The Herald
nr 2010/2

Ostatni dzień

Nauka od Jezusa

„Smętna jest dusza moja aż do śmierci; pozostańcie tu i czuwajcie ze mną” – Mat. 26:38.

Nadszedł ostatni dzień życia naszego Pana, czternasty Nisan, kiedy to miał być podniesiony na Kalwarii na krzyżu za nasze grzechy. Nadszedł zmierzch, ponad dwa tysiące lat temu, a czwartek przechodził w piątek. Zapalano świece, aby rozproszyć pogłębiającą się ciemność. Ciemność ogarniała również wrogów Syna Bożego.

Cztery dni wcześniej, Jezus wraz z uczniami zgromadził się na wieczerzy w Betanii w domu swych przyjaciół. Wówczas otrzymał od Marii kosztowny podarunek. Wzbudzenie Łazarza wciąż było świeżym wspomnieniem, ale i bez tego uwielbiała siadywać u stóp Jezusa by słuchać słów żywota. Maria otworzyła alabastrowy słoik z pewną ilością pachnącego olejku. Namaściła nim najpierw głowę Jezusa, a następnie Jego stopy, które wcześniej zostały umyte. Nadmiar wytarła włosami.

Wkrótce zapach maści szpikanardowej wypełnił cały dom. Tysiąc lat wcześniej, Salomon napisał takie słowa: „Dopóki król jest przy stole biesiadnym, mój nard wydaje swą woń” (Pieśń 1:12), które pamiętał Jezus. Później Jezus miał być owinięty mirrą i aloesem, przedstawiającymi Jego śmierć i uzdrowienie, które było jej skutkiem. Tutaj jednak unosił się zapach miłości, która wypełniała Jego serce.

Następnego ranka, w poniedziałek, dziesiątego Nisan, Jezus wjechał do Jerozolimy na źrebięciu, który przedstawiał nowe doktryny łaski i prawdy, jakie On niósł ze sobą. Został powitany okrzykami „Hosanna” wznoszonymi przez tłum, i słusznie, ponieważ był ich Mesjaszem i zbawicielem. Jednakże powitanie to zapowiadało Jego śmierć. Baranki na święto Paschy były wybierane dziesiątego dnia miesiąca Nisan, a On został przedstawiony Izraelowi w ten sam dzień.

We wtorek, Jezus przeklął drzewo figowe, oczyścił świątynię i nauczał lud przez cały dzień.

W środę, miała miejsce konfrontacja przywódców świątynnych z Jezusem, którzy wysłali swych ludzi, aby przyłapali go na słowach. Były to jednak daremne próby, ponieważ „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten człowiek mówi” (Jan. 7:46). Był to wyczerpujący dzień. Jezus nauczał lud w ciągu dnia, publicznie wezwał do rozliczenia przywódców Izraela i ostrzegł ich przed zbliżającym się sadem. Gdy w końcu udał się na wieczorny spoczynek do Betanii, przeszedł przez Górę Oliwną gdzie zatrzymał się i przekazał uczniom proroctwa i przypowieści zapisane w Mat. 24 i 25.

Nastał czwartek wieczór. Dzień spędził wraz z uczniami w Betanii. Gdy zachodziło słońce, miały się rozpocząć ostatnie wydarzenia.

Jezus wysłał przodem do Jerozolimy dwóch uczniów, aby przygotowali wieczerzę, dając im tajemnicze instrukcje. Po wejściu do miasta mieli spotkać człowieka niosącego dzban wody; mieli iść za nim do domu, do którego on wszedł. W domu tym mieli poprosić gospodarza o miejsce na wieczerzę; mieli otrzymać obszerny górny pokój, wysłany dywanami i poduszkami do spożywania wieczerzy. Być może zastanawiali się, co się rzeczywiście wydarzy, gdy dojdą do Jerozolimy; co będzie jak nikogo tam nie spotkają, albo spotkają więcej niż jednego takiego człowieka, albo spóźnią się po drodze i nie zdążą na to spotkanie. A może ten pierwszy człowiek zaprowadzi ich do złego domu. Ale nie, wszystko poszło zgodnie z planem. W tych wskazówkach otrzymali oni kolejny namacalny dowód władzy Pana nad biegiem wydarzeń. Podobnie i święci w czasie tego wieku spotykali wyznaczonych sług Jezusa, niosących dzbany prawdy, a idąc za nimi przekonywali się, że ich Pan przygotował im bogate błogosławieństwa.

Tam uczniowie przygotowali wieczerzę: „A gdy nadeszła pora, zajął miejsce przy stole, a apostołowie z nim” (Łuk. 22:14). Niektórzy bracia uważają, że to była wieczerza paschalna, którą uczniowie mieli przygotować. Inni uważają, że to była przed-paschalna ostatnia wieczerza, zawracając uwagę na słowa Jezusa, że miał nie spożywać wieczerzy paschalnej ze swymi uczniami aż do Królestwa. W każdym przypadku, Żydzi w większości mieli przyprowadzić swe baranki do świątyni następnego popołudnia, około tego czasu, gdy Jezus miał dopełnić swych cierpień na krzyżu. Co więcej, w każdym przypadku Jezus miał umrzeć w dniu czternastego Nisan, jak zostało to przewidziane przed wieloma stuleciami w obrazie paschy.

Gospodarz wieczoru

Jezus był gospodarzem tego zgromadzenia. Było przyjętym zwyczajem, że gospodarz proponował gościom odświeżający napój na rozpoczęcie wieczerzy. Nazywano to „kielichem błogosławienia” i Jezus podał go swym uczniom przed posiłkiem. Sam jednak z niego nie pił. Powiedział uczniom: „I wziąwszy kielich, i podziękowawszy, rzekł; weźcie go i rozdzielcie między sobą” (Łuk. 22:17). Jednocześnie wyjaśnił: „Powiadam wam bowiem, iż odtąd nie będę pił z owocu winorośli, aż przyjdzie Królestwo Boże” (Łuk. 22:18).

