpiechu ani na minutę. Nawet gdy się modlimy: „Przyjdź Królestwo Twoje”, to nie oznacza, że chcemy, aby to Królestwo miało przyjść przed naznaczonym czasem. Ci, którzy mają oczy namaszczone duchem świętym, wiedzą, że czas nie odwlecze się długo, lecz jest bardzo bliski.

Jakiekolwiek są nasze naturalne skłonności odnośnie stałości i stanowczości w modlitwie, to jednak w tym względzie naszą naukę mamy czerpać ze Słowa Bożego. W tym ważnym przedmiocie modlitwy powinniśmy zwalczać nasze naturalne skłonności, a jako prawdziwe i posłuszne dzieci Boże musimy starać się dostosować nasze poglądy i postępowanie do rady, jaką nam daje Ojciec Niebieski. Pamiętajmy na słowa naszego Pana: „Proście, a weźmiecie, aby radość wasza była doskonała” (Jan 16:24).

R-5832 (1916 r. str. )
„Straż” / str. 

Panie, naucz nas modlić się

Lekcja z Ewangelii według św. Łukasza 11:1-13

Wiele poglądów niebiblijnych istnieje w modlitwie. Dobrze więc będzie, gdy zauważymy, że nasz Pan nigdy nie uczył rzesz ludu, jak mają się modlić, ani nawet nie mówił, że powinni się modlić, chociaż rzesze, z którymi się stykał, były nominalnie ludem Bożym. Nawet jeśli chodzi o poświęconych uczniów, Pan czekał, aż oni poprosili Go o instrukcję w tym względzie. Oświadczenie naszego Pana do Samarytanki brzmiało: „Bóg jest duch, a ci, którzy Go chwalą, powinni Go chwalić w duchu i w prawdzie” (Jan 4:24). Jakiekolwiek inne chwalenie Boga, jakakolwiek inna modlitwa jest tylko mamidłem, czego Bóg nie tylko, że nie żąda, ale wyraźnie gromi, mówiąc do tych, co nie chcą stosować się do Jego woli: „Cóż ci do tego, że opowiadasz ustawy moje, a bierzesz przymierze moje w usta swoje, ponieważ masz w nienawiści karność, a słowa moje zarzuciłeś za się” (Psalm 50:16-17). A także: „Przeto że ten lud przybliża się do mnie usty swymi, a czci mnie wargami swymi, a serce jego dalekie jest ode mnie… Dlatego ja też sobie dziwnie pocznę z tym ludem, dziwnie i cudownie” (Izaj. 29:13-14).

Z tego punktu zapatrywania przywilej modlitwy jest bardzo chwalebnym przywilejem; zawiera w sobie myśl, że modlący się jest w bliskiej społeczności z wielkim Stworzycielem wszechświata, tak że ma dostęp do Boskiego oblicza i serca. Zgodnie z tym podane jest symboliczne przedstawienie, że modlitwy świętych Bożych wznoszą się ku Niemu jako wonne kadzidło. Tak, Ojciec Niebieski z upodobaniem przyjmuje pokorne modły i uniżone prośby dziecka przyjętego do swej rodziny przez Jezusa Chrystusa.

„OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIE”

Tylko ci, co stali się dziećmi Bożymi przez odwrócenie się od grzechu i przyjęcie Chrystusa jako ich Zbawiciela, dostępują przywileju zbliżania się do tronu łaski, „aby mogli otrzymać miłosierdzie i znaleźć łaskę ku pomocy w każdym czasie potrzeby” (Hebr. 4:16). Przeto tylko ci, co zostali przyjęci w Onym Umiłowanym, są uprzywilejowani nazywać Jahwe Boga tym czułym imieniem: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie” . Takie zbliżanie się do Boga zawiera w sobie: 1) wiarę w Boską istotę, 2) zrozumienie swej zależności od Niego, 3) wiarę, że pojednanie z Ojcem zostało dokonane przez Odkupiciela, 4) zrozumienie, że On wielki Stwórca już więcej nie potępia modlącego się, ale przyjmuje go za swego syna. Więcej nawet, ono znaczy także, iż proszący uznaje, że są również inni synowie Boży, którzy tak jak i on porzucili grzech i przyjęci zostali do rodziny Bożej. Prośbą nie jest: „Ojcze mój”, ale „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Przeto kto w taki sposób modli się rozumnie, musi mieć zainteresowanie w całej rodzinie Bożej, pragnąc jej dobra. Jakąkolwiek ilość samolubstwa posiadał on poprzednio, teraz, gdy przystępuje do Ojca, musi się tego wyzbyć i musi rozumieć o sobie jako o jednym z uprzywilejowanych synów Bożych. Zgodnie z tą myślą wszyscy prawdziwie poświęceni mają szczególniejszą przyjemność w tym, gdy mogą przystąpić do tronu łaski razem, czy to we dwóch lub trzech, czy w większej liczbie.

