Narodzenie Zbawiciela

Mat. 2:1-12

„Nazwiesz imię jego Jezus, albowiem On zbawi lud swój od grzechów ich” – Mat. 1:21.

Średnia ściana odgradzająca Żydów od pogan nie została rozwalona, aż do czasu po Pięćdziesiątnicy, jak to wyjaśnia św. Paweł. Przez więcej jak osiemnaście poprzednich stuleci wszystkie łaski i obietnice Boże zostały uczynione wyłącznie Żydom i stosowały się tylko do nich. Jedynie ich królowie i kapłani byli w pewnym znaczeniu uznawani przez Boga. Nie było tak dlatego, że wśród innych narodów nie było szlachetnych umysłów, ale dlatego, że w wielkim Boskim programie nasienie Abrahamowe zostało specjalnie wybrane, pomimo Bożego oświadczenia, iż są oni narodem złym i przewrotnym. Nie mając żadnych specjalnych objawień od Boga, te szlachetniejsze umysły z innych narodów zajmowały się usilnie badaniem gwiazd, w szczególności astronomią lub astrologią. Naniesione na mapy gwiazdy miały na celu dostarczyć ludzkości różnych nauk odnośnie do jej pomyślnych losów.

W czasie narodzenia Zbawiciela Bóg uczynił pewien znak astrologiczny odnośnie do ważnego wydarzenia, który mędrcy ze Wschodu, opisani w niniejszym wykładzie, zrozumieli. Napełnieni czcią, szli oni za prowadzącą gwiazdą ze swojej ojczyzny na Wschodzie, być może z Persji. Nie mamy informacji, jak ta gwiazda prowadziła, ale widocznie zniknęła, gdy przyszli oni do Judei, więc naturalnie poszli do pałacu króla Heroda, pytając o „tego, który się narodził, król żydowski”. Pomyłka ich może być zupełnie zrozumiała. Wymagało czasu, by zrozumieć, że łaski i błogosławieństwa Boże nie są zawsze dla bogatych i możnych, ale najczęściej dla „ubogich tego świata, lecz bogatych w wierze i dziedziców Królestwa” (Jak. 2:5). Nasyceni, bogaci, zadowoleni są często mniej zainteresowani Zbawicielem niż ubodzy, bo nie rozumieją tak wielkiej potrzeby Zbawiciela i Tysiącletniego Królestwa sprawiedliwości oraz błogosławieństwa, które ma On zaprowadzić. Można więc powiedzieć, że tylko stosunkowo mała liczba była zainteresowana pierwszym przyjściem naszego Pana. Także Pismo daje do zrozumienia, że stosunkowo niewielu będzie pragnęło Jego wtórego przyjścia i ustanowienia Jego Królestwa.

Herod udawał przed mędrcami pewne zainteresowanie w ich poszukiwaniu Króla, lecz jego celem było pokrzyżować Boski zamysł przez zniszczenie dziecięcia, aby w ten sposób królestwo izraelskie mogło być zachowane dla jego własnej rodziny. Królestwo to zachowane było dla jego sześciu następców, którzy nosili jego imię tj. Herod. Jak zwiastowanie narodzenia Jezusa zaniepokoiło wielkich w ówczesnym czasie, podobnie możemy być pewni, że zwiastowanie przyjścia Jezusa jako Króla Chwały, który ma objąć panowanie nad światem, w rzeczywistości miało sprawić zamieszanie wśród władców dzisiejszego świata, władców finansowych, politycznych itp. Wszyscy mają nieskończone plany, bardziej lub mniej samolubne, i wszyscy instynktownie zdają sobie sprawę z tego, że zaprowadzenie panowania bezwzględnej sprawiedliwości przeszkadzałoby interesom i planom trustów oraz koncernów, uczyniłoby kres łapownictwu i oszustwom, które mają wpływ na najwyższą cywilizację naszych czasów.

