Na Straży
nr 2013/5

Niedole starożytne a nowożytne

Droga służby niezmiennie aktualna

Lekcja z Proroctwa Amosa 6:1-8

„Szukajcie dobrego, a nie złego, abyście żyli” – Amos 5:14.

Bezpiecznie jest mówić, że każdy szuka raczej dobrego, a nie złego – szuka raczej rzeczy przyjemnych, a nie przykrych, szuka szczęścia, a unika niedoli. Trudność polega na tym, że nasze pojęcia w tym względzie są mniej lub bardziej wadliwe. Niektórzy są roztropniejsi od innych, lecz doskonałych nie ma – „nie ma sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). Nikt nie dochodzi do idealnego wzoru, jaki wystawił Bóg. Wszyscy jesteśmy zrodzeni w grzechu i wszyscy podlegamy mniejszym lub większym wypaczeniom. Nie tylko cieleśnie niedomagamy, ale i umysłowo brak nam prawidłowej równowagi, jednym mniej, drugim więcej. Z tego powodu ludzie, szczególnie w młodości, mają różne pojęcia o szczęściu, przyjemnościach i radościach i różnymi sposobami starają się napełniać swoje kielichy takimi rzeczami, które, ich zdaniem, powinny zapewnić im szczęście. Ludzie szukają szczęścia przeważnie w bogactwach, wygodach, zaszczytach itp.

Nauczyciele szkół publicznych i uniwersytetów mają chwalebne sposobności wywierania korzystnego wpływu na sposób postępowania ludzkości. Z przyjemnością informujemy, że na ogół nauczyciele i nauczycielki starają się wypełniać swoje zadania i obowiązki jak najlepiej, zaszczepiając do umysłów uczniów zacne pojęcia i ideały. Widoczne jest jednak, że nie wszyscy nauczyciele oceniają wielkość i powagę swoich przywilejów. Niektórzy, na równi z innymi ludźmi tego świata, są samolubni i traktują swoją profesję tylko jako interes – tyle wysiłku za tyle płacy.

Chcielibyśmy zachęcić nauczycieli, aby mieli na uwadze nie tylko obecną zapłatę, ale ważniejszą i większą nagrodę w przyszłości. Coraz bardziej zaznacza się wśród badaczy Pisma Świętego tendencja, że wszystkie nasze czyny i słowa, a nawet motywy i myśli mają związek nie tylko z naszymi obecnymi doświadczeniami, ale i z przyszłym życiem, zapewnionym dla wszystkich okupową ofiarą złożoną na Kalwarii.

Jest oczywiste, że odpowiedzialność za dzieci spoczywa w pierwszym rzędzie na rodzicach. Nie ulega wątpliwości, że wiele rodziców zdaje sobie sprawę z tej odpowiedzialności wobec Boga i ludzi za dzieci, które wydali na świat, często niedomagają oni jednak w pełnieniu swoich obowiązków rodzicielskich z powodu braku odpowiedniego uświadomienia. Sami nie wiedzieli, jak obrać właściwą drogą we własnym życiu. Postępowanie ich było może szeregiem większych i mniejszych omyłek. Mniemają więc, że także ich dzieci muszą podobnie się potykać i błądzić, a powodzenie ich lub też niepowodzenie będzie sprawą przypadku. Nie znając podstawowych zasad doświadczeń życiowych, nie umieją roztropnie kierować swoimi dziećmi. Tu nastręczają się sposobności dla nauczycieli, dla kaznodziejów, dla moralistów i filantropów. Lecz, niestety! Jak mało jest i może być dokonane w tym zakresie! Jak zniechęcająca jest ta cała filantropia!