W proporcji jak wierni Pańscy wzrastają w łasce, w znajomości i w miłości, wzmaga się też ich ocena tego wielkiego przywileju modlitwy. Nie, że modlitwa zabierze miejsce badania Słowa Bożego, ale że poznając coraz więcej z tegoż Słowa długość, szerokość, wysokość i głębokość Boskiej miłości i hojności, dziecko Boże nabiera otuchy i radości serca, gdy udaje się do tronu łaski, aby dziękować Bogu za Jego litości, aby wylać przed Nim swoje doświadczenia i trudności, a także, aby zapewnić Go o swej ufności w chwalebnych obietnicach Jego Słowa, w niezmiernym bogactwie Jego łaski, a także w jego mądrości, miłości i mocy, mówiących o wypełnieniu w nich i dla nich wszystkich Jego wielkich i chwalebnych obietnic.

Im więcej wierni zaawansowani są w znajomości Bożej, tym więcej oceniają ten fakt, że Boskie zarządzenie jest szersze, głębsze i wyższe, aniżeli oni mogliby nawet pomyśleć, tak że nawet dana im jest sposobność proszenia o cokolwiek by chcieli z zapewnieniem, że otrzymają. Pan dobrze wie, że tacy prosić będą, aby Jego wola stała się, toteż obietnica ta dana jest tylko takim, którzy mieszkają w Chrystusie, a Słowo obietnicy mieszka obficie w nich. Tacy rozumieją, że jako niebiosa są wyższe od ziemi, tak drogi i zarządzenia Boże przewyższają wszelkie inne drogi i pojęcia.

„BEZ PRZESTANKU SIĘ MÓDLCIE!”

„Bez przestanku się módlcie. Za wszystko dziękujcie (1 Tes. 5:17-18). Zaawansowany chrześcijanin powinien być w tak zupełnej społeczności z Ojcem i Synem oraz z Boskim programem, czyli planem wieków, że całe jego życie powinno być modlitwą i pieśnią we wszystkich sprawach jego życia. Najgłówniejszą jego myślą będzie: Jaka jest Boska wola w tej lub tamtej sprawie? „Czy jemy czy pijemy, czy cokolwiek czynimy, wszystko czyńmy ku chwale Bożej”. Serce, które w taki sposób we wszystkich sprawach życia zawsze dopatruje się Boskiego kierownictwa, znajduje się w postawie modlitwy nieustannie i dla chrześcijanina jakikolwiek inny stan nie byłby właściwy.

„We wszystkich drogach twoich znaj go, a on prostować będzie ścieżki twoje”.

„Kochaj się w Panu, a dać prośby serca twego” (Przyp. 3:6; Psalm 37:4).

Będąc zawsze w takiej postawie modlitwy, nie mamy jednak zaniedbywać przywileju więcej formalnego zbliżania się od tronu łaski na kolanach, prywatnie i na osobności. Kto nie korzysta z tego przywileju, traci cząstkę wielkiego błogosławieństwa, jakie Bóg zarządził dla jego dobra i pomocy w kroczeniu wąską drogą. Nasz Pan spędził wiele chwil na modlitwach w samotności i wszyscy Jego uczniowie z pewnością dobrze zrobią, gdy naśladować Go będą w tym, jak i we wszystkich sprawach. Pan modlił się również niekiedy w obecności swych uczniów, co oni zapisali, podając niektóre słowa Jego modlitw. Tak samo naśladowcy Jego mają rozumieć, że istnieje pewien szczególniejszy przywilej społeczności w modlitwie, modlenia się wspólnie, wspólnego rozmawiania przez psalmy, hymny i pieśni duchowne, jak i zanoszenia wspólnych próśb do tronu łaski (Efezj. 5:19; 1 Kor. 14:14-17).