Zbadano proroctwa i odkryto, że nader skromne miasto Betlejem będzie tym, które otrzyma ten zaszczyt i stanie się miejscem narodzenia naszego Zbawiciela. Przebiegły Herod udawał poważanie i twierdził, że pragnie oddać pokłon naznaczonemu przez Niebiosa Królowi, ale jedynie po to, żeby mógł w następstwie Go zabić, czego też nieco później próbował, zarządzając rzeź niewinnych dzieci poniżej dwóch lat. Jak niemądrym był jednak jego wysiłek w krzyżowaniu Planu Wszechmocnego!

Mędrcy, którzy szukali dzieciątka betlejemskiego z czcią i darami, przedstawiają być może fakt, że ci są prawdziwie mądrymi, którzy odtąd szukają Króla, od Boga postanowionego, którzy przynoszą Mu kadzidło swojego oddania i w darze ofiarują wszystkie swoje talenty i siły. Ci składają życie u stóp Zbawiciela, jak to wyjaśnia św. Paweł, jako „żywe ofiary, święte i przyjemne Bogu” (Rzym. 12:1).

Imię Jezus jest grecką formą imienia hebrajskiego Joszua, oznaczające Zbawiciela; a w aramejskim języku Zbawiciel oznacza życiodawcę. A więc to dziecię, które się narodziło, aby było Królem żydowskim, miało się stać Zbawicielem, Życiodawcą świata. Nie stał się On jeszcze tym Życiodawcą ani Królem. Jego wielkie dzieło wciąż należy do przyszłości. Będzie to w czasie Jego wtórego przyjścia, gdy objawi się On w swojej chwale i stanie się Królem Izraela – na poziomie duchowym. Wtedy również jako urzeczywistnienie planu tego wspaniałego Królestwa, jakie ustanowi, będzie On Życiodawcą świata, jego wielkim Lekarzem. Cała ludzkość będzie błogosławiona chwalebną sposobnością stania się „prawdziwymi Izraelitami”. Królestwo grzechu będzie obalone, a związane z nim ciemność, brak wiedzy i zabobon rozproszą się w chwalebnym świetle Prawdy i łaski, które wtedy będą ogarniać świat.

Można powiedzieć, że w pewnym znaczeniu, Królestwo, władza, panowanie Mesjasza już się zaczęło – zaczęło się od Pięćdziesiątnicy. W podobnym znaczeniu można powiedzieć, że Jego dzieło zbawienia grzeszników również wtedy się zaczęło. Jednak co do zbawienia świata, jakie było dokonywane podczas przeszłych dziewiętnastu stuleci, jest ono tylko przedwstępnym dziełem tego, co Jezus dokona, gdy obejmie „wielką moc i królowanie” na początku Wieku Tysiąclecia. Ci, którzy stają się teraz Jego ludem, stanowią małą liczbę wybranych. „Niewielu możnych, niewielu mądrych, niewielu uczonych”, zupełnie „maluczkie stadko”. Traktuje On ich na podstawie wiary. Doznają oni chorób, bólów, kłopotów, smutku jak inni ludzie, ale wierzą w Boga i postępują odpowiednio do tej sprawy, mając świadectwo ducha, że są dziećmi Bożymi, powołanymi ze świata, aby być współdziedzicami z ich Zbawicielem. Ich zbawienie zaczyna się teraz w znaczeniu naprawy i odpoczynku w obietnicach Pańskich. Jednak, jak apostoł oświadcza, nie są oni zbawieni rzeczywiście, ale są „zbawieni nadzieją”. Na rzeczywiste zbawienie musieli oni czekać wtórego przyjścia Odkupiciela przy końcu tego Wieku, aby zebrał ich jako swoje klejnoty i rzeczywiście zbawił ich z grzechu i śmierci przez danie im udziału w pierwszym zmartwychwstaniu.