Przyznać jednak trzeba, że z szerszego punktu widzenia, porównując czasy obecne z dawniejszymi, zauważyć można postęp w różnych kierunkach. Miasta nasze są schludniejsze, tak dosłownie, jak i pod względem moralnym – przynajmniej jeśli chodzi o wygląd i zewnętrzne prawidła. Bez względu na to, jakie zdumienie i zawstydzenie może nas niekiedy ogarniać w związku z ujawnianą czasem niegodziwością, korupcją i zepsuciem moralnym, to jednak, gdy porównamy warunki dzisiejsze z tymi, jakie były pięćdziesiąt lub sto lat temu, przyznać musimy, że nie ma tak jawnego zła, brudu, pijaństwa i wyzysku jak dawniej. Zło nie paraduje dziś tak jawnie na oczach społeczeństwem, jak czyniło to kilkadziesiąt lat temu. Walka z pijaństwem i z innymi plagami społecznymi czyni pewne, aczkolwiek nieznaczne postępy ku lepszemu.

W niektórych stanach [USA] postęp jest większy aniżeli w innych. Zorganizowane zło bywa demaskowane i karane; jawne pijaństwo jest zwalczane nawet przez tych, co sami przekraczają czasami granice trzeźwości, przyzwoitości i zdrowego zmysłu w tym względzie.

Zło w dawnych czasach

Lekcja nasza dotyczy pewnego czasu w historii Izraela, kiedy to klasa ludzi zdolniejszych i pomysłowych znacznie się wzbogaciła, a najprzedniejsi i najbardziej światli w narodzie pogrążyli się w dostatkach, przepychu i folgowaniu sobie. Uważali oni, że w walce odnieśli zwycięstwo i że teraz mogą korzystać z owoców swej pracy, zaradności i waleczności. Troski i starania złożyli na innych, a sami chcieli żyć w dostatkach, rozrywkach i lenistwie.

Bóg, przez proroka, gromił ich i oświadczył, że taki sposób postępowania Mu się nie podoba. Zagroził, że wynikiem takiego postępowania będzie niedola. Misją proroka Amosa było zwrócenie uwagi na fakt, że bogactwa zgromadzone zostały na drodze agresywnego samolubstwa i że warunki takie wytwarzają pychę i moralne rozluźnienie pomiędzy bogatymi, podczas gdy ubodzy popadają w zazdrość i różne pożądliwości, tracą poważanie dla Boga i religii; stają się kłamliwi, niemiłosierni, zawzięci i bezbożni. Społeczeństwo znalazło się jakby nad brzegiem wielkiego wulkanu i Bóg zapowiedział, że wybuch może nastąpić w każdej chwili. Amos był ustnym narzędziem Bożym, a niniejsza lekcja to część jego poselstwa.

Obecne warunki podobne

Lekcja nasza ma taki charakter, że można ją zastosować i do naszych czasów. Pomimo pewnych postępów ku lepszemu w niektórych sprawach i działaniach społecznych, pomimo filantropijnych przejawów ze strony wielu ludzi znajdujących się wewnątrz lub na zewnątrz chrześcijańskich denominacji, niebezpieczeństwo nadal istnieje. Zauważmy najpierw niebezpieczeństwo związane z bogactwem. Bogactwa naszych czasów docierają w pewnej mierze nawet do sfer najuboższych i stanowią błogosławieństwo dla wszystkich.

Jednakże masa bogactw tego świata znajduje się w rękach zaledwie kilkunastu jednostek lub rodzin. Ludzie nadmiernie bogaci znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie szkodzenia samym sobie. Niektórzy nie umieją nawet wymyślić nowych sposobów zużywania swoich dochodów. Wszelkiego rodzaju przepych, rozrywki, potrawy itd. są próbowane w nadziei znalezienia zadowolenia, szczęścia, radości i pokoju. Nie znajdując ich, zarówno bogaci, jak i biedni wciąż gonią za czymś więcej – za nowymi źródłami szczęścia. Bogactwo nastręcza więcej sposobności do grzechu w różnych jego formach, z rozpustą włącznie.

To wpływa ujemnie także na ubogich. Szukając bowiem szczęścia, mylnie sądzą, że bogaci i żyjący w rozkoszach znajdują szczęście, gdy zaś oni szukają go daremnie. To sprawia, że ludzie biedniejsi, otoczeni licznymi błogosławieństwami naszych czasów czują się nieszczęśliwi, ponieważ ich umysły i serca są niezadowolone. Pożądają szczęścia, radości i przyjemności i wydaje się im, że mogą je zyskać tylko przez bogactwo. W związku z tym serca ich napełniają się złością i zazdrością wobec bogatych. W taki sposób torowana jest droga do różnych nadużyć i gwałtów. Wielu dochodzi do przekonania, że obecne przyjazne warunki społeczne podtrzymywane są tylko dzięki rygorowi policyjnemu i władzom militarnymi, wspieranymi nowoczesnymi wynalazkami – telegrafem, telefonem itd.