Określenie „kielich błogosławienia” oznacza kielich, za który błogosławimy Boga; inaczej mówiąc, za który Bogu składamy dziękczynienie. Apostoł Paweł wspomina ten kielich w 1 Kor. 10:16 i tak jak czyni to ewangelista Łukasz, umieszcza go przed emblematami które Jezus wprowadził później, w czasie posiłku. Jednakże jego znaczenie jest takie samo w każdym przypadku. Wino przedstawia krew pojednania, rozlaną przez naszego Pana Jezusa, za którą składamy dziękczynienie. Bez tego, nie mielibyśmy w sobie życia.

Ostatnia wieczerza

Gdy wieczerza już trwała, Jezus zauważył, że pewna czynność została zaniedbana – oczywiście nie przez Jezusa, lecz przez apostołów. Zwyczajem było, że goście mieli możliwość umycia nóg, dla komfortu w czasie spożywania posiłku. Trasa z Betanii do tego miejsca wynosiła prawdopodobnie około 5 km, w związku z czym sposobność takiego obmycia z pewnością byłaby docenioną. Jednakże żaden z uczniów nie podjął się wykonania takiej czynności dla innych.

Uczynił to zatem Jezus. Tylko ewangelia św. Jana opisuje ten epizod. Wziął w rękę ręcznik, nalał wody do miski i podchodził do kolejnych apostołów. Z pewnością, już przy pierwszym z nich wszyscy zorientowali się w przesłaniu tej czynności; jednak gdy Jezus podszedł do Piotra, ten odmówił poddania się obmyciu przez swego Mistrza. Piotr uczynił to w dobrej wierze, jednakże Jezus miał głębszą myśl. Wkrótce miał za nich wszystkich umrzeć i nikt nie mógł uczynić dla nich tej usługi. To, co teraz Pan czynił, było symbolem oczyszczenia, które mogli otrzymać tylko od Niego; i tylko On może je nam przekazać.

Jezus powiedział Piotrowi: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał działu ze mną” (Jan. 13:8). Te same słowo stosują się również i do nas. Z natury jesteśmy grzesznikami. Jeżeli Pan nie wykona w stosunku do nas czynności oczyszczenia, wówczas nie będziemy mieli z nim udziału. Czyż nie jest to dla nas błogosławieństwem, że sam Syn Boży zniża się, aby nam w tym usłużyć? Jeżeli Jezus wykonuje to dla nas, wówczas my sami powinniśmy w tym samym duchu służyć innym. Każdy z nas otrzymuje tę naukę od naszego Mistrza.

Po tych wydarzeniach Jezus wprowadził symbole swej śmierci: chleb i kielich. Ewangelista Łukasz wspomina, że po wprowadzeniu tych symboli, Jezus powiedział: „oto ręka tego, który mnie wydaje, jest ze mną przy stole” (Łuk. 22:21), zaś Jan opisuje historię z Judaszem. Dla naszego Pana nie była to kwestia intelektualna; dotykało to Go, martwiło. „Jezus, wstrząśnięty do głębi, oświadczył, mówiąc: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeden z was mnie wyda” (Jan. 13:21). Ta nowa kwestia zupełnie zaskoczyła uczniów. Rozejrzeli się, zastanawiając się, o kim mowa: „Chyba nie ja?” (Mar. 14:19). Piotr, zajmując widocznie dalsze miejsce, zagadnął Jana aby ten zapytał się Jezusa, kogo miał na myśli. Mistrz odpowiedział: „To jest ten, któremu Ja podam umoczony kawałek chleba” (Jan. 13:26). Jezus wziął kawałek chleba, zamoczył go w sosie i podał Judaszowi. Prawdopodobnie uwagę tę usłyszał tylko Jan (tylko on ją zanotował), ponieważ nawet, gdy Judasz wyszedł na słowa Jezusa: „Czyń zaraz co masz czynić”, uczniowie przypuszczali że Pan polecił mu kupić coś na paschę lub aby dał cos ubogim (Jan. 13:29).

Judasz wyszedł. Teraz Jezus zaczął przygotowywać uczniów na swe odejście. Co miał im powiedzieć w tym krótkim czasie, jaki im pozostał?

– powiedział im, że odchodzi

– dał im nowe przykazanie, aby się wzajemnie miłowali: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (Jan. 13:35). Od tamtej chwili, prawdziwe chrześcijaństwo znane jest przede wszystkim jako religia miłości.

– Piotr zaprotestował stwierdzając, że pójdzie wszędzie za Jezusem i odda za Niego życie. Było to zupełnie poważne stwierdzenie. Kilka tygodni wcześniej powiedział podobne słowa, które następnie powtórzyli pozostali apostołowie. Deklaracje te potwierdzili następnie czynem, gdy poszli za Jezusem do Jerozolimy pomimo iż wiedzieli, że życie Jezusa będzie tam zagrożone. Jednakże obawy miały dopiero nadejść, zaś Jezus ostrzegł Piotra, że zaprze się Go trzykrotnie zanim kur zapieje.