Nie można też właściwie powiedzieć, że Jezus króluje nad Kościołem, „swoimi członkami”, swoimi „zaręczonymi [wybrańcami], którzy niedługo staną się Jego Oblubienicą. Jego stanowiskiem w stosunku do niej jest stanowisko nauczyciela, Starszego Brata, Pana, Głowy. Jego obietnicą dla niej jest, że gdy Pan obejmie swoją wielką władzę i ustanowi stolicę Królestwa nad ziemią, usiądzie ona wtedy z Nim na stolicy jako Jego Oblubienica i Współdziedziczka. Będzie miała z Nim dział w sądzeniu świata, czyli uczeniu go systematycznego spełniania obowiązków. Dzieło to odznaczać się będzie podnoszeniem do doskonałości ludzkiej – nawet do większej, niż posiadał i utracił Adam, a którą Jezus odkupił. O tak, tam jest głębokość znaczenia tego słowa „Jezus” – Zbawiciel. Tylko wraz z zakończeniem tego Wieku i doznaniem „zmiany” przy zmartwychwstaniu Kościół posiądzie obiecaną nagrodę, która będzie mu dana przy Jego objawieniu. Tylko przy zakończeniu Wieku Tysiąclecia to pełne znaczenie wyrazu „Zbawiciel” będzie zrozumiane przez świat. Przez Chrystusa i Kościół wszyscy chętni wśród milionów ludzi tego świata staną się „Jego ludem”, wybawionymi od grzechów, podczas gdy niepoprawni będą zupełnie wytraceni przez wtórą śmierć.

R-4534 ( r. str. )
„Straż” / str. 

Narodzenie Zbawiciela

Mat. 2:1-12

Złoty tekst:

„Nazwiesz imię jego Jezus, albowiem on zbawi lud swój od grzechów ich” – Mat. 1:21.

Średnia ściana odgradzająca Żydów od pogan nie została rozwalona, aż jakiś czas po Pięćdziesiątnicy, jak to wyjaśnia ap. Paweł. Przez więcej jak osiemnaście poprzednich stuleci wszystkie łaski i obietnice Boże zostały uczynione wyłącznie Żydom i stosowały się tylko do nich. Jedynie ich królowie i kapłani byli w pewnym sensie uznawani przez Boga.

Nie było tak dlatego, że nie było szlachetnych umysłów wśród innych narodów, ale dlatego, że przez opracowanie wielkiego Boskiego programu nasienie Abrahamowe zostało specjalnie wybrane, pomimo że Bóg oświadczył, iż są oni narodem złym i przewrotnym. Mając specjalne objawienia od Boga, te szlachetniejsze umysły z innych narodów zajmowały się usilnie badaniem gwiazd, w szczególności astronomowie lub astrologowie. Naniesione na mapy gwiazdy miały na celu dostarczyć ludzkości różnych nauk odnośnie jej pomyślnych losów.

W czasie narodzenia Zbawiciela Bóg uczynił pewien znak astrologiczny na temat ważnego wydarzenia, który zrozumieli mędrcy ze Wschodu, opisani w niniejszym wykładzie. Napełnieni czcią szli oni za prowadzącą gwiazdą ze swojej ojczyzny na Wschodzie, być może z Persji. Jak ta gwiazda prowadziła, nie jesteśmy poinformowani, ale widocznie jej prowadzenie znikło, gdy przyszli oni do Judei i naturalnym porządkiem rzeczy poszli oni do pałacu króla Heroda, zapytując się o tego, który się narodził jako nowy król żydowski. Pomyłka ich może być zupełnie zrozumiała.

Wymagało to jakiegoś czasu, aby dowiedzieć się, że łaski i błogosławieństwa Boże nie są zawsze dla bogatych i możnych, ale najczęściej dla „ ubogich tego świata, lecz bogatych w wierze i dziedziców królestwa” (Jak. 2:5). Nasyceni bogaci, zadowoleni, są często mniej zainteresowani Zbawicielem aniżeli ubodzy, bo nie rozumieją oni tak wielkiej potrzeby Zbawiciela i tysiącletniego królestwa sprawiedliwości i błogosławieństwa, które ma On zaprowadzić. Można więc powiedzieć, że tylko stosunkowo mała liczba zainteresowana pierwszym przyjściem naszego Pana. Także Pismo daje do zrozumienia, że stosunkowo niewielu będzie pragnęło Jego wtórego przyjścia i ustanowienia Jego Królestwa.