Chociaż Pismo Św. nie uczy o rodzinnych modlitwach, to jednak nie potrzebujemy wątpić w ich właściwość w niektórych warunkach. Prawda, że rodzina cielesna różni się od rodziny Bożej, lecz gdzie rodzina cielesna chowana jest „w karności i w napominaniu Pańskim”, to jest prawie pewne, że większe dzieci będą miały tyle pobożności, że chętnie wraz z rodzicami wielbić będą Boga. Gdzie dzieci nie mają tej roztropności same, nie mają chęci do brania udziału w modlitwie, to naszym zdaniem Bóg wcale sobie nie życzy, aby one były do tego zmuszane, albowiem On szuka tylko takich chwalców, którzy by Go chwalili w duchu i w prawdzie. Jeżeli mąż albo żona nie jest dzieckiem Bożym spłodzonym z ducha, to niestosowne byłoby, aby takowe przewodniczyło w modlitwie. Im więcej uznajemy Boskie ograniczenie w tym względzie, tym więcej oceniać będziemy sami i ci, z którymi mamy styczność, że modlitwa jest wielkim przywilejem danym tylko tym, którzy szczerym sercem odnosić się mogą do Boga jako do Ojca, a takimi mogą być tylko ci, co przyjęli Pana Jezusa jako ich Zbawiciela, albowiem „żaden nie przychodzi do Ojca tylko przeze mnie” (Jan 14:6).

W figurze nikt oprócz kapłanów nie mógł kadzić przed Panem, co zdaje się uczyć, że tylko Królewskie Kapłaństwo, członkowie Ciała Chrystusowego mają teraz ten przywilej. Mimo to jednak możemy słusznie wnosić, że dzieci wierzących, które jeszcze nie doszły do momentu, w którym zadecydowały o swojej wierności czy niewierności względem Boga, mogą mieć przywilej zbliżania się do tronu łaski z racji ich pokrewieństwa z poświęconymi rodzicami. Możemy nawet przypuszczać, że usprawiedliwieni wierzący, którzy jeszcze nie doszli do punktu ofiarowania się Bogu, mają prawo i przywilej udawania się do Odkupiciela w modlitwach; jednakowoż nie wiemy o żadnym piśmie, które by wyraźnie mówiło lub nawet pośrednio wskazywało, że nie poświęcony wierzący ma uznanie u tronu łaski lub jakiekolwiek stanowisko przed Ojcem, jako jeden z tych, co mogą adresować swe prośby: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”.

„ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE!”

Im więcej pojmujemy, że modlitwa jest wyjątkowym przywilejem, tym ostrożniejszym i pilniejszym będzie ten, co dostąpił tego przywileju, aby go używać w sposób jak najpobożniejszy. Królowie ziemscy ustanawiają reguły mówiące o czasie, odzieży itp. tych, co mogą zjawić się przed ich obliczem, przeto wszyscy mający odpowiednią ocenę Majestatu Króla Wieczności, przybliżać się będą do Niego w duchu pobożności i uwielbienia, co mieści się w oświadczeniu: „Święć się imię twoje!” Święconym i czczonym ma być nasz Bóg. Imię Jego przedstawia wszystko to, co jest sprawiedliwe, mądre i miłościwe.

„PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE”

„Bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Chociaż słowa te w najstarszych manuskryptach nie znajdują się w Ewangelii według św. Łukasza, znajdują się jednak u Mateusza, przeto z właściwością mają być rozumiane jako część tej modlitwy. Należy jednak zauważyć, że chociaż Modlitwa Pańska, tak jak ona jest wyrażona, jest stosowną modlitwą, to jednak widocznym zdaje się być, że nie była ona przez Pana podana z zamiarem, by ustawicznie miała być powtarzana jako jedyna prośba przed tronem łaski, ale raczej dana była jako wzór. Różne części modlitwy Pańskiej powinny więc być rozumiane przez lud Boży jako wytyczne wskazujące na ogólny charakter ich próśb, a niekoniecznie, że akurat takie mają być ich określenia i słowa.