– Następnie Jezus zwrócił się do swoich uczniów jak pan młody zwykł mówić do swej oblubienicy, chociaż ten szczegół umyka w naszej kulturze. Gdy młoda hebrajska dziewczyna akceptowała propozycję zamążpójścia, przyjmowała oferowany jej kielich wina. Jezus podał kielich do apostołów, a oni go przyjęli. Następnie Jezus powiedział, że odchodzi aby przygotować im miejsce, tak jak oblubieniec odchodził, aby przygotować dom dla nowej rodziny, aby potem wrócić, gdy był gotowy i pojąć swą wybrankę za żonę. „A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (Jan. 14:3). Teraz Chrystus powrócił, a wszyscy uczniowie zostali przy nim zebrani. Przy Bożej łasce, jeśli okażemy się wiernymi, będziemy mieć z Nim udział, przy końcu naszej drogi.

– Tomasz, Filip i Juda zadali Panu kilka pytań, ma które Jezus odpowiedział w sposób, który mieli zrozumieć później. Jezus miał być drogą, prawdą i życiem, aby przyprowadzić ich do niego we właściwym czasie. Jezus obiecał, że zamiast niego przyjdzie duch święty, który miał ich do końca prowadzić. Tymczasem, jeżeli będą zachowywać Jego słowa, wówczas duch święty, Jezus i Bóg będą mieć z nimi społeczność. Czy razem z nami mają tę społeczność?

Wędrówka do Getsemane

Po tych słowach, Jezus zakończył nauczanie: „Wstańcie, pójdźmy stąd” i na tym zamyka się rozdział 14. Mała grupa skierowała się na wschód i być może po drodze minęli płaskorzeźbę winorośli na drzwiach opodal świątyni, co być może poddało Jezusowi temat do przypowieści o winorośli, w miarę jak szli. Mamy przynosić owoce, być przycinani i korzystać z ducha Chrystusowego.

Następnie Jezus powtórzył swe przykazanie o miłości, zapewnił ich, że są Jego przyjaciółmi i powiernikami. Powiedział również słowa, które miały stać się cenniejsze w miarę upływu czasu, a mianowicie, że On ich wybrał. Wybrał ich i powierzył im dzieło przynoszenia owocu.

Mieli być nienawidzeni i prześladowani przez Bożych wrogów. Nie powinno to ich jednak urazić. Ponowił obietnicę posłania pocieszyciela, ducha świętego oraz wskazał na jego wpływ.

Powtórzył również swe tajemnicze słowa, choć w nieco innej kolejności: „Jeszcze tylko krótki czas, a nie ujrzycie mnie, i znowu krótki czas, a ujrzycie mnie, bo idę do Ojca” (Jan. 16:16). Miał na myśli to, że przez pewien czas pogrążeni będą w smutku, ale następnie zobaczą go powstałego z martwych, będą radować się i wyruszą naprzód w odnowionym duchu, gorliwości i wierze. Ich serca miały rozbłysnąć radością, której nikt nie miał możliwości stłumić (Jan. 16:22). Słowa te nadal brzmiały tajemniczo, ale ich znaczenie mieli wkrótce poznać.

Następnie, przemówił do nich w bardziej wyraźny sposób. Przyszedł na świat od Ojca i teraz miał opuścić świat i udać się do swego Ojca. Ostrzegł jednakże uczniów, że zbliża się czas, gdy mieli zostać poddani próbie i mieli ulec rozproszeniu na pewien czas.

Potem podniósł oczy ku górze i modlił się na głos za uczniów; która to modlitwa stanowi rozdział 17 Ewangelii Św. Jana: zachowaj ich, uświęć ich, zaopatruj ich.

W międzyczasie, wędrowcy dotarli nad potok Kidron po wschodniej stronie Jerozolimy, a następnie weszli do Getsemane, u podnóża Góry Oliwnej. Tutaj Jezus zatrzymał się, wezwał do siebie Piotra, Jakuba i Jana i polecił im, aby udali się z Nim dalej i czuwali z Nim. Trzykrotnie udawał się Pan do swego Ojca w modlitwie i utwierdzał się w przekonaniu, że wszystko wykonał poprawnie. W Jego słowach było wiele intensywności, gorliwości i troski. Ciężar Jego misji był dla Niego większym brzemieniem, niż nam się może wydawać. Podtrzymywał Go anioł, co uspokoiło Jego serce. Być może, żarliwość tych modlitw została dla nas zachowana z obserwacji młodego Jana Marka, kryjącego się w cieniu, podczas gdy inni apostołowie spali (Marek 14:51,52).

Zgraja

Bóg sprawił, że nic nie przeszkodziło naszemu Panu w modlitwie, dopóki nie skończył. Wówczas nadszedł właściwy czas. Judasz przyprowadził zbrojną grupę ludzi i zdradził Jezusa pocałunkiem. Jezus zwrócił się do swych prześladowców, a gdy ci upadli na ziemię, mógł spokojnie odejść. Jednakże nadszedł Jego czas i chciał zostać. Jezus nadal miał kontrolę nad rozwojem wydarzeń. Najpierw uzdrowił ucho Malchusa, a następnie zatroszczył się o wolność swych uczniów.

W godzinie ciemności został sam; towarzyszył mu tylko Ojciec.

Jezus został zabrany do Annasza, który spoza sceny wydarzeń sprawował faktyczną władzę. Tam został związany i wysłany do Kajfasza, zięcia Annasza, który w tym roku sprawował urząd Arcykapłana. Piotr i Jan szli za nim w oddali, zaś Jan uzyskał dla nich wejście na dziedziniec pałacu Kajfasza. W ten sposób Piotr znalazł się w niebezpieczeństwie i trzykrotnie zaparł się Jezusa. Ewangelista Łukasz wspomina, że gdy kogut zapiał trzeci raz, Jezus spojrzał na Piotra, a ten wyszedł gorzko płacząc.