Herod udawał pewne zainteresowanie przed mędrcami w ich poszukiwaniu króla, lecz celem jego było pokrzyżować Boski zamysł przez zniszczenie dziecięcia, aby w ten sposób królestwo izraelskie mogło być zachowane dla jego własnej rodziny. Królestwo to zachowane było dla jego sześciu następców, którzy nosili jego imię tj. Herod. Jak zwiastowanie narodzenia dzieciątka Jezus zaniepokoiło wielkich w ówczesnym czasie, podobnie możemy być pewni, że zwiastowanie przyjścia Jezusa jako króla chwały, który ma objąć panowanie nad światem, w rzeczywistości miało sprawić zamieszanie wśród władców świata dzisiejszego, władców finansowych, politycznych itp. Wszyscy mają nieskończone plany więcej lub mniej samolubne, i wszyscy instynktownie zdają sobie sprawę z tego, że zaprowadzenie panowania bezwzględnej sprawiedliwości przeszkodziłoby interesom i planom trustów i koncernów, kres uczyniłoby łapownictwu i oszustwom, które mają wpływ na najwyższą cywilizację naszych czasów.

Badano się proroctw i dowiedziano się, że nader skromne miasto Betlejem będzie tym zaszczyconym miejscem narodzenia naszego Zbawiciela. Przebiegły Herod udawał poważanie i życzenie pokłonienia się królowi postanowionemu z nieba, ale tylko po to, żeby mógł w następstwie Go zgubić – co nieco później próbował on też uczynić, zarządzając rzeź niewinnych dziatek od dwóch lat i niżej. Ale jak niemądry był jego wysiłek w krzyżowaniu planu Wszechmocnego!

Mędrcy, którzy z czcią szukali Dzieciątka Betlejemskiego z darami, wskazują być może na tę wielką prawdę, że ci są prawdziwie mądrymi, którzy przez cały czas szukają króla od Boga postanowionego, którzy przynoszą Mu kadzidło swojego poświęcenia i w darze ofiarują wszystkie swoje talenty i władze. Ci składają życie u stóp Zbawiciela, jak to wyjaśnia św. Paweł:

„Żywe ofiary, święte i przyjemne Bogu” (Rzym. 12:1).

Imię Jezus jest grecką formą imienia hebrajskiego Joszua, znaczącego „zbawiciel”; a w aramejskim języku „zbawiciel” oznacza życiodawcę. A więc to dziecię, które się narodziło, aby być królem żydowskim, miało się stać zbawicielem, życiodawcą świata. Nie stał się On jeszcze tym życiodawcą ani królem. Jego wielkie dzieło wciąż należy do przyszłości. Będzie to w czasie Jego wtórego przyjścia, że objawi się On w swojej chwale i stanie się królem Izraela – na poziomie duchowym, wtedy również jako urzeczywistnienie planu tegoż wspaniałego Królestwa, jakie On ustanowi, będzie On życiodawcą świata, jego wielkim lekarzem.

Cała ludzkość będzie błogosławiona chwalebną sposobnością stania się „prawdziwymi Izraelitami”. Królestwo grzechu będzie obalone, a ciemność, brak wiedzy i zabobony z nim związane rozproszą się w chwalebnym świetle prawdy i łaski, które wtedy będzie rozszerzać się po świecie.