Myśli prawdziwych uczniów skierowane są na ten fakt, że obecne warunki grzechu i śmierci nie będą trwać wiecznie, że Bóg przygotował i obiecał chwalebne królestwo, które ustanowione będzie przez Jego Syna i Kościół, w którym to królestwie zło zostanie pokonane i wszystko doprowadzone do zupełnego poddaństwa sprawiedliwości. Ci, co w sercach swych znajdują się w odpowiedniej społeczności z Bogiem, muszą to rozumieć i muszą być odłączeni od ducha tego świata do takiego stopnia, że będą tęsknić za panowaniem sprawiedliwości, chociaż będą wiedzieć, że to obejmuje w sobie zburzenie wszystkich niesprawiedliwych instytucji. Serca ich będąc w zupełnej harmonii z Bogiem są w dysharmonii z wszelkiego rodzaju korzeniem i latoroślą, jakie nie są dziełem rąk Ojca (Izaj. 60:21). Tęskniąc za królestwem, które będzie błogosławić świat, oni także tęsknią za obiecanym przywilejem współdziedziczenia z ich Odkupicielem jako członkowie klasy królewskiej, która ma błogosławić świat i podnieść go ze stanu grzechu i śmierci.

„CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO”

„Chleba naszego powszedniego (czyli potrzebnego nam chleba) daj nam dzisiaj”. Nie jest to prośba o specjały, a tylko wyrażenie ufności w Bogu, że On zaopatrzy nas zgodnie z Jego obietnicą, że chleb i woda będą nam zapewnione. Ponadto, gdy pamiętamy słowa naszego Pana, że poganie troszczą się o to, co będą jeść, co będą pić i czym będą się przyodziewać, lecz Ojciec nasz wie, jakich my rzeczy potrzebujemy, to stwierdzamy, że dla spłodzonego z ducha i zaawansowanego chrześcijanina słowa te o chlebie powszednim dotyczą więcej pokarmu duchowego aniżeli cielesnego. Zaopatrzenie nas we wszystkie potrzeby tak duchowe, jak i cielesne, stosownie do mądrości Boskiej jest w krótkości zsumowane w tym orzeczeniu.

Mniemać, że Pan miał tu na myśli tylko pokarm cielesny, znaczyłoby, że proszący byliby tylko ludźmi cielesnymi, gdy zaś zauważyliśmy już, że modlitwy tej nauczeni byli tylko ci, co poczytani zostali za Nowe Stworzenia w Chrystusie, którzy poświęcili się, aby kroczyć Jego śladami po wąskiej drodze. Należy więc rozumieć, że wznoszącym tę prośbę jest Nowe Stworzenie, a to znaczyłoby, że najgłówniejszym dla niego pokarmem jest pokarm duchowy konieczny dla Nowego Stworzenia przy takim zaopatrzeniu w doczesne potrzeby, jakie Ojciec Niebieski uzna za najlepsze. To jest wyraźnie pokazane w ostatnim wierszu naszej lekcji, gdzie Ojciec Niebieski jest przedstawiony jako udzielający ducha świętego, duchowych błogosławieństw i doświadczeń rozwijających w Jego dzieciach Jego własnego ducha, ducha Prawdy, ducha Pańskiego.