W międzyczasie, Jezus został skazany przez radę pod kierownictwem Kajfasza. Znaleziono świadków, którzy wystąpili z fałszywym oskarżeniem, ale nie byli zgodni z w tym, co mówili. W końcu udało się znaleźć dwóch takich, których zeznania nosiły pozory zgodności i stwierdzały, że Jezus groził świątyni; jednakże Jezus na nie odpowiedział. Wtedy Kajfasz nakazał Mu przemówić w celu obrony względem postawionych przeciw Niemu tak poważnych zarzutów. Jezus odpowiedział: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego na prawicy mocy Bożej i przychodzącego na obłokach nieba” (Mat. 26:64).

Nie była to odpowiedź, na którą czekali, ale była wystarczająco blisko tego, co chcieli usłyszeć. Arcykapłan rozdarł swe szaty w udawanym gniewie, zażądał wyroku, który rada niezwłocznie wydała. Musieli jednak poczekać kilka godzin do świtu, zanim mogli przywieść Go do Piłata. W międzyczasie, żołnierze skorzystali z okazji aby wyśmiewać Go, pluć na Niego, bić po zasłoniętej twarzy i przedrzeźniać, dopóki nie zmęczyło ich to zajęcie.

Ranek

O świcie, kapłani i starsi potwierdzili swój wyrok i zawiedli Jezusa do Piłata. Jezus niewiele rozmawiał z Piłatem i nie reagował na oskarżenia starszych i kapłanów. Namiestnika zdziwiła ta małomówność, lecz zauważył, że Jezus był niewinny. Piłata ostrzegła również jego żona: „Nie wdawaj się z tym sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie przez niego wiele wycierpiałam” (Mat. 27:19). Piłat wydał swój wyrok: „Żadnej winy w tym człowieku nie znajduję” (Łuk. 23:4). Jednakże Jego oskarżyciele wszczęli tumult, twierdząc, że Jezus podburzał lud od Galilei do Jerozolimy.

Gdy Piłat zorientował się, że Jezus był Galilejczykiem, niezwłocznie uznał, że zatem sprawę tę powinien rozstrzygnąć Herod, władca Galilei, który właśnie przebywał w Jerozolimie. Herod bardzo chciał zobaczyć jakiś cud w wykonaniu Jezusa, lecz ten nie powiedział ani słowa. Zatem Herod zwrócił Go Piłatowi; wcześniej jednak ludzie Heroda przybrali Go w purpurę i wyśmiewali Go.

Piłat stanął z Jezusem twarzą w twarz po raz drugi. Zdecydował się na brutalne ubiczowanie Jezusa i zwolnienie Go. Jezus został poddany biczowaniu, zaś żołnierze uczynili koronę z cierni i włożyli Mu ją na głowę, bijąc Go i wyśmiewając jako króla żydowskiego. W tym stanie Piłat przedstawił Jezusa tłumowi, oczekując współczucia ze strony ludzi, lecz bezskutecznie. Tłum krzyczał: „winien umrzeć, bo się czynił Synem Bożym” (Jan. 19:7).

Synem Bożym? Teraz Piłat zaniepokoił się. Sprowadził Jezusa do sali sądowej na kolejne przesłuchanie: „Skąd jesteś? Ale Jezus nie dał mu odpowiedzi” (Jan. 19:9). Jezus milczał, aż Piłat stwierdził, że ma władzę na życiem i śmiercią. Wtedy Jezus powiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry” (Jan. 19:11), co było milczącym potwierdzeniem relacji wiążących Go z Bogiem.

Była obecnie szósta godzina, prawdopodobnie między szóstą, a siódmą rano (Jan. 19:14). Piłat starał się zwolnić Jezusa, lecz uległ w obliczu zarzutu braku lojalności względem cezara. Umył ręce, ale nie zmył swej winy. Kilka lat później zginął z własnej ręki (Euzebiusz, Historia Kościoła, 2.7.1).

Golgota

Zabrali Jezusa na miejsce czaszki, Golgotę. Wyczerpany, bez snu, poddany ogromnej presji emocjonalnej, osłabiony brutalnością oprawców, Jezus został zmuszony do niesienia krzyża na wzgórze swej egzekucji (Jana 19:17). Pomagał mu w pewnej mierze Szymon Cyrenejczyk, spotkany po drodze (Mat. 27:32). Wszystko co wycierpiał przyczyniło się do Jego śmierci przed złodziejami ukrzyżowanymi po obu Jego stronach.

Na Golgocie, żelazne gwoździe przytwierdziły Jego ręce i stopy do ciosanego, drewnianego krzyża. Przez sześć godzin był wystawiony na hańbę. Jednak przez cały czas miał na uwadze wypełnienie swej misji.

– O jego szaty był rzucany los,

– Pocieszył pokutującego złoczyńcę,

– Powierzył Janowi opiekę nad swą matką,

– Na krzyżu przywołał Psalm 22,

– Skosztował octu, by wypełnić proroctwo,

– zawołał: „Wykonało się”,

– następnie cicho oddał Bogu ducha.

Niebo w ciągu południa zasnuła ciemność na trzy godziny. Jezus umarł między dwoma złodziejami, został pochowany w grobie bogatego człowieka, ziemia zatrzęsła się w chwili Jego śmierci, zasłona w świątyni rozerwała się od góry do dołu, groby się otwarły i ciała zostały z nich wyrzucone. Żołnierze się przerazili, a setnik powiedział: „Zaiste, ten był Synem Bożym” (Mat. 27:54).