Wprawdzie można powiedzieć, że w pewnym znaczeniu królestwo, władza, panowanie Mesjasza już się zaczęło – zaczęło się od Pięćdziesiątnicy. W podobnym znaczeniu można powiedzieć, że Jego dzieło zbawienia grzeszników zaczęło się wtedy. Lecz co do zbawienia świata, jakie było dokonywane podczas przeszłych dziewiętnastu stuleci, jest tylko ono przedwstępnym dziełem tego, co Jezus dokona, gdy obejmie On wielką moc i królowanie na początku Wieku Tysiąclecia. Ci, którzy stają się teraz Jego ludem, stanowią małą liczbę wybranych. „Niewielu możnych, niewielu mądrych, niewielu uczonych”, zupełnie „maluczkie stadko”. Traktuje On ich na podstawie wiary. Doznają oni chorób, bólów, kłopotów, smutku jak inni ludzie, ale wierzą w Boga i postępują odpowiednio do tej sprawy, mając świadectwo ducha, że są dziećmi Bożymi, powołanymi ze świata, aby być współdziedzicami z ich Zbawicielem. Ich zbawienie zaczyna się teraz w znaczeniu naprawy i odpoczynku w obietnicach Pańskich. Lecz, jak apostoł oświadcza, nie są oni zbawieni rzeczywiście, ale są „zbawieni nadzieją”. Na istotne zbawienie musieli oni czekać do wtórego przyjścia Odkupiciela przy końcu tego wieku, aby zostali zebrani jako Jego klejnoty i istotnie zbawieni z grzechu i śmierci przez danie im udziału w pierwszym zmartwychwstaniu. Nie można też właściwie powiedzieć, że Jezus króluje nad Kościołem, „swoimi członkami”, „swoją Oblubienicą, dziedzicami wspaniałego Królestwa, jakie On ustanowi. Jego stanowiskiem w stosunku do Kościoła jest stanowisko Nauczyciela, Starszego Brata, Pana, Głowy. Jego obietnicą dla Kościoła jest, że gdy obejmie On swoją wielką władzę i ustanowi stolicę Królestwa nad ziemią, Kościół usiądzie wtedy z Nim na stolicy jako Jego Oblubienica i współdziedzice. Kościół będzie miał z Nim dział w sądzeniu świata, czyli przyzwyczajaniu go do systematycznego spełniania obowiązków. Dzieło to odznaczać się będzie podnoszeniem do doskonałości ludzkiej – nawet do większej aniżeli Adam posiadał i utracił, a którą Jezus odkupił. Tu widzimy głębokość znaczenia w wyrażeniu ,,Jezus – Zbawiciel”. Tylko z zakończeniem tego wieku i doznaniem zmiany przy zmartwychwstaniu Kościół posiądzie obiecaną nagrodę, która mu będzie dana przy Jego objawieniu.

Tylko przy zakończeniu Wieku Tysiąclecia to pełne znaczenie wyrazu „zbawiciel” będzie zrozumiane przez świat. Przez Chrystusa i Kościół wszyscy chętni wśród milionów ludzi tego świata staną się „Jego ludem” – wybawionymi od grzechów, podczas gdy niepoprawni będą zupełnie wytraceni przez wtórą śmierć.

R-4534 ( r. str. )
„Straż” / str. 

Narodzenie Zbawiciela

„A urodzi syna, i nazwiesz imię jego Jezus, albowiem on zbawi lud swój od grzechów ich” – Mat. 1:21.

„Średnia ściana”, która była pomiędzy Żydami a poganami została zniesiona nie prędzej, aż po zesłaniu ducha św. – jak nam to wyjaśnia apostoł św. Paweł. Przez więcej niż osiemnaście minionych stuleci wszystkie Boże łaski i obietnice dotyczyły wyłącznie Żydów; przez ich proroków Pan przemawiał tylko do nich. Owszem, i wśród innych narodów było wiele szlachetnych umysłów, ale nasienie Abrahama było szczególnie wybranym do przeprowadzenia wielkiego Boskiego planu – pomimo, że Pan zaznaczył, iż będzie ono ludem opornym i skażonym. Ponieważ poganie nie mieli żadnych szczególnych objawień od Boga, dlatego niektórzy z nich badali gwiaździste niebiosa. Dla tych ludzi gwiazdy miały wyjątkowe znaczenie, gdyż mówiono, że na podstawie ich obserwacji można nauczyć się pewnych lekcji dotyczących dobra człowieka.