BOSKIE MIŁOSIERDZIE W PROPORCJI DO NASZEGO

„Odpuść nam nasze grzechy, bo też i my odpuszczamy każdemu winowajcy naszemu.” Grzechy, o jakich tu jest mowa, lub jak u Mateusza ,,winy”, nie tyczą się grzechu pierworodnego, bo o przebaczenie tego nie mamy się modlić, gdyż Ojciec już uczynił zarządzenie ku odpuszczeniu tego grzechu tym, co przyjmują Chrystusa. Grzech pierworodny nie był przebaczalny, lecz Bóg w litości swej przygotował Odkupiciela i czytamy: „Chrystus umarł za grzechy nasze według pism”. On jest ubłaganiem za grzechy nasze; On sprawiedliwy umarł za nas niesprawiedliwych, aby nas przywieźć do Boga. Modlitwa ta więc nie dotyczy grzechu pierworodnego, którego odpuszczenie dozwala nam przybliżyć się do Boga przez Jezusa i daje nam przywilej nazywania Boga Ojcem. Grzechy, czyli winy wspomniane w tej modlitwie są to nasze własne grzechy, popełnione już po naszym staniu się Nowymi Stworzeniami w Chrystusie, dziećmi Najwyższego. Z powodu naszej niedoskonałości nie możemy zawsze czynić tego, co byśmy chcieli, czyli rzeczy, o których wiemy, że są według doskonałej woli naszego Niebieskiego Ojca.

W pewnym znaczeniu są to nasze winy, niedociągnięcia wobec naszych zobowiązań względem Ojca, jakie popełniamy po naszym wstąpieniu na nową drogę życia, która wymaga, byśmy chodzili nie według ciała, ale według ducha. Postępując według ducha znajdujemy, że nie dosięgamy do wymagań ducha w ciele i stąd są właśnie te nasze „winy”. O odpuszczenie tych uchybień i mimowolnych przestępstw jest naszym przywilejem modlić się.

Dzięki Boskiemu zarządzeniu zasługa Chrystusowa nie tylko przykrywa nasze grzechy przeszłe, ale także daje sposób przykrycia słabości i zmaz przytrafiających się nam w drodze do Królestwa. Bóg mógłby zastosować zasługę Chrystusową i do tych win, wybaczyć nam takowe bez potrzeby wspominania ich przez nas; dla naszej korzyści On jednak zarządził inaczej, tak że musimy prosić o przykrycie tych win, o przebaczenie ich w imieniu Jezusowym. To czyniąc, uczymy się trzech lekcji: 1) Uczmy się baczyć na nasze słabości i przez to jesteśmy lepiej uzdolnieni na przyszłość do bojowania dobrego boju wiary przeciwko tymże słabościom. 2) Ustawicznie przypominana nam jest nasza zależność od zasługi Chrystusowej, od zasługi Jego drogocennej krwi. 3) Jesteśmy też przez to pobudzani do miłosierdzia, wspaniałomyślności i szczodrobliwości wobec drugich, którzy mogą być naszymi dłużnikami w większych lub mniejszych sprawach.

Sprawiedliwe i mądre jest Boskie zarządzenie, które wymaga, byśmy prosząc o miłosierdzie przyznali się wobec Pana, że my również jesteśmy miłosiernymi i przebaczającymi drugim, z którymi mamy styczność, a którzy mają pewne zobowiązania wobec nas. Jest to mądre zastrzeżenie, dopomaga ono bowiem nam do wyrobienia w sobie takiego charakteru, jaki może mieć uznanie u Pana i jaki jest konieczny, byśmy mogli odziedziczyć królestwo. Ono zachęca nas, abyśmy przynajmniej w naszych sercach starali się być naśladowcami miłego Syna Bożego, jak i naszego Ojca, który jest w niebie. To jest sprawiedliwe, ponieważ swej szczególnej łaski Bóg nie zamierzył dać innym, jak tylko takim, którzy przyjmują Jego litości z odpowiednią oceną i z pragnieniem, aby osiągnąć stan Jemu przyjemny i który On z przyjemnością mógłby nagrodzić wiecznym życiem i chwałą królestwa.

„ZBAW NAS ODE ZŁEGO”

Słowa powyższe nie znajdują się w starych manuskryptach Ewangelii według św. Łukasza, ale są w Ewangelii według św. Mateusza, zatem możemy powiedzieć, iż są częścią Modlitwy Pańskiej. „Nie wwódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego” (Mat. 6:13). Orzeczenie to jest niejasne, ponieważ mamy zapewnienie, że „Bóg nikogo nie kusi” (Jak. 1:13). Myślą więc tego zdaje się być, że istnieje pewien złośnik, zawsze gotowy atakować wiernych Pańskich do takiego stopnia, jak Pan udzieli mu zezwolenia, jak to się rzecz miała w sprawie Ijoba.