Piątek, 14 Nisan, zbliżał się do końca. Zaczynał się Sabat, dzień odpocznienia, a Jezus spoczął w grobie. Jego ból się skończył, a dzieło zostało wykonane. W domach izraelskich zapłonęły dwie świece zwiastujące Sabat (jewfaq.org/shabbat.htm , por. 2 Moj. 20:8, 5 Moj. 5:12). Świece te nazywane są „zakhor” („pamiętaj”) i „shamor” („przestrzegaj”). Teraz pamiętamy. Teraz przestrzegamy.

„Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni. Za mękę swojej duszy ujrzy światło i jego poznaniem się nasyci. Sprawiedliwy mój sługa wielu usprawiedliwi i sam ich winy poniesie. Dlatego dam mu dział wśród wielkich i z mocarzami będzie dzielił łupy za to, że ofiarował na śmierć swoją duszę i do przestępców był zaliczony. On to poniósł grzech wielu i wstawił się za przestępcami” (Izaj. 53:7-12).

Trzeciego dnia został wzbudzony król wszelkiego stworzenia!

Pamiętajcie o mnie

To właśnie upamiętniamy wspominając ofiarę Chrystusa. Przed tymi wydarzeniami miały miejsce 3,5 roku codziennego dawania – nauczanie, uzdrawianie, napominanie, dawanie przykładu, otwieranie dla nas „drogi nowej i żywej” (Hebr. 10:20). Poprzedzone to zostało trzydziestoma latami sprawiedliwego, pobożnego, oddanego życia, przygotowującego Go do służby życia. Wszystko to nasz Pan uczynił dla nas. Oddajmy mu teraz całą naszą małą cząstkę, którą posiadamy.

Ostatni dzień

Rozpoczęcie Pamiątki

Idźcie do miasta, do niektórego człowieka, a rzeczcie mu: Kazałci nauczyciel powiedzieć: Czas mój blisko jest, u ciebie jeść będę baranka z uczniami moimi. I uczynili uczniowie, jako im rozkazał Jezus, […] A gdy był wieczór, usiadł za stołem ze dwunastoma – Mat. 26:18-20, (BG).

Zbliżamy się do ostatniego dnia życia naszego Pana, czternastego Nissan, kiedy to miał być podniesiony na krzyżu Golgoty, za nasze grzechy. Słońce powoli znika za linią horyzontu na zachodzie. Jest jeszcze jasno, ale trzynasty dzień zbliża się ku końcowi, czwartek przechodzi w piątek, dwa tysiące lat temu. Zapalono już świece, aby rozświetlić nadchodzącą ciemność. Ciemność zaczyna gościć również pomiędzy nieprzyjaciółmi Syna Bożego. Cztery dni wcześniej, kiedy Jezus przybył do Betanii na wieczerzę, Maria ofiarowała kosztowny podarunek. Wzbudzenie Łazarza było jeszcze żywe w jej pamięci, ale od dawna lubiła siadać u stóp Jezusa, by słuchać słów żywota. Maria otworzyła alabastrowy słoik z nieco ponad funtem drogiej, pachnącej maści. Najpierw wylała ją na głowę Jezusa, a resztą namaściła Jego nogi, wycierając pozostałość swoimi włosami. Wkrótce woń maści nardowej wypełniła dom.

Tysiąc lat wcześniej, Salomon zapisał takie słowa: „Dotąd, pokąd król jest u stołu, szpikanard mój wydaje wonność swoję” (Pieśń 1:12, BG). Pan Jezus o tym pamiętał. Następnie miał być zawinięty w mirrę i aloes, symbolizujące Jego śmierć i uzdrowienie, jakie kiedyś miały z niej wypłynąć. Tutaj jednak była to woń miłości i ona napełniła Jego serce.

Następnego poranka, w poniedziałek, ciągle jeszcze dziesiątego Nissan, Pan Jezus wjechał do Jerozolimy na oślęciu, które reprezentuje nowe doktryny łaski i prawdy. Tłum obwołał Go królem; i słusznie uczynił, ponieważ był ich Mesjaszem. Ale Jego powitanie było zapowiedzią Jego śmierci. Baranek paschalny był odłączany dziesiątego Nissan, i tego samego dnia Pan Jezus został przedstawiony Izraelowi.

We wtorek, Pan Jezus przeklął drzewo figowe, oczyścił świątynię i nauczał lud.

W środę, przywódcy świątyni stanęli naprzeciw Pana Jezusa i wysłali swoich uczniów, aby ci usidlili Go w mowie. Nie przyniosło im to korzyści, ponieważ żaden człowiek nie mówił tak, jak On. To był męczący dzień. Jezus nauczał lud przez cały dzień, pociągnął do odpowiedzialności przywódców Izraela i ostrzegł ich o nadchodzącym sądzie. Kiedy w końcu udał się na wieczór do Betanii, zatrzymał się na Górze Oliwnej i wypowiedział dwa rozdziały proroctw i przypowieści dla swoich uczniów.

Cały Czwartek Pan Jezus spędził w Betanii w gronie uczniów. Gdy tylko słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, rozpoczął się ostatni ciąg wydarzeń związanych z życiem Jezusa na ziemi.

Jezus wysłał przed sobą dwóch uczniów do Jerozolimy, aby przygotowali wieczerzę według tajemniczych instrukcji. Wchodząc do miasta, mieli znaleźć człowieka, który będzie niósł dzban wody. Mieli pójść za nim, do któregokolwiek domu by nie wszedł i zapytać gospodarza o miejsce na przygotowanie Paschy. Miał on pokazać im duży wieczernik z rozłożonymi dywanami i poduszkami. Ale co by się zdarzyło, gdyby nie znaleźliby tego człowieka? A jeżeli byłoby ich więcej? Lub może ich droga opóźniłaby się i ominęłoby ich zamierzone spotkanie? Albo gdyby ten człowiek wszedł do złego domu?