W czasie narodzenia się Zbawiciela Bóg uczynił pewien astrologiczny znak, który został zrozumiany przez mędrców ze Wschodu, opisanych w naszym badaniu. Mężowie ci obserwowali gwiazdę, która pojawiła się na wschodzie, prawdopodobnie w Persji. Nie jesteśmy poinformowani, w jaki sposób gwiazda ta ich prowadziła, lecz z pewnością jej kierownictwo ustało, skoro tylko doszli oni do Judei – a udając się do pałacu króla Heroda, starali dowiedzieć się od niego, „gdzie narodził się król Żydowski”. Była to dosyć naturalna pomyłka. Zazwyczaj wymaga bowiem czasu, aby zrozumieć, że Boskie łaski i błogosławieństwa nie zawsze są dla ludzi bogatych i wielkich, lecz często są one dla „ubogich na tyra świecie, a bogatych w wierze i w dziedzictwo królestwa”– Jak. 2:5. Syci, bogaci i zadowoleni często są mniej zainteresowani w poznawaniu Zbawiciela aniżeli ubodzy. Dzieje się tak dlatego, że ludzie ci nie widzą potrzeby pomocy ze strony Jezusa ani też nie upatrują Tysiącletniego Królestwa sprawiedliwości i błogosławieństwa, które On ma ustanowić. Dla tej przyczyny niewielu było zainteresowanych pierwszym przyjściem naszego Pana; podobnie też, jak oświadczają pisma, niewielu będzie pożądać Jego wtórej obecności i ustanowienia przepowiedzianego Królestwa.

Herod zdawał się okazywać mędrcom zainteresowanie w poszukiwaniu dzieciątka, ale tylko dlatego, że chciał je zabić. Tym sposobem – krzyżując Boski zamiar – chciał zachować dla swojej rodziny królestwo Izraela, tak jak to miało miejsce w przypadku jego sześciu następców, noszących jego imię. Widzimy więc, że ogłoszenie narodzin Jezusa zakłopotało wielkich tego czasu; podobnie możemy być pewni, że ogłoszenie Jezusa jako Króla Chwały – obejmującego panowanie nad światem – spowoduje przerażenie wśród panujących dzisiaj na ziemi finansistów i polityków. Wszyscy oni mają bowiem samolubne plany, i wszyscy instynktownie rozumieją, że ustanowienie panowania absolutnej sprawiedliwości byłoby przeszkodą w interesach i w zabiegach wielkich przedsiębiorstw.

Z proroctw Pisma Św. dowiedziano się, że miasto Betlejem ma być zaszczytnym miejscem narodzin naszego Zbawiciela. Przebiegły Herod celowo udawał szacunek i gorące pragnienie, aby uczcić z nieba naznaczonego Króla – ale tylko w tym zamiarze, by Go zabić (jak to zresztą nieco później usiłował uczynić, gdy nakazał pozabijać niewinne dzieci poniżej dwóch lat). Jak niemądrym i nieskutecznym okazał się jego zabieg, by pokrzyżować plany Wszechmogącego!

Mędrcy, którzy starali się, aby dzieciątku z Betlejem złożyć cześć i dary, byli rzeczywiście mądrymi ludźmi. Skoro tylko dowiedzieli się o naznaczonym od Boga Królu, przynoszą mu kadzidło pobożności i dary ze wszystkich swych talentów i mocy. Apostoł św. Paweł powie później, że takowi składają swe życie u nóg Zbawiciela:

„składają ofiarę żywą, świętą i przyjemną Bogu” (Rzym. 12:1).