Napomnienie dla bogatych

„Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela”(1 Tym. 6:17 NP). Te słowa Apostoła nie były chyba nigdy bardziej na czasie jak obecnie, bo ci, co pokładają swoją ufność w niepewnym bogactwie, potrzebują przebudzenia. Powinni nauczyć się tej lekcji, że zadowolenie, którego szukają, nie polega na obfitości dostatków i na dogadzaniu sobie, ale na samoofierze – na służeniu drugim. Zaiste, lekcji tej powinni się nauczyć wszyscy – tak bogaci, jak i biedni. Tymczasem tych, co szukają szczęścia i radości, są miliony, a takich, którzy je naprawdę znajdują, jest bardzo mało. Są nimi tylko osoby wierne i świętobliwe – czy są to katolicy, czy protestanci lub inni, niezależnie od nazwy.

Sekret ich powodzenia w znalezieniu tego, czego inni wciąż daremnie szukają, polega na tym, że zwrócili swój wzrok ku niebu i udali się za wskazówkami Słowa Bożego. Im więcej słuchają Boskich podpowiedzi i do nich się stosują, tym większego doznają błogosławieństwa. Oto Boskie przesłanie dla wszystkich: Szukajcie sprawiedliwości Bożej i Jego woli, szukajcie Boskich zasad i Jego Królestwa. Ojciec Adam zbuntował się przeciwko Boskiej woli i przekroczywszy Jego przymierze, ściągnął na siebie grozę niedoskonałości i śmierci, która dotąd panuje nad światem i gnębi całą ludzkość.

Słowo Boże objaśnia, że w słusznym czasie groza ta będzie odjęta i Boskie błogosławieństwa spłyną na wszystkich. W międzyczasie Bóg wybiera z ludzi szczególną klasę, w szczególnym celu; jest to klasa „kościoła pierworodnych”, których imiona spisane są w niebie (Hebr. 12:23). Zostaną oni przez Wszechmocnego nader wywyższeni i wraz ze Zbawicielem Jezusem użyci do chwalebnego dzieła błogosławienia całej ludzkości. Są członkami duchowego nasienia Abrahamowego, Ciała owego wielkiego Mesjasza, którego Głową jest Jezus (Gal. 3:16-29).

Najwyższym przywilejem obecnego czasu jest dostanie się do tego grona świętych wybrańców Bożych. Aby znaleźć się w tym gronie, konieczne są wiara i posłuszeństwo Bogu. Wiara musi uznawać Jezusa, że jako Baranek Boży umarł On za grzechy nasze i całego świata. Musi też uznawać Go za wzór i wodza zbawienia. Najwyższej nagrody dostąpią ci, którzy wyrobią w sobie Jego ducha, Jego usposobienie i którzy w tym żywocie postępują Jego śladami. Tylko tacy dostąpią w końcu chwały, czci i nieśmiertelności w Królestwie.

W obecnym czasie znajdują się oni, w mniemaniu ludzi tego świata, po niekorzystnej stronie i są w ustawicznej walce ze światem, ciałem i Przeciwnikiem. Świat nie może pojąć, jakie zadowolenie i błogosławieństwo jest ich udziałem w rezultacie podporządkowania swej woli pod wolę Bożą i otrzymania Jego Ducha. Faktem jednak jest, że tylko tacy dostępują pokoju, radości i błogosławieństw, jakich świat nie może dać ani wziąć. Czego inni ludzie szukają, a znaleźć nie mogą, tym wierni Pańscy się rozkoszują.

Życie ich jest pełne duchowych radości,
bo w sercach szczęście i pokój gości.

Watch Tower R-5242-1913
Straż 2/1958, str. 28-29,31

R-5242 (1913 r.)
„Straż” 1958/02 str. 28-29, 31