 

Nic takiego jednak się nie stało. Wszystko odbyło się jak należy. Bezbłędny sposób realizacji tego ostatniego polecenia miał być kolejnym, namacalnym znakiem od Pana, że miał wszystko pod swoją kontrolą. I tak święci przez cały wiek spotykali na swej drodze wybranych sług Jezusa, niosących naczynia prawdy. Podążając za nimi mieli dostrzec, że Mistrz zapewnił im wielkie bogactwo błogosławieństw.

W wybranym miejscu, uczniowie wszystko przygotowali. „A gdy nadeszła godzina” Jezus wraz z dwunastoma apostołami usiadł do wieczerzy (Ew. Łuk. 22:14). Niektórzy uważają, że była to Pascha, którą przygotowali Jego uczniowie. Inni stoją na stanowisku, że była to wieczerza przed-paschalna, o czym wnioskują ze słów Jezusa który stwierdził, że nie będzie spożywał Paschy ze swoimi uczniami, aż do czasów Królestwa. Bez względu na to, który z tych punktów widzenia jest prawidłowy, następnego wieczora wielu Żydów miało przyprowadzić swoje baranki do świątyni; miało się to dziać w czasie, gdy Pan Jezus dokonywał swojego cierpienia na krzyżu. W obu przypadkach, Jezus miał umrzeć czternastego Nissan, tak jak zostało to przepowiedziane przed wiekami w obrazie Paschy.

Gospodarz wieczora

Pan Jezus był gospodarzem tego wieczornego zgromadzenia. Było zwyczajem, że gospodarz proponował gościom kielich orzeźwiającego napoju przed rozpoczęciem wieczerzy. Pan Jezus także uczynił to przed rozpoczęciem posiłku. Sam jednak z niego nie skorzystał. Tak zwrócił się do uczniów:

„Weźcie to i rozdzielcie między sobą” (Łuk. 22:17, BG).

Wyjaśnił im, że nie będzie „pił z tego owocu winorośli, aż przyjdzie Królestwo Boże” (werset 18).

Następnie, gdy posiłek już trwał, Jezus wziął chleb symbolizujący Jego ciało i „owoc winorośli” będący symbolem Jego krwi i podał je uczniom jako symbol swej ofiary. Przyjmujemy je z wdzięcznością. Bez ofiary Jezusa nie mamy w sobie życia.

Ostatnia Wieczerza

Gdy wieczerza już trwała, Pan Jezus zauważył, że coś zostało zaniedbane. Tamtejszym zwyczajem było umycie nóg gościom, aby zapewnić im większy komfort. Prawdopodobnie przeszli tego wieczoru 5 kilometrów z Betanii, więc taki gest spotkałby się z ich wdzięcznością. Jednak żaden z obecnych nie skorzystał z okazji, aby usłużyć innym w ten sposób.

Zrobił to Pan Jezus. Jedynie apostoł Jan wspomina o tym wydarzeniu. Jezus wziął prześcieradło do ręki, nalał wody do misy i podchodził kolejno do każdego z uczniów. Na pewno już przy pierwszym takim podejściu wszyscy zdali sobie sprawę z przekazanej im lekcji, ale kiedy Pan dotarł do Piotra, ten przerwał milczenie wzbraniając się przed tym, aby Mistrz miał mu usłużyć w ten sposób. Piotr miał dobre intencje ale Pan Jezus miał na myśli coś głębszego. Miał umrzeć za nich wszystkich. To, co Nasz Pan robił w tym czasie, było symbolem  oczyszczenia jakie jedynie On mógł wówczas dać tak im, jak i nam dzisiaj.

„Jezeli was teraz nie obmyję nie będziecie mieć cząstki ze mną” (Jan. 13:8, BG).

Te same słowa stosują się do każdego z nas. Z natury jesteśmy grzesznikami. Jeżeli Nasz Pan nas nie oczyści, nie będziemy mogli mieć z Nim udziału.

Czy nie jest to błogosławieństwem, że sam Syn Boży pochyla się ku nam w tej służbie? Jeżeli Jezus zrobiłby to dla nas, to powinniśmy w takim samym duchu chcieć usługiwać innym. Każdy z nas rozumie tę lekcję naszego Mistrza.

Ręka zdrajcy

Najprawdopodobniej właśnie po tym zdarzeniu Pan Jezus przedstawił uczniom symbole swojej śmierci, to jest chleb i kielich. Opis ewangelisty Łukasza wspomina, że bezpośrednio po zaprezentowaniu tych symboli Jezus wskazał, że ręka tego, który go zdradzi, jest przy stole (Łuk. 22:21). Relacja św. Jana ze szczegółami przedstawia sprawę Judasza. Dla Jezusa nie była to jedynie kwestia o charakterze intelektualnym. Był nią bardzo dotknięty. Zmartwiła Go. Opis Jan. 13:21 (BG) podaje:

„To rzekłszy Jezus zasmucił się w duchu, i oświadczył, a rzekł: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że jeden z was wyda mię”.

Ta wiadomość zaskoczyła uczniów. Każdy rozglądał się wokół, rozważając o kim to mowa i zastanawiając się, czy przypadkiem nie chodziło o niego. Piotr, być może trochę oddalony, zwrócił się do Jana, który siedział obok Pana Jezusa, aby zapytał kogo Pan miał na myśli. Jezus odpowiedział: „Ten jest, któremu ja omoczywszy sztuczkę chleba, podam” (Jan. 13:26, BG). Jezus wziął kawałek chleba, zamoczył go i podał Judaszowi. Możliwe, że tylko Jan to usłyszał, kiedy Jezus zwrócił się do Judasza mówiąc: „co czynisz, czyń rychło”, ponieważ inni myśleli, że Pan Jezus polecił kupić potrzebne rzeczy na Paschę lub aby rozdać coś ubogim (Jan. 13:27-29, BG).