Imię Jezus jest grecką formą imienia Jozue i znaczy 'zbawiciel’. W języku syryjskim słowo 'zbawiciel’ oznacza życiodawcę. Dlatego też dzieciątko, które narodziło się w Betlejem, ma być nie tylko Królem Żydów, ale także Zbawicielem – a więc życiodawcą – dla całego świata. Jego wielkie dzieło wciąż jeszcze na leży do przyszłości. Będzie to wówczas, gdy okaże się On w chwale Króla izraelskiego, jako duchowa istota pełna mocy i potęgi (Mat. 28:18). Wtedy też będzie Jezus wielkim lekarzem dla świata, a cała ludzkość będzie błogosławiona chwalebną sposobnością stania się „prawdziwymi Izraelitami”. Panowanie grzechu i ciemności będzie obalone, ignorancja i przesąd rozpłyną się we wspaniałym świetle Prawdy, która będzie rozszerzać się po całym świecie.

Można powiedzieć, że Królestwo Mesjasza w pewnym sensie rozpoczęło się od zesłania ducha św. w dniu Pięćdziesiątnicy. W podobnym sensie rozpoczęła się także praca Jezusa nad zbawieniem grzeszników. Ale odnośnie zbawienia świata to, co było dokonane podczas minionych dziewiętnastu stuleci, jest tylko wstępną fazą dzieła, które dokona Jezus, kiedy „ujmie swoją wielką moc i panowanie” na początku Wieku Tysiąclecia. Niewielu jest tych, którzy obecnie stają się Jego ludem, „niewielu wielkich, niewielu mądrych, niewielu uczonych” – „maluczkie stadko”, z którym On liczy się na podstawie wiary (Łuk. 12:32). Tak jak i inni ludzie, podlegają oni wszyscy chorobom, bólom, uciskom i smutkom. Ale oni wierzą Bogu, a postępując według swej wiary mają świadectwo ducha, że są dziećmi Bożymi, powołanymi ze świata do współdziedzictwa ze swoim Zbawicielem. Ich zbawienie rozpoczyna się już teraz – w sensie odnowienia i odpocznienia w obietnicach Pańskich. Apostoł oświadcza jednak, że nie są oni zbawieni w rzeczywistym znaczeniu tego słowa, ale są „zbawieni nadzieją”. Na rzeczywiste zbawienie muszą oni czekać aż do czasu, gdy Jezus zbierze ich jako klejnoty przez danie im działu w pierwszym zmartwychwstaniu. Wierzymy, że ma to już miejsce od czasu wtórej obecności naszego Pana.

Nie można też powiedzieć, aby Jezus panował nad Kościołem, swą „zaręczoną panną”(2 Kor. 11:2), która wkrótce stanie się Jego „oblubienicą i małżonką”(Obj. 21:9,19:7). Jezus jest wobec niej nauczycielem, starszym bratem itp. Jezus obiecał jej, że gdy tylko ujmie moc i ustanowi swój tron w Królestwie nad ziemią, to wówczas i ona usiądzie wraz z Nim na tronie jako Jego „oblubienica” i „współdziedziczka”, aby uczestniczyć w dziele sądzenia i ćwiczenia świata, w podźwignięciu go do pierwotnej ludzkiej doskonałości – tej, którą posiadał i utracił Adam, a którą Jezus odkupił.

Ach, co za głębokie znaczenie zawarte jest w słowie 'Jezus’ – Zbawiciel! Z zamknięciem tego wieku i z urzeczywistnieniem „przemiany” w pierwszym zmartwychwstaniu Kościół będzie radował się z otrzymanej nagrody, jaka będzie mu daną przy Jego objawieniu. Przy końcu Wieku Tysiąclecia dzieło Zbawiciela będzie w pełni ocenione przez świat. Wówczas wszyscy chętni z ziemskich milionów staną się Jego ludem, wybawionym od grzechów; nieprawi zostaną natomiast wytraceni we wtórej śmierci.

R-4534 ( r. str. )
„Straż” / str.