Pamiętamy także, iż próby i doświadczenia są potrzebne do naszego rozwoju jako Nowych Stworzeń, a jeżeli one są potrzebne i są według Boskiego zarządzenia, czyli zezwolenia, to nie byłoby dla nas właściwe modlić się, aby Bóg zachował nas od wszystkich doświadczeń i pokus, albowiem apostoł powiedział: „Jeśli jesteście bez karania tedyście nie synami” (Hebr. 12:8). Przeto musimy zdanie to sparafrazować w naszym umyśle i wnosić, że ono ma takie znaczenie: „Nie wwódź nas w pokuszenie, które by było za ciężkie dla nas, czyli nie opuszczaj nas w pokuszeniu, ale nas zbaw ode złego”. Myśl taka jest w zupełnej zgodzie z całym świadectwem Słowa Bożego. Obietnicą jest: „Wiernyć jest Bóg, który nie dopuści, abyście byli kuszeni nad możność waszą, ale uczyni z pokuszeniem i wyjście, abyście znosić mogli”(1 Kor. 10:13). On zły z pewnością zniszczyłby wiernych Pańskich, lecz Bóg nie dozwoli na to. On przeciwnik może posunąć się dotąd, ale nie dalej. Jeżeli Bóg za nami, to jaka potęga może ostać się przeciwko nam; nic nie zdoła odłączyć nas od miłości Bożej w Chrystusie.

„PROŚCIE, A BĘDZIE WAM DANO”

Chociaż Pan nie uczył swych uczniów, jak mają modlić się, aż był o to proszony, to jednak nie znaczyło, że On nie był gotowy pouczyć ich, a raczej, że On chciał, aby oni pojęli potrzebę tego i zapragnęli dalszej nauki. Niektórzy mogliby argumentować, że nikt nie potrzebuje instrukcji, jak się modlić, jednakowoż myśl taka nie wynika z niniejszej lekcji. Widocznie są właściwe, jak i niewłaściwe modlitwy. Moglibyśmy tak dobrze powiedzieć, że nikt nie potrzebuje instrukcji do śpiewu ani do grania. Mówimy niekiedy, że śpiewacy i muzycy rodzą się z talentem, mimo to jednak muzyk, choćby i najbardziej utalentowany, dochodzi do wprawy przez instrukcje.

Tak samo z modlitwą. Zauważyliśmy już, że znaczne omyłki były czynione co do tego, kto może się modlić i o co, zastanawialiśmy się też nad wystawionym przez Pana wzorem modlitwy, która rozpoczyna się uwielbieniem i wdzięcznością, następnie wyraża ufność w Boga i w obietnicy Jego królestwa, następnie wyraża naszą zależność od Jego opatrznościowych zarządzeń, a na koniec wyraża zaufanie w Jego moc i dobroć, jak i w ostateczne wybawienie nas. Jest to ogólna forma, którą Pan zaleca nam jako właściwą w przystępowaniu do tronu łaski. Z drugiej strony dobrze będzie zauważyć, że Bóg nie czeka, aż my staniemy się biegłymi w używaniu języka i w formalnym wyrażaniu naszych próśb, lecz tak łaskawe i rozległe są Jego zarządzenia, że możemy przystąpić do Niego w niedoskonałości i nieudolnym językiem wyrazić Mu nasze przywiązanie, naszą ocenę oraz zaufanie itd., w jakikolwiek sposób możemy. Myślą jednak jest, że w proporcji jak oceniamy przywilej modlitwy, starać się będziemy, aby przywileju tego używać w sposób możliwie najprzyjemniejszy Onemu Wielkiemu Bogu, do którego się zbliżamy.