Teraz, gdy Judasz wyszedł, Pan Jezus zaczął przygotowywać uczniów na swoje odejście. Co mógł powiedzieć w tak krótkim czasie, który Mu pozostał?

Powiedział im, że odchodzi.

Dał im nowe przykazanie, by wzajemnie się miłowali „Stądci poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeźli miłość mieć będziecie jedni przeciwko drugim” (Jan. 13:35, BG). I tak się stało. Chrześcijaństwo określane jest przede wszystkim jako religia miłości.

Piotr zaprotestował, mówiąc, że byłby gotowy oddać nawet swoje życie za Pana Jezusa. I mówił prawdę. To samo powiedział kilka tygodni wcześniej, podobnie jak wszyscy uczniowi. Składając tą deklarację, byli co do niej w pełni przekonani, co pokazali przez pójście za Jezusem do Jerozolimy, mimo, że znali związane z tym zagrożenie. Jednak strach wisiał w powietrzu, a Pan Jezus ostrzegł Piotra, że zaprze się Go trzy razy, zanim zapieje kogut.

Następnie Jezus zwrócił się do apostołów tak, jak oblubieniec mógłby zwracać się do swej oblubienicy. Kiedy żydowski młodzieniec oświadczał się swej wybrance, to jeżeli przyjmowała jego oświadczyny, przyjmowała od niego kielich z winem. Jezus podał kielich swoim uczniom i każdy z nich go przyjął. Pan Jezus powiedział wtedy, że odchodzi, aby przygotować im miejsce. Przypominało to zwyczaj żydowski zgodnie z którym oblubieniec przygotowywał mieszkanie dla swej nowej rodziny i powracał później, aby zabrać tam oblubienicę. „Idę, abym wam zgotował miejce; a gdy odejdę i zgotuję wam miejsce, przyjdę zasię i wezmę was do siebie” (Jan. 14:3, BG).

Tomasz, Filip i Juda mieli pewne pytania, a Jezus dał im odpowiedzi, które mieli zrozumieć dopiero później. Pan Jezus obiecał, że Duch Święty będzie ich prowadził podczas Jego nieobecności; to za pośrednictwem tego Ducha Pan Bóg i Pan Jezus mieli przebywać wśród nich.

Na koniec Pan Jezus powiedział: „Wstańcież. pójdźmy stąd” (Jan. 14:31, BG). Kiedy szli na wschód, być może wyrzeźbiona winorośl na drzwiach w pobliżu świątyni stała się motywem dla nauczania Jezusa o winnej macicy i latoroślach. Pan Jezus powtórzył swoje przykazanie o miłości i zapewnił ich, że byli Jego powiernikami, że wybrał ich oraz polecił im by przynosili owoce.

Mieli być znienawidzeni i prześladowani przez innych, ale nie mieli być obrażeni. Potem znów powtórzył tajemnicze słowa, zmieniając je trochę. „Maluczko, a nie ujrzycie mię, i zasię maluczko, a ujrzycie mię” (Jan. 16:16, BG). Przez pewien czas będą pogrążeni w głębokim smutku, ale zobaczą Go zmartwychwstałego i radując się bardzo, pójdą naprzód w nowości ducha i gorliwości, i nikt nie przyćmi tej radości. Słowa te były nadal niezrozumiałe, ale wkrótce mieli je pojąć.

Następnie Pan Jezus powiedział wyraźniej, że przyszedł na świat od Ojca, a teraz zostawi świat i powróci do Swojego Ojca. Jednak wspomniał też, że nadchodzi próba i zostaną rozproszeni na krótki czas.

Potem wznosząc swe oczy ku niebu modlił się wyraźnie o swoich uczniów, modlitwą, która jest zapisana w 17 rozdziale Ewangelii Jana. Zachowaj ich, poświęć ich i pożywiaj ich.

Dotarli do potoku Cedron, we wschodniej części Jerozolimy, a następnie do Getsemane, u stóp Góry Oliwnej. Tam Jezus polecił Piotrowi, Jakubowi i Janowi pójść dalej i czuwać wraz z Nim. Trzy razy zbliżał się do Ojca, aby dowiedzieć się czy wszystko zostało wykonane zgodnie z planem. Modlitwa była przepełniona żarliwością i troską. Ciężar misji spoczywał na Panu Jezusie bardziej niż możemy to pojąć. Anioł Go posilił i odzyskał spokój. Intensywność Jego modlitw jest zachowana dla nas najprawdopodobniej dzięki świadectwu młodego Jana Marka przyglądającego się z ukrycia, podczas gdy inni spali.

Orszak

Pan Bóg nie pozwolił, aby cokolwiek zakłóciło bieg wydarzeń, aż Jezus dokończył zmagania w modlitwie. Wtedy nadszedł właściwy czas. Judasz prowadząc uzbrojony oddział zdradził Pana Jezusa pocałunkiem. Pan przemówił do swoich oprawców, a kiedy wszyscy cofnęli się i upadli, mógł po prostu odejść. Choć czas na Niego przyszedł, to jednak nad wszystkim miał kontrolę. Uzdrowił ucho Malchusa i darował wolność wszystkim apostołom. Wtedy dopiero samotnie stawił czoła godzinie ciemności; jedynie Ojciec był przy Nim.

