Zapada zmierzch…
Różowe blaski niebo zachodzące złocą,
by wkrótce spłynąć w jedno z ciemną nocą
za fioletowy zmierzch.
Wiatr niesie z sobą z łąk aromat wiosny
i rajskich ptaków hymny przeradosne,
anielski śpiew.
Cisza spłynęła nad sad Getsemane,
życie ustało gwarem rozśpiewane,
czar gdzieś w dal pierzchł.
korona bólu czoło Zbawcy wieńczy,
nie wiesz, że Chrystus ku ziemi się chyli
i w strasznym boju na opoce klęczy.
które za Ciebie przed niebnym ołtarzem
proszą, by nadszedł wreszcie czas zbawienny,
który grzech wszelkich pokoleń wymaże.
ile krwi z potem wsiąknęło tam w ziemię,
bo gdybyś widział, jakże mógłbyś szydzić
i zostać nadal obojętnym, niemym?
płynie z ust świętych modlitwa Twa, Panie:
„O, jeśli można, niech mię kielich minie,
Twa wola, Ojcze, niech się jednak stanie!”
a Twą istotę żal wielki przeszywa,
musiałeś jednak spojrzeć w dno kielicha,
który anioła dała ręka tkliwa.
i za mnie, za mnie, wołam w głos dziś wszędzie,
ofiara Twoja policzona będzie
w dniach przyszłych lat.
Tam, w cichym sadzie, zwanym Getsemane,
Chrystus, Król, zwany Najświętszym Kapłanem,
na wieczną ofiarę się kładł.
Za wszystkie narody w tej chwili znamiennej
przez krzyż i mękę zbawienie promienne
zaszło do naszych chat!
Któż zdolny bezmiar cudów tych określić?
W bólach się wijąc samotny syn cieśli
zdobył nam tak wspaniały kwiat!
Przyjmij z serc naszych hołd za Twą ofiarę,
Racz w nas i nadal umacniać wciąż wiarę,
i trzymaj świętą straż!