Czemuż Bóg chce, abyśmy Go prosili, zanim udzieli swych błogosławieństw? Możemy być pewni, że jest to dla mądrego celu. On chce, abyśmy odczuwali nasze potrzeby; także, abyśmy oceniali nasz przywilej; chce również, abyśmy dopatrywali się Jego odpowiedzi i przez wszystkie nasze doświadczenia On chce nas rozwinąć jako Nowe Stworzenia. Przeto mamy prosić, szukać i kołatać, jeżeli chcemy znaleźć bogactwa Boskiej łaski i coraz więcej otwierane mieć chcemy owe zadziwiające przywileje, litości i błogosławieństwa, które On tak chętnie nam daje w miarę jak rozwijamy się w charakterze i przysposabiamy się na przyjęcie Jego litości.

Dla ilustracji Pan przytoczył jeszcze przypowieść o człowieku, któremu zabrakło chleba na ugoszczenie niespodziewanego gościa. Człowiek ten przedstawiony był jako natrętnie proszący swego sąsiada o potrzebny chleb i że prośba ta nie była daremna. Nasz Pan pouczył, że powinniśmy być szczerymi i gorliwymi w naszym pragnieniu Jego królestwa, w naszym święceniu Boskiego imienia, w pragnieniu naszej dziennej porcji chleba żywota, wybawienia ode złego i w pragnieniu, aby Bóg mocą swoją zachował nas w każdym ucisku i miał pieczę nad wszystkimi sprawami naszego życia, abyśmy nadal udawali się do Niego codziennie, czując i modląc się nieustannie, za wszystko dziękując i wiarą przyjmując obietnicę Jego Słowa, że „wszystkie rzeczy będą nam dopomagać ku dobremu”. Dla takich błogosławieństwa Boże są zawsze w drodze; niekiedy przychodzą w takiej formie, a niekiedy w innej, lecz zazwyczaj sposobami najmniej spodziewanymi i zwykle o wiele większe, aniżeli prosimy.

„BĘDĄC ZŁYMI UMIECIE…”

Obrawszy ilustrację z życia, nasz Pan przypomniał uczniom, że mało (jeżeli w ogóle) jest takich rodziców ziemskich, którzy dziecku proszącemu o rzeczy dobre daliby szkodliwe. Jakiż ojciec, proszony będąc o chleb, dałby dziecku kamień? Proszony o rybę, dałby węża lub proszony o jajko, dałby niedźwiadka? Zapewne rodziców takich byłoby mało lub wcale. Siłę języka naszego Pana rozeznamy lepiej, gdy wspomnimy, że chleb na wschodzie jest podobny do kamienia. Jest rozmiaru wielkiej dłoni i będąc upieczony w piecu zbudowanym z kamieni, dlatego posypany jest popiołem. Również istnieje pewien rodzaj wężów podobny do pewnego rodzaju ryb. Tak samo jest pewien gatunek białych niedźwiadków (skorpionów), które zwijają się i są wtedy podobne do jajka. Opierając swój argument na takich ilustracjach, które by się same wyjaśniały słuchaczom, nasz Pan następnie uczynił porównanie pomiędzy postępowaniem ziemskich rodziców z ich dziećmi, a postępowaniem Boga względem Jego dzieci. Jego słowa brzmią: „Jeżeli wy, będąc złymi (będąc niedoskonałymi z powodu upadku, mniej lub więcej samolubnymi we wszystkich waszych myślach, słowach i postępowaniach), a jednak umiecie dawać dobre dary dzieciom waszym, daleko więcej Ojciec wasz niebieski da najlepszy ze wszystkich dar, ducha świętego tym, którzy Go oń proszą”.