Następnie Pan Jezus został zabrany do Annasza, gdzie związano Go i odesłano do Kaifasza (zięcia Annasza), który w tym czasie był arcykapłanem. Piotr i Jan szli za nim w oddaleniu. Jan uzyskał pozwolenie na wejście na dwór Kaifasza, narażając Piotra na niebezpieczeństwo. Piotr zaparł się Chrystusa trzy razy. Kiedy kogut zapiał, Łukasz podaje, że Pan spojrzał na Piotra, który gorzko zapłakał.

Tymczasem Pan Jezus został skazany przez radę. Szukano świadków przeciw Niemu; kilku zgłosiło się, ale żadne z ich świadectw nie było zgodnych. W końcu, powstało dwóch, których świadectwa na pozór zgadzały się, a dotyczyły słów Pana Jezusa o zburzeniu świątyni. Jezus nie reagował dopóki Kaifasz nie polecił mu bronić się, zaklinając Go by odpowiedział na tak poważny zarzut. Pan Jezus odpowiedział: „i ujrzycie Syna człowieczego, siedzącego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego z obłokami niebieskiemi” (Mar. 14:62, BG). Tylko tyle. Nie były to słowa, których oczekiwali przesłuchujący, ale to im wystarczyło. Arcykapłan w pozorowanym akcie przerażenia rozdarł swoje szaty, zażądał wyroku a rada podjęła głosowanie. Następni żołnierze naśmiewali się z Pana Jezusa, pluli na Niego, bili Go z zawiązanymi oczami i szydzili z Niego, dopóki się nie zmęczyli.

Poranek

O świcie, kapłani i starsi zatwierdzili wyrok i przyprowadzili Pana Jezusa do Piłata. Jezus niewiele powiedział namiestnikowi, nie odpowiadał też na oskarżenia starszych ludu i kapłanów. Piłat był zdumiony Jego powściągliwością. Jego żona ostrzegła go „nie miej żadnej sprawy z tym sprawiedliwym; bom wiele ucierpiała dziś we śnie dla niego” (Mat. 27:19, BG). Piłat ogłosił swój werdykt: „Żadnej winy nie znajduję w tym człowieku” (Łuk. 23:4, BG). Jednak jego oskarżyciele zaprotestowali twierdząc, że Jezus podburzał lud od Galilei do Jerozolimy.

Galilea? Był Galilejczykiem? W tym czasie Herod, władca Galilei, przebywał z wizytą w Jerozolimie. Piłat chciał przekazać mu sprawę. Herod był ciekawy i chętny podjąć sprawę, ale Pan Jezus nie odpowiadał ani słowem, więc Herod odesłał Go do Piłata, ale dopiero po przyodzianiu Go w purpurę i wyśmianiu Go.

Jezus stanął przed Piłatem po raz drugi. Ten zdecydował się na karę chłosty aby następnie Go wypuścić. Pan Jezus został wychłostany, a żołnierze upletli koronę z cierni i bili go wielokrotnie, szydząc z Niego jako Króla Żydowskiego. Tak Piłat pokazał Go ludowi, szukając współczucia. Nikt jednak nie okazał zmiłowania. Zamiast tego, tłum wołał: „winien umrzeć, bo się czynił Synem Bożym” (Jan. 19:7, BW). Syn Boży? Teraz obawa Piłata wzrosła. Znów zaprowadził Pana Jezusa do sali przesłuchań. „Skąd jesteś?”, ale Jezus nie odpowiadał, dopóki Piłat nie powołał się na swoje prawo decydowania o życiu lub śmierci. Jezus odpowiedział „nie miałbyś żadnej mocy nade mną, jeźliby ci nie była dana z góry” – co było milczącym potwierdzeniem Jego relacji z Bogiem.

Zbliżała się szósta godzina dnia. Piłat próbował wypuścić Pana Jezusa, ale bojąc się zarzutu niewierności wobec cesarza, ustąpił. Umył ręce, ale swojej winy nie mógł już zmyć. Trzy lata później miał zginąć z własnej ręki, mierząc się z oskarżeniami jakie zostały wniesione przeciwko niemu do cesarza.

Golgota

Pan Jezus został zabrany na „miejsce czaszki”, na wzgórze Golgoty. Po drodze wezwano Szymona Cyrenejczyka, aby pomógł Mu nieść krzyż. Na Golgocie, uderzenie po uderzeniu, żelazne gwoździe przymocowały dłonie i stopy Pana Jezusa do krzyża. Przez sześć godzin znosił wystawienie Go na pośmiewisko i zniewagę. Ale to nie powstrzymało Go od myśli o kontynuowaniu misji.

  • Jego szaty zostały rozdzielone przez rzucanie losów
  • zapewnił skruszonego złoczyńcę o nadziei w Królestwie
  • oddał swoją matkę pod opiekę Janowi
  • będąc na krzyżu cytował Psalm 22
  • zasmakował octu, aby wypełnić proroctwo
  • zawołał: „Wykonało się”
  • w ciszy oddał swego ducha Panu Bogu.

W południe niebo pociemniało na trzy godziny. Pan Jezus zmarł między dwoma złoczyńcami i został pochowany w grobie zamożnego człowieka. W chwili Jego śmierci ziemia zatrzęsła się, zasłona w świątyni została rozdarta, groby otworzyły się i wielu zostało wzbudzonych. Setnik i jego żołnierze przerażeni stwierdzili:

„Zaiste, ten był Synem Bożym” (Mat. 27:54, BW).

Piątek, czternastego Nissan, zbliżał się ku końcowi. Rozpoczął się sabat, a Pan Jezus pozostał w grobie. Jego cierpienie zakończyło się i misja została wykonana. W domach izraelskich w całym kraju, w sabat zapalano dwie świece. Te świece nazywane są Zakhor („pamiętaj”) oraz Shamor („obchodź”). Teraz pamiętamy. Teraz obchodzimy.