Z tego wynika jasno, że to powinno być główną treścią wszystkich naszych próśb do Ojca naszego Niebieskiego, czyli o coraz więcej ducha Jego świętego i abyśmy patrzyli na doświadczenia życia, na próby, zawody, zniechęcenia, przeciwności i na różne trudności, nie jako na szkodliwe nam, nie jako na kamienie, niedźwiadki i węże, ale jako będące błogosławieństwami w przeistoczeniu, o ile takowe przyjmujemy w odpowiednim duchu. Bóg jest zdolny obrócić wszystkie rzeczy na dobro swoich dzieci, Nowych Stworzeń w Chrystusie Jezusie. Tacy z doświadczenia wiedzą, że niektóre z ich najsurowszych doświadczeń i zawodów ziemskich dopomogły im do wyrobienia charakteru, czyli pewnych elementów ducha świętego, czego może nigdy by nie osiągnęli w żaden inny sposób. Przeto, gdy modlimy się o Boskie błogosławieństwa, to mamy cierpliwie ich oczekiwać oraz szukać ich i znajdować je w różnych okolicznościach życia, na jakie Jego opatrzność dozwoli. Pamiętając, że duch święty jest duchem cichości, łagodności, cierpliwości, wytrwałości, braterskiej uprzejmości i miłości, możemy z właściwością zapytać samych siebie: Jak inaczej mógłby Bóg wyrobić w nas te pożądane elementy charakteru, gdyby nie zezwolił na doświadczenia i trudności potrzebne do ich wyrobienia?

Nie wiem, kto był autorem tego, co podajemy poniżej, lecz uważamy to za godne powtórzenia jako ilustrację ziemskiej dobroci i jako przypomnienie łaskawego poselstwa od Jahwe:

„Jako ma litość ojciec nad dziatkami, tak ma litość Pan nad tymi, którzy się Go boją” (Psalm 103:13).

Życie pewnej pięknej dziewczyny kończyło się. Ojciec, zajęty w różnych socjalnych i politycznych sprawach życia, na chwilę tylko wpadał do swego biura, aby załatwić najkonieczniejsze obowiązki, i spieszył do domu, by być blisko swej córki w tych ostatnich dniach jej życia. Każdą możliwą chwilę spędził na wypełnienie jej każdego życzenia i pocieszony był tym, że córka jego znajdowała w swej religii źródło mocy, dzięki której śmierć nie była dla niej straszna. On był dobrym człowiekiem, lecz będąc bardzo zajętym, na religię nie miał czasu.

Pewnego dnia, gdy siedział przy jej łożu, córka go poprosiła, aby jej coś przeczytał. Znalazł magazyn (czasopismo) i przeczytał jej niektóre ciekawsze ustępy z poezji i powiastek. Podobało jej się, lecz chciała coś innego.

„Ojcze – rzekła – Czy mógłbyś mi przynieść Biblię i stamtąd coś przeczytać?”

„Naturalnie, dziecko” – odpowiedział i był tym raczej ucieszony aniżeli zasmucony. Był to mężczyzna silny. Posiadał głos mocny i znaczną siłę do panowania nad swymi uczuciami, aby w tych dniach cierpliwej i serdecznej usługi mógł wnosić do pokoju chorej każdą możliwą odrobinę pociechy. Przeto teraz zaczął spokojnie i powoli czytać kazanie na górze. Wiedział, gdzie to odnaleźć, wiedział też, że to było dobre i czytał te wiersze ze wzrastającą ocenę ich piękności i prostoty.

Lecz córka jego stawała się coraz bardziej niespokojna.
„Nie lubisz tego?” – zapytał.

„O! Ojcze!” – odrzekła. „Nie o tym ja chcę słyszeć, że sprawiedliwość nasza obfitsza jest od nauczonych w Piśmie i faryzeuszów! Czy mógłbyś odnaleźć to miejsce, gdzie powiedziane jest: „Jako ma ojciec litość nad dziatkami, tak ma litość Pan nad tymi, którzy się Go boją?”

Głos jego zadrżał nieco, lecz odrzekł: „Odnajdę to”. Udał się do konkordancji biblijnej. Lecz gdy odnalazł to miejsce i zaczął czytać: „Jako ma litość ojciec nad dziatkami”, nie mógł już dłużej wytrzymać.

„O, moje dziecko” – zawołał łkając – „Jeżeli Bóg dba o ciebie tak jak ja…”. Pochylił się nad łożem i zapłakał.

„Jest to tekst, którego my oboje potrzebujemy” – przemówiła cicho chora po kilku minutach.

On przyklęknął przy łożu i rzekł:
„Tak, moje drogie dziecko, to jest wiersz, którego oboje potrzebujemy”.

W.T. 1906-204

R-5832 (1916 r. str. )
„Straż